Tow. Grotowski i wyrywanie bolących zębów
Z Grotowskim to już tak jest, że strach cokolwiek napisać. Ciężka jest bania ze słowami i opiniami zawieszona nad tym nazwiskiem, dziełem – i pamięcią o jednym i drugim…
W ostatnich latach odeszli Ludwik Flaszen i Zbigniew Osiński, alter ego Demiurga i jego Kronikarz. Dzieła życia domknęli książkami zawierającymi coś w rodzaju ostatecznych świadectw. Potem od legendy Grotowskiego odbił się Tadeusz Słobodzianek w Kwartetach otwockich i w serii ich realizacji stworzonej w kręgu warszawskiego Teatru Dramatycznego. Słobodzianek potraktował Grotowskiego niekanonicznie, poddał literackim przetworzeniom, nie zawahał się przed nadpisaniem nad jego postacią własnych poglądów na sztukę. Krytycznie, a nawet satyrycznie do Grotowskiego nastawiony, i tak przyczynił się do utrwalenia dobrze znanej legendy z jej wszystkimi obowiązkowymi składnikami. Tymczasem, niespodziewanie, pojawiła się książka zmuszająca do zastanowienia, do przetasowania kart z wizerunkiem tego dziwnego człowieka, otrzymanych od świadków, badaczy, dramatopisarzy. To Grotowski polityczny Agnieszki Wójtowicz, zwieńczenie wieloletnich poszukiwań prowadzonych w archiwach polskiego Października i opolskiego Teatru 13 Rzędów. Po jej wydaniu na dobrą sprawę należałoby zabrać się do przygotowania drugiego, uzupełnionego wydania Tekstów zebranych Grotowskiego (pierwsze ukazało się przed dekadą); i dopisać kilka linijek do jego, pozornie na zawsze już uzgodnionego, biogramu.
Grotowski jako homo politicus – oczywiście to i owo wiedzieliśmy. Że nie mógł być politykiem, dlatego zajął się teatrem, że na emigracji przybywających z Polski znajomych prosił o gazety, i wypytywał, kto, z kim i pod kim jest teraz na politycznym świeczniku itd. Ale co innego osobiste manie, a co innego – trwały wewnętrzny rys, determinanta osobowości. Po lekturze książki Agnieszki Wójtowicz nabrałem przekonania, że te dwa lata (od jesieni ’56 do jesieni ’58) określiły modus vivendi Jerzego Grotowskiego. Rok pierwszy, w czołówce „antystalinowskiej rewolucji”, to Studencki Komitet Rewolucyjny, a potem Polityczny Ośrodek Lewicy Akademickiej, bojowe przemówienie w obecności Gomułki na warszawskim zjeździe Związku Młodzieży Socjalistycznej. Rok drugi – pierwsze przesłuchania przez SB, Komisja Kontroli Partyjnej i walka o ocalenie dopiero zaczynającej się kariery osoby publicznej. Z zebranych przez autorkę świadectw wynika, że wspomniany komitet w gorącym okresie był „instytucją zaufania publicznego”, o krok od przejęcia władzy w Krakowie. Odnalezione i zestawione, opublikowane w całości dokumenty, teksty i wystąpienia Grotowskiego-działacza młodzieżowego pokazują, że był autorem ważnych deklaracji ideowych, a niesiony entuzjazmem Października przystąpił do kreślenia utopijnego planu przebudowy całej organizacji społeczeństwa PRL-u w dziesięciu punktach (programowy tekst Stalinizm i socjalizm).
Grotowski wyszedł z tej awantury mocno poobijany. Wił się przed różnymi egzekutywami (swoją drogą, z użyciem wielu koronkowych, dialektycznych sofizmatów), stąd wielostronicowe wyjaśnienia i odpowiedzi na zarzuty. Skończyło się tylko naganą, zgodnie z wolą przesłuchiwanego, który partyjną spowiedź-samokrytykę puentował następująco: „Szczerze i gorąco pragnę pozostać w partii”. „Ale w partii czy […] poza partią, będę pracował dla socjalizmu – uczciwie, tzn. nawet błądząc, ale nie siłą bezwładu, nie wygodnie, nie bezboleśnie, nie w imię programowego konformizmu i wygody życiowej”. Nagana była najniższym wymiarem kary, groziło nie tylko wyrzucenie z partii, ale i więzienie.
Młodzieńczy idealizm zakończył się brutalną lekcją realizmu politycznego, taką, którą się pamięta przez całe życie. To prawdziwe wtajemniczenie w naturę zjawisk, w procesy historyczne, w „mądrość etapu”, w konieczność radykalnego odcięcia tego, co publicznie podawane do wiadomości, od tego, co stanowi działanie prawdziwe. W tym świetle jeszcze inaczej czyta się krótki, ale esencjonalny poradnik skutecznego działania (L. Flaszen, Mały Lewiatan, [w:] tegoż, Grotowski & Company), albo rozsiane tu i tam, w nieautoryzowanych zapisach (oczywiście, oczywiście), uwagi pod adresem zachodniej kontrkultury, prawdziwe lekcje życia starszego kolegi. „Nie bądźcie dziećmi. Nie wydaje mi się, że aby móc coś zbudować, należy niszczyć wszystko inne”. Tak mówił, dość szczerze, w Argentynie w roku 1971. I dalej: „Te wieczne opowieści o jakimś ogólnym zniewoleniu, o krępowaniu swobód jednostki, o społecznej presji…”; „Nie można ciągle skupiać się na tym, co bolesne i chore. Bo wtedy jest tak, jakbyście mieli bolące zęby i bez przerwy w nich dłubali. […] Jeśli to możliwe – [należy] wyrwać zęby. Jeżeli nie – należy się zająć czymś innym” (J. Grotowski, Nie jestem cały, jeśli Ty nie jesteś, [w:] tegoż, Teksty zebrane).
Ciekawe, czy o tych bolących zębach rozmawiał („całą noc”) z The Living Theatre, kiedy już się spotkali na jednym z zachodnich festiwali?