5/2021
Grzegorz Kondrasiuk

Te dwa tomiki

 

Te dwa tomiki wierszy umieszczam obok finału opery Leoncavalla Pajace, albo sceny z umierającą w szpitalu aktorzycą i zapachem pomarańczy z serialu Artyści Strzępki i Demirskiego (kto widział, ten wie). Czyli w kategorii – najmocniejsze, najprawdziwsze relacje z głębi tego pokręconego miejsca zwanego teatrem zawodowym. Czasem się pojawiają takie świadectwa, w dziedzinach pokrewnych, w języku, w obrazie, bywa, że na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać, jak bardzo są przesiąknięte sceną, osadzone w samym jej centrum („jezus ze styropianu / rzeźbiłam jak umiałam / w gazecie napisali / scenografia możliwa / krucyfiks zbyt realistyczny” – Magdzie; „hamleta już tu nie grają / trudno o czaszkę / jest / bez szczęki / z napchaną plasteliną w oczodołach” – świniopies z katedry w rouen).

Niby to takie zwykłe notki, telegramy, obrazki. Niekoniecznie ze spektakli czy z prób, za to z codziennego życia instytucji pełnej własnych dziwactw i rytuałów, z powiedzonkami, szyfrem, własnym językiem. Bo w teatrze robi się i pokazuje spektakle, się pracuje, wykonuje się przedmioty tworzące rzeczywistość niższej rangi, ale też się rozmawia, się żyje („przed kurtyną przeciwpożarową / cipki się porobiły / tutaj cipka / widzi pani / i tu cipka” – barbara). Tego Państwo nie zobaczycie i nie usłyszycie, no chyba że zaczniecie Tam pracować (a niekoniecznie należy sobie tego życzyć).

Che barbaro momento, Lublin 2017; Skruchowi, Lublin 2018. Tytuł pierwszy należy tłumaczyć jako „ten barbarzyński moment”; „skruch” w tytule drugim to w siedemnastowiecznej złodziejskiej grypserze określenie kata. Autorka – Małgorzata Skałbania, malarka z krakowskim dyplomem od Nowosielskiego, poetka publikująca w „Twórczości”, rocznik ’65. Z wierszy można się domyśleć, że swoje w teatrze przepracowała, biogramy mówią, że na stanowisku tapicera. Ale jest jeszcze tajemnica poliszynela, która mówi, że Małgorzata Skałbania jest jedną z osób z ekipy teatru, które straciły pracę za czasów dyrektorowania Doroty Ignatjew. Powód? Ponoć sprzeciwiła się zniszczeniu książek w celu wykonania dekoracji teatralnej. Tajemnica mówi też, że Małgorzata Skałbania przebywa obecnie za granicą, gdzie utrzymuje się z pracy fizycznej („pakowaczka strefa stojąca / informuje chłodno brygadzistka / pracujecie przy datach liczy się tempo / zmywacie naklejki ze starymi danymi […] / odsłonicie najstarszą datę […] / wystarczy kropla płynu do dekotażu dwa ruchy szmatą / […] / pamiętajcie / wewnątrz jest świąteczny pasztet a boże narodzenie za progiem” – signum temporis).

Te dwa tomiki są kompletnie zapoznane, zamilczane, jak to się zdarza działom ważnym, rzeczywistym, mówiącym o czymś naprawdę, a nie kserokopiom z kserokopii. To pisanie kilkupiętrowe, bo złudna jest szkicowość tych wierszy – każdy jest wycyzelowany, dokładnie przemyślany. Pisanie szyfrem, zapisywanie dialogów z Dorotką „przy robocie”, dla wtajemniczonych, pisanie z wnętrza małej grupki „ludzi spod sceny”, no i „naszej wielkiej teatralnej rodziny”. Po pojawiających się tu i ówdzie scenach i rekwizytach rozpoznaję niektóre premiery… Więc – wiersze z kluczem, no może jeszcze pisanie dla tych, co czują ten słynny zapach teatru. Ale to zaledwie jedno z pięter, bo wiersz jest tu fragmentem wielkiego continuum, w wierszu się podejmuje erudycyjne dialogi z mistrzami, z książkami, obrazami – bo z realizatorami pojawiającymi się w teatrze na ten miesiąc prób gadać nie warto, a rozmowy z dyrekcją skończyły się, tak jak się skończyły. Nie ma się co oszukiwać – teatr widziany od środka to nie jest tylko figura poetycka, modelowe miejsce odzierające wrażliwych ludzi ze złudzeń, dom bez ścian i bez dachu, „stodoła w chochole”, miejsce, gdzie dawne kody kulturowe jeszcze są, ale najwyraźniej już nie działają („w ramach programów kultura dostępna i kultura / dzięki najwyższemu patronatowi europy / teatr / stodoła w chochole / jaki koniec / nie wiem / za każdym razem inny / […] / wyjście by włączyć światło wejście aktora z pistoletem przy skroni / tu trzeba namalować dziurę” – chochoł; „chrzęszczącej kurtynie / i tej malowanej w ulicę świątyni ducha / rozparcelowanej szmacie / obyło się bez wojny peruzyjskiej / wergiliusz najął nowych ogrodników / sadzą pinie na odlewy do solidnych wrót” – hołd wierszowi).

Życia w tej poezji nie da się sprowadzić do figur retorycznych, z każdego kąta wyziera żal, nieusuwalne poczucie krzywdy, jak w wierszu o losach teatralnej biblioteczki: „książka / siedlisko brudu / zagrożenie życia przełożonego / stolarza / pytania najwyższej instancji / po co te książki / co to za książki / skąd tyle książek / polecenie / wykonywać polecenia / zlikwidować jak najszybciej biblioteczkę / życzliwość studnia zgniłej deszczówki / zamknąć książki w kartonach / wynieść do piwnicy teatru” (Juliuszowi Osterwie).

teatrolog, dramaturg, krytyk teatralny. Redaktor i współautor książek Scena Lublin (2017) i Cyrk w świecie widowisk (2017). Pracuje na UMCS, współpracuje z Instytutem Teatralnym w Warszawie.