11/2022
Grzegorz Kondrasiuk

Lubelskiemu Teatrowi Staremu do sztambucha

 

Nie powstrzymam się, będzie tym razem pro domo sua. Oto 20 października 2022 roku jeden z lubelskich teatrów obchodził rocznicę, bagatelka, 200 lat. Dla mnie wydarzenie epokowe. Jestem szczęśliwy, ponieważ mogłem w tych okrągłych urodzinach uczestniczyć, a nawet dołożyć swą małą cegiełkę. Takich rocznic w naszej branży po prostu nie ma, bo prawie nie zachowały się w Polsce budynki teatralne z pierwszych dekad XIX wieku, kiedy na dobrą sprawę dopiero krzepła nasza kultura mieszczańska. To lubelskie maleństwo, teatr przy ulicy Jezuickiej na Starym Mieście, jest unikatem: budynek teatralny zbudowany od początku tylko po to, by być teatrem. Kiedy siadamy na jego widowni, to jakbyśmy zasiedli w wehikule czasu. Choć właściwie od samego otwarcia w teatrze dokonywano napraw i przeróbek, to wciąż jego serce, kształt widowni z oknem sceny – w swoich proporcjach, perspektywach, w miniaturowym odwzorowaniu sceny włoskiej – nie zmienił się. Tak więc obecnie używana nazwa, Teatr Stary, która mogłaby uchodzić za uzurpatorską ze względu na szacowną narodową scenę krakowską (z teatrem przy placu Szczepańskim, który powstał, przypomnijmy, na bazie dwóch kamienic i podlegał gruntownym przebudowom), jest całkowicie uprawniona.

Ale żeby nie było zbyt rocznicowo, warto wspomnieć o dwóch sprawkach, tak bardzo z życiem teatralnym związanych. O uczuciach. I o pieniądzach.

W opowieściach o zbudowaniu teatru przewija się wątek sentymentalny. Oto Łukasz Rodakiewicz – były oficer napoleoński, zastępca budowniczego województwa lubelskiego, zarazem inwestor i autor projektu – miał podobno zbudować teatr dla swojej świeżo poślubionej żony Marianny. „Zakochany architekt”, „teatr, który powstał z miłości” – i tym podobne dyrdymałki, powtarzane za pełną fantasmagorii książką Waldemara Sulisza pod wiele mówiącym tytułem Teatr Stary w Lublinie 1822–2012. Historia, miłość, życie. Przewodnik. Ja wolę lekturę źródeł i trzeźwy osąd starszego o pokolenie historyka regionalisty Henryka Gawareckiego, który przyjrzał się postaciom Rodakiewicza i jego teścia – Kaspra Drewnowskiego, budowlańca i właściciela wielu działek (dziś nazwalibyśmy go deweloperem). Prawdziwi ludzie interesu, z sukcesami uczestniczący w licytacjach działek z ruinami urządzanych na mocy zarządzenia generała Zajączka, nakazującego porządkowanie zdewastowanego wówczas miasta. Klimaty Królestwa Polskiego… W roku 1820 panowie wspólnie przedkładają władzom Lublina propozycję przebudowania na teatr świeżo zakupionej kamienicy w Rynku. Stawiają miastu twarde warunki: zwolnienie od podatków, zapewnienie, że przez pięćdziesiąt lat nie powstanie w mieście kolejny teatr, oraz wyłączność na organizację wszelkich przedstawień. Miasto propozycję odrzuciło. Rodakiewicz już samodzielnie ubiega się o kolejne zgody i rządowe pożyczki. Dostaje zgodę – ale pod warunkiem uruchomienia reprezentacyjnego teatru z frontonem od Rynku (co świadczy notabene o nowoczesnym myśleniu władz). Ostatecznie Rodakiewicz wznosi teatr, zapożyczając się u osób prywatnych, na działce na zapleczu kamienic rynkowych, którą przynosi w posagu jego niedawno poślubiona nieletnia ukochana, Marianna Drewnowska, córka wspólnika w interesach.

Nie mam nic przeciwko miłości sprzęgniętej z umiejętnym gospodarowaniem pieniędzmi, ale…

Oddajmy tutaj głos Gawareckiemu, który dotarł do dokumentów i skojarzył fakty: „Mimo iż akt ślubu stwierdza, iż panna młoda skończyła już lat 15, naprawdę brakowały jej do tego terminu jeszcze 3 dni! »Urodzony Rodakiewicz« (tak go tytułują w metryce ślubu) miał już pewne doświadczenie w małżeństwie. Jest on bowiem zapisany w akcie ślubu jako rozwiedziony. Co skłoniło go do małżeństwa z dwukrotnie od siebie młodszą osobą? Należy sądzić, że były to przede wszystkim sprawy majątkowe. […] Żywotność Rodakiewicza pozwalają ocenić księgi urodzin parafii św. Michała z lat 1821–23. W 1821 przyszła na świat pierworodna córka Lucyna Emilia, w 1822 syn Jakub, który żył dzień, i wreszcie w 1823 córka Julianna Florentyna. Biedna Marianna nie wytrzymała trudów macierzyństwa i w wieku lat 18 zmarła w grudniu 1823 roku. W tym samym czasie Rodakiewicz zajęty był budową teatru przy ul. Jezuickiej. […] Wraz z teściem swoim Drewnowskim, korzystając ze zdobytego doświadczenia, Rodakiewicz jako entreprener-przedsiębiorca przystąpił do poważnych robót budowlanych na terenie miasta. […] Przedsiębiorstwo było chyba dochodowe skoro Rodakiewicz – w akcie kupna nazwany »obywatel krajowy« nabył w 1827 nieruchomość w Rynku. Ale kiedy nagle zmarł w dniu 18 maja 1832, posiadany przez niego majątek nieruchomy zajęty został przez licznych wierzycieli”.

Jakoś tak to było z miłością, od której zaczęły się dzieje teatru na lubelskim Starym Mieście. Wierzyciele wiele razy zajmują budynek na poczet niespłaconych długów. W końcu, w roku 1846, teatr, w fatalnym stanie budowlanym, zostaje wystawiony na licytację.

teatrolog, dramaturg, krytyk teatralny. Redaktor i współautor książek Scena Lublin (2017) i Cyrk w świecie widowisk (2017). Pracuje na UMCS, współpracuje z Instytutem Teatralnym w Warszawie.