Chciałem opisać opadanie liści w parku południowym. Tadeusz Różewicz (fragmenty)
1.
widzę w parku bezdomnego
w pierwszym momencie chcę uciec
schować się
ale podchodzę
jest ubrany w trzy swetry
płaszcz ma na sobie purpurowy
rękawiczki z których palec wychodzi
śpi na plastikowej torebce
ma brodę
długą
śmierdzi
otwiera oczy
złapał mnie na patrzeniu
wstaje
siada na ławce
i śpiewa
lililaj
ma białe adidasy
czapkę narciarską
z torby wyciąga wino
podaje mi
odmawiam
brzydzisz się
pyta mnie
osiem lat nie piłem
nie wiem jak to by się skończyło
odpowiadam
podnosi butelkę do ust
pije wino
długi haust
odstawia butelkę
pamiętam cię
chrypi do mnie
nie chciałeś chleba mi kupić
mówi do mnie
wróciłeś do domu
i ręce umyłeś za mnie
w łazience
w okrągłym lustrze
popatrzyłeś na swoją twarz
zobaczyłeś
że się dzisiaj nie goliłeś
nie chciałeś być jak ja
ogoliłeś się za mnie
najpierw pędzel
potem krem do golenia
golarka
potem zjadłeś chleb też za mnie
nie wierzysz w przemianę wody w wino
uzdrowienie nogi kulawego
chodzenie po wodzie
rozdzielanie z jednego chleba
nie wierzysz w umarłego boga
wierzysz w umarłego boga
jak to mówiłeś
nie ma boga
ale pana boga
to na pewno nie ma
trup ma niekiedy piękny uśmiech
nie pamiętasz nic innego tylko uczucia
nic więcej
napisałeś w testamencie
wszyscy ludzie są braćmi
pastor przeczytał na twoim pogrzebie
2.
widzę w parku mały most
trzeba uważać w ciemności
nim wejdzie się na ten most
przed wejściem
na środku
stoi czarny słup
pewnie
żeby ktoś samochodem nie wjechał
albo żeby ludzie wchodzili po prawej
a schodzili po lewej stronie
stoję na tym moście
patrzę na małą rzeczkę
płynącą pod mostem
widzę siebie
na barce
na której płynę
odrą nad morze
przewożę przęsła mostu
dzieci na brzegu machają nam rękami
dzieci na moście rzucają w nas kamieniami
dobrze się czuję wśród wodniaków
jedzą piękny salceson
jakby zjadali abstrakcyjne obrazy
piszę reportaż
piszę co słyszę
piszę co widzę
zarabiałem na życie
studiowałem sztukę
ale nie miałem mieszkania
rzuciłem studia
zamieszkałem z żoną i teściami
nie każdy literat musi mieszkać w stolicy
na tej barce
nie lubiłem mówić
lubiłem słuchać
a jak już nasłucham się
to piszę
każdy człowiek jest jak pudełko
jak się otworzy
wyskakują różne
baloniki
serpentyny
schowane skarby
brudne skarpetki
na tej barce
mówiłem wisz
zamiast wiesz