5/2022
Magdalena Drab

Rozrodczo

 

Skąd się biorą dzieci? Albo skąd się bierze ich większa liczba? Na przykład taki milionik? Mały milionik maleńkich potencjalnych podatniczków? Papuśnych odprowadzaczy VAT, PIT i różnorakich składek? Otóż pozyskuje się ich z narządów kobiecych zwanych macicami, o czym wiedzą wszyscy w miarę wyrośnięci obywatele. Macice u nas w kraju są, ale cóż z tego, kiedy kobiety nie chcą rodzić i ich żyzne uterusy leżą odłogiem. W opowieść o współczesnych demografiach krajów rozwiniętych nieustannie wplatane jest to pełne żalu i pretensji zdanie: one nie chcą rodzić.

Jak je nakłonić? Mężczyźni mogliby spróbować. W końcu mają w tej sprawie coś do powiedzenia, a niektórzy podejrzewają ich nawet o współudział. Niestety żyjemy w czasach kryzysu męskości, w trudnych czasach, gdy odchodzi się od przemocy i niełatwo kobietę do czegokolwiek nakłonić. Mężczyzna może okazać pewne wsparcie, zwłaszcza komórkowe, ale nie weźmie całej operacji na siebie. Jak zatem zachęcić egoistyczną kobietę do użyczenia macicy na potrzeby kraju i systemu ubezpieczeń społecznych? Jakiś czas temu pojawił się pomysł ze wsparciem finansowym. Jednak spoglądając na wykresy przyrostu naturalnego z ostatnich lat, tak brawurowo szybujące w dół, można podejrzewać, że ktoś tu czegoś nie doszacował. By pieniądze nie były tylko ukłonem w stronę obywateli hołdujących podobnym wartościom co pronatalistyczni politycy, ale realnie nakłaniały do rodzenia paskudne kobiety, które nie chcą użyczać macic, potrzebne jest uruchomienie znacznych środków finansowych.

Gdyby pokusić się o zgodną z realiami wolnego rynku wycenę, być może zachęta finansowa odniosłaby jakiś skutek. Państwo powinno jednak uczciwie wysunąć ofertę: chcemy wynająć wasze macice, zatrudnić was jako matki i ojców, wykupić wasz czas i emocje na potrzeby naszej gospodarki… I zaoferować wynagrodzenie. Uczciwe obliczenie kosztów rodzicielstwa to duży wysiłek, a uwzględnienie wszystkich danych może nastręczać trudności, mimo to postanowiłam podjąć się tego niełatwego zadania i w pełni charytatywnie, niezbyt precyzyjnie, ale odważnie rzucić kwotą.

Po pierwsze: komórki rozrodcze. Koszt ich pozyskania waha się od czterech i pół tysiąca do prawie dziesięciu tysięcy złotych. Gdyby jednak posłużyć się tradycyjną metodą zapłodnienia, która działa zupełnie gratis i wycenić sam materiał genetyczny, sądzę, że dwa tysiące mogłyby zadowolić potencjalną parę.

Następnie ciąża. W Polsce nieoficjalny koszt wynajęcia surogatki waha się od trzydziestu do stu pięćdziesięciu tysięcy złotych. Zakładając, że odpadają pośrednicy, z kosztami zdrowego żywienia i opieki medycznej, sześćdziesiąt tysięcy złotych powinno być kwotą satysfakcjonującą, zwłaszcza że mówimy o posadzie państwowej, która powinna być sposobem nie na bogacenie się, a jedynie na godne życie.

Przychodzi czas na wychowanie. Centrum im. Adama Smitha od lat podejmuje się wycen tego przedsięwzięcia. Dzięki nim wiemy, że utrzymanie dziecka do osiemnastego roku życia to koszt od stu siedemdziesięciu sześciu do dwustu tysięcy złotych. To znaczna kwota, ale dzieci w hurcie wychodzą już taniej niż detalicznie, co dla zatrudnionych przez państwo rodziców mogłoby być zachętą do powtarzania procederu. Przy dwójce można uzyskać aż dziesięć procent rabatu, a troje rodzeństwa to nawet kilkadziesiąt tysięcy w kieszeni.

Niestety do podstawowych kosztów utrzymania dochodzi opieka nad podatniczkami, która w przypadku uczestnictwa w tego rodzaju programie nie byłaby przecież dobrowolna. Koszt opiekunki w średniej wielkości mieście to dwadzieścia złotych za godzinę. A ile godzin w tygodniu? A minut w godzinie? A godzin w wieczności? Uśredniając wynik, doliczyłam się dwustu sześciu tysięcy złotych za opiekę nad przyszłym składkowiczem, średnio osiemnaście godzin na dobę tylko przez pierwszych jedenaście lat życia, czyli w czasie absolutnie niezbędnym.

Do tego dochodzi mnóstwo drobnych prac, za które należałoby rodzicom zapłacić. Koszt przygotowywania posiłków czy prania to kolejne sześćdziesiąt tysięcy złotych, i to bez deseru. Zabiegi kosmetyczne na zdeformowany brzuch, leki na skołatane nerwy… Po podliczeniu wszystkich elementów mojej wyceny – i to w najbardziej oszczędnym wariancie – mamy ponad pół miliona złotych za dziecko. Intuicyjnie wyczuwam, że nie jest to kwota wystarczająca. Bo co z rekompensatami za straty moralne? Być może milion osłodziłby przedsięwzięcie i przegnał wyrzuty sumienia z powodu handlu tym, co powinno być bezwarunkowe? Liczby sześciocyfrowe zawsze działały na wyobraźnię. Dopiero wówczas zdanie: pieniądz rodzi pieniądz, stałoby się prawdziwe. Jak nigdy.

Pytanie, czy społeczeństwo na to stać. Zdaniem Ciorana rozmnażanie to zupełnie niedochodowy interes: „Rodząc się, tracimy dokładnie tyle, ile tracimy, umierając: wszystko” – pisze. Ale to pesymista i nihilista. Normalne obywatelki w wieku produkcyjnym chętnie dzieci produkują i je potem posiadają lub mają, i w nagrodę dla nich w 1914 roku amerykański Kongres uznał Dzień Matki za święto narodowe. Wszak to dla ojczyzny rodzą.

Słyszałam też plotkę, że dzieci robi się z miłości i wtedy wychodzą najlepiej.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.