1/2022
Antonina Grzegorzewska

Yerma

 

Jedna z matek pustyni, Amma Sara, przez sześćdziesiąt lat mieszkała nad rzeką, na którą w ramach ascetycznej dyscypliny ani razu nie spojrzała. Historia ta, przytoczona przez Laurę Swan w książce Zapomniane matki pustyni, wydaje się ciekawa ze względu na fakt, iż mniszka ćwiczy się w cnocie, nie podnosząc wzroku właśnie na rzekę. Do podobnego motywu sięga Federico García Lorca. Główną warstwą swego dramatu Yerma czyni on sieć symbolicznych, lirycznie rozwijanych obrazów, co ustawia jego sztukę nie w nurcie psychologicznego realizmu, a w świecie osobistej melancholii, dla której znajduje bezpieczne ujście. Smutek oświetlony zimnym księżycowym światłem.

Woda, źródło, rzeka stanowią obrazy płodności, w opozycji do piasku, ziemi jałowej. Metafora wody w odniesieniu do sił płodnych ma silne osadzenie w kulturze, Lorca sięga więc do archetypicznych zestawień. Wątek obrzędu, w którym za namową znachorki bierze udział Yerma, ma z kolei swoje źródło w hiszpańskich romerías: bezpłodne kobiety, po religijnej procesji i modlitwach, kąpią się w rzece i oddają ludowym, pogańskim rytuałom.

Amma Sara żyje w sąsiedztwie rzeki, na którą programowo nie patrzy, Yerma lamentuje w wyschniętym rzecznym korycie, a zwykłe macierzyństwo jest nieustającą rzeczną kąpielą. Klitajmestra zaś, matka zła, w owej metaforycznej rzece zostaje utopiona.

Interesuje mnie ontologiczny status Yermy. Jej los tragiczny polega na czekaniu – i to raczej ono jest jałowe. Wszak sama Yerma nie jest bezpłodna, a niezapłodniona. Niezaspokojenie, ciągły biologiczny głód, który karmi się kołysanką dla nieistniejącego dziecka, wzmaga się wraz z poczuciem bezsensu życia, gdy rozpoznane zostaje ono jako jałowe. Nie wiedzie ku macierzyństwu i szyciu dziecięcej wyprawki…

W Dziennikach Sylvii Plath pada zdanie korespondujące z dramatem Yermy. Pisze ona, że jako bezpłodna „byłaby martwa dla kobiecości własnego ciała”. Poetka w końcu zostanie matką, a jednak uśmierci swe, pozornie ocalone dla kobiecości, ciało, przygotowując uprzednio dwa kubki mleka swoim dzieciom.

W jednym z wierszy Anna Świrszczyńska rysuje obraz kobiety pracującej w barze mlecznym.

 

Młodziutka ciężarna

nalewa mleko w kubki,

osiem godzin na nogach,

nogi popuchły.

Ale w sercu jej fruwa na różowych skrzydełkach

kupiony wczoraj

śliniaczek.

 

Yerma, która nie może uszyć śliniaczka, także nie „nalewa mleka w kubki”. Mleko wszak winno płynąć z piersi, tylko i jedynie stamtąd. Rimbaud, w opisie świata po potopie, odrodzenie po apokalipsie uruchamia jednym obrazem: „Krew i mleko pociekły”. Yerma zasila porządek wszechrzeczy tym pierwszym: niechcianym comiesięcznym krwawieniem.

Yerma nie tyle jest kobietą, co jest niematką. Jej tożsamość nie istnieje, sama bohaterka piętnuje się nieustannie jako byt bezsensowny, byt nie sam dla siebie. „Nieistnienie” Yermy leży w fakcie, że narodzić się może ona wraz ze swoim dzieckiem. Jej życie jest w okresie prenatalnym. Doświadczenie kobiece Yermy, w której dusza liryczna budzi się o tyle, o ile odwołuje się do tęsknoty, jest doświadczeniem dziwnym, ufundowanym na poetyckim opisie, a nie realnym przeżyciu. Uśmiercając męża, nie tylko uśmierca własne dziecko („zabiłam własne dziecko!” – to jej ostatnie słowa), ale także wyswobadza się z klinczu matka/niematka, wychodzi poza jego dylemat.

Po hiszpańsku „yerma” znaczy „jałowa”, w takim sensie, w jakim po polsku mówi się nie tylko o ziemi nieurodzajnej, ale też na przykład o staniu w miejscu na jałowym biegu, o bezsensownych wysiłkach. To coś innego niż sama bezpłodność. To termin, z którym można zestawić także macierzyństwo. Ono też może być nieprzeżyte, zmarnotrawione albo skazane na porażkę, i tym samym jałowe. Trudno w innym kluczu rozpatrywać macierzyństwo Klitajmestry, a bardziej biblijnie – matki Kaina, Ewy. Na jałowej ziemi wprawdzie nie może powstać życie, jednak można na niej wznieść duży gmach. Właściwie o tym mówi doświadczenie matek pustyni.

Dzika tęsknota Yermy, jej cudownie rozpisane przez Lorkę pragnienie posiadania dziecka, w zestawieniu z innymi bohaterkami dramatu, które tymi matkami są lub mają zostać, mieści się w ramach romantycznych. Maria mówi o popękanych piersiach, o lęku, bólu, o prozie życia, podczas gdy Yerma pozostaje w sferze poetyckich figur rozpiętych między ludowym zaklęciem a matczynym potencjałem bezbrzeżnej czułości. Yerma cierpi na chorobę sierocą à rebours, na depresję nieporodową. Lorka napisał dramat o kobiecej biologii, poetyzując ją i wprzęgając w tryby konfliktu tragicznego.

Moje główne wspomnienie z oddziału położniczego, poza bezbrzeżną miłością do urodzonych córek, to widok kobiet obłożonych liśćmi kapusty. Mężowie realizowali rady położnych i cierpiącym na bolesne zapalenie piersi żonom regularnie dostarczali całe kapuściane głowy. Przypominało mi to zarówno ludowe wierzenia, że bocian w kapuście przynosi dzieci, jak i cudowną scenę z Duszyczki w reżyserii Grzegorzewskiego, gdy śpiewające kobiety w ciąży, ubrane w kobaltowe szlafroki, sięgają pod ich poły i demaskują swoje brzuchy. Są nimi zielone główki kapusty.

plastyczka, dramatopisarka, autorka m. in. dramatów On, Ifigenia, Migrena, laureatka konkursu „Dramatopisanie”, w ramach którego napisała dramat La Pasionaria.