10/2022
Obrazek ilustrujący tekst Alfa i Omega. Monodram dla starego aktora z psem

rys. Bogna Podbielska

Alfa i Omega. Monodram dla starego aktora z psem

 

Po drodze od lekarza kupiłem szponder i gicz cielęcą. Delta dreptała obok mnie ze zwieszoną głową. Ciekawe, co sobie taka suka myśli. Czy jak jej pan kupuje smakołyki, to rozumie, że to na pożegnanie, czy myśli, że jej tak dogadzam, bo wygrałem na loterii. W domu położyła mi łeb na kolanach i wcale nie tknęła miski. To chyba jednak rozumie.

Podobno psy czują śmierć. Moja Teresa mówiła, że ilekroć ktoś miał umrzeć, psy tak szczekały, że nie dało się ich niczym uspokoić. Jeden wilczur wyczuł u swojego pana raka i tak długo trącał go nosem w to miejsce, że ten w końcu poszedł do lekarza i mu wycięli. Żył jeszcze potem cztery lata. Wilczury są mądre, nie ma co. A Delta tylko ten swój czarny łeb kładzie i patrzy na człowieka tak, że się samemu chce wyć.

No jak tam, maleńka? Patrzysz i nic jeszcze nie wiesz. Ale co ja z tobą zrobię, jak mnie nie będzie? A bez ciebie? Co ja zrobię bez ciebie?

Chodź, ściemniło się, pójdziemy na spacerek. Na spacer, tak, na spacer idzie piesek. Piesek! Kawał wilka z ciebie, Delta. Daj smycz. Przynieś. No daj. Spokój, jeszcze buty muszę zawiązać. Czekaj, nie pchaj się tak. Co ci tak spieszno. Boso przecież nie pójdę.

Na cmentarz.

Na cmentarz z psem wchodzić nie wolno. Więc nie chodzimy tam z Deltą. To znaczy za dnia, jak jest cieć. Ale jak się ściemni i nikogo już na cmentarzu nie ma… To znaczy nikogo oprócz paru starych kolegów i Teresy. Do Teresy chodzę z Deltą, siadam na ławce, zapalam papierosa. Jednego dziennie. Tylko u Teresy na grobie palę, tak sobie powiedziałem sześć lat temu, dzień po pogrzebie, jeszcze kwiaty leżały i wieńce, napisy na wstążkach, że dyrekcja z pracownikami żegna i kuzynka z rodziną. Na pogrzeb Teresy wszyscy przyszli, na moim tyle osób nie będzie.

No co tak patrzysz tymi swoimi oczami, ciebie też na moim pogrzebie nie będzie. Nie wpuszczą psa na pogrzeb. I żadnej suki już po tobie nie wezmę. Cztery psy i dość. Ale gdybym miał mieć jeszcze psa, to jamnika. Omegę. Ale go nie będzie, słyszysz, Delta? Nie ma Omegi. Ty jesteś ostatnia.

Mój pierwszy pies był w typie jamnika. Ojciec miał dwa wyżły i jamniczkę, zabierał ją czasem na polowania. No i ta suka mu się któregoś razu skundliła. Ojciec był wściekły. Na szczęście, zanim ją zabił, urodziła pierwszego szczeniaka, Alfę, i sama zdechła. Ojciec chciał utopić kundla, ale powiedziałem, że Alfa jest najpiękniejsza i że będzie moja, że ja się nią zajmę i ją sobie wytresuję, i że będzie chodziła ze mną do szkoły i będzie mi nosiła tornister. Ojciec spojrzał z ukosa i nic nie powiedział, bo matka stanęła za mną i położyła mi rękę na ramieniu. Tak będzie – powiedziała. I tak było. Na początku. Alfa miała krótkie nóżki i wielki łeb. Spała ze mną i czekała na mnie pod szkołą. Ale tornistra za mnie nie nosiła i w ogóle nie była psem aportującym. I nie nauczyła się nigdy żadnej sztuczki. Na początku bardzo ją kochałem, ale potem było mi trochę wstyd się z nią pokazywać chłopakom. Zwłaszcza że naprawdę nie było czego pokazać, bo Alfa była brzydka i nie umiała ani siad, ani daj łapę. W siódmej klasie Tadek przyszedł na boisko ze swoim szpicem, który tańczył na dwóch nogach i szczekał na zawołanie. Najbardziej się to podobało Zosi, śmiała się i klaskała, i potem Tadek pozwolił jej prowadzić tego swojego szpica na smyczy.

Wróciłem do domu i sprałem Alfę na kwaśne jabłko. Piszczała i z podkulonym ogonem uciekła do kuchni. A ja nie wpuściłem jej za karę do swojego łóżka.

