4/2023
Magdalena Drab

Konfliktowo

 

Jakiś czas temu w stosie reklamowych śmieci, dedykowanych artykułów i ofert guilty pleasures, którymi bombarduje mnie Internet, odnalazłam pewien nagłówek, który natychmiast przykuł moją uwagę. Brzmiał on: „Anna Mucha pokazała nogi. Internauci podzieleni”. Tytuł wydał mi się tak wybitny przez swoją bezpośredniość oraz połączenie powagi i śmieszności, że wrył mi się w pamięć i towarzyszył moim myślom przez kilka tygodni. Kobieta, kończyny i formalny ton – ta pełna sprzeczności mieszanka zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Oto za pośrednictwem jednego kliknięcia mogła mi się objawić współczesna Troja. Konflikt o kobietę. Nogi, które powodują, że ludzie skaczą sobie do gardeł, tworzą stronnictwa, a nawet armie. Byłam bardzo ciekawa i żywiłam spore nadzieje dotyczące treści artykułu. Pytałam siebie, jakiż to skandal mógł wybuchnąć w temacie nóg – części ciała tak opatrzonej, już niemal odartej z erotyzmu, by doprowadzić do głębokiego podziału rzeszy anonimowych internautów.

Moja ciekawość, nie dość żywa, by skłonić mnie wtedy do przeczytania artykułu, czy raczej notki, jak się później okazało, została ostatnio zaspokojona na rzecz tego felietonu. Stało się jasne, że nie tylko o nogi chodziło, ale jeszcze o pośladek, a właściwie o nasadę nogi w okolicach biodra. Tego już było za wiele. Rozgorzała dyskusja, jakich wiele w Internecie. Wszak mamy wolność słowa i poglądów, więc kto może, korzysta i wygłasza. Współczesna Troja miała charakter panelowy, ale raczej nieelegancki. Tak jak Helena Trojańska, o której rękę starało się ponad trzydziestu zacnych mężów, również celebrytka otrzymała wyrazy uwielbienia będące ukrytymi ofertami od licznych panów, choć formułowanymi bez większych nadziei na spełnienie oraz niekoniecznie matrymonialnymi. W komentarzach pojawiła się również jawna nienawiść, tony obraźliwe oraz sprzeciwiające się im serdeczne wyrazy wsparcia i uwielbienia. Konflikt opierał się na emocjach oraz subiektywnych sądach. Starcie dotyczyło miejscami definicji części ciała, takich jak noga czy tyłek, a kiedy indziej dylematu, czy pani Anna Mucha przytyła, czy jednak trzyma linię. Rzadziej komentarze zahaczały o kwestie światopoglądowe, a mianowicie, czy atuty wyglądu aktorki są jej narzędziem w robieniu kariery i czy jest to zdaniem autorów wpisów szlachetne zachowanie. Podróż do instagramowej Troi była dla mnie wyprawą dziewiczą i czułam się po niej dość paskudnie. Wojna o nogi wyglądała raczej kloacznie i płytko. Żadnych wielkich ofiar, żadnych istotnych wartości, żadnego interesującego światopoglądu. Wymieszana papka słowna ludzi miłych i niemiłych. Wszystko raczej brzydkie i wulgarne. Sprawa, która doprowadziła do podziału, też była błaha. Zgrabna kobieta na łódce, która założyła sukienkę i sweter, bo wieje, i ten wiatr podwija jej sukienkę, odsłaniając nogę wraz z nasadą.

Już Marilyn Monroe wiało z kanału wentylacyjnego metra w 1954 roku i odsłaniało nogi wraz z nasadą. Było to siedemdziesiąt lat temu. Ten obraz przeszedł do historii, stał się ikoną popkultury, a sama historia doprowadziła do znacznie bardziej imponujących konsekwencji. Dubli nakręconych przy nowojorskim metrze było czternaście, aktorkę otaczał kordon policji, a gapie wykrzykiwali w jej kierunku seksistowskie, choć pełne aprobaty dla nóg, hasła w rodzaju „za nisko” lub „pokaż więcej”. Puentą zajścia była furia męża aktorki, Joego DiMaggio, który trzy tygodnie później wniósł pozew o rozwód. Nie jest to może tak imponujące wydarzenie jak dziesięcioletnie oblężenie miasta oraz krwawa śmierć królów i herosów, ale zawsze to więcej niż kilka wulgaryzmów pod postem na Instagramie. Tytuł artykułu, jak koń trojański, okazał się pusty w środku. Ani sprawa nie była istotna, ani wytoczone działa imponujące.

Czy spodziewałam się czegoś więcej? Może. Choć moja sympatia dla głupoty i waty, która wypełnia Internet oraz telewizję, nie słabnie, szczerze podziwiam miałkość rozterek i przyznaję, że nic nie poprawia mi humoru tak, jak regularne internetowe burze o błahostki, to chciałoby się czasem jakiegoś wydarzenia. Prawdziwego skandalu, który sprawi, że skostniałe społeczeństwo zadrży, zmieni punkt widzenia.

Czy piękna Helena Trojańska robiła karierę dzięki swojej urodzie? Można uznać, że tak. Podobnie Marilyn Monroe i współczesne atrakcyjne kobiety. Henry Louis Mencken napisał kiedyś bardzo humorystyczne zdanie: „Gdy kobieta i mężczyzna się pobiorą, stają się jednym ciałem – pytanie tylko czyim?”. Helena Trojańska, Marilyn Monroe czy współczesna celebrytka – ten sam rodzaj dobra wspólnego, interesu, który może stać się przedmiotem sporu. Tylko spory coraz bardziej liche, jakby cena przywłaszczonego ciała malała.

W pracach Simmela czy Webera konflikt to nieodłączny element życia społecznego prowadzący do zmian i rozwoju. Parsons czy Merton żywili dla konfliktu znacznie mniej sympatii, uważając go za coś, co narusza równowagę społeczną i szkodzi w utrzymaniu miru. A ja patrzę na jeden z setek sporów i dochodzę do wniosku, że w pewnych kwestiach konflikt ani niczego nie narusza, ani nie zmienia. Wręcz przeciwnie. I tak od paru tysięcy lat.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.