7-8/2021
Jacek Kopciński

Slow motion

 

Otworzyli teatry – a tu Euro i znowu spektakl w telewizorze. Jedni grają słabo, inni wspaniale, jak na scenie. Kostiumy świetnie skrojone, fryzury przednie. Podobno niektórych piłkarzy przed meczem czeszą specjalnie zatrudnieni fryzjerzy. U nas najlepszy przedziałek z połyskiem ma Szczęsny, najfajniejszą podniesioną grzywkę Lewy, a stylowego kucyka wiąże sobie Krychowiak. Ale to i tak nic w porównaniu z takim Pogbą, który ufarbował sobie połowę kruczoczarnych włosów i świeci z daleka jak latarnia. Farbowanie w tym roku nie było jednak modne, liczyło się dobre cieniowanie à la Hazard i żelowanie à la Giroud, choć i tak nic nie przebije gęstych loków Ronaldo.

Na Euro potarganego gracza nie uświadczysz, a przecież piłka nożna to gra kontaktowa i co chwila ktoś wskakuje komuś na plecy, ciągnie za koszulkę albo ryje murawę. Umorusani piłkarze wstają, otrzepują się z trawy i podciągają skarpetki, ale fryzury zawsze mają nietknięte. Swoją drogą – jak oni upadają! Co się liczy w tej sztuce? Po pierwsze czujność, bo upaść trzeba wtedy, gdy przeciwnik ledwie nas trąci, po drugie sprawność, bo upadek w pełnym biegu naprawdę może być niebezpieczny, po trzecie dramatyzm. Grymas bólu na twarzy, łzy w oczach to abecadło każdego piłkarza. Sędzia gwiżdże i zaczyna się spektakl: ofiara wije się na trawie w fikcyjnych konwulsjach, niewinny sprawca robi wielkie oczy, zawodnicy żądają sprawiedliwości. Kiedy zapada wyrok, sfaulowany wstaje i jakby nigdy nic strzela z całej siły w światło bramki.

Jestem pewien, że do nauki pozorowanych fauli drużyny wynajmują ekspertów, prawdopodobnie kaskaderów lub wysportowanych aktorów. Potrzebny jest też reżyser, bo przecież publiczność czeka na spektakularne sceny cierpienia i bólu. Wiadomo, czasami piłkarzy znoszą z boiska i w ciężkim stanie odwożą do szpitala, ale większość wolnych i karnych to efekt faulu dobrze udanego. Sędziowie doliczają coraz więcej minut do podstawowego czasu gry, bo coraz dłużej trwają dramatyczne intermedia. Do tego dochodzi powtórka całej sytuacji, wielokrotnie odtwarzana na ogromnym telebimie. I oczywiście w naszych telewizorach. Z punktu widzenia realizatorów transmisji współczesny mecz futbolowy to relacja połączona z momentalną kreacją. Prawdziwy show tworzy dziś replay, jak to się kiedyś mówiło. Rejestracja meczu jest perfekcyjna, a jego montaż wręcz oszałamiający. Ujęcia z pięciu kamer dynamizują akcję, zbliżenia oddają charakter walki, a zwolnienia obrazu ukazują emocje. Realizacyjnie na boiskach króluje dziś slow motion. Zwolniony ruch zdradza anatomię zawodu i rezygnacji albo szczęścia i radości, jak na najlepszych instalacjach wideo Billa Violi, który od lat inspiruje reżyserów teatralnych.

Przyjrzyjcie się choćby wyrafinowanej choreografii 3SIÓSTR Luka Percevala, o której dużo piszemy w tym numerze „Teatru”. „Podstawowe założenie było takie, że mamy się połączyć, a głównym hasłem Luka – »connect«. […] Wiadomo, że nie chodziło o całkiem wspólny rytm, raczej o powód ruchu. O to, dlaczego on taki jest. Każdemu przychodzi do głowy ruch inny, ponieważ on się łączy z tym samym źródłem, różnie nazywanym – albo ból, albo strach, że coś się złamie…” – wspomina pracę nad spektaklem Rafał Maćkowiak, który u Percevala zagrał Kułygina. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej już za nami, ale mistrzowski spektakl belgijskiego reżysera jest ciągle do obejrzenia.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.