Do końca szkoły czekała na mnie pod bramą. Umarła, kiedy byłem na obozie harcerskim. Gdy wróciłem, ojciec powiedział, że uciekła i że nie wie, gdzie jest. Skłamał. Poszedłem jej szukać i szukałem jej do nocy, chodziłem i wołałem: Alfa, Alfa! Nie ciebie wołam, Delta! Szukałem Alfy, ale nikt się do mnie nie przyłączył. Gdy wracałem, sąsiad mi powiedział, że ojciec ją dobił, jak wszystkie swoje psy. Płakałem całą noc. Rano umyłem twarz zimną wodą, żeby nie było widać i jakby nigdy nic zjadłem śniadanie. Do ojca nie odezwałem się do końca życia. I nie płakałem na jego pogrzebie. I na jego grobie nie byłem ani razu. Jak mnie kto pyta, odpowiadam, że na cmentarz nie wolno wchodzić z psami, a nie mam co zrobić z suką. Bo taka jest prawda. Nie mam co z tobą zrobić, Delta.

Nie idziemy głównym wejściem. Główna brama cmentarna o tej porze zamknięta, wejdziemy furtką od kaplicy, znasz drogę, chodź. Noga, trzymaj się pana. Dobry pies. Tak.

Po Alfie powiedziałem sobie, ze żadnego psa już nie wezmę. Nie obrażaj się, maleńka, ciebie jeszcze nie było na świecie. Wyjechałem na studia. Na czwartym roku poznałem Beatę. Biegała w AZS-ie na setkę i nie było nikogo szybszego od niej. No. Była szybka i dobra. Rasowa charcica. Na grobie Teresy bym tego nie powiedział, ale tak. Wprowadziła się do mnie po tygodniu. Z telewizorem i pudlem. Rok później wyjechała za granicę i został mi po niej ten telewizor i pies. Po telewizor zgłosił się jej brat, Beta została ze mną.

Mam trochę wyrzuty sumienia, bo nie miałem dla tego psa ani serca, ani czasu. Całymi dniami siedział sam w mieszkaniu, ale ja kończyłem studia, zaczynałem pracę, wieczorami imprezy, nieraz nie wracałem na noc do domu albo wracałem nie sam i złościłem się, że trzeba jeszcze z Betą wychodzić na spacer. W końcu oddałem ją koledze. Z miską i leżanką. „Tylko dobrze o nią dbaj” – powiedziałem, a on się na mnie tak popatrzył, że do dziś czuję ten wzrok w kościach. I nie wiem, co się z nią stało.

W ogóle niewiele wiem. Stary jestem, a głupi. Za to ty jesteś mądra, no szukaj grobu, maleńka. Szukaj. Wiesz, dokąd idziemy, to idź. Ostatniego papierosa mam w paczce. Zapalę sobie na koniec. No, idź.

Teresa. To była dojrzała miłość. Ja już się wyszumiałem, ją właśnie facet rzucił dla innej. Delta, tu nie wolno sikać. Sikaj pod drzewkiem. Miejże trochę szacunku… Kogoś tu oblała? Pyziak miał cukrzycę. „Teraz mi portki z jedną nogawką starczą na dwa razy dłużej” – mówił, jak mu obcięli nogę, a jak mu obcięli drugą, przyjechał do baru na wózku i kazał sobie stawiać. „Portki przepiłem, kto mi postawi za gacie?” Umarł pierwszego kwietnia i jak się pojawiły klepsydry, myśleliśmy, że sobie jaja robi i sam je powiesił. Dopiero Teresa dowiedziała się od jego żony, że to nie żart, że umarł naprawdę. Na wątrobę. No, każdy na coś.

Delta! Wracaj. Delta! No wracajże tu, niedobry kundlu, jak cię cieć złapie, odda cię do rakarza, a ja cię ratował nie będę. Wracaj!

Co za niedobre wilczysko. Żeby człowiek na stare lata musiał biegać między grobami, wracaj, mówię! Cholera jasna. Coś tam wygrzebała? Nie wolno! Pokaż. Kota stara Florczakowa zakopała, jędza głupia, zdechł jej sierściuch, powiedziała, że zaniesie go do weterynarza, a zakopała na cmentarzu. No i co my teraz zrobimy, Delta? Zostaw. Nie jedz tego.

