12/2021

Nowa formuła

Spektakl Malajkata sprytnie obchodzi bokiem racje jednej ze stron, czyniąc z Bożeny postać na poły komediową, a że gra ją Agata Kulesza – to powodów do śmiechu jest sporo. Reżyser robi z Inteligentów komedię charakterów, osłabiając nieco kwestie społeczne. Podkreśla je w inny sposób.

Obrazek ilustrujący tekst Nowa formuła

fot. Tomasz Urbanek

 

Mała Warszawa to nowe teatralne miejsce w dawnej Fabryce Trzciny, która kilka lat temu wyprowadziła się z Otwockiej 14. Przedsięwzięcie Wojciecha Trzcińskiego zyskało markę, oswajając stołeczną Pragę dla kultury. Przyzwyczaiło widownię do ambitnych koncertów (sygnowanych przez Tomasza Stańkę czy Leszka Możdżera) i nietypowych spektakli, na które zarabiano, wynajmując przestrzeń na imprezy komercyjne.

Nowy właściciel utrzymał zasadę działania, ale Mała Warszawa preferuje lekki repertuar. Stanowią go najczęściej francuskie komedie, w których grają znani aktorzy. Dobrze się kłamie w reżyserii Marcina Hycnara, według scenariusza udanego filmu Paola Genovesego, stanowi w tej ofercie ambitny wyjątek, także ze względu na precyzyjną reżyserię (spektakl wygrał właśnie Festiwal Komedii Talia). Z jednej strony przypomina to pomysł Romualda Szejda, wystawiającego niegdyś na Scenie Prezentacje kameralną francuską dramaturgię, a od wielkiego dzwonu scenariusze Bergmana (dumą były Sceny z życia małżeńskiego z Marią Pakulnis i Krzysztofem Kolbergerem). Z drugiej strony Mała Warszawa spełnia po prostu rolę Teatru Komedia, usytuowanego na praskim brzegu. Ma być przede wszystkim śmiesznie.

To inicjatywa obrotnych producentów, którzy zdobyli i ugruntowali pozycję na teatralnym rynku. Produkują spektakle grane w całej Polsce, wygląda jednak na to, że sala na Pradze może stać się ich portem docelowym. Zwłaszcza że przedstawienia sprzedają się jak świeże bułeczki, a bilety kosztują tyle, ile w Narodowym i Kwadracie. Nowy model funkcjonowania niesie oczywiście pewne niebezpieczeństwa. Podstawowym jest brak dyrektora kompetentnego w dziedzinie reżyserii i wspólnie z kierownikiem literackim wybierającego repertuar, a więc nadającego ton i szlifującego poziom. Problemem może stać się komercjalizacja przedsięwzięcia. Jest to też, podobnie jak w Prezentacjach, teatr bez stałego zespołu, kompletujący obsadę na konkretne przedstawienia, co ma swoje dobre i złe strony. Jednak to zupełnie inna formuła niż dyrektorska. Decyduje tu po trosze producent, a po trosze reżyser przedstawienia. Jak jest w Małej Warszawie, kto w istocie rządzi?

Najnowsza premiera wprowadza do repertuaru kolejny ambitny tekst, w dodatku rodzimy. Wojciech Malajkat zaproponował Inteligentów Marka Modzelewskiego z Izabelą Kuną, Agatą Kuleszą i sobą samym, czyli w gwiazdorskiej obsadzie, z młodym Maciejem Łączyńskim (na zmianę z debiutującym Maciejem M. Tomaszewskim). Prapremierę dramatu wyreżyserował Robert Talarczyk w Teatrze Śląskim, potem, za sprawą Cezarego Niedziółki, w Wybrzeżu wystawił Inteligentów Radosław B. Maciąg. Warszawska premiera, jako trzecia z kolei, odbyła się na Otwockiej. Tekst Modzelewskiego może konkurować z dobrymi serialami i filmem – dialog toczy się wartko, a dotyczy podziałów społecznych, więc jest nawet nazbyt aktualny.

W spektaklu Talarczyka spór między dwoma stronami – wielkomiejskimi inteligentami Anną i Szczepanem oraz Bożeną, gorzej wykształconą siostrą Anny – potraktowany został poważnie i rozegrany w całej okazałości, a na scenie zademonstrowano obie racje i zmagania między nimi, wskutek czego mieliśmy do czynienia z kameralnym dramatem. Przedstawienie Malajkata zaś sprytnie obchodzi bokiem racje jednej ze stron, czyniąc z Bożeny postać na poły komediową, a że gra ją Agata Kulesza – to powodów do śmiechu jest sporo. Izabela Kuna podkreśla natomiast silny charakter, a przy tym bystrość i inteligencję głównej bohaterki, u której mąż i znany redaktor zarazem bierze ukradkiem korepetycje z pisania. Ponieważ Malajkat wyposaża go w rodzaj zabawnej nieporadności, przechodzącej czasem w kabotyństwo (aktor ma predylekcje do takiego emploi), wychodzi na to, że adwersarze Anny sami się ośmieszają, oddając pole, ona zaś dominuje (i w gruncie rzeczy ma rację). Tresura politycznej poprawności, jakiej poddaje otoczenie, schodzi na drugi plan. Reżyser robi z Inteligentów komedię charakterów, osłabiając nieco kwestie społeczne.

