1/2022
Obrazek ilustrujący tekst Próba mitobiografii literackiej

Próba mitobiografii literackiej

 

Bardzo świadomie ze swoją refleksją pragnąłbym usytuować się „na marginesie” dotychczasowych komentarzy, recenzji, krytyki literackiej i literacko-naukowej zgromadzonych wokół Boga Adama Krzysztofa Rutkowskiego. Cóż – deklaracja tego rodzaju zasiewa zazwyczaj w czytającym ziarno niepokoju: zwłaszcza jeśli czytający skrycie sprzyja autorowi książki i chciałby go uchronić przed nieżyczliwą (a co gorsza – niesprawiedliwą) krytyką. Proszę być spokojnym, w obieranej przeze mnie strategii dystansu względem książki nie ma najmniejszej chęci zdyskontowania dzieła, raczej jest potrzeba uwolnienia go od „palącego” kręgu komplementów, wręcz wyrwania z ich (może bardziej zniewalającego niżeli sama narracja Rutkowskiego) getta.

Autora Boga Adama (ur. 1953) przedstawiać chyba nikomu nie trzeba. Nie wystarczy jednak gatunkowo-rodzajowego bogactwa jego dzieł wytłumaczyć poetyką stylistycznie zróżnicowanego eseju, który Rutkowski od lat z sukcesami praktykuje. Należy powiedzieć o wiele więcej. Braterstwo albo śmierć. Zabijanie Mickiewicza w Kole Sprawy Bożej (1989), Stos dla Adama albo Kacerze i kapłani. Studium w czternastu odsłonach o sporze zmartwychwstańców z towiańczykami (1994), Mistrz. Widowisko (1996) bądź niewielka, ale niezwykle ważna Xiężniczka. Miejsce Ksawery Deybel w rodzinie Mickiewiczów (1998) – to niepowtarzalny cykl eseistyczny Rutkowskiego świadczący o tym, że jest on kimś więcej aniżeli tylko interpretatorem Mickiewiczowskiego mistycyzmu i towianizmu. W mojej opinii najuczciwiej byłoby nazwać go architektem swojego własnego dyskursu i jego jedynym (jedynym, to znaczy także – jednokrotnym) realizatorem i praktykiem.

Powiązanie Rutkowskiego z ideami indywidualnych strategii twórczych i architektoniki całych dyskursów naukowych wydaje się nieodzowne dla zrozumienia jego wyizolowanej i wyróżnionej pozycji we współczesnej humanistyce, literaturoznawstwie, wreszcie też – w sferze badań nad duchowością Mickiewicza i towianizmem. W najmniejszym stopniu nie powinno dziwić, że dokonania autora Stosu dla Adama… bagatelizowała na przykład sama Maria Janion w latach dziewięćdziesiątych XX wieku – a więc dekadzie kluczowych publikacji Rutkowskiego z zakresu mickiewiczologii i towianizmu. Janion sama pozostawała aktywną architektką własnego dyskursu. Czyżby debiutujący dopiero Braterstwem albo śmiercią… Rutkowski pozostawał dla niej konkurencją? A może dyskursy obydwojga – kształtujący się dopiero Rutkowskiego i w pełni ukształtowany, a wręcz prominentny dyskurs Janion – nie stykały się ze sobą po prostu, w żadnym najmniejszym polu wspólnoty, były (względem siebie, jeśli można w ogóle tak powiedzieć) kontrdyskursami? Czujnie zwraca na to uwagę Tomasz Tyczyński, recenzent książki Marii Janion Wobec zła z 1989 roku. Spostrzega, że „pominięcie” Braterstwa albo śmierci… „jest tym bardziej znaczące, że Janion odwołuje się do wydanej w roku następnym książki Aliny Witkowskiej, Towiańczycy[1]. Chciałbym podkreślić wagę tego spostrzeżenia sprzed lat.

