5/2023

„Changé!” – cyrk na drogach współczesności

Cyrk pozostający blisko widza i jego problemów, ale będący równocześnie artystyczną rodziną, pokazuje spektakl Cesty czeskiej grupy La Putyka, którego filmowa adaptacja dostępna jest na platformie HBO Max.

Obrazek ilustrujący tekst „Changé!” – cyrk na drogach współczesności

rys. Kinga Czaplarska

 

„Changé!” – krzyczeli treserzy w cyrku, przygotowując swoich nie-ludzkich artystów do kolejnego tricku. „Changé!” – wołali akrobaci, zmieniając położenie na powietrznych konstrukcjach i szykując się do zapierających dech w piersiach salt i skoków. „Changé!” – krzyczał wreszcie wśród jasnych świateł areny ringmaster, gestem ręki otwierając miejsce na kolejne numery. Okrzyk ten pod dachem chapiteau był zawsze sygnałem zmiany. A ta towarzyszy cyrkowi nieustannie, nie tylko jako element dynamizujący dramaturgiczną konstrukcję spektakli.

Społeczne przeobrażenia odcisnęły na cyrku piętno, wpływając zarówno na treść, jak i na formę podejmowanych w nim działań. Od zarania cyrk zakotwiczony był w kulturze popularnej, wywodzącej się od i tworzonej dla populusu. Bliskiej tak zwanemu zwykłemu człowiekowi i dostępnej dla każdego, bez względu na status czy pochodzenie. Mimo swojej widowiskowości i przerysowaniu cyrk był jednocześnie bardzo powszedni, bliski codziennym zmartwieniom i radościom. Dawał wytchnienie od trudnej rzeczywistości. Hojnie odpowiadał na potrzeby ciekawości, zachwytu i zdziwienia, potrafił też porządnie przestraszyć. Był stacjonarnym karnawałem, zaproszeniem do równoległego świata, gdzie na chwilę zawieszano normy społeczne i prawa fizyki[1].

Cyrk (a przed nim jego kuglarscy przodkowie) towarzyszył społeczeństwom na różnych etapach rozwoju. Był z nimi w dolach i niedolach, zwłaszcza w tych ostatnich tworząc swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa. Na ekonomiczne kryzysy reagował nie tylko obniżkami gaż artystów i artystek, ale także nowymi postaciami, aranżacjami i komentarzami. Niby papierek lakmusowy nasiąkał atmosferą danego czasu. Ale cyrk to również struktura sama w sobie. Artystyczna społeczność, która rządzi się własnymi prawami, ma swoje tradycje i rutyny. Reprezentuje alternatywny tryb życia, w którym ważne są: tymczasowość, poświęcenie, intensywny trening i nieprzystawalność do powszechnie przyjętych norm.

Właśnie taki cyrk – bliski człowiekowi i jego problemom, ale będący równocześnie artystyczną rodziną, strukturą w strukturze – pokazuje spektakl Cesty (co po polsku znaczy „drogi”) czeskiej grupy La Putyka, którego filmowa adaptacja dostępna jest na platformie HBO Max. Premiera przedstawienia miała miejsce w 2021 roku w przestrzeni Azyl78 w Pradze i nie obyła się bez początkowych perturbacji. Przygotowania pokryły się bowiem z kolejnymi falami pandemii COVID-19. Termin kilkukrotnie przesuwano, ale twórcy nie tracili rezonu. Wręcz przeciwnie, spektakl nasiąkał nową jakością i buzował energią ludzi głodnych sceny. Cesty to hołd dla sztuki cyrku, ze wszystkimi związanymi z nią przymiotami ciała i ducha. To również ukłon dla uporu i wytrwałości w poszukiwaniach. Cyrk przetrwał pandemię dzięki artystom i artystkom, i to właśnie dla nich powstał ten spektakl. Na scenie pojawia się ponad pięćdziesięciu performerów różnych generacji i narodowości związanych z grupą La Putyka. To duże logistyczne przedsięwzięcie, ale przede wszystkim celebracja bycia razem, wspólnoty zgromadzonej wokół symbolicznej areny, przedstawionej w spektaklu jako krąg spleciony z rąk i ciał. Ów kształt nie jest związany wyłącznie z konkretnym miejscem, instytucją czy stylem, lecz stanowi geometryczną alegorię cyrkowej społeczności.

