12/2021
Jacek Kopciński

Jesienne liście

 

Chciałem opisać, jak bardzo podoba mi się to słuchowisko, ale im jestem starszy, tym trudniej dzielić mi się takimi wrażeniami. Pocieszam się, że to nie tylko moja przypadłość. „Chciałem opisać opadanie liści / w parku południowym” – napisał w jednym ze swoich ostatnich wierszy Tadeusz Różewicz – „po powrocie do domu / moja ręka zaczęła pisać / wiersz / głuchoniemy”. Nie chodzi o kalectwo, ale o niewyrażalność. Niewyrażalność ruchu opadających liści, barwy czarnych chryzantem i światła na wargach „przechodzącej dziewczyny”. Jedyne, co może poeta, to opisać konkretne, a przy tym nieuchronne. „Liść dotknął ziemi” – czytamy w wierszu, który przepełnia jesienne światło. I cisza.

Napisać „głuchoniemy” felieton o zachwycającym słuchowisku to smutna perspektywa. Lepiej więc wyjaśnię, o jakie słuchowisko chodzi. Jego tytuł brzmi dokładnie tak, jak pierwszy wers zacytowanego wyżej wiersza, a pierwsze słowa, które w nim padają, pochodzą z tego właśnie utworu. Jego bohaterem jest Tadeusz Różewicz, który mówi głosem Stanisława Brudnego, łudząco podobnym do głosu starego poety. Jednym z moich największych przeżyć estetycznych było nasłuchiwanie głosu Różewicza, który w studiu radiowym nagrał swoje wiersze. Utrwalone na kasecie magnetofonowej, ułożyły się we wstrząsające słuchowisko. Osiem lat po śmierci poety powstała zadziwiająca replika tamtej audycji. Różewicz znowu do nas mówi, na dodatek nie powtarza swoich dawnych utworów, tylko dzieli się liryczną opowieścią, której dotąd nie znaliśmy. W słuchowisku prowadzi ją ze starym poetą jego młodzieńcze alter ego – głosem drugiego aktora, Grzegorza Małeckiego.

Audycja została zrealizowana dla Sceny Teatralnej Trójki i nadana 31 października. Dwa dni później przypadały Zaduszki i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że słuchając dwóch aktorów, którzy dopiero w finale nawiązują krótki dialog, obcuję z duchem poety. W przedpremierowej rozmowie Stanisław Brudny podzielił się zdziwieniem, jakie wywołał w nim tekst tego metafizycznego słuchowiska. Wchodząc do studia, nestor polskiej sceny był przekonany, że ma przed sobą nieznany utwór poety, tymczasem jego autorem okazał się Tomasz Man, reżyser. Man od dawna wskazywał na poezję Różewicza jako główne źródło jego pisarskiej inspiracji. Uprawiając radiową reżyserię, brał też na warsztat sztuki Różewicza, a jego Kartoteka z Andrzejem Chyrą w roli Bohatera jest najlepszą współczesną realizacją słynnego dramatu. Nie sądziłem jednak, że ten uzdolniony autor napisze poemat, którego nie napisał sam Różewicz, pozostawiając nam tylko krótki, melancholijny wiersz o niewyrażalności piękna.

W tej samej radiowej rozmowie Man wyjaśnia, że w parku Południowym wielokrotnie widywał spacerującego Różewicza. Autor jest zapamiętałym biegaczem i łatwo mi sobie wyobrazić dwie sylwetki polskich dramatopisarzy współczesnych w różnym tempie okrążających ten sam staw z łabędziami. Pewnego dnia, a było to po premierze Kartoteki na radiowej antenie, Man podbiegł do Różewicza i tak zaczęła się ich znajomość. Spotykali się w parku, siadywali na ławce, mówili i wzajemnie się słuchali. Nie odgadnę, które ze wspomnień zawartych w słuchowisku pochodzi bezpośrednio od poety, a które autor zaczerpnął z radiowych rozmów z Różewiczem (których wiele wysłuchał), z jego prozy i oczywiście wierszy. Wiem natomiast, że nocny spacer poety po jego ulubionym parku stanowi w słuchowisku osnowę, przez którą Man przeplótł kilkanaście niezwykle ważnych dla Różewicza wątków.

Dwa z nich przynosi fragment radiowego poematu Mana, którym w tym miesiącu otwieramy blok poświęcony Różewiczowi w setną rocznicę jego urodzin. Jego lektura uświadamia, jak wyjątkową relację zbudował Man ze swoim ulubionym poetą. Autor słuchowiska Chciałem opisać opadanie liści w parku południowym stał się dla autora wiersza o takim samym tytule prawdziwym medium. Man nie parafrazuje wierszy Różewicza, choć w jego poemacie łatwo odnaleźć wiele cytatów, kryptocytatów, nawiązań i aluzji literackich. Raczej różewiczowską frazą wypowiada własną medytację nad myślą poety. Wśród radiowych nagrań Różewicza zawsze największe wrażenie robił na mnie wiersz Dezerterzy, wypowiedziany zachrypniętym, łamiącym się głosem starego człowieka. „Odwaga dezertera / jest ciężka do zniesienia / dla bliźnich” – mówił poeta, a ja z trudem znosiłem jego lament. „Kto uchylił się od zabijania / sam siebie zabił / i pogrzebał żywcem / w niepamięci” – mówił dalej Różewicz w imieniu wszystkich uciekinierów ze wszystkich frontów świata. „Uciekanie ze strachu jest bardziej żywe” – rozwija myśl poety Man, wnosząc do elegii na śmierć cywilną dezerterów własną wiarę w potęgę życia.

Chciałem opisać, jak bardzo podoba mi się to słuchowisko, które napisał i wyreżyserował Tomasz Man. Ponieważ jednak nie potrafię opisywać swoich wrażeń, pozostaje mi jedynie zachęcić do wysłuchania tej niezwykłej audycji (szczęśliwie dostępnej na stronie radiowej Trójki). Osiem lat po śmierci, w setną rocznicę urodzin, powraca w niej poeta, który lubił nocne przechadzki po wrocławskim parku. I ciszę.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.