Podkreśla je w inny sposób. Już w początkowych partiach spektaklu Malajkat dał publiczności sygnał, którego dotąd (do czasu Klątwy Olivera Frljicia) nie wysyłano. Zażartował z sakramentu (młodszy syn bohaterów przystępuje do pierwszej komunii), wykonując drobny gest, co zresztą, wplecione w dialog z partnerką, odnosiło się do jej uprzedzeń. Mniej więcej pół godziny później widownia odpowiedziała aktorowi. Izabela Kuna poprosiła scenicznego męża, by kupił wino na kolację, wymieniając gatunki i ilość butelek, a publika podchwyciła to, by zbratać się z ulubieńcami we wspólnym problemie, czego się napić. Nieoczekiwane, żywe zainteresowanie akurat tą kwestią, kiedy na scenie porusza się istotniejsze tematy, zaburzyło akcję. Malajkat „ugotował się” i dopiero po chwili aktorzy odzyskali panowanie nad salą.

Iskra między sceną i widownią przeskakuje błyskawicznie, a nadany sygnał rzadko pozostaje bez odpowiedzi. Malajkat ośmielił publiczność, a ta ujawniła rzeczywiste tęsknoty. Słoma wyszła z butów warszawiakom, ale to się zdarza nowoczesnemu elektoratowi. Z jednej strony można cieszyć się, że tak się świetnie rozumiemy, wyposzczeni po długiej pandemii, z drugiej – gest aktora świadczy o tym, że Mała Warszawa to teatralny klub, w którym możemy spotkać się z dużą swobodą, i to proponowaną ze sceny. Trochę inaczej niż na przykład we Współczesnym, gdzie grany jest Wstyd Modzelewskiego, też w reżyserii Malajkata. Dużo się tam ryzykuje, ale nie przekracza granic.

Wojna karnawału z postem trwa nie od dziś, ale obecnie walczymy w każdej sprawie i na każdym poziomie, także instytucji publicznych i władz samorządowych. A teatr jest oczywiście odbiciem społecznego porządku i areną tych zmagań. Czy zatem dziwić się aktorowi, że składa deklarację? Że „robi oko” do swoich i wysyła sygnał? Jeżeli tak, to dlatego, że odnosi się w ten sposób nie do grzechów kościoła, nie do zakłamania niektórych hierarchów – ale do sakramentu, czyli sfery sacrum. Jednak co innego jest może istotniejsze. Żart, który jeszcze niedawno byłby na scenie nie do pomyślenia, funkcjonuje obecnie jak emblemat – antyklerykalny wtręt, z pomocą którego sygnalizuje się polityczne sympatie. To także sympatie granych bohaterów, ale nie oszukujmy się – nie tylko ich.

Wracając jednak do charakteru warszawskich scen i dylematów, jakie niesie model producencki, trzeba docenić profesjonalizm Katarzyny Fukacz i Damiana Słoniny, którzy zdobyli w stolicy ważny przyczółek. Rzucili wyzwanie takim kolosom jak Teatr Kwadrat i Teatr Komedia, dotowanym przez miasto. Główna nagroda na ważnym krajowym festiwalu czy wystawienie tekstu Modzelewskiego to dowody ich ambicji i prób dźwigania teatralnej sceny Małej Warszawy coraz wyżej. Ale to także zasługa współpracujących z nimi artystów, wśród których jest Wojciech Malajkat, rektor Akademii Teatralnej, a zarazem były dyrektor Teatru Syrena, Marcin Hycnar, dyrektor łódzkiego Jaracza i występująca w oscarowych produkcjach Agata Kulesza. Wszyscy z doświadczeniami w uprawianiu komedii i poszukiwaniu w tym zakresie nowych form wyrazu. Wciąż oczywiście, by podziwiać talent aktorki, lepiej wybrać się na Merylin Mongoł Nikołaja Kolady w reżyserii Bogusława Lindy (spektakl wrócił właśnie do repertuaru Ateneum, choć niestety bez Marcina Dorocińskiego). Kulesza prezentuje w nim cały wachlarz możliwości, a partnerzy – Olga Sarzyńska, Wojciech Brzeziński i Dariusz Wnuk – dzielnie jej sekundują. Zmiany nastroju od dramatu do farsy, śpiew, fantastyczne wykorzystanie kostiumu – pokazują atuty artystki i skłonność do rozwiązań komediowych, zdecydowanie mniej eksploatowanych w filmach i serialach z jej udziałem niż w teatrze. Do Ateneum Małej Warszawie daleko, ale nie lekceważyłabym nowej sceny. Jeśli utrzyma wymienionych współtwórców przy sobie, to jeszcze o niej usłyszymy.

Czterdzieści lat temu dyrektor Szejd, z pomocą Hanny Baltyn, sprowadzał nad Wisłę zachodni repertuar, dając kolegom po fachu materiał na kreacje (sam wszakże z pierwszego zawodu był aktorem i świetnie czuł, o co chodzi). Wydaje się, że Linda, Malajkat i Hycnar, znakomici aktorzy z sukcesem zajmujący się reżyserią, kontynuują tę tradycję. Nikt tak nie zrozumie aktora jak drugi aktor?

 

Mała Warszawa

Inteligenci Marka Modzelewskiego

reżyseria Wojciech Malajkat

scenografia Wojciech Stefaniak

premiera 17 września 2021

krytyk teatralna, w latach 2009-2020 zastępczyni redaktora naczelnego „Teatru”. Szefowa Teatru Telewizji od VI 2020 do IV 2021.