Spektakl podzielono na cztery rozdziały. Każdy z nich zakotwiczony jest w historii, zarówno powszechnej, jak indywidualnej, rozgrywającej się w jednostkowych biografiach. To opowieść blisko i prosto z serca – jak mówi reżyser i założyciel Cyrku La Putyka, Rostislav Novák jr[2]. Pierwsza część to powrót do źródeł i tradycji, której przykładem jest historia klanu Kludských. Jego dzieje sięgają XVII wieku, pojawia się w nich także polski akcent. Założyciel rodu miał być według legendy jednym z adiutantów króla Jana III Sobieskiego i towarzyszyć mu w odsieczy wiedeńskiej. Militarne asocjacje nie powinny dziwić. Początki cyrkowej areny wiążą się z woltyżerką, wyrastającą z żołnierskiej musztry i jeździeckiej perfekcji. Sam Philip Astley, uznawany za ojca nowożytnego cyrku, zanim rozpoczął swoją przygodę ze światem widowisk, był oficerem brytyjskiej kawalerii. Podobnie założyciele klanu Kludských zdecydowali się ruszyć w świat już nie w wojskowej kompanii, a z bogatą artystyczną menażerią. Najsłynniejszymi przedstawicielami rodziny są dwaj Karelowie, ojciec i syn. Pierwszy (1864–1927), choć miał być pastorem, został dyrektorem jednego z największych cyrków w dziejach Czech i Europy. Drugi (1891–1967) konsekwentnie kontynuował dzieło ojca w burzliwych czasach światowych wojen i kryzysu ekonomicznego. To właśnie ich biografie stały się kanwą pierwszej części przedstawienia[3].

Na scenie Karel Kludský pojawia się w wielu postaciach. Każda reprezentuje inną fazę życia. Jako młody chłopak chłonie cyrkowy świat szeroko otwartymi oczami. Wchodząc w dorosłość, uczy się fachu, by przejąć dyrektorskie stery. Wreszcie pojawia się jako doświadczony senior wspominający swoje osiągnięcia. Wszystkie wcielenia Karela łączy miłość do cyrku, w tym tresury słoni, które stały się niemal symbolem jego biznesu. Wykorzystanie zwierząt to kontrowersyjny temat. Współczesny cyrk rezygnuje z tej tradycji na rzecz eksplorowania możliwości ludzkiego ciała i jego performatywnego potencjału. Twórcy spektaklu podjęli temat dyplomatycznie i bez popadania w karcący moralizm. Na scenie pojawiają się zoomorficzne postacie w animalistycznych maskach, które są nie tyle symbolami zwierząt, ile pretekstem do opowieści o emocjach i napięciach budowanych w kontekście tych międzygatunkowych relacji. I tak konie, wierzgając w tanecznej choreografii, reprezentują witalność w czasach cyrkowej prosperity. Tygrysy i lwy w postaci artystów kręcących się w kole cyra (obręczy wysokości dorosłego człowieka) stają się zaś symbolem niebezpieczeństwa oraz konsekwencji lekkomyślności i brawury. Otwierają też temat ryzyka, które towarzyszy cyrkowej profesji od początku jej istnienia.

Rodzina Kludských, podobnie jak inne klany, doświadczyła wielu kryzysów, wypadków i śmierci. Jej członkowie byli świadkami wybuchu pierwszej wojny światowej, a także krachu lat trzydziestych, który doprowadził do ogromnej inflacji. Imponujących rozmiarów namioty płonęły, obracając w pył wieloletni dorobek pracy, zwierzęta umierały bądź cierpiały głód z powodu braku funduszy na ich utrzymanie. Te zmagania znajdują w spektaklu swoją reprezentację, a ich kulminacją jest scena burzy, w której z areny znika wszystko prócz zawieszonego pod sufitem akrobatycznego koła. Zapada cisza. Trwa jednak krótko. Rekwizyt zostaje ponownie wprawiony w ruch. To napęd odbudowującej się cyrkowej machiny. „Show must go on” – śpiewa unosząca się ponad areną akrobatka. Jej performans jest częścią imponującego tańca w powietrzu, w ramach którego pojawia się coraz więcej artystek dołączających do podniebnej choreografii pełnej ewolucji na akrobatycznych kołach i sztrabatach. Swoim ruchem i dialogiem z obiektem/rekwizytem artystki budują wymowny obraz podnoszącej się po raz kolejny kopuły namiotu. W konstrukcję trzeba jeszcze tchnąć życie, napełnić ją cyrkowym duchem, którym według Karela seniora ma być postać klauna. „Jaki klaun, taki cyrk!” – mówi. To właśnie błazen jest duszą tego miejsca, napełnia go śmiechem, temperamentem i energią. Rozpoczyna się barwna parada buffonów, augustów, pierrotów, freaków i tricksterów. Jest w niej coś z sennej mary, onirycznego karnawału podkreślającego cykliczność życia. Ciąg ten zostaje przerwany śmiercią ostatniego słonia. To ukochane zwierzę i główna gwiazda repertuaru Cyrku Kludských, znak jego bogactwa i pomyślności. Jego zgon wyznacza symboliczny koniec epoki, wyczerpanie się formuły tak zwanego cyrku tradycyjnego. „Changé!” – krzyczy Karel Kludský młodszy, czas na nowe.

