7-8/2021
Antonina Grzegorzewska

Mali aktorzy

 

„Człowiek-upiór był zasadniczo człowiekiem nieszczęśliwym, a na dodatek aktorem w teatrze”.

Dużo czytam córce, i przy ostatniej lekturze Awantury o Basię Kornela Makuszyńskiego zastanowił mnie topos aktora w literaturze dla dzieci.

Pierwsza odsłona złowieszczego bohatera, ponurego Walickiego, którego owija sobie wokół palca mała dziewczynka, krusząc z czasem jego twarde serce, przypomniała mi postać Mary Ann Webster, laureatki konkursu na najbrzydszą kobietę świata. Tragiczna historia pięknej zrazu dziewczyny, która zapada na straszliwą chorobę – akromegalię, deformującą twarz, zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Webster, ze względów finansowych (zostaje wdową z czwórką dzieci), decyduje się na udział w zawodach, a po wygranej zaangażowana jest do cyrku i pokazywana obok kobiety z brodą.

Aktor Walicki, którego potworna fizjonomia współgra z nieustającym zgrzytem zębów, również korzysta zawodowo ze swoich fizycznych warunków, a rola ducha ojca Hamleta należy do jego najważniejszych artystycznych osiągnięć.

„Walicki miał małe mieszkanko w Warszawie, zajmowane do spółki z młodym aktorem Szotem; był to aktor początkujący i grywał role nie wymagające zbytniego wysiłku. Wchodził na scenę i mówił uroczyście: »Jaśnie panie, powóz zajechał«. I to było zazwyczaj wszystko”.

Aktorzy są biedni jak mysz kościelna. Nie dojadają, nie stać ich nawet na nowe buty, dlatego Walicki zapada na ciężką chorobę.

„Sam jestem na tym bożym świecie… Nigdy mi się nie wiodło… Nędzarz, łapserdak, Łazarz i Hiob w jednej osobie… […] Ja już samą gębą straszę ludzi”.

Czekając na ukochaną Basię, która obudziła w nim ludzkie uczucia, umierający Walicki dokonuje rewizji smutnego życia.

„…Serce spalone na popiół… Wszystko spalone. Bo ja zawsze całą duszę… Całą duszę wkładałem w to, co było… co było piękne…”

Gdy Walicki umiera z uśmiechem na twarzy („Musiał umrzeć, żeby się uśmiechnąć”), moja córka od dłuższej chwili nie żuje gumy.

Następnie czytamy Pinokia.

Pinokio, rozpoznany przez teatralne marionetki jako drewniany brat, jako taki należy do teatralnej rodziny, aktorskiej trupy.

Jednym z kluczowych epizodów książki pozostaje dylemat pajaca: czy iść do szkoły ze świeżo kupionym elementarzem, czy raczej go sprzedać i za uzyskane w ten sposób pieniądze udać się do teatru. Michał Zadara, reżyserując spektakl Elementarz (inspirowany książką Falskiego, z której całe pokolenia uczyły się liter), odpowiedział bezwiednie na ów dylemat. Niestety nie grano tego tytułu w teatrze, do którego po sprzedaży swego elementarza udał się Pinokio. Do toposu człowieka/marionetki, wiecznego aspiranta, więźnia drewnianej powłoki, Collodi dodaje swoją wariację na temat dyrektora teatru. Groźny Ogniojad porzuca zamiar upieczenia swojego aktora na rożnie (jest akurat głodny) dopiero wówczas, gdy ten zwraca się do niego, używając tytułu, który zaspokoi dyrektorskie ego. Na Ogniojada zadziałał tytuł „ekscelencja”, co nie musi być kwestią uniwersalną.

Biedny Pinokio, trawiony przez pokusę nawołujących do grzechu teatralnych bębnów i piszczałek, znalazł się w samym centrum egzystencjalnego wyboru „albo, albo” i postąpił tak, jak przystało na artystę, czyli zamiast szkolnej ławy wybrał teatralny namiot.

Wagary są rzeczywistością formującą.

Jak w dwojakiej definicji wolności: „wolność do” i „wolność od”, wagarowicz wybiera zawsze i niezmiennie wolność od szkoły i wolność do wędrówki. Prototypem wagarowicza jest Rimbaud, gdy pisze swój wiersz o włóczędze „z rękoma w podartych kieszeniach, w bluzie, co już nieziemską prawie była bluzą”.

Wagary to ruch, to podążanie równoległą możliwością, to dynamika prowadząca w poprzek ustalonego porządku. Wagary są hołdem oddanym perypatetykom. Gertruda Stein uważała, że do pisania prozy należy siedzieć, a dramatu nie da się pisać bez ruchu, gdyż bardziej niż proza jest on mową ciała. Uważam, że to odkrywcza definicja dramatopisarskiego doświadczenia. Alexander Kluge napisał o Heinerze Müllerze, że był on typem motorycznym, a jego ciało współpracowało z nim, kiedy pisał. Spostrzeżenie to koresponduje z wieloma wypowiedziami pianistów, że nie można grać utworu wbrew aktualnemu pulsowi serca. Jego rytm, związany z tempem kroków, może nadawać jedyny w swoim rodzaju nerw biegowi słów, które przestają być pracą tworzoną w pozycji urzędnika, lecz powstają w dynamicznym procesie ucieczki od, w rzeczywistości wagarów, które, jak udowodnił Pinokio, są bramą przygód i mnożących się dramatycznych historii. Szkoła jest domeną teorii, podczas gdy wagary są światem praktyki, znowu przybliżając się do tego, czym winien być dramat i teatr.

Ostatecznie historia Pinokia domyka się w pracy, gdy zaprzężony w kierat haruje, aby zdobyć kubek mleka dla chorej Wróżki. Paradoksalnie, jedynie wagary skwitowane wysiłkiem owocują ostatecznie sukcesem. Stare i nowe życie spotykają się we wnętrzu Wieloryba, w którym pajac odnajduje wreszcie Gepetta.

Sekwencję Wagary/Brzuch Wieloryba/Kierat uważam za najtrafniejszy z możliwych scenariuszy twórczych.

 

***

Obecnie czytam córce Małych aktorów Nancy Faulkner.

plastyczka, dramatopisarka, autorka m. in. dramatów On, Ifigenia, Migrena, laureatka konkursu „Dramatopisanie”, w ramach którego napisała dramat La Pasionaria.