10/2022

W kierunku utopii

Pomedytować, zajrzeć w głąb siebie, nasycić się doświadczeniem uważności, poczuć własne ciało. Te małe rytuały obecne w spektaklach Bena J. Riepego są szczególnie dotkliwe w świecie utraconego kontaktu z naturą, a nierzadko i z własnym ciałem.

Obrazek ilustrujący tekst W kierunku utopii

fot. Michał Ramus

 

„Czego boi się Ben J. Riepe?”[1] – niemiecki choreograf, nieco zaskoczony tak personalnym pytaniem podczas wywiadu, odpowiedział, że relatywnie niewielu rzeczy, ma bowiem rozwinięte „pierwotne zaufanie”. W prozaicznym zapytaniu, pojawiającym się czasem w codziennych rozmowach czy w gabinetach psychoterapeutycznych, można także odnaleźć odniesienie do pewnej tradycji tanecznej. Wszak nie kto inny jak Pina Bausch zadawała je swoim tancerzom w procesie twórczym, a odpowiedzi stanowiły późniejszy materiał do scen w jej znanych spektaklach. Nawiązanie do nazwiska wielkiej choreografki i reformatorki dwudziestowiecznego tańca nie jest tu przypadkowe, Ben J. Riepe występował bowiem gościnnie w Tanztheater Wuppertal Piny Bausch. Jest też absolwentem tej samej co ona słynnej szkoły Folkwangschule[2] w Essen. Mieszka w Nadrenii Północnej-Westfalii, w Düsseldorfie, obok którego znajduje się właśnie znacznie mniejszy, ale jakże ważny punkt na mapie tańca: wspomniany już Wuppertal. Aby dopełnić obrazu „tanecznego rodowodu” Bena J. Riepego, warto dodać, że zanim powołał swój zespół (a stało się to w 2004 roku), współpracował z jeszcze jedną legendarną niemiecką grupą: z Neuer Tanz VA Wölfl.

Zapytany przeze mnie, czy czuje się częścią tradycji Folkwangschule – potwierdza. Rozumie ją jako sojusz wielu sztuk performatywnych (teatr, taniec, sztuki wizualne, muzyka) i środków wyrazu. Ale równocześnie podkreśla, jak ogromne znaczenie ma ciało w edukacji Folkwangschule i w wypracowanym przez niego autorskim języku i procesie tworzenia. To narzędzie, źródło, materia, rzeźba. Taniec jest przestrzenią wolności: aby go tworzyć, potrzeba tylko ciała. Oczywiście, można je osadzić w różnych kontekstach i wzmocnić wieloma efektami, strategiami. Dodać do komunikatu niewerbalnego tekst, rozwinąć partyturę ruchową, ukształtować obraz, wykorzystać przestrzeń i wprowadzić różne media etc. Co zresztą dzieje się w jego spektaklach, Riepe nie jest minimalistą. Jednak to w czystym zawierzeniu istocie ciała postrzega powiązanie z tradycją Folkwangschule – soma wybija się na plan pierwszy i prowadzi cały proces twórczy. Na marginesie warto przypomnieć, że Folkwangschule – akademia muzyki, tańca i teatru – została założona przez reżysera operowego Rudolfa Schulza-Dornburga w 1927 roku. Początkowo był to ośrodek skupiający się na zapewnieniu wszechstronnego wykształcenia aktorom, muzykom i tancerzom – również w pokrewnych obszarach. Po wojnie idea kształcenia w tej szkole została poszerzona i utworzono wydział dla malarzy i szeroko rozumianych sztuk plastycznych. Nie brakowało tu zajęć z fotografii, grafiki i projektowania. Główna koncepcja nauczania nadal opierała się na przenikaniu sztuk, tym razem już niemal wszystkich muz. Obecnie wychodzący z tej szkoły absolwenci wydziału tańca równocześnie otrzymują też gruntowną edukację opartą na znajomości wielu technik tanecznych.

