3/2021
Obrazek ilustrujący tekst Depresja i światło

Depresja i światło

 

Pułapka Becketta, czyli cykl rozmów Marka Kędzierskiego i Krzysztofa Myszkowskiego, wydany przez „Kwartalnik Artystyczny”, to wyjątkowe źródło wiedzy o autorze Czekając na Godota, jego twórczości, różnicach w tłumaczeniach i interpretacjach, m.in. związanych z Biblią.

Książka pieczętuje fakt, że bydgoski „Kwartalnik Artystyczny” jest „polskim domem Samuela Becketta”. Wydana przez periodyk Pułapka Becketta przypomina sześć rozmów, jakie – w latach 2006, 2007, 2010, 2015, 2016, 2019 – odbyli na łamach redaktor naczelny Krzysztof Myszkowski, eseista, pisarz, autor m.in. Pasji według świętego Jana, oraz Marek Kędzierski, pisarz, reżyser, organizator międzynarodowych festiwali, propagator twórczości Becketta, Alberta Giacomettiego i Thomasa Bernharda. W 2019 roku „Czytelnik” opublikował w jego tłumaczeniu Bernhardowskiego Przegranego i Bratanka Wittgensteina, zaś w 2020 Mróz z jego posłowiem. Pułapkę z tamtymi książkami łączy projekt graficzny wykonany przez Agnieszkę Cieślikowską.

Fascynujący zbiór wieńczy indeks publikacji „Kwartalnika” związanych z Beckettem, dostępnych także w sieci. A za punkt wyjścia można uznać stwierdzenie Kędzierskiego, że „sformułowania, frazy, neologizmy Beckettowskie zachodzą za skórę, zostają z nami na długie lata. I dzieje się tak nie tylko za sprawą estetyki, stylu, lecz również jego ważności dla naszej refleksji nad życiem”. Przygoda Kędzierskiego z Beckettem zaczęła się w dzieciństwie i już wtedy inspirowała do myślenia. Ojciec budził go pytaniem: „Czemu nie wstajesz? Czekasz na Godota?”. W wieku dojrzalszym przyszedł czas lektur w bibliotekach Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytutu Badań Literackich PAN, a także praca doktorska u Stefana Treugutta.

Wydarzeniem zwrotnym był list wysłany do Ruby Cohn w Kalifornii, jednej z najważniejszych komentatorek Becketta, która zachęcała do korespondencji z pisarzem. Pomocny, przekazując namiary do noblisty, okazał się Antoni Libera. Tłumaczył już prozę Irlandczyka dla „Twórczości”. Potem obaj panowie – Libera i Kędzierski – w 1981 roku przygotowali słynny beckettowski numer „Literatury na Świecie”. Kiedy zaś doszło do pierwszego spotkania Kędzierskiego z Beckettem w Paryżu, wbrew wizerunkowi surowego pisarza, autor Końcówki zwrócił uwagę swoją przychylnością i nakierowaniem na słuchacza. Paryskie spotkanie rezonowało w Polsce. Jan Błoński, wówczas szef literacki Starego Teatru, zasugerował, by zaprosić Becketta do pracy w Krakowie. Pisarz odpowiedział: „Nie mógłbym pracować w języku, którego nie znam”, ale zaproponował przyjazd swojego niemieckiego asystenta i inscenizatora Waltera D. Asmusa, znanego z berlińskiego Schiller-Theater. Kędzierski został wtedy jego asystentem, a także tłumaczem, korygując wcześniejszy przekład Końcówki. Premiera ze scenografią Jerzego Grzegorzewskiego i Wiktorem Sadeckim w roli głównej odbyła się w październiku 1981 roku, tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego, gdy wszystkich intrygowała fraza „Nie ma…”. Już po stanie wojennym Asmus dwukrotnie, także w roli kierowcy ciężarówki – inaczej nie dostałby wizy – przywiózł do Starego zapasy ubrań i żywności. Odpowiedzią był wódczany bankiet do końca godziny milicyjnej o poranku. A Kędzierski podkreśla, że także Beckett, jako osoba hiperwrażliwa na krzywdę i cierpienie bliźniego, był solidarny z Polakami: Libera otrzymywał paczki, a także beckettowskie tantiemy.

