4/2022
Antonina Grzegorzewska

Hijo de Putin

 

CHÓR

Żądło.

Ukąszenie.

Jad.

Bandaże.

Klamki od prosektoriów.

Śmierć córki,

krew z filiżanki.

A jednak wojna,

Wojna wojna wojna wojna.

 

Powyższym fragmentem swojego dramatu Ifigenia otwieram felieton, który zaczęłam pisać 24 lutego, w pierwszym dniu agresji Rosji na Ukrainę.

Wulgarne określenie „skurwysyn” w języku hiszpańskim brzmi „hijo de puta”. Ostatnio moja młodsza córka przytomnie zestawiła „puta” z „Putin”. Wprawdzie w domu wulgaryzmów nie propagujemy, jednak „hijo de Putin” wydaje się być przekleństwem akceptowalnym i błyskawicznie je przejęliśmy. Szybko też okazało się, że skojarzenie „Puta”/„kurwa”/„Putin” funkcjonuje w hiszpańskim obiegu, bo ową językową zbitką podzielił się z nami hydraulik oraz zegarmistrz reperujący nasz zegar. „Putin puta”, „Putin, hijo de puta”, „Putin, hijo de Putin”. Z przykrością stwierdzam, że niezwykle liczna w Marbelli społeczność rosyjska nie stosuje, jak dotąd, takich wariacji. Moja daleka znajoma, Ukrainka z Donbasu, nie przestaje też robić manicure bogatym rosyjskim klientkom, dla których otworzyła zakład w centrum Puerto Banús, mekce Rosjan, którzy złote zęby wymienili na złote sedesy. Hiszpańskie Radio Clásica z uporem maniaka nadaje kompozytorów rosyjskich, których wielkości nikt nie podważa, lecz czasy wojny wymagają symbolicznych gestów, choćby to było embargo na Czajkowskiego czy Rachmaninowa. 9 marca radio to puściło arię w wykonaniu proputinowskiej śpiewaczki Anny Netrebko, zmuszając mnie do natychmiastowego telefonu protestacyjnego do stacji. Interwencję przyjęto w ciszy i ze wstydem. Możliwe, że ze względu na wschodni akcent wzięto mnie za Ukrainkę.

Wielka posiadłość Putina w Zagalecie, najdroższym miejscu w całej Hiszpanii, położonym o dziesięć minut drogi od centrum Marbelli (Zagaleta należy do niej administracyjnie), posiadłość, o której zawsze się tu mówiło i pisało z dumą (Marbellę jako miejsce miał polecić Putinowi szef kremlowskiej telewizji), nagle, dosłownie z dnia na dzień, okazała się domem innego obywatela Federacji Rosyjskiej o inicjałach VP, o czym skwapliwie donoszą miejscowe portale.

„Bardzo mnie wtedy pociągały widowiska teatralne, bo były pełne obrazów mojej niedoli i jeszcze podsycały ogień, jaki mnie palił. Dlaczego człowiek lubi się smucić oglądaniem na scenie takich bolesnych, tragicznych wydarzeń, jakich na pewno nie chciałby doznać w życiu?” Ten fragment z Wyznań Świętego Augustyna może otworzyć temat recepcji cudzego cierpienia, w obecnych okolicznościach autentycznego, a nie fikcyjnego. W tekście Widok cudzego cierpienia Susan Sontag stawia widza obrazów wojennych w etycznej sytuacji bez wyjścia, traktując go jako nieneutralnego uczestnika wojennej grozy, gdyż jej oglądanie nacechowane bywa jakąś podskórną chorą przyjemnością, bądź też obojętnością. Dziś wydaje się jednak, że raczej uchylanie się od czytania dramatycznych relacji jest wygodnym asekuranctwem. Duchowe, obok udzielania realnej pomocy, trwanie przy Ukraińcach, a także rozpacz i oburzenie, mimo komfortowych warunków, w jakich śledzimy wiadomości, nie są rutyną, a jedną z dostępnych form bolesnego współodczuwania na odległość. Pełne poczucia moralnej wyższości przygany Sontag nie sprawdzają się w obecnych warunkach.

Moja druga córka spytała, czy Putin ma coś wspólnego z Rasputinem. Hasło „Rasputin” w Encyklopedii PWN jest lakoniczne, używa jednak w opisie słowa kluczowego: „szarlatan”. W innych źródłach można znaleźć przepowiednie Rasputina, wizje konfliktu kniazia wschodniego ze światem zachodnim. Dodajmy od razu: według tego rosyjskiego Dyzmy – dla wschodniego zwycięski. W obszernej, bo ponad tysiącstronicowej, biografii Rasputina Douglas Smith ukazuje sekciarskie opary, w jakich znalazł się rosyjski dwór. Nie, Putin to coś gorszego niż Rasputin, w jego oparach przebywa większa część narodu.

W ostatnich dniach patriarcha Cyryl, wyznający putinizm, przypisał światu zachodniemu tożsamość Antychrysta, co, jako żywo, zdaje się otwierać przestrzeń apokaliptycznego starcia Antychrysta realnego (Putin) z wyimaginowanym, czego nawet Włodzimierz Sołowjow, znawca tematu, by nie wymyślił. Douglas Smith w jednym z pierwszych rozdziałów biografii Rasputina pisze:

 

W wydanej w 1906 roku broszurze Kogda-że koniec […], skierowanej bezpośrednio do cara, Heliodor przedstawia własne wyobrażenie Rosji. […] Mnich ostrzega, że zbliża się koniec czasu: „Mocno wierzymy i stanowczo głosimy, że pewnego dnia na Świętą Ruś nadejdzie czas Antychrysta”. […] Jedyną odpowiedzią jest przemoc. […] Rosyjskie sądy muszą wrócić do swojej tradycyjnej roli „najkrótszej drogi do szubienic, topora i kul”. A tego rodzaju kary powinno się wymierzać nie tylko przestępcom, lecz także „oszczercom, kłamliwym dziennikarzom i podżegaczom”!

 

Zaś Krystyna Kurczab-Redlich w wybitnej biografii Putina, wydanej przez WAB w 2014 roku, ukazuje tego oficera KGB jako reżysera największych zbrodni w małej i olbrzymiej skali, człowieka bez krzty sumienia.

Putin i Ławrow w Hadze: wyczekiwany scenariusz. Felieton wysyłam 14 marca.

plastyczka, dramatopisarka, autorka m. in. dramatów On, Ifigenia, Migrena, laureatka konkursu „Dramatopisanie”, w ramach którego napisała dramat La Pasionaria.