10/2022
Antonina Grzegorzewska

Knebel Ifigenii

 

Przedwakacyjny felieton był listem z Katalonii, czas więc na raport z Kastylii. Sprawę ułatwia fakt, że w czerwcu zostałam zaproszona do Museo Reina Sofía w Madrycie na promocję książki La mordaza de Ifigenia („la mordaza” to po hiszpańsku „knebel”) autorstwa Piedad Solans. Piedad, hiszpańska historyczka sztuki, kuratorka wielu wystaw i autorka książek, przeczytała dwa referaty profesor Urszuli Aszyk, które ukazały się w Hiszpanii. Profesor Aszyk zajęła się Ifigenią z moich dramatów, a jej teksty stały się dla Piedad Solans inspirujące w pracy nad obszerną książką, która traktuje o metaforycznym i niemetaforycznym kneblu, wiecznej przyganie kierowanej do kobiet zabierających głos, a widocznej w męskich dyskursach, co precyzyjnie i szeroko dokumentuje autorka w swoim prawie pięciusetstronicowym tomie. Dowodem w sprawie jest wiele nieoczywistych, fascynujących cytatów i odniesień. Kulturowe i polityczne struktury uciszania kobiet tworzą napięcie między owym „zamilcz” kierowanym do kobiety a próbami zabrania przez nią głosu; konflikt między uciszanym krzykiem a wymuszonym szeptem. Dodajmy od razu, że książka zorientowana jest feministycznie, zajmuje się historyczną klaustrofobią, w której tkwiły kobiety. Uważa za pewnik, że bez knebla żeński głos będzie konstruktywny i że kobieta nadal tkwi w strukturze wymagającej emancypacji.

Jako dramatopisarka wiem jednak, że pytanie kluczowe brzmi: co kobieta powie/mówi po wyjęciu knebla? Co wypowiada, oderwana w końcu od pretensji i skargi? Czy – wyemancypowana wreszcie od traum – wyraża swe egzystencjalne doświadczenie? Dzięki profesor Aszyk, która dała mi znać o zainteresowaniu Piedad moimi dramatami, nawiązałam z autorką listowny kontakt, który okazał się przyjacielski. Gdy na ekranie mojego komputera ukazało się zaproszenie do udziału w promocji książki, uświadomiłam sobie, że reprezentuję te tysiące kobiet, które nigdy nie zaznały „uciszenia”, a znają raczej świst knebla z łatwością wypluwanego w ulicznym geście, w zawodach plucia kneblami na odległość. Głosy kobiet słyszę jako donośne, nawet gdy są stłumione. Zawieszenie zaś głosu związane z namysłem i milczenie jako atrybut złotej mądrości – to dzisiaj cenna umiejętność. A może właśnie owo „stłumienie kontrolowane” okazuje się znaczące, bo los daje się opisać tylko szeptem – to, co istotne, przekazywane jest do ucha.

W dramacie Sofoklesa Tereus bohater gwałci siostrę swej żony, po czym obcina jej język, aby nie mogła opowiedzieć o swej tragedii. Jednak Filomela znajduje sposób, żeby to zrobić. Tka tkaninę i poprzez nią opowiada historię swojej krzywdy. W moim wystąpieniu w Madrycie skupiłam się właśnie na fakcie, że kobiety zawsze znajdowały sposób, żeby mówić, nawet z odrąbanym językiem, i być może ich wypowiedzi „poprzez knebel” dotykają esencji rzeczy. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów ukrytej strategii słowa jest chiński tajny język Nüshu, stworzony w IX wieku przez kobiety i tylko dla kobiet. Rodzaj szyfru, składającego się z ponad tysiąca znaków, w którym pisały do siebie listy, tworzyły poezję, wymieniały się doświadczeniami bez lęku, że ich szczerość zostanie zdemaskowana i ukarana. W latach dwutysięcznych zorientowano się, że w Chinach żyją już tylko dwie staruszki władające tym językiem. Udało się go ocalić, jednak stał się obecnie rodzajem archeologicznej językowej ciekawostki. Jest niepotrzebny do osobistej ekspresji, w której wiersz jako gatunek literacki należy do rzadkości. Na gruncie europejskim to kobiecy pamiętnik, zamykany na złoty kluczyk i chowany głęboko w szufladzie, był platformą dla wolnej i nieskrępowanej wypowiedzi. Kobiece pamiętniki pisane w XVIII i XIX wieku ukazują obraz kobiet silnych, sprawczych, charakternych i odważnych, znajdujących upust dla swojej osobowości na kartach zeszytów nieprzeznaczonych jednak dla cudzych oczu, będących czymś w rodzaju wierszy na świstkach papieru, pisanych przez Dickinson i zawiązywanych sznureczkami. Kobiety mówiły więc szyfrem albo obrazem, słowa pisane piórem nie były odbijane drukarskimi klockami. Dziś jednak jest inaczej. Osobiście tęsknię nie tylko do tajnego języka, ale i do poezji pisanej przez kobiety i dla kobiet. Tymczasem główną platformą dzisiejszej wymiany staje się wspólnie podpisana petycja, a miesięczna krew jest jakby krwią rewolucyjną… Pamiętnik zamykany na klucz kobiety zamieniły na Instagram, nieustającą relację, wieczną torsję upublicznienia.

Gdy, pełna tremy, czekałam na promocję książki w Museo Reina Sofía, w tamtejszej księgarni wzrok mój przykuła praca andaluzyjskiej artystki Pilar Albarracín, w sposób niebywały korespondująca z wydarzeniem. Dziewczyna w sukni flamenco siedzi związana sznurem, z kneblem w ustach. Tytuł pracy Śpiew wzbroniony. Inne zdjęcia artystki to autoportret w stroju torreadora z garnkiem w rękach, a także zdjęcie kobiety w andaluzyjskiej sukni flamenco okrytej kołdrą. Pali ona papierosa, obok, też pod kołdrą, śpi/leży byk.

Konkluzja mojego kastylijskiego listu brzmi: kobieta wzięła byka za rogi.

plastyczka, dramatopisarka, autorka m. in. dramatów On, Ifigenia, Migrena, laureatka konkursu „Dramatopisanie”, w ramach którego napisała dramat La Pasionaria.