3/2021
Magdalena Drab

Globalnie

 

Ostatnio z nieba spadła śmietanka w proszku. Bardzo apetycznie wyglądała i miała typową konsystencję. Myślałam, że to przywidzenie albo jakieś paskudne zanieczyszczenia z sąsiednich kominów wgryzły się w śnieg.

Później zobaczyłam notatkę w prasie wraz ze zdjęciem. Okazało się, że to Sahara przyleciała pod mój dom. Przedmuchało ją te parę tysięcy kilometrów i zrzuciło właśnie tu. Podróż tych wielu kilogramów Sahary przebiegła w sposób niezwykły, choć bez większych trudności jak na tak skomplikowane, wydawałoby się, przedsięwzięcie. Najpierw pyły i piasek wzniosły się w niebo na wysokość kilku kilometrów, następnie niesione przez prądy powietrzne pokonały morza i granice wielu państw, by wraz z płatkami śniegu obsypać Europę, jakby to było małe ciasteczko, a nie poważny kontynent. Bułka z masłem. Byłam zachwycona tym rozmachem planety, bezczelnością żywiołów, dla których nie istnieją niemal żadne przeszkody geograficzne czy prawne, a odległość wielu kilometrów to przysłowiowy rzut kamieniem. I ta Sahara wydała mi się nagle tak bliska i sąsiedzka, że postanowiłam sprawdzić, którędy do niej.

Mapy Google twierdzą, że nie można. Ani pieszo, ani rowerem, ani samochodem. Sahara jest, leży na miejscu, ale nie ma sposobu, żeby takiego człowieczka jak ja, ot tak, tam przetransportować. Mapy Google nie obsługują tego obszaru. Taka nierówność. Sahara może do mnie, a ja do Sahary już nie. Za daleko, za drogo, i nie ma chodnika. A wiaterek potrafił. Przeszmuglował kilka ton pyłu i piasku przez morza, granice, zignorował traktaty, wizy, podatki i bezkarnie świszczy sobie dalej. Gwiżdże na nas i nasze bardzo poważne podziały terytorialne.

Oglądałam ostatnio fotografię przedstawiającą imigrantów z Libii na tratwie kołyszącej się na falach Morza Śródziemnego. To podobno jedna z najbardziej śmiertelnych dróg migracyjnych do Europy. Co roku ginie na niej około tysiąca osób. Szlaki wiodące przez Morze Śródziemne są pozornie najkrótszą drogą, ale też wiążą się z największym ryzykiem. Wiele z przeludnionych łodzi nie dociera do włoskich wód terytorialnych. Pechowcy mogą liczyć niemal wyłącznie na pomoc organizacji pozarządowych, które nie mają wielkiego poparcia społecznego. „No way. You will not make Europe home” – witają przybyłych transparenty na wybrzeżu. Możliwe, że mimo podjętego trudu zostaną odesłani. Podróż powrotna przebiegnie sprawnie i bezpiecznie. Ten sam szlak okaże się śmiesznie łatwy do pokonania. Prawie obraźliwie wobec ogromu ryzyka i starań, które imigranci podjęli. Wobec takiej nauczki trudno nie poddać się rezygnacji, jak bohaterka innego zdjęcia.

Nagrodzona w ostatnim konkursie World Press Photo fotografia Tomasza Kaczora pt. Przebudzenie to portret piętnastoletniej Ormianki Ewy, która zapadła w śpiączkę spowodowaną syndromem rezygnacji. To choroba, która dotyka wyłącznie dzieci, choć leczone muszą być całe rodziny. Po licznych traumach i trudach związanych z podróżą przez szlaki, których nie znają mapy Google, imigranci często dowiadują się o grożącej im deportacji. Suma trudnych doświadczeń i całkowita utrata poczucia bezpieczeństwa stopniowo wpędzają dzieci w stan zbliżony do śpiączki. Nie reagują one na ciepło, zimno, nie utrzymują kontaktu z otoczeniem, wyłączają funkcje życiowe i muszą być sztucznie karmione. Taki stan może trwać nawet kilka lat. Bohaterka zdjęcia Tomasza Kaczora powoli wraca do życia. Odzyskuje nadzieję. Może wreszcie znajdzie spokój.

Jeszcze inne zdjęcie z zeszłorocznego konkursu, autorstwa Alejandra Prieta, ukazuje mur między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem, któremu przygląda się kukawka. Bariera zbudowana za rządów Donalda Trumpa to dla tego nielota poważna przeszkoda, podobnie jak dla wielu innych mieszkańców regionu, który jest jednym z najbardziej różnorodnych przyrodniczo obszarów Ameryki Północnej. Dopóki była tylko linia na mapie, kukawka miała swobodę poruszania się, dostęp do wody i pożywienia. Teraz jest w kłopocie. Utknęła po złej stronie muru. Patrzy na przelatujące nad nią ptaki lotne, chmury, samoloty. Zazdrości im. Gdyby urodziła się innym ptakiem, jej sytuacja byłaby zdecydowanie lepsza. Nie pozostaje jej nic innego jak rezygnacja. Dylemat kukawki, przed którą wyrósł mur, nie zakłada żadnych możliwości wyboru. Jeśli kukawka nie może urodzić się innym ptakiem, ani nie może przekroczyć muru, będzie musiała przyzwyczaić się do głodu i pragnienia. To uniwersalna rada dla kukawek, ludzi na tratwach i szlakach.

Organizatorzy World Press Photo tworzą niejako album naszych czasów. Nagrodzone fotografie są piękne i wstrząsające. Zdjęcie śmietanki w proszku przed moim domem nie było tak efektowne. Podciągnięte w programie do obróbki, nienaturalnie zażółcone – kiepska pocztówka – ale ucieszyło mnie. Wydało mi się piękne i odkrywcze. Tony piasku przyfrunęły sobie z chmurami, przemierzyły tysiące kilometrów, ot tak, bez żadnego wysiłku. I nikogo to specjalnie nie dziwi. I nikogo to specjalnie nie boli. Wiaterek gwiżdże. Kukawka stoi. Ludzie dryfują. Dzieci śpią. Głupio jakoś.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.