Piękno do spodu
Agnieszka Taborska ukończyła historię sztuki i romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim, od ponad trzech dekad wykłada w Rhode Island School of Design w amerykańskim Providence, w przeszłości nauczała także na europejskich uczelniach, między innymi we Francji. Jej specjalnością jest surrealizm, o którym napisała rozliczne prace, artykuły i książki – dość wymienić okazałą monografię naukową w formie eseju Spiskowcy wyobraźni. Surrealizm (2007) czy znacznie lżejszy w tonie Świat zwariował. Poradnik surrealistyczny. Jak przeżyć (2021). Taborska jest pisarką, eseistką, bajkopisarką dla dzieci oraz dorosłych, scenarzystką i tłumaczką (Spaldinga Graya, Gisèle Prassinos, Philippe’a Soupaulta, Rolanda Topora i innych), a w świadomości czytelników funkcjonuje jako autorka apokryfu (Senny żywot Leonory de la Cruz, 2004), absurdolożka (Wieloryb, czyli przypadek obiektywny, 2010) „lichoznawczyni” (Licho i inni, 2014; Licho wie, 2018), diarystka „czasów zarazy” (Człowiek, który czeka. Pandemia na mansardzie, 2020) i mistrzyni małych form literackich – anegdoty, impresji, cytatu, kolażu, małych próz itp. (Nie tak jak w raju, 2013).
Bohaterką publikowanej obok prapremierowo miniatury dramatycznej Z prochu powstałaś i ryknęłaś śmiechem jest Badaczka surrealizmu (naturalnie w typie „współczesnej młodej intelektualistki”), która nocą schodzi do krypty grobowej, gdzie spotyka duchy słynnych surrealistek, André Bretona – praktyka, teoretyka i „papieża” surrealizmu, a także Nadji – tytułowej bohaterki powieści Bretona. Wyposażone w surrealistyczne gadżety i akcesoria widma żeńskie upokarzają i przepędzają Ducha Bretona, mszcząc się poniewczasie za mizoginię środowisk twórczych (powiedzieć, że surrealiści instrumentalizowali kobiety, to jakby stwierdzić, że gradobicie zrosiło trawę w ogródku). Następnie duchy Cahun, Oppenheim, Carrington, Miller, Lamby, Simone Breton i Nadji chwytają Badaczkę za ręce i puszczają się w pełen radości taniec, podczas którego wykrzykują feministyczne hasła: „Wreszcie nasz czas! Nadszedł nasz czas! Nasz! Czaaaaaaaas!”. Po pląsach Badaczka przyznaje, że rzeczywiście nastał ich czas. Tylko co to właściwie znaczy?
Surrealizm był ruchem radykalnych gestów i estetyki, które miały odmienić stan mieszczańskiego ducha, a w konsekwencji – całą otaczającą nas rzeczywistość. „Ludzie żyją z zamkniętymi oczami wśród magicznych przepaści. […] Jest od czego zadrżeć, gdy widzi się mieszczańską rodzinę, która pije poranną kawę z mlekiem, nie dostrzegając niepoznawalnego, co prześwituje z czerwonych i białych kwadratów obrusa”[1] – utyskiwał Aragon w Wieśniaku paryskim. Wyobraźnia – spuszczona odtąd ze smyczy konwenansu, przesądu i praktyczności – miała stanowić medium nowej wrażliwości.
Pamiętamy z lat szkolnych surrealistyczne obrazy, rzeźby, filmy, fotografie, kolaże, wiersze i hasła, ale czy orientujemy się, jak ważnym środkiem wyrazu stała się wówczas moda? „Drogę modzie surrealistycznej przetarła baronessa Elsa von Freytag-Loringhoven. Androginiczną prezencją zwracała uwagę już w końcu dziewiętnastego wieku w Berlinie. W 1915 roku przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie w Greenwich Village dopracowała ekscentryczny wygląd: ogolona na łyso, jaskrawo polakierowana głowa, czarne usta, żółty puder, przyklejony do policzka przestemplowany znaczek, zaparzaczki do herbaty zamiast sznura pereł, czarna suknia wykradziona z domu pogrzebowego. Kradzieże strojów i ozdób wielokrotnie powodowały jej zatrzymanie, choć zwykle udawało się jej uciec w drodze do aresztu, czym budziła podziw funkcjonariuszy. W latach dwudziestych po obu stronach Atlantyku jej styl, w ugrzecznionej wersji, podjęły chłopczyce”[2] – stwierdziła w Świat zwariował Taborska.
Ostatecznie surrealizm wypłynął na estetykę i design, ale nie zmienił naszego życia. I co gorsza – spoczął w kolekcjach, nobliwych instytucjach oraz muzeach. Kilka lat temu trafiłam na obrazy słynnych surrealistów w podziemiach watykańskich. Wisiały sobie… ot, tak – między dziesiątkami innych obrazów, nie epatując kompletnie niczym. Dlaczego?
„Zbuntowana niegdyś wobec świata konsumpcji surrealistyczna sztuka straciła autonomię, wchłonięta przez społeczeństwo spektaklu, establishment, wielkie korporacje, ilustrowane pisma, kreatorów niedostępnej dla zwykłych ludzi mody. Stała się częścią komedii mediów napędzanej przez marketing i sponsorów. Dzieje się tak również i dlatego, że jako jedyny spośród awangardowych ruchów surrealizm zajmował się skompromitowaną w oczach przedstawicieli nowoczesności kwestią piękna. Zamykające Nadję zdanie: »Piękno będzie KONWULSYJNE albo nie będzie go wcale«, było kryptodefinicją surrealizmu”[3] – (p)odpowiada Agnieszka Taborska.
Mamy więc siedem duchów surrealistek i jedną młodą intelektualistkę. Co moglibyśmy uczynić, aby dostrzec ich „konwulsyjne” piękno w czasach niepohamowanej konsumpcji? Jakie upiory, prócz Bretona, musielibyśmy przegonić? Odpowiedź jest oczywista!
Kilka lat temu odbywałam całodniową wycieczkę po stolicy z trzema dziewczynkami z Małopolski. Ubrane były w sztruksy i trampki bez logo oraz jednobarwne koszulki bez napisów i aplikacji. Nie miały żadnych toreb, plecaków, telefonów, gadżetów, biżuterii i akcesoriów – niczego, prócz paczki chusteczek higienicznych. Nigdy później nie spotkałam już tak wyemancypowanych i „konwulsyjnie” pięknych nastolatek. Do dziś trwam w osłupieniu. Dlatego do zabaw i praktyk proponowanych przez autorkę poradnika „jak żyć, pracować, kochać, bawić się, tworzyć i umierać. Jak czerpać z doświadczenia surrealizmu, by przeżyć w oszalałym świecie”[4] dorzucam jeszcze jedną: przebierzcie się za kilka osób bez logo i wyjdźcie na spacer wielkomiejską ulicą. Jeśli nie posiadacie stosownych ubrań, wybierzcie się na targ w Siedlcach, Rogoźnie lub Szamotułach. W chusteczki zaopatrzcie się w wolnostojącym kiosku (jeśli takowy znajdziecie).
[1] Cyt. za: A. Taborska, Świat zwariował. Poradnik surrealistyczny. Jak przeżyć, Olszanica 2021, s. 126.
[2] Tamże, s. 79.
[3] Tamże. s. 128.
[4] Tamże, s. 132.