Przebywający na emigracji Kędzierski przez dekadę prowadził z noblistą ożywioną korespondencję dotyczącą interpretacji tekstów, a miał też okazję przez wiele tygodni być świadkiem inscenizacyjnej pracy Becketta, którą on sam nazywał skromnie „żenującym procederem”. Taki bezpośredni kontakt okazał się bezcenny dla późniejszych beckettowskich spektakli Kędzierskiego, również dlatego, że Irlandczyk nie dawał szans na rejestrowanie siebie oraz swojej działalności. Odmawiał tego nawet ekipom, które podróżowały przez całą dobę z innych kontynentów. Zakazywał też nagrywania swojego głosu. Kędzierski jest jednak w posiadaniu wyjątkowej taśmy: słychać na niej, jak Beckett czyta swoją prozę w rytm wystukiwany ołówkiem. Historia taśmy jest związana z Martinem Esslinem, autorem książki Teatr absurdu.

Krzysztof Myszkowski przywołuje fundamentalną kwestię: „Kim jest Godot?”, przypominając komentarz pisarza: „Gdybym wiedział, kim jest Godot, napisałbym w sztuce”. Kędzierski cytuje zaś bliźniacze słowa Irlandczyka z eseju o Prouście na temat bohaterów Dostojewskiego: „Wyjaśnia ich, aby ukazać ich takimi, jakimi są – niewyjaśnionymi”. Kędzierski dodaje: „Próba wyjaśnienia jego utworów jest próbą wyjaśniania, dlaczego nie można ich wyjaśnić do końca”. Jednocześnie zaznacza, że pisarz nie odmawiał rozmowy, stroniąc tylko od komentarza w kwestiach „prawdziwej interpretacji” i „autobiograficzności dzieła”.

Poznajemy utwory Irlandczyka z perspektywy tłumaczy, od kuchni. W Nie ja jest fraza: „…something begging in the brain… begging the mouth to stop… pause a moment…”, co Antoni Libera przetłumaczył jako: „…gdzieś tam w mózgu błaganie… żeby usta przestały… dały chwilę wytchnienia”. Kędzierski sugeruje wariant: „…coś błaga w mózgu… błaga usta by ustały… przerwały na chwilę…”. Kolejną frazę Libera przetłumaczył: „…jakby całe istnienie było przykute do słów”. Kędzierski proponuje: „…całe istnienie… uczepione słowa”, czyli „uwieszone u czegoś”. Rzecz niebłaha, dotyczy bowiem ważnego aspektu twórczości Becketta, w której aktywność ludzka została ograniczona bądź zawłaszczona przez części ciała. W precyzyjnym języku Becketta nie ma też miejsca na słowne podpórki typu „jakby”, rozmywają bowiem znaczenia i rytm.

Tytuł tomu More Pricks than Kicks ma mocny seksualny aspekt, pisarz podkreślał jednak nawiązanie do ewangelicznego motywu Szawła w drodze do Damaszku i frazy „próżno tobie przeciw ościeniowi wierzgać”. Kędzierski tłumaczy: „Respektuję to. Ale nie wierzę. Takie stwierdzenie nie wydaje mi się wiarygodne”. Język Becketta pomimo swojej oszczędności, a wręcz oschłości, jest bowiem niezwykle pojemny poprzez precyzyjnie zaplanowane dwuznaczności, zdecydowanie jaśniejsze dla anglojęzycznych czytelników.

Przykład zaczerpnięty z Ewangelii pojawia się nie przez przypadek, bo ważny jest biblijny kontekst Becketta. Myszkowski mówi: „I nie Budda kojarzy mi się z nim, ale o ileż bardziej Kohelet czy starotestamentowi prorocy, a nawet i Jan Chrzciciel. To jest ta aura, to myślenie i odczuwanie świata, oczywiście wtłoczone w swój czas i posługujące się jego instrumentarium. On, tak jak czytał Dantego i Shakespeare’a, tak czytał Biblię i obawiam się, że legion beckettologów świetnie wychwytuje wszelkie aluzje i odniesienia do Dantego, Shakespeare’a i innych, bo wybornie znają ich twórczość, ale gorzej jest ze znajomością Pisma i tych odniesień i aluzji, których jest u niego pełno, już tak bystro nie chwytają”.

Jednocześnie Kędzierski różni się z Myszkowskim, mówiąc, że Beckett nie jest skupiony w pozytywny sposób na religii, a jedynie na eschatologii. Podkreśla, że Beckett opuścił Irlandię również dlatego, że była dla niego nazbyt katolicka. W jednej z rozmów pisarz wspominał, że gdy autobus w jego ojczyźnie przejeżdżał obok kościoła – wszyscy wykonywali znak krzyża. A More Pricks than Kicks znalazło się w indeksie ksiąg zakazanych.