Cholera jasna, trzeba by to komuś zgłosić. Sanepid jakiś czy ksiądz może? Ale co powiemy, że co myśmy tu w nocy robili na cmentarzu. I w ogóle, przecież musiałbym powiedzieć, że sam tu przyszedłem na grób żony, ale po nocy? Przecież grób żony zupełnie w innej kwaterze, i po co kopałem pod murem. Jak udowodnię, że to czarny kocur Florczakowej? Pomyślą, że to ja łażę z czarnymi kotami po cmentarzach… Jeszcze mnie wsadzą przez ciebie do czubków, zobaczysz! I co ty sama zrobisz beze mnie? Kto ci będzie kupował szponder. Musiałaś rozkopywać! Biedne kocisko. Tak, to na pewno starej Florczakowej. Zostaw, muszę go zakopać z powrotem.

Ostatni raz tak kopałem, żeby pochować Gammę. Ziemia była zupełnie zamarznięta i to kopanie mi wtedy szło jak po grudzie, a Teresa stała obok i patrzyła. To była środa, w czwartek było Boże Narodzenie, w piątek drugi dzień świąt, sobota i niedziela. Nie mieliśmy gdzie oddać Gammy, samiśmy musieli ją pochować. A ziemia była zmarznięta na kość. Gamma leżała owinięta w folię i w koc. Teresa głaskała ją po ogonie, bo ogona się nie dało zawinąć. Wielkie psisko. Znaleźliśmy ją w czwartek, a pochowaliśmy po jedenastu latach, w środę.

Jakżeśmy się z Teresą poznali, modne były dogi arlekiny. Rok później wszędzie pełno było arlekinów dogopodobnych. Pojechaliśmy kiedyś w czwartek na podgrzybki. Teresa każdej jesieni zbierała grzyby, trochę suszyła na Boże Narodzenie, resztę marynowała. Aż tu zamiast podgrzybków znaleźliśmy Gammę. Pięć dni leżała przywiązana sznurkiem do drzewa. Skóra i kości. U weterynarza trafiliśmy na starego Komorowskiego, wiesz którego, tego, co ci szył łapę, jak żeś sobie wbiła butelkę na śmietniku. Komorowski powiedział, że odratuje Gammę i odratował. Jejku, jakie to było bydlę! Spała z nami w łóżku, to ja na brzeżku, Teresa wciśnięta w ścianę, a Gamma rozwalona w poprzek. Wszędzie ją ze sobą zabieraliśmy. Była dla Teresy jak dziecko. Nawet do pracy razem chodziły. I do kina. Gamma uwielbiała romanse, których ja nie znoszę, więc Teresa kupowała dwa bilety, już ją w kinie znali i wpuszczali po zgaszeniu świateł. Wychodziły jako ostatnie i bileter pytał: „Gammo, jak się pani podobał film?”, a ona kiwała łbem i dostojnie wychodziła z kina.

Dobra, uklepiemy i przykryjemy liśćmi. Nikt nie pozna, że tu leży kot Florczakowej. Chodź Delta, poszukamy Teresy. No, gdzie jest Teresa?

Wiesz, po Gammie nic już nie było tak samo. Płakaliśmy noc w noc, każde na swoim brzegu łóżka. Teraz myślę, że ja wtedy wypłakałem się i za Alfę, i za Teresę, i za siebie, i za ciebie, i nawet za tego psa, którego już nie będzie.

Kiedy Gamma umierała, Teresa walczyła o nią jak lwica. Codziennie jeździła na dializy i kroplówki, w nocy nie spała, czuwała, sprawdzała, czy oddycha, karmiła ją i poiła strzykawką. Nie docierało do niej, że Gamma nie wyzdrowieje. Wreszcie Komorowski powiedział: „Ale wiesz, że ona zdycha”, a Teresa go wtedy opluła. „Sam zdychasz, konowale. Patrz i ucz się, jak można godnie umierać, stary chuju”. Przepraszałem go potem za to, ale on tylko pokręcił głową. „Ma rację” – powiedział. O, tu jest jego grób. Umarł w zeszłym miesiącu. Byłem u niego tydzień przed. Pytałem, czy czegoś mu nie trzeba. Powiedział, że ma wystarczający zapas morfiny. Uśmiechał się. Ręce mu nawet nie drżały.

Chodź.

Zapalę sobie tylko ostatniego papierosa i wrócimy do domu. No, chodź.

Nie bój się. Jesteś tylko ty. Żadnego innego pieska już sobie nie wezmę, nie bój się. Nie ma Omegi i nie będzie. Jesteś tylko ty.

– pisarka i prawniczka specjalizująca się w prawie autorskim, wykładowczyni z szkole kreatywnego pisania. Autorka opowiadań, tekstów dramatycznych i scenariuszy. Wydała zbiory opowiadań W ruchu (2021) i Naturalnie (2022) oraz powieści Mapa (2019) i Czarny hetman (2022). Mieszka w Krakowie.