Nie ulega wątpliwości, że Bóg Adama to Rutkowskiego opus magnum, swoista summa jego poprzednich czterech tomów cyklu, powiększona o dojrzałość i erudycję, o zrównoważony, ale i bogaty ton syntezy badacza doświadczonego w kwerendzie wątków Mickiewiczowskiej wizji Boga i zadań człowieka (z lat trzydziestych, a następnie czterdziestych XIX wieku). Nie to jednak wydaje mi się w tym wypadku najistotniejsze. Bóg Adama uzmysławia bowiem coś więcej, bo miejsce samego Rutkowskiego-eseisty w polskim pisarstwie naukowym, zwłaszcza tym tyczącym się polskiej doby romantycznej. Pytają więc Państwo o mój osąd w tej sprawie? Bardzo proszę… W mojej opinii romantyczne pisarstwo Rutkowskiego jest dalece bardziej konsekwentne niż pisarstwo, z którym – z racji formalnych – mogłoby być zestawiane, na przykład Jarosława Marka Rymkiewicza (Żmut, Baket, Głowa owinięta koszulą) lub Marka Bieńczyka (Czarny człowiek. Krasiński wobec śmierci, Oczy Dürera. O melancholii romantycznej). Przewaga Rutkowskiego wynika również z tego, że u autora Xiężniczki… operuje się o wiele bardziej uszczegóławiającą erudycją, a esej staje się rodzajem wglądu w głąb, próbą katabazy własnej wiedzy, przekonań, dostępnych źródeł, badań oraz transgresji prawdy. Tak… Z wymienionej trójki tylko Rutkowski zasłużyłby na miano alchemika eseju. Alchemikiem eseju, na dobrą sprawę, byłby w o wiele większym stopniu niżeli jego jubilerem…

Po kilku wprowadzających uwagach pora przejść do sedna. Boga Adama Krzysztofa Rutkowskiego postrzegam jako próbę mitobiografii literackiej. Wiele wskazuje na to, że to próba udana, także dlatego, że tom wydany nakładem wydawnictwa Żywosłowie stanowi esencję, destylat całego trzydziestoletniego cyklu esejów Rutkowskiego o Mickiewiczu, Towiańskim i (w nie mniejszym stopniu) o towiańczykach. Co to oznacza? Oznacza to, że w łonie dyskursu naukowego z całą siłą ujawnia się reprezentacja nowego typu, ryzykowna, zniewalająca, jednak konieczna do włączenia w obieg języków, motywów oraz idei: polski styl mitobiograficzny. Jego realizatorem jest Krzysztof Rutkowski wypracowujący ów styl – jego ostrość i precyzję – od ponad ćwierć wieku. Adam Mickiewicz. Kreacja autolegendy – taki tytuł nosił tom zawierający rozprawę Eligiusza Szymanisa z 1992 roku[2]. Aby jeszcze bardziej przybliżyć mitobiografię Mickiewicza Rutkowskiego, warto powrócić do tamtej poręcznej metafory pojęciowej. Już nie Mickiewicz autokreuje, a Rutkowski – kreuje Mickiewiczowską legendę (i autolegendę) naraz. „Krzysztof Rutkowski. Kreacja Mickiewiczowskiej autolegendy”, można by powiedzieć. Chyba bez cienia przesady…

Czy po latach Bóg Adama rzeczywiście zostanie zapamiętany jako reprezentacja polskiego stylu mitobiografii literackiej, mitobiografii uprawianej (ściśle) na granicy dyskursu naukowego, wciąż jednak w obrębie tegoż dyskursu? Zapytam jeszcze inaczej, bo nieraz zadaję sobie samemu takie pytanie – co stałoby się, gdyby tak właśnie (jak książka Rutkowskiego) wyglądała polska historia literatury? Lub przynajmniej spora część jej stanu badań? Co wydarzyłoby się, gdyby w Polsce z podobnego stylu narodziła się formacja, na przykład szkoła Rutkowskiego? Pytam o to również jako filozof literatury, o znaczenie takich dominant interpretacyjnych dla dzieła (samego w sobie). To także zespoły pytań wyzwalanych i uwalnianych, poprzez sugestywny styl pisarski obecny w Bogu Adama. Nie należy ich pomijać.