Jednak w spektaklach Bena J. Riepego fizyczność może nie tylko funkcjonować jako „ciało tańczące”, ale też stać się tematem samym w sobie, po prostu materiałem lub środkiem scenicznym. Jego działania artystyczne wpisują się również w galeryjną przestrzeń typu white cube, gdzie sama obecność ciała będzie już działać jako artefakt w konkretnym otoczeniu, nadającym mu kontekst. Równocześnie Riepe potrafi świetnie wykorzystać możliwości black boxu (przestrzeni scenicznej), działa także w plenerze: w otwartej przestrzeni, w relacji z naturą. W swoim języku scenicznym eksponuje relacje między sztukami i posługuje się szerokim spektrum środków: Folkwangschule odcisnęła swoje piętno. Szkolne doświadczenia stanowiły raczej zaczyn dla jego stylu, czerpiącego z tradycji sztuk wizualnych (plastyczne oprawy scenograficzne), choć w oszczędniejszej wersji niż w pełnych wizualnego przepychu spektaklach Piny Bausch. Ben J. Riepe chętnie sięga po instalacje, kolaż muzyczny, czerpie z całego dobrodziejstwa środków sztuk performatywnych, w jego spektaklach granice między poszczególnymi dyscyplinami są zatarte. W swoich pracach eksploruje także zagadnienie współczesnego rytuału. W scenicznych światach Bena J. Riepego odczuwa się tęsknotę za „utraconym rajem” rozumianym jako głęboka, pierwotna więź człowieka ze światem natury. Możliwe, że bliskie byłoby mu utopijne marzenie powrotu do natury proklamowane właśnie w Niemczech i w Szwajcarii prawie sto lat wcześniej przez Rudolfa von Labana i powołanie przez niego komuny żyjącej na górze Monte Verità, wolnej od cywilizacyjnych obciążeń, porzucającej społeczne status quo.

Dla Riepego punktem wyjścia pozostaje jednak doświadczenie. Interesuje go ciało w całej jego złożoności, chociaż w ostatnich spektaklach pojawia się głównie „ciało odczuwające”, „ciało świadome”. Kluczowym wyzwaniem dla tego twórcy jest kształtowanie relacji pomiędzy artystami i widzami wynikających również z warunków otoczenia, bo przestrzeń prowadzi widzów do różnych zachowań i postaw, które w spektaklach kontrolują artyści. Riepe chce, by ciało widza stało się wehikułem, dzięki któremu doznaje on przyjemności płynących z prostych, pierwotnych doświadczeń bycia w otoczeniu, na łonie natury. Jego działania spotykają się tu z somaestetyką rozwijaną przez Richarda Shustermana, w myśl której „[…] spokojne praktyki refleksyjnej świadomości podczas oddychania, siedzenia, spacerowania potrafią wytworzyć subtelne prądy głębokiej rozkoszy oraz zainicjować radykalne transformacje, często rodzące się w doświadczeniach głęboko ożywczej, choć cichej, przyjemności”[3]. Wydaje mi się, że ten nurt filozoficznych poszukiwań jest bliski Benowi J. Riepemu, również jego praktyka wywodzi się z brazylijskiego transu, rodzącego się między tańcem a religią (jak w candomblé), ale i z innych starożytnych azjatyckich praktyk, i dąży do zwiększenia integralności cielesnej z otaczającym światem, wzmożonej somatycznej świadomości i cielesno-umysłowej harmonii. Dlatego w pracy choreograficznej wspomaga się innymi technikami: jogą, medytacją, pracą z oddechem, które pozwalają na większą samoświadomość i integrację, dzięki którym ciało staje się medium łączącym nas ze światem natury i samym sobą.

