1/2022
Magdalena Drab

Misyjnie

 

Zauważyłam, że w teatrze coraz więcej jest ludzi z misją. W pewnym stopniu stanowią oni nawet grupę przeważającą wśród twórców teatralnych. Spektakl bez wyraźnej misji musi być dziełem po prostu genialnym, żeby wzbudzić zainteresowanie, ale kiedy zawarta jest w nim jakaś aprobowana przez twórców i odbiorców myśl, to już tak bardzo genialny być nie musi, bo jest za to „ważny” i „potrzebny”. W erze grantozy jest to jeszcze silniej stymulowane przez system dofinansowań. Bez idei, choćby wyssanej z palca, trudno zdobyć na coś środki. Dziś teatr ma zmieniać świat, uświadamiać, a nie tylko dostarczać jakichś tam emocji czy doznań estetycznych. Okazuje się, że niemal każda strona internetowa teatru zawiera zakładkę o nazwie „misja”. To zapewne efekt uboczny dość powszechnego zjawiska misjonarstwa we współczesnym świecie. Ludzie szukają sobie tego rodzaju aktywności, bo to znacznie bardziej pożądane społecznie hobby. Nie tak egoistyczne, jak na przykład skoki na bungee, które mogę regularnie obserwować z okna mojego mieszkania.

Gdy po dachu budynku naprzeciwko zaczynają spacerować ludzie, wszyscy mieszkańcy mojego bloku już wiedzą, że ten moment się zbliża. Następują odpowiednie przygotowania i w końcu jedna z czarnych postaci odcinających się na niebie robi to. Leci. Ja i moi sąsiedzi przyklejamy wtedy nosy do szyb albo wychodzimy na balkony i patrzymy. Teoretycznie zawsze wygląda to podobnie, nikt z nas, jak przypuszczam, nie ma nadziei na tragiczny finał lotu. Jedni zazdroszczą śmiałkowi odwagi, inni samego doświadczenia, a bohater jest nieświadomy widowiska, które stanowi. Pewnie dopuszcza naszą obecność, ale niczego nam nie udowadnia ani nie reklamuje. Spełnia marzenie. Zawsze miał ochotę polecieć. Sprawia mu to radość. Typowy człowiek bez misji.

Moje zainteresowanie tematem misjonarstwa w świecie zaprowadziło mnie do odkrycia, że istnieje nawet dziedzina naukowa zwana misjologią. Można to zagadnienie zgłębiać i studiować, i naprawdę istnieją ludzie, którzy chcą poświęcić swoje dorosłe życie opisywaniu, jak jakiś zakon zachęcał na przykład Indian czy Maurów, by porzucili praktykowane od zawsze wierzenia i wybrali nową drogę duchową. Dzięki mrówczej pracy misjologów dowiedziałam się na przykład, że istnieją liczne style działalności misyjnej. Na przykład Francisco Solano, misjonarz franciszkański pracujący w Peru, „uważał, że słowo mówione (nauczanie katechetyczne) powinno zawsze być wzmocnione muzyką i śpiewem, ponieważ są to bardzo pomocne środki, które przyciągają uwagę i zainteresowanie Indian”. Sądzę, że wielu współczesnych twórców teatralnych podziela styl Francisca Solano, ale wypracowało też własne podstyle. Zachęcona działalnością misjologów, postanowiłam stworzyć coś w rodzaju pobieżnej systematyki zaobserwowanych przeze mnie metod realizacji misji w spektaklu teatralnym. Jako prosty człowiek, nie-misjolog, użyję kolokwialnej nomenklatury i zaznaczę tylko kilka modeli działalności misyjnej, które szczególnie rzuciły mi się w oczy, ale może uda mi się zainspirować badacza teatralnego do stworzenia szerszej publikacji na ten temat.

Styl pierwszy nazwałam repetytoryjnym. Stawia on na wartości edukacyjne i przekazanie widzom maksimum treści. W scenariuszu spektaklu repetytoryjnego można znaleźć liczne hasła i terminy wraz z wyjaśnieniem. Widzowie po opuszczeniu gmachu zwykle stwierdzają, że to „było bardzo ciekawe” i „wiele się dowiedzieli”, zaś misja edukacyjna wysuwa się na plan pierwszy.

Styl drugi to styl brukowy. Nazwa alternatywna – super express teatru. To przeciwieństwo koncepcji poprzedniej, czyli minimum treści w rzucającym się w oczy opakowaniu. Styl ten chętnie korzysta z biustów i plam krwi jako środka teatralnego, nie stroni też od genitaliów. Jest bardzo aktualny i czerpie garściami z życia codziennego, tworząc swego rodzaju fotostory z ostatnich wydarzeń. Widzowie określają spektakle w stylu brukowym jako „bardzo odważne” i „kontrowersyjne”.

Styl przedszkolny i wczesnoszkolny jest na szczęście rzadko spotykany, ale istnieją pewne odważne offowe propozycje. Można powiedzieć, że w przypadku tego stylu ze sceny płynie po prostu dobro, a widzowie, zwykle w podeszłym wieku, podkreślają, że „to bardzo dobrze”.

Styl zawoalowany objawia się w spektaklach, w których misja jest bardzo silnie osadzona, ale głęboko ukryta w samej treści przedstawienia. Najłatwiej zapoznać się z nią dzięki opisowi spektaklu lub przez rozmowę z twórcą. Styl zawoalowany stawia na wysoki poziom intelektualny i mnogie konteksty kulturalne niedostępne dla przeciętnego odbiorcy. Misja w tym wypadku jest bardziej zabawą branżową niż rzeczywistym kontaktem z „Indianami”. Styl ten jest inny, choć zbliżony do stylu cytatu, który szczególnie silnie przejawia się w teatrze politycznym.

Zdarzają się też spektakle w stylu bungee, w których twórca zapomniał o misji i skacze prosto w przepaść trudnego tematu wyłącznie z pasji i ciekawości. Ma warsztatową linę i asekurację. Ma też odwagę. Leci. Dopuszcza moją obecność, ale niczego mi nie reklamuje ani nie udowadnia. Wtedy najchętniej przyklejam nos do szyby i oglądam.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.