Jakub Böhme, Ksawera Deybel, właściwie Xawera-Nimfa i „trzeciorzędna Messalina”[3] (zdaniem Marii Goreckiej, córki Mickiewicza), Celina Mickiewiczowa, a już u zarania tej narracji – dwie „jasnowidzące” z Prevost oraz z rue Tournon, „niezbyt ciemne świecidło”[4] listów Mickiewicza do Margaret Fuller (przede wszystkim o powiązaniach uwodzenia z rozlewami ducha, o niebezpiecznych związkach Erosa z Chrystusem), Andrzej Towiański wreszcie, Guttowie, Seweryn Pilchowski, Karolina Towiańska: to plenum sceny Rutkowskiego i rozległy obręb spektaklu historycznoliterackiego, który rozgrywa badacz od lat, to jest – od czasu Braterstwa albo śmierci… Jest w jego konsekwencji pewien określony etos, który domaga się od czytelnika specjalnej porcji uwagi. Bóg Adama jest czymś w rodzaju „ostatniego nadpisania” opowieści historycznoliterackiej snutej w pętli powrotów i nawrotów przez autora książki od 1989 roku. Jak już wskazywałem, we współczesnej polskiej humanistyce nie znam przykładu osobliwszej, a zarazem skuteczniejszej w sile wyrazu konsekwencji. Właśnie ze względu na swoją iście „kapłańską” konsekwencję, Rutkowski w moim przekonaniu zasługuje w pełni na miano kreatora historii literatury. I taki efekt (nie tylko w Bogu Adama) uzyskuje – kreowania historii literatury, kreowania w sumiennym cyklu powtórzeń, a także redyskursywizacji własnego dyskursu, niejako – w procesie bernhardtowskiej korekty – zdejmując przez ostatnie trzydziestolecie warstwę po warstwie skreślonego przez siebie obrazu, ażeby uzyskać ostateczną ostrość płótna i prawo podpisu autorskiego. Sygnatury. Bóg Adama jest w mojej opinii takim dziełem: ostatecznym, szlifierskim i sygnaturowym. To nie kolejna aktualizacja starej opowieści. To raczej już memento Rutkowskiego, retoryka wypracowana aż „do progu dowodu w sprawie” Mickiewicza, i chociaż migotliwie przekonująca, oscylująca na granicy „dowodu w sprawie”, Bóg Adama to książka wciąż niezmiennie – z perspektywy humanistyki tradycjonalistycznej – śmiała, a także kontrowersyjna w aspekcie artykulacji. Cóż, historię literatury piszą nie tylko zwykli wygrywający. Piszą ją także nadzwyczajni zdobywcy, tacy właśnie, jak autor Mistrza. Widowiska.

Powtórzmy raz jeszcze: o ile mi wiadomo, Maria Janion nigdy nie wypowiedziała się o Krzysztofie Rutkowskim. Ale Rutkowski również milczał – w sferach skrzętnie wybieranych przez siebie. O ile wiem, nigdy nie wypowiedział się o Györgyu Spiró i jego Mesjaszach wydanych w Polsce w 2009 roku. Niejako z wnętrza swego gabinetu przypomniał o Rutkowskim dopiero „polski Spiró”, Jacek Dehnel, w posłowiu do Matki Makryny wprowadzając czytelnika do środka własnej biblioteki. Wśród pozycji istotnych dla pisarza w pracy nad powieścią, obok Witkowskiej, Rymkiewicza, Sikory, Zakrzewskiego, znalazło się miejsce również dla dwóch pozycji Rutkowskiego: Stosu dla Adama… oraz Braterstwa albo śmierci…[5] To istotne wskazanie, stawiające Rutkowskiego w pozycji klasyka. Ów „klasyk” stale nadpisuje siebie, rekreując w ten sposób nie tylko własny styl mitograficzny, ale konkretne już tematy swoich literackich mitografii. Jego cykl esejów o Mickiewiczu i towiańszczyźnie jest w pewnym sensie „zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu”, ukazującym nam prawdę o nas samych. Jest w tej propozycji, w tym projekcie oddech wielkiej epiki. I może dopowiedzmy, doprecyzujmy: w tym wypadku „zwierciadło przechadza się” po dusznym światku natchnionej bądź co bądź sekty. A właściwie, by rzec wreszcie jakąś istotną prawdę, „zwierciadło przechadza się” po królestwie. Królestwie duszy Mickiewicza.

 

[1] T. Tyczyński, Maria Janion, „Wobec zła”, Chotomów 1989 [recenzja], „Pamiętnik Literacki” z. 1/1991, s. 308.

[2] E. Szymanis, Adam Mickiewicz. Kreacja autolegendy, Wrocław – Warszawa – Kraków 1992.

[3] „Najstarsza córka Adama nazywała Xawerę »trzeciorzędną Messaliną«”, „nienawidziła jej do końca życia i miała ku temu swoje powody”. K. Rutkowski, Bóg Adama, Kraków 2021, s. 264.

[4] Tamże, s. 311.

[5] J. Dehnel, Od autora, [w:] tegoż, Matka Makryna, Warszawa 2014, s. 316.

autor / Krzysztof Rutkowski

tytuł / Bóg Adama

wydawca / Żywosłowie

miejsce i rok / Kraków 2021

– literaturoznawca, poeta, filozof, adiunkt w Instytucie Literatury Polskiej UW. Autor m.in. książki Inwalida intencji. Studia o Norwidzie (2017). W ramach badań naukowych zajmuje się historią literatury romantyzmu oraz historią literatury wojny i okupacji.