Z kolei Krzysztof Myszkowski rozwija kontekst biblijnych znaczeń, dowodząc, że tekstów Becketta nie da się wiernie przełożyć na polski, a i odbierać, nie podążając tropem kontekstów biblijnych. Ważny jest cytat z Petera Brooka. Uważa on, że jeśli nawet u Becketta pojawia się negatywne myślenie, to paradoksalnie – z tęsknoty za pozytywnością. Myszkowski pointuje: „Beckett to nie tyle metafizyk, co mistyk […]. Trzymajmy się jego drogi – jest to, mimo wszystko, droga do światła”. W rozmowie ważny jest też wątek emocjonalnej tonacji dzieł Becketta. Kędzierski przywołuje przykład przyjaciół (erudytów), którzy w skrajnie różny sposób odbierali utwory Irlandczyka. Ona – nie mogła powstrzymać się od śmiechu, jego – wpędzały w depresję.

Marek Kędzierski przypomina fundamentalne znaczenie dla Becketta twórczości Jamesa Joyce’a i Marcela Prousta. A także mniej znane aspekty biografii. To m.in. wielomiesięczna podróż po Niemczech na przełomie 1936/1937, opisana w dzienniku, odnalezionym po śmierci pisarza. A w nim obserwacje nazistowskiej propagandy, tzw. walki ze sztuką zdegenerowaną, liczne spotkania z malarzami, wizyty w cenzurowanych muzeach. Ten zwrot w stronę sztuki, mający fundament w imponującej wiedzy o malarstwie nowożytnym, wynikał z braku odzewu na wczesne wiersze i prozę Becketta.

W prywatnym planie traumę wywołało pchnięcie młodego pisarza nożem na paryskiej ulicy przez napastnika, który nie potrafił podać przyczyny swego czynu. Egzystencjalno-metafizyczna rana krwawiła do końca życia. Mimo to Beckett szukał pozaliterackich kontaktów także podczas pełnych whisky i żartów nocnych eskapad po Paryżu, z których wracał na chwiejnych nogach. Tuż przed Noblem uciekł na urlop do Tunezji. Świeżo upieczony noblista nie tylko nie lubił się fotografować, ale i nie mógł. Jak donosił w liście, sztuczna szczęka utonęła podczas kąpieli w morzu.

Otrzymujemy też zarys relacji pisarza z kobietami. Śmierć Peggy Sinclair, kuzynki z Kassel, była katastrofą. Inna Peggy, kolekcjonerka i bratanica słynnego kolekcjonera Solomona Guggenheima, nazywała Samuela, z powodu jego apatii, Obłomowem. Ważny wątek stanowi relacja z Barbarą Bray (1924–2010), wybitną specjalistką od Prousta, która odkryła też talent Harolda Pintera. Z Beckettem łączyła ją zawodowa, ale i miłosna znajomość aż przez trzy dekady od 1957 roku. To był romans intelektualny, oparty na zaufaniu pisarza do jej smaku, od czasu, gdy zajmowała się radiową realizacją dramatów w BBC. Bray była jedną z nielicznych osób, z którą Beckett konsultował utwory. Pisał listy do Paryża, radził się i zwierzał, czasami nawet codziennie. Ona zaś przekazała kolekcję siedmiuset listów do słynnego Trinity College, gdzie we wczesnych latach Irlandczyk był wykładowcą. Bray to ważne źródło wiedzy Marka Kędzierskiego, związane z ich licznymi spotkaniami, rozmowami, a także kolekcją zdjęć, które pozostawiła w spadku polskiemu przyjacielowi. Część, z domu pisarza nieopodal Ussy, reprodukowana jest w książce, w tym Beckett przy trawie gorejącej jak krzak. W filmie Kędzierskiego, poświęconym Barbarze Bray, prezentowanym w Polsce tylko raz w 2016 roku, usłyszeć można głos Becketta.

Niemal jak podpowiedź brzmi uwaga tłumacza Becketta i Bernharda: „Proza Becketta daje realizatorom […] więcej swobody niż jego dramaty”. Dlaczego więc nie oglądamy takich inscenizacji w kraju, gdzie furorę robią adaptacje prozy, chociażby w ujęciu Krystiana Lupy?

 

 

autorzy / Marek Kędzierski, Krzysztof Myszkowski

tytuł / Pułapka Becketta. Rozmowy 2006–2019

wydawca / Dom Wydawniczy Margrafsen

miejsce i rok / Bydgoszcz 2020

krytyk teatralny i dziennikarz „Rzeczpospolitej”, redaktor „Teatru” w latach 2013 - 2022.