2/2022
Magdalena Drab

Aktorsko

 

Wszyscy znają biblijną opowieść o pierwszych ludziach. Adam i Ewa otrzymali karę za zjedzenie owocu z zakazanego drzewa. Była nią eksmisja z rajskiego ogrodu oraz bolesny poród u rzekomej winowajczyni całego zamieszania. Ponadto sankcje za łakomstwo obejmowały jeszcze nieurodzaj, klęski rolnicze oraz patriarchat. Od tej pory ludzie odróżniają podobno dobro od zła, ale niezbyt im się wiedzie w życiu codziennym. Przynajmniej niektórym.

Bóg ma charyzmę. Powiedział i stało się. Czy ktoś to egzekwował? Czy Bóg miał kogoś, kto siłą wyprowadził niesforną parę z rajskiego ogrodu? Nic o tym nie wiadomo. Czy ktoś zmodyfikował Ewie kanał rodny i w dodatku zapisał to w genach? Wątpliwe, a jednak bolesny charakter narodzin nie jest tajemnicą (niedawno byłam na porodówce i całkiem sporo kobiet kierowało tam do Boga bardzo głośne pretensje). Czy ktoś w ogóle widział Stworzyciela w chwili rzucania przekleństwa na pierwszych ludzi? Albo inaczej: czy ktoś widział Boga? Są tacy, co twierdzą, że owszem, ale charakter i położenie Tego, który jest, nie są powszechnie znane. Mnoga liczba koncepcji na temat natury Absolutu nie pozwala w sposób prosty odpowiedzieć na pytanie: kim jest ten charyzmatyczny gość – autor pierwszej klątwy w historii naszej kultury – i gdzie podziewają się wszyscy jego komornicy, lekarze, urzędnicy, policjanci, którzy zadbali o to, by przekleństwo się spełniło?

Znam jeszcze inną historię z zakazanymi drzewami w roli głównej. Dotyczy ona kobiety z plemienia Maorysów, która zjadła owoc podsunięty jej przez podróżującego po Nowej Zelandii Europejczyka. Zdobycz podróżnika wyglądała apetycznie i kobieta chętnie się poczęstowała. Kiedy jednak dowiedziała się, gdzie przybysz nazbierał owoców, wpadła w przerażenie. Okazało się, że miejsce było święte, a spożywanie owoców z rosnących tam drzew stanowiło profanację. Kobieta była przekonana, że duch tego miejsca w ramach odwetu natychmiast przyjdzie ją zabić. Rzeczywiście, następnego dnia zmarła. Europejczyk przeżył, mimo że najadł się tych samych owoców. Mam nadzieję, że przynajmniej miał poczucie winy.

Być może duch z maoryskiego świętego miejsca istnieje i rzeczywiście wpadł w gniew, gdy zauważył brakujące kiwi czy passiflory na swoim terenie. Możliwe też, że ma on szacunek dla różnorodności religijnej i nie wyciąga konsekwencji wobec osób, które nie są jego wyznawcami. Na pewno jednak nowotwory nie mają tak empatycznej osobowości, a najprawdopodobniej nie mają żadnej, a mimo to w 1992 roku odnotowano przypadek mężczyzny, który po usłyszeniu diagnozy, iż ma raka, umarł, mimo że późniejsza sekcja zwłok obaliła tę informację.

Te opowieści zostały opisane w pracach fizjologów: Waltera Cannona i Curta Richtera. Pierwszy z nich stworzył na podstawie tego typu zdarzeń pojęcie śmierci voodoo i badał jej przebieg w organizmie ludzkim. Jest to śmierć szybka i łatwa. Umiera się w dobrym zdrowiu, w ciągu maksymalnie dwóch dni, i to na komendę. Jej powodem jest tak zwany efekt nocebo, który dotyka zwłaszcza ludzi o wrażliwym sercu. Podobno. Wiara w przekleństwo pozwala wypełnić nawet tak skomplikowaną misję jak śmierć na zawołanie. Takich sztuczek nie uczą w najlepszych szkołach aktorskich, choć moim zdaniem całe zjawisko pochodzi z pogranicza właśnie tego fachu.

Dobrze postawione zadanie aktorskie i regularny trening pozwalają na zawołanie robić bardzo różne rzeczy. Dobry aktor potrafi w dowolnym momencie zupełnie szczerze się śmiać, dziwić, wściekać czy płakać. Bywali w historii i tacy, którzy potrafili w jeszcze bardziej imponujący sposób opanować swoją fizjologię. Sanford Meisner podczas zajęć ze studentami podziwiał rumieniec Eleonory Duse, który pojawiał się zawsze w tym samym momencie dialogu, gdy grała w sztuce Magda. Catherine Zeta-Jones potrafi podobno zdecydować, z którego oka płyną jej łzy, gdy płacze. Willem Dafoe kiedyś tak bardzo wczuł się w swoją postać, która według scenariusza popełniała samobójstwo, że pchnął się prawdziwym nożem, który trzymał w ręku. Do dziś ma bliznę po tej chwili zapomnienia. Według pewnych badań u aktora wcielającego się w rolę obniża się aktywność kory przedczołowej. Taki aktor ma mniejszą zdolność kontroli swoich zachowań i przewidywania ich konsekwencji. Zapomina też części swoich cech czy przekonań. Ciało i umysł poddają się wymogom fabuły, słuchają wskazówek scenariusza.

Jak zatem działa boski aparat egzekutywy? Dlaczego od tysiącleci tak pilnie wywiązujemy się z przekleństwa, które na nas nałożono? Moim zdaniem ludzkość męczy nieuświadomiony talent aktorski. Skoro naturszczycy potrafią umierać na zawołanie, raju nie widać, poród boli, patriarchat ma się dobrze, a zarabianie na chleb jest tak wykańczające, to może przy odrobinie ćwiczeń udałoby się co nieco poprawić (poród odpuszczam) – nie grać tego wygnania tak oscarowo i trochę namieszać w fabule. A najlepiej zupełnie położyć tę rolę. Bez żalu. Zdarza się nawet najlepszym.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.