11/2021
Magdalena Drab

Generacyjnie

 

Moje pokolenie pomaga. Moje pokolenie aktywizuje się i solidaryzuje, bo ma sny spółdzielcze i marzy o grupach wsparcia, o spotkaniach na skwerkach i prywatkach. Tylko już nie bardzo wie, co znaczą te słowa. Za późno urodzone. Przyszło na świat w erze zamków firmy Gerda i drzwi antywłamaniowych. Słyszało o solidarności międzyludzkiej i życiu towarzyskim w legendach założycielskich komunizmu i myśli, że byłoby lepiej w takim kole gospodyń wiejskich niż w ciągłej samotności mieszkanka zamykanego szczelnie na cztery spusty. Moje pokolenie jest fanem takich komunistycznych eventów, tylko czasu ma mało, bo jest ambitne i dużo pracuje. Poza tym organizacja spontanicznych spotkań potrafi zająć nawet trzy tygodnie. Można się wypalić przy tym zadzierzganiu więzi osiedlowych, a wiadomo, że na kultywowanie już na pewno nie starczy sił i czasu. W latach siedemdziesiątych ludzie nie mieli pralkosuszarki czy zmywarki, więc bezapelacyjnie było im w życiu ciężko, ale jakoś znajdowali czas. Jak to robili? – Ta zagadka spędza sen z powiek mojemu pokoleniu. Czyżby picie wódki zakrzywiało jakoś czasoprzestrzeń? A może po prostu organizowali to źle? Może im się udawało, bo nie mieli Facebooka, Instagrama, Twittera? Teraz trzeba być aktywnym w mediach społecznościowych, bo tam podobno jest życie. Jak nie ma cię tam, to cię nie ma wcale. Nie żyjesz. To pewne.

Moje pokolenie pomaga. Moje pokolenie zmienia świat, bo to podobno ostatni dzwonek. Moje pokolenie jest mądrzejsze. Dużo czyta. Dlatego wie, co i jak, i stara się edukować innych. Najchętniej robi to w mediach społecznościowych, bo tam można kogoś spotkać, nie to, co na ulicy. Moje pokolenie dokumentuje swoją obsesyjnie prowadzoną działalność charytatywną na wąską skalę. Na szerokość parapetu na przykład, gdy poi pszczołę, a potem dzieli się zdjęciem tego wydarzenia z całym światem. Robi to, aby edukować, zachęcać i pozytywnie nastrajać. Ten jeden zapylacz uratowany przed śmiercią z pragnienia to jaskółka nadziei. Znak poprawy, która nadchodzi małymi kroczkami, kroczkami pszczoły, ale kroczy pewnie i niestrudzenie, bo jest napojona. Moje pokolenie ma silne ambicje dydaktyczne. Potrafi dla nich przezwyciężyć wiele. Nie boi się trudności, jakich nastręczyć może łapanie ostrości na tak małego owada, i to pod słońce. Nie boi się ryzyka, że model odleci przed ujęciem. Moje pokolenie nie boi się porażki, bo nawet jeśli nie uda się zrobić tego zdjęcia, to pomoc dla pszczoły mieści się w ramach samorozwoju. Altruizm koi nerwy i działa antydepresyjnie.

Moje pokolenie rozmawia. Moje pokolenie to potrafi. Moje pokolenie świetnie analizuje słowa i rozumie ich ukryte znaczenia. Rozszyfrowuje zawarte w komunikatach kody kulturowe, którymi spętane jest społeczeństwo. Moje pokolenie otwiera sobie nawzajem oczy. Coś może być obraźliwe? Moje pokolenie to wyczuje i obrazi się. Moje pokolenie ma łeb. Złamało te wszystkie kody. Nie pograsz na kodach w grze, która zwie się wiek XXI. Nadeszła pora zmian.

Moje pokolenie jest zaangażowane politycznie. Walczy hasłem spisanym na kartce A4, modnym T-shirtem oraz nakładką na zdjęcie profilowe. Bo moje pokolenie lubi DIY i rodzimą bawełnę oraz potrafi obsługiwać Adobe Photoshop. Z tymi narzędziami rusza więc na wojnę o lepszy nasz byt.

Moje pokolenie jest wrażliwe na cierpienie własne i cudze. Doskonale rozumie, że coś może być nieprzyjemne i pochyla się nad tym. Bo od dyskomfortu już tylko krok do traumy. Moje pokolenie rozumie te niuanse, dlatego bije na alarm zawczasu. I ciągle coś przepracowuje, i podnosi się z czegoś, i jest już prawie na moralnym top of the top, i uprawia jogging, i pali tylko wirtualnie, i chleje tylko od święta, i tylko piwo z lokalnego browaru, niepasteryzowane, z niepryskanego chmielu! Moje pokolenie jest odpowiedzialne! Dlatego to dobrze, nawet kiedy jest źle, i wspaniale, że możemy o tym porozmawiać! Bo dobrze, że ktoś o tym powiedział i tu skończmy na dziś!

Moje pokolenie ustawia się do zdjęcia. Pokolenie Instagrama. Pokolenie-instalacja. Pozują posiłki, meble, uśmiechy, przekonania, pszczoły, drzewa. Wszyscy zmieszczą się w kadrze, tylko nie można się ruszać. Przez chwilkę.

Ile trwają wszystkie chwile bezruchu, gdyby je zsumować? Ile trwa ta strata czasu?

Moje pokolenie, lubię cię i nienawidzę jednocześnie. Zwykle za te same cechy. Za to, że masz wiecznie dwadzieścia lat i nie umiesz mieć więcej. Nie wiesz jak. I że chcesz zmienić świat, tylko najpierw chciałeś jeszcze trochę postudiować i zobaczyć Tajlandię. Pięć tysięcy znaków to za mało, by się na tobie wyzłośliwić do końca, upuścić całą nagromadzoną żółć. Czuję, że ledwie liznęłam temat. Że to był przedtakt, lakoniczny wstęp do sadystycznej oracji, która wzbiera w moim gardle. Takie rozliczenie nadaje się na koniec roku, ale postanowiłam, że napiszę je teraz z okazji października, miesiąca, który nasuwa na myśl paździerz. Poza tym po co czekać. Po co tracić czas. Za kilka tygodni urodzę dziecko. Zastanawiam się, na jakim świecie będzie żyło.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.