rys. Bogna Podbielska
Błękitne oczy pełne miłości
jest noc
córeczka zasnęła przytulona
nie lubi zasypiać sama
jak nie ma żony w domu
wyjechała do pracy
za granicą
dzwoni telefon
to żona
wstaję z łóżka
córeczka pyta gdzie idę
zaraz wrócę kochanie
wychodzę z pokoju
jest wojna
żona mówi
jaka wojna
dzisiaj wybuchła
jestem na granicy
jedźcie pociągiem
drogi zamknięte dla samochodów
czekam na was
ale
przerywa połączenie
wybieram numer żony
nie ma połączenia
z zagranicą
dzwonię do rodziców
mieszkają w innym mieście
nie ma połączenia w kraju
co robić
myślę
muszę spakować rzeczy
ale jakie
chcę włączyć światło
nie ma światła
szukam latarki
mam w telefonie
podchodzę do lodówki
najważniejsza woda
odkręcam kran
nie ma wody
pot mi wystąpił na czoło
szukam w spiżarce
są dwie butelki wody
na szczęście niegazowane
córeczka nie lubi
otwieram i wsypuję sól
samą wodą można się odwodnić
tak słyszałem
jest miód
są dżemy
i kompoty
ile tego wziąć
nie wiem
staram się pozbierać myśli
otwieram szafę
walizki są
ale lepszy jest plecak
gdzie tu był
jest plecak
mały plecaczek ma córeczka
do przedszkola
co spakować
jest zima
nie wiem ile czasu zajmie nam
dotarcie do granicy
wyglądam z okna
ludzie wychodzą z bloku
mają latarki
jak świetliki
nie ma świateł na ulicy
czy czekać do rana
czy teraz iść na pociąg
muszę obudzić córeczkę
najpierw pakuję jej ubrania
wchodzę do łazienki
nie słychać żadnych wystrzałów
przelatuje samolot
zabieram dwa mydła
wata i plastry
a czym się będziesz bronił
czy mam jakąś broń
żona nie lubi broni
co tu jeszcze wziąć
leki na gorączkę
pięćset kilometrów do granicy
przejeżdżają czołgi
dudni w całym mieszkaniu
córeczka krzyczy
tatuś
kochanie jestem
potykam się o próg do jej pokoju
zacznij myśleć spokojnie
narobisz sobie i dziecku kłopotów
syczę z bólu
córeczka siedzi na łóżku
płacze
przytulam ją
musimy się ubrać
jedziemy do mamy
do mamy
ucieszyła się
chcę spać
mówi
ubiorę cię i zaniosę
zaczynam ją ubierać
dzisiaj ma być zimno
nie działa telefon
wychodzę z domu
siedmioletnia córeczka trzyma mnie za kciuk
w drugiej ręce trzyma lalkę
mam plecak
idziemy na dworzec kolejowy
na dworcu kolejowym razem czekamy
na odjazd pociągu do granicy
jesteśmy na peronie
pełno ludzi
nagle ktoś krzyknął
jedzie pociąg
zrobił się ruch między ludźmi
ludzie zaczęli krzyczeć
zamieszanie
w tym zamieszaniu
córeczka gdzieś się zapodziała
puściła na chwilę moją rękę
dziecko chciało się napić wody
sięgnąłem po plecak
gdzie miałem butelkę z wodą
córeczka jest za mną
była za mną
córeczka nagle zniknęła mi z oczu
zaczynam się rozglądać
nie widzę córeczki
krzyczę imię córeczki
pytam ludzi wokół
nikt nie widział mojego dziecka
biegnę z peronu na peron
po torach
nie mogę znaleźć córeczki
zginęła mi córeczka
ludzie pomóżcie
nikt się nie rusza
wbiegam na hol dworca
przedzieram się przez tłum ludzi
szukam córeczki
nie ma
wypadam na ulicę
krzyczę
biegnę do domu
może wróciła do domu
biegnę przez miasto
zatrzymują mnie żołnierze
stawiają miny przed moim blokiem
nie mogę iść do mojego domu
podwórko przed moim domem
jest zaminowane
czy ty nie jesteś dezerterem
zaczepiają mnie
pokazuję im zwolnienie z wojska
mam wadę serca mówię
puszczają mnie wolno
idę do szkoły
może tam córeczka poszła
słychać alarmowe syreny
nagle nadlatują samoloty
bombardują miasto
gdzie jest moja córeczka
wściekam się na siebie
na chwilę puściłem jej rękę
wybucha niedaleko mnie bomba
wpadam do rowu
ziemia spada na moją głowę
ludzie biegną
pytam