Ben J. Riepe kwestionuje obecny kierunek rozwoju ekonomii opartej na kapitalizmie, a proponuje działania w mikroskali, pokazując, że praktyki oddychania, medytacja i joga są szansą, by żyć inaczej – zwracać uwagę na niematerialne jakości. Można te działania nazwać współczesnymi rytuałami, a świat sceniczny tworzony przez niego zobaczyć jako utopię. Można oddychać intuicyjnie, a można w sposób pogłębiony, poprzez odpowiednie praktyki. Trzeba pamiętać, że dramatycznym aspektem pandemii COVID-19 była właśnie walka o oddech, co akcentowało potrzebę zmiany (działania/życia) całego społeczeństwa. Po ogólnoświatowym doświadczeniu COVID-u inaczej postrzegamy praktyki oddychania, potrzebujemy nowych rytuałów w codzienności, aby ratować nasz świat, ale i siebie. Może dlatego hasło „utopia” pojawia się tak często w opisach twórczości Bena J. Riepego. Choreograf ten bowiem stawia na relację z otoczeniem, kontakt z własnym ciałem, otwarcie się na głębokie doświadczanie „tu i teraz”. Docenia zmysłowy, intuicyjny obszar działania społecznego, które przenosi na scenę. Konsekwentnie rozwija swój język, ale i tworzy spektakle bazujące na wspólnym doświadczeniu widzów i twórców. To rzadki okaz wśród dojrzałych choreografów.

Riepe jest twórcą docenianym, promowanym i wspieranym przez niemiecki system kultury, ale od dwudziestu lat realizuje projekty na całym świecie. Regularnie przygląda się sytuacji społecznej w Brazylii, wniknął w świat tamtejszych rytuałów – jak wspominany candomblé. Tworzy spektakle wyrastające z lokalnej tradycji i wyrażające najbardziej współczesne nastroje społeczne. W spektaklu Medo/Angst (Strach) opowiadał o zmieniającym się systemie polityczno-społecznym Brazylii. Powrócił także do obecnego w jego twórczości tematu strachu, ale spojrzał na niego przez pryzmat ciała i jego reakcji, szukając różnic pomiędzy stanem lęku a obawą przed czymś bardziej konkretnym. Medo/Angst to jeden z jego spektakli, w których na scenie funkcjonuje przede wszystkim ciało. Cielesność objawia się na różnych poziomach poprzez śpiew, ruch. Jest też miejsce na „ciało zbiorowe” i sceniczną wspólnotowość, a także gesty i układy ruchowe przeniesione do spektaklu z brazylijskich tańców.

„Dla mnie praca choreograficzna to poszukiwanie rzeczy, które idą w parze w nowy sposób i w ogóle nie chcą się ze sobą łączyć. Ludzie i percepcja, koncepcja i intuicja. Obraz i dźwięk. Refleksja i emocjonalne przeżycie. Przestrzeń wypełniona lukami, w których widz kontynuuje własne poszukiwania”[4] – tak pisał o swojej metodzie w 2012 roku sam choreograf.

Kiedy Ben J. Riepe tworzy, opiera się na kontradykcjach, dla których jednak znajduje miejsca wspólne. Napięcie wynikające z niekonwencjonalnych połączeń może fascynować, wciągać, budzić w widzu chęć eksploatacji przestrzeni bardziej intensywnie. To pociągający świat utraconego zespolenia z naturą, które w przestrzeni teatralnej zostaje tylko przywołane jako znak sceniczny, gdzie czasem obrazy są tak przekonujące i silne, że można poczuć zapach trawy, dosłownie odetchnąć pełną piersią i z każdym kolejnym oddechem doświadczać napływającego spokoju, który pojawia się w ciele. Choreograf wpisuje te reakcje widzów w dramaturgię spektakli – jest w nich przestrzeń na wyciszenie, zwiększenie przenikliwości zmysłów. Pomedytować, zajrzeć w głąb siebie, nasycić się doświadczeniem uważności, poczuć własne ciało. Te małe rytuały obecne w spektaklach Bena J. Riepego są szczególnie dojmujące w świecie utraconego kontaktu z naturą, a nierzadko i z własnym ciałem.

 

*

Creature, performans Bena J. Riepego zrealizowany w Krakowie w ramach obchodów trzydziestolecia Goethe-Institut Krakau wiązał się z odkrywaniem, oswajaniem nowej przestrzeni (tu także nowej przestrzeni instytutu po przeprowadzce z Rynku)[5]. Premiera miała miejsce w Niemczech w salach galerii Kunst & Denker Contemporary w Düsseldorfie w czasie pandemii w 2020 roku. Koncept Bena J. Riepego wywodzi się z jego wcześniejszego pełnometrażowego przedstawienia Geschöpfe, w którym pojawiał się temat zagrożenia naszego świata i powracało marzenie o istnieniu innego wariantu rzeczywistości wolnej od niebezpieczeństw.

