4/2021
Grzegorz Kondrasiuk

Nomadzi i flexianie

 

Bestsellerem nie była (i pewnie nigdy nie będzie). A przecież ma tak obiecujący tytuł: Instytucje: konflikty i dysfunkcje. Wciąż można ją nabyć, za złotych dziewiętnaście. Świat ujrzał ją w roku dwa tysiące dwunastym, i dalej jest aktualna. Zbiorową jest monografią, więc nie lekturą do poduszki. A jednak otwieram ją w środku nocy. Na pierwszym artykule, na stronie siedemnastej.

Antoni Z. Kamiński ma dobrą rękę do tytułów. Instytucje polityczne wobec układów nieformalnych: nomadzi instytucjonalni i flexianie. Czy są pytania? Ja nie mam. Czytam. „Nomadzi instytucjonalni przejmują instytucje, łupią, a gdy doprowadzą je do stanu kryzysu, przenoszą się gdzie indziej, nie ponosząc odpowiedzialności za poczynione szkody. Używają instrumentów władzy, nie inwestując w ich umocnienie i rozwój. Jest to rabunkowe korzystanie z zasobów publicznych” – przytacza badacz tezy formułowane we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, w artykułach własnych i pisanych z Joanną Kurczewską dla „Życia Warszawy”. W tamtym czasie „nomadyzm instytucjonalny” posłużył do opowiedzenia o meandrach polskiej transformacji. Materiału do przemyśleń dostarczyła ówczesna historia polityczna, wejście do administracji grup wywodzących się z „Solidarności”, a po przegranych wyborach – z obozu postkomunistów. W 1994 autor apelował o lojalność instytucjonalną i odpowiedzialność publiczną. A dziś (czyli w 2012) dopowiada: nomadyzm wciąż ma się znakomicie. A nawet jeszcze lepiej, ponieważ pojawiła się grupa pokrewna: flexianie. Plemię to – streszcza Antoni Z. Kamiński – opisała Amerykanka Janine Wedel w książce poświęconej niejasnościom finansowym w działaniach Kongresu USA, wspierającego, poprzez niezależną agencję rządową i uniwersytet harvardzki, rosyjskich polityków odpowiedzialnych za prywatyzację mienia ZSRR (tzw. klan Czubajsa). Wedel stawia tezę: to giętcy, obrotni flexianie piszą historię dzisiejszego świata, funkcjonując równocześnie w sektorze prywatnym i publicznym. Są jednak czymś więcej niż zwykłymi lobbystami.

Flexianie – jako nieformalna grupa ludzi połączonych związkami osobistymi – nie poczuwają się do lojalności wobec instytucji, w których zazwyczaj pracują. Administrację, struktury formalne i biurokrację państwową wykorzystują do własnych celów. Mają uprzywilejowany dostęp do źródeł informacji i potrafią je kontrolować. Są dobrzy w autoprezentacji. Zasiadają na kilku stanowiskach równocześnie, pełnią różne role – są medialni, konsultują, doradzają, zarządzają. Osłabiają reguły na styku instytucji państwowych, biznesu i organizacji pozarządowych. Nie widzą w tym konfliktu interesów – „bo to oni definiują interes”. Flexian łączy wiara we własny program, a nie w państwo. A programem tym jest dbanie o interes własnej grupy, interes finansowy. A to, co dobre dla flexian, jest dobre i dla państwa.

Nomadzi instytucjonalni i flexianie działają wszędzie tam, gdzie państwo odpuszcza, przekazuje funkcje publiczne sektorowi prywatnemu – powiada Antoni Z. Kamiński. Dlatego tak ważne są wypracowane przez dojrzałe systemy demokratyczne mechanizmy samoregulacji: wybory, wewnętrzne reformy instytucji, aktywność mediów. Inaczej sprawy mają się w naszym kącie świata. Flexianie pomagają rządom przy prywatyzowaniu postkomunistycznych gospodarek. Osłabiają państwo i jego instytucje w tzw. młodych demokracjach, choć bynajmniej nie zależy im na destabilizacji, raczej na utrzymywaniu stanu chwiejnej równowagi, w której nie ma możliwości samonaprawy przez wykrywanie i korektę błędów. Instytucje są nomadom i flexianom potrzebne, ale instytucje fasadowe. „Stan środowiska wyznacza więc margines swobody dla patologii instytucjonalnych […], równowaga ma charakter trwały, co powoduje, że podniesienie sprawności państwa (jakości rządzenia) jest zadaniem trudnym i z reguły wymaga głębokich reform strukturalnych” – oto puenta artykułu.

Nie, przecież nie napiszę, że ciągle wierzę w nasze instytucje… Przyznawanie się do takich rzeczy graniczy z naiwnością. Żyjemy przecież na Dzikich Polach, w Mad Maksie, gdzie poczynają sobie, ze zmiennym szczęściem i rozkładem sił, rozmaici nomadzi, harcownicy i osadnicy: flexianie, pozytywiści, pragmatycy, utopiści, cynicy, uwłaszczeni bonzowie, subtelni eskapiści, państwowcy – i tak dalej.

Nocka się starzeje, sowa Minerwy już dawno zdechła, pora udać się na spoczynek. A Szanownej Publiczności polecam następujące ćwiczenie wyobraźni, w ramach codziennego treningu tożsamości: obsadźcie w rolach flexian i nomadów swoich ulubionych wrogów. Na pewno będzie pasowało.

 

teatrolog, dramaturg, krytyk teatralny. Redaktor i współautor książek Scena Lublin (2017) i Cyrk w świecie widowisk (2017). Pracuje na UMCS, współpracuje z Instytutem Teatralnym w Warszawie.