czy widzieli małą dziewczynkę
w czerwonym płaszczyku
nikt nie widział dziecka
to jak pan dziecka pilnował
atakuje mnie
popadam w rozpacz
idę w stronę placu zabaw
gdzie lubiła się córeczka
ze mną bawić
piaskownica rozjechana przez czołg
widać odciśnięte gąsienice
huśtawka przewrócona
nie ma tu córeczki
siadam na ławce
widzę paczkę papierosów
zapalam
wciągam dym
wolę umrzeć niż nie znaleźć córeczki
płaczę i krztuszę się
nienawidzę wojny
nagle dzwoni telefon
to mój
tak to mój
niemożliwe a jednak
wyświetla się napis
żona
odebrać czy nie odebrać
co ja jej powiem
ale chęć rozmowy z żoną jest większa
jesteście już w pociągu
tak
jedziemy do ciebie
mówię szeptem
dlaczego mówisz szeptem
córeczka zasnęła kłamię
wszystko w porządku
tak tak
córeczka jest zmęczona
czekam na was na granicy
kocham was
kochamy cię
wyłączam telefon
kłamię
żeby lepiej się poczuć
idę przez park
nie to nie park
to spalone drzewa
widzę przed sobą szpital
na szpital spadła bomba
może córeczka jest w szpitalu
widzę jak wynoszeni są przez lekarzy
pielęgniarki
żołnierzy
na noszach
na łóżkach
pacjenci
niektórzy mają kroplówki
szukam córeczki wśród pacjentów
dopadam do lekarza
pytam o dziewczynkę w czerwonym
płaszczyku
nie widział
chcę wyjść ze szpitala
ciężarna kobieta łapie mnie za rękę
pyta czy jej nie zaprowadzę do domu
ale widzę
że krew jej leci z brzucha
biegnę po pielęgniarkę
łapię za rękę i pokazuję ciężarną kobietę
pielęgniarka biegnie do niej
ciężarna kobieta upada na kolana
krew ma na całej koszuli nocnej
chce mi się wymiotować
pomagam pielęgniarce podnieść kobietę
ta upada na twarz
pielęgniarka odwraca ją na wznak
sprawdza tętno
patrzy na mnie
i mówi
to koniec
dlaczego ludzie sobie to robią
ja szukam córeczki w czerwonym płaszczyku
zostawiam za sobą szpital
kościół
wchodzę do środka
ale drzwi nie ma
widzę dziurę w suficie
jezus leży pod krzyżem
modlę się
panie boże
powiem ci uczciwie
nie wierzę w ciebie
nie wierzę że istniejesz
ale masz szansę
jak uratujesz moją córeczkę
to uwierzę
wychodzę z kościoła
widzę basen
córeczka
lubiła ze mną chodzić na basen
wchodzę na basen
na środku basenu
pływają materace i kółka
córeczce by się podobało
chcę się utopić
łatwo się zabić
trudniej jest żyć
nagle widzę młodą kobietę
leży na jednym z materacy
jest w stroju kąpielowym
ale jest zimno
mówi
zabierze mnie pan gdzieś
gdzie jest ciepło
płynie do mnie
nigdzie pani nie zabiorę
a może szuka pan żony
chcę zostać pana żoną
ja mam żonę
mówię
to będzie pan miał dwie
płynie do mnie
uciekam
woła za mną
znajdę cię i ożenisz się ze mną
gdzie jesteś córeczko
biegnę przed siebie
widzę wieżowiec
może wejdę na dach
z dachu będę wypatrywał córeczki
biegnę po schodach
dudni echo
dziesiąte piętro
wchodzę na dach
widzę snajperów
celują we mnie
podnoszę ręce
szukam córeczki w czerwonym płaszczyku
nie strzelajcie
zjeżdżaj stąd
już miałem naciskać na spust
wróg już wszedł do miasta
uciekaj
zbiegam ze schodów
lubiłem z córeczką
stać na dachu wieżowca
córeczka nie miała
lęku wysokości
kładliśmy się na dachu
i patrzyliśmy na dół
pluliśmy
z góry widziałem miasto
którego nie ma
kikuty domów
palące się samochody
dziury w blokach
dym nad miastem
ruiny
idę w stronę dworca
znajduję w kieszeni rysunek córeczki
na rysunku tata
mama i córeczka nad morzem
nagle obok mnie
niedaleko może sto metrów ode mnie
w grupkę ludzi uderzył pocisk
kawałki rozrywanego mięsa
spadają obok mnie
na moje buty
na płaszcz
wpadam na uciekającego kota
jedną nogę ma kulawą
biorę go na ręce