Creature jest zaproszeniem do podróży. Od pierwszych minut publiczność odbywa wędrówkę. Choć może dość szumnie to brzmi w kontekście poruszania się po jednym obiekcie. Ale jednak zagląda do kilku pomieszczeń, a w każdym czeka na nią innego rodzaju doświadczenie. Te doznania można podzielić na zmysłowe i medytacyjne. Małymi grupkami widzowie zostają wprowadzeni do budynku. Jedna z osób z zespołu Bena J. Riepego pełni rolę przewodnika, który wskazuje drogę widzom i towarzyszy grupie przez całą wędrówkę. Każda osoba wchodząc, zostaje zawołana po imieniu i w ten sposób personalnie zaproszona do świata zmysłów i hiperodczuwania. W pierwszym pomieszczeniu przyglądamy się zachłannie łapiącym oddech tancerzom. To oni wykrzykują imiona kolejnych wchodzących osób. W następnej przestrzeni jesteśmy zaproszeni do wspólnego działania. Widzowie bez względu na wiek (bardzo małe dzieci, dojrzałe i starsze osoby) mają odkryć tajemnicę oddechu, albo choćby nauczyć się z uważnością obserwować pracę swojego ciała. Wszyscy włączamy się do wspólnej praktyki z tancerzem-gospodarzem danej sali. Ten pokazuje nam kilka prostych działań fizycznych i potem wszyscy razem kilkukrotnie je wykonujemy. Nikt nie rezygnuje, jesteśmy razem w przysiadach, wspinaniach się na palce, skłonach.

W następnej sali wita nas zupełna ciemność. Tu właściwie można tylko słuchać (to również działanie, ale bierne). Zamknięte oczy ułatwiają koncentrację na sobie, skupienie się na własnych odczuciach, doznaniach. Wyostrzają też pracę zmysłów. Okala nas muzyka wykonywana na żywo przez czterech twórców. Każdy z widzów decyduje sam, jak długo pozwoli sobie na pozostanie w tej przestrzeni i przeżywanie muzyki. Następne pomieszczenie skrywa intensywną, gęstą, mglistą powłokę. Dym wdziera się wszędzie, w tej przestrzeni nie czuję się pewnie i komfortowo, trudno mi ją rozpoznać i porównać do czegoś, co znam. Mimo to nie zastanawiam się: co czuję, co czuje moje ciało, dlaczego jestem w tym miejscu i do czego ma mnie prowadzić to doświadczenie? Im dłużej tu jestem, tym bardziej obserwuję narastający w ciele niepokój. Dla mnie ta sala okazała się miejscem doświadczenia irracjonalnego strachu.

Znacznie lepiej czuję się w zielonym zakątku z roślinami, gdzie można w spokoju usiąść na kanapie i oddać się kolejnemu proponowanemu rytuałowi okadzania i oczyszczania. Kiedy schodzimy na dół, w bibliotece jesteśmy świadkami walki/intensywnej fizycznej interakcji dwóch postaci. Każda ma na plecach ekran, na którym widzimy analogiczne sceny rozgrywające się na łonie przyrody. Oglądamy fragmenty nagrań z lasu, ale utrwalonych i prezentowanych na współczesnych urządzeniach: Riepe właśnie w taki sposób operuje sprzecznością, łączy naturalne środowisko ze światem mediów, gra motywami kultury i natury. W warstwie dźwiękowej pojawiają się nie szum drzew czy szelest liści, ale fragmenty oper – niebędących częścią leśnej fonosfery, ale nadających jakąś podniosłość tej trwającej chwili. Strategia Bena J. Riepego w tym spektaklu oparta jest na specyficznych rotacjach obsady. Z jednej strony działania-zadania są szczegółowo przekazane tancerzom, z drugiej – za każdym razem, kiedy wykonuje je inne ciało, inny tancerz/tancerka, doświadczamy odmiennej energii i możemy tę scenę różnie zinterpretować. W realizowaniu performansu widoczne są wolność ciała, ale i subtelna kontrola choreografa wobec tancerzy i tancerek.