ma wystraszone oczy
ciekaw jestem co kot myśli o wojnie
co myśli o ludziach
dlaczego chcą więcej i więcej
kot wtula się we mnie
ale kiedy spada następny pocisk
to kot zrywa się
drapie mnie po ręce i ucieka
wracam na dworzec
pełno ludzi
wszyscy chcą uciec przed wojną
uciec pociągiem daleko
pociąg musiałby mieć ze sto wagonów
jakby chciał zabrać wszystkich
słyszę
na peron wjeżdża pociąg
tłum ludzi porywa mnie
wpadam z tłumem do wagonu
puśćcie mnie
na dworcu jest moja córeczka w czerwonej sukience
nie daję rady przedrzeć się przez tłum
rozpycham się do wyjścia z pociągu
ktoś mnie uderzył w twarz z pięści
tracę przytomność na chwilę
otwieram oczy
ścisk straszny
pociąg ruszył
drę się
żeby mnie wypuścili z pociągu
ludzie jak ściany przede mną stoją
zostawiam za sobą zniszczone miasto
co zrobi sama córeczka
na dworcu
panie ktoś się zaopiekuje dzieckiem
przecież ludzie mają serca
mówi do mnie starszy mężczyzna
nagle czuję zmęczenie
potworne zmęczenie
uginają mi się nogi
zamknę oczy na chwilę
co ja powiem żonie
że zgubiłem dziecko
śni mi się
pociągiem jadę w góry
z córeczką na narty
wysiadamy z pociągu
gdzie jesteśmy
tatuś nieważne
jest śnieg
możemy pojeździć na nartach
idziemy na stok narciarski
śnieg trzeszczy pod nartami
dojeżdżamy do góry
patrzę w dół
jest bardzo stromo
patrzę na córeczkę
boisz się tatuś zjechać
trochę się boję
a ty
pytam się córeczki
ja się nie boję niczego tatusiu
bo nauczyłeś mnie się nie bać
córeczka odbija się
zjeżdża w dół
jedź za mną
jedź za mną
ale ja stoję na górze
nie mogę się ruszyć ze strachu
córeczka znika mi z oczu
zaraz za zakrętem są drzewa
wtedy w ogóle zniknie mi z oczu
co robić
płaczę
budzę się
nie budzę się
ktoś mnie szarpie za rękę
rozglądam się
nie widzę nikogo
patrzę w dół
nie mogę uwierzyć
nie mogę uwierzyć
naprawdę
powiedz że to nie sen
to jesteś ty córeczko
tatuś strasznie płakałeś
płakałem we śnie córeczko
biorę na ręce córeczkę
tulę długo tulę
już nie zejdziesz z moich rąk
zaniosę cię do mamusi
bawimy się
w wymyślanie co będziemy robić
jak już będziemy za granicą
gdzie nie ma wojny
co zrobisz pierwsze
jak uciekniemy za granicę
pyta córeczka
kupię duży śpiwór i tam zaśniemy
ty
mamusia i ja
tatuś nie zostawisz mnie już nigdy
więcej
bo ja tylko cię sprawdzałam
jak to sprawdzałaś
sprawdzałam
czy mnie kochasz
jak to
tak
chowałam się za drzewami
za ławkami
za samochodami
żebyś mnie nie zobaczył
chciałam zobaczyć
jak bardzo mnie kochasz
córeczko
ale jak to
jak się kłóciliście z mamą
jak wyjeżdżała za granicę
do lepszej pracy
to wtedy właśnie
krzyczałeś
że nie masz czasu cały czas się
mną zajmować
że ty też masz swoje życie
że ty chcesz mieć swoje życie
że masz swoją pracę
i na dworcu
właśnie postanowiłam sobie
że sprawdzę
czy mnie kochasz
i co ci wyszło
pytam córeczki
że bardzo mnie kochasz
ale teraz trzeba jechać do mamy
wjeżdżamy na dworzec
przed granicą
córeczka zasnęła mi na rękach
mdleją mi ręce
ale wychodzę wraz z tłumem
na peron
teraz trzeba kilometr
przejść do granicy
idę w śniegu
noc
ludzie świecą latarkami
jak robaczki świętojańskie
zdejmuję swoją czapkę
wkładam na czapkę córeczki
żeby jej było cieplej
widzimy granicę
pełno wojska
z dala widzę moją żonę
ja ją widzę
ale ona mnie
nas nie widzi
nie chcę do niej wołać
żeby nie obudzić córeczki
widzę jak jej oczy
szukają nas w tłumiewidzę
jak wypatruje nas
jak kocha nas
patrzy w drugą stronę
podchodzę do niej
kochanie jesteśmy
żona odwraca się
widzę jej błękitne oczy pełne miłości