Kiedy wydaje się, że spektakl dobiega już końca, stykamy się z jeszcze jednym rytuałem. W kolejnej sali na stole znajdują się liczne małe pojemniki. Zapalone tea lights przyciągają uwagę, tworzą nastrój, ale mają też pragmatyczne zastosowanie – rozgrzewają lak. Pilnująca świeczek kobieta prosi, aby zapisać swoje dzisiejsze przeżycia z przedstawienia. Jedni szybko notują zaledwie kilka słów, inni tworzą długie wywody. Ja również piszę, zastanawiam się, czy ktoś później będzie to odczytywał. Odpowiedź przychodzi szybko i chyba jest lepsza niż scenariusze, które miałam w głowie – to pamiątka dla nas, zapis naszych przeżyć zapieczętowany lakiem, sekretny nośnik pamięci. Dziś pisząc ten tekst, rozrywam lak, wiedziona ciekawością, co wtedy zapisałam, na świeżo, kiedy pierwszy raz przeszłam i odkryłam „tajemnicę komnat” Bena J. Riepego. Performans miał cykliczny charakter, odbywał się przez kilka godzin i kolejne grupy wchodziły i zagłębiały się w przestrzenie przygotowane przez ekipę niemieckiego choreografa. Tę wędrówkę odbyłam dwa razy, aby sprawdzić, czy są wyraźne różnice w scenariuszu oraz na ile powtarzalna jest struktura spektaklu. Okazało się, że kompozycja jest powtarzalna, w jej obrębie są jednak pewne różnice wynikające z rotacji tancerzy i tancerek.

Czy propozycja Bena J. Riepego jest zaproszeniem do uczestnictwa we współczesnym rytuale? W pewnym sensie można ją tak odebrać, bowiem pokazuje nam nasz świat, ale jakby w zmienionej formie. Rzeczywiście: czasem trzeba ten świat opowiedzieć inaczej, a może nawet stworzyć go raz jeszcze? Symbolicznie zaznaczyć jego kontury, ponownie nazwać co jest czym, zakreślić ramy, ustalić nową hierarchię albo przypomnieć tę zapomnianą. Ben J. Riepe wchodzi w obszary codzienności, aby udzielić scenicznych odpowiedzi na powracające w sztuce od wieków pytanie: czym jest współczesność i co to znaczy żyć we współczesności? Wydaje się, że jedną z jego dróg jest poszukiwanie relacji ze światem przyrody, świadome rozpoznanie siebie (jednostki) i otwarcie się na zmiany różnych przyzwyczajeń, stworzenie nowego systemu, a nawet nowego modelu społecznego, który może się wydawać utopią. Kreowanie świata na nowo, z dbałością o rzeczy najważniejsze – takie jak oddech.

 

[1] Por. Ciało jako punkt wyjścia dla wszystkiego, [z B.J. Riepem rozmawia T. Kireńczuk]; źródło: https://www.goethe.de/ins/pl/de/kul/ges/wnd.html, dostęp: 20.07.2022.

[2] Dzisiaj Folkwang Universität der Künste.

[3] R. Shusterman, Świadomość ciała. Dociekania z zakresu somaestetyki, Kraków 2008, s. 29.

[4] B.J. Riepe, Porträts. Tanzplattform Deutschland, Drezno 2012, s. 70.

[5] Warto dodać, że prezentacja Creature w Krakowie nie jest pierwszym spotkaniem polskich widzów z performansami i instalacjami Bena J. Riepego. Ten rozchwytywany choreograf odwiedzał polskie sceny i festiwale już kilkakrotnie. Jego przedstawienia i instalacje pokazywano we Wrocławiu (Live Box), Poznaniu (Hundstage i instalacja Choreographic dinner, UUUUU(topia), Choreografowanie atmosfer) oraz w Warszawie (UUUUU(topia)).

kuratorka, badaczka i krytyk tańca, prezes Fundacji Performa. Autorka książek Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą (2013) oraz Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu (2011). Kuratorka i redaktorka albumu Nienasycenie spojrzenia. Fotografia tańca (2017).