„Changé!” – jak echo towarzyszy pojawiającym się na scenie artystom i artystkom ubranym w sportowe dresy. Przenosimy się do współczesnej sali treningowej. Performerzy rozgrzewają się i ćwiczą popisowe tricki. Scena zapełnia się, tętni życiem, każdy jej fragment drga innym rytmem i ruchem. Ktoś żongluje, ktoś ćwiczy salta, pojawiają się nowe rekwizyty, którymi manipulują żonglerzy i ekwilibryści. Na chustach i linie wyginają się akrobatki. Ten cyrkowy tableau vivant raz po raz przerywany jest okrzykiem „fokus!”, który kieruje uwagę na tę część sceny, gdzie właśnie wykonywana jest trudna ewolucja. Równocześnie przy ustawionym blisko publiczności mikrofonie przysiadają kolejni artyści. Odrywają się na chwilę od treningu, żeby opowiedzieć swoją historię o tym, jak trafili do cyrku, często przedstawioną w formie anegdoty, dowcipu czy wspomnienia. Widzowie poznają patchworkową rodzinę akrobatów, aktorów, lalkarzy, żonglerów, muzyków i techników, których połączyła miłość do nowej formy sztuki. Ich historie to również opowieści o ciele podejmującym ryzyko, narażonym na wypadki i kontuzje. W zwierzeniach pojawia się wątek rytuałów, przesądów i powiedzeń, które budują cyrkową tożsamość oraz są swoistym mostem łączącym współczesność z dawnymi czasami. Wśród artystów Cyrku La Putyka są osoby z różnych krajów, w tym artyści uciekający z ogarniętej wojną Ukrainy. Jej wybuch przypadł na okres przygotowań do spektaklu. Czeski cyrk przyjął artystów i artystki, nie tylko udostępniając im przestrzeń treningową, ale też zapraszając do współpracy. Włączył ich tym samym do wspólnoty.

Trening to preludium i przygotowanie do wyjścia na scenę. Dopiero tam, przed publicznością, artystyczny potencjał znajduje swoje ujście. Za przezroczystą kurtyną widzimy przemieszczające się cienie. Spektakl zaraz się rozpocznie, ale zanim to nastąpi, artyści splatają krąg ze swoich rąk i ciał. Jeszcze raz oddychają razem. Krótki mobilizujący okrzyk, klepanie po plecach i życzenia powodzenia. Kurtyna opada. Na scenę wtoczone zostaje koło cyra, które wchodzi w swoisty dialog z ruchliwą żonglerską obręczą. Artyści eksperymentują, mieszają cyrkowe dyscypliny, wplatając w nie elementy tańca współczesnego. Wychodzą poza klasyczne schematy, szukają nowych trajektorii i punktów spotkania. Pokazują tym samym, że nowy cyrk jest zakorzeniony w postmodernistycznej dekonstrukcji. Bawi się formą i poszukuje nowych rozwiązań. Na scenie pojawia się teeterboard, akrobatyczna huśtawka, która wyrzuca wysoko w powietrze akrobatów i akrobatki, wykonujących coraz to bardziej skomplikowane sekwencje salt i obrotów. Przestrzeń znowu się wypełnia, żyje, buzuje artystyczną energią.

Współczesny cyrk, tak jak jego tradycyjny poprzednik, jest organiczną częścią kultury i tak jak ona reaguje na zmiany. W wyniku pandemii większość europejskich społeczeństw została poddana izolacji, w ramach której publicznie realizować można było wyłącznie najważniejsze potrzeby. Kultura nie została do nich zakwalifikowana. W spektaklu grupy La Putyka feeria świateł gaśnie pod wpływem pojawiającego się na scenie urzędnika, który każe się wszystkim spakować i z uporem powtarza, czego według nowych rozporządzeń „nie wolno”. Czy świat poradzi sobie bez sztuki? Arena znowu zostaje pusta. To wymowne zatrzymanie przerywa błysk ledowego światła, które jeden z aktorów niesie przez widownię. Jego twarz przykrywa ozdobna maska szermiercza. „Dzień dobry, nazywam się Filip Zahradnický, jestem żonglerem, czy mogę dla państwa pożonglować?” – zwraca się do wybranej dwójki widzów. Zahradnický jest laureatem Festiwalu Mondial du Cirque de Demain, jednego z najbardziej prestiżowych wydarzeń cyrkowych na świecie. Za nim wkraczają kolejni artyści, oferując pokaz swoich nieprzeciętnych umiejętności indywidualnym osobom. Przestrzeń widowni przeszywają pasy świateł, wyznaczające nowe, miniaturowe sceny. Zamknięcie drzwi do instytucji kultury otworzyło bramy na ulice. To bezpośrednie odniesienie do programu #kulturunezastavis (pol. kultury nie zatrzymasz), który został zainicjowany przez La Putyka w trakcie pandemii. Cyrk potrzebował czasu na reorganizację i znalazł sposób na przetrwanie. Powrócił do źródeł, na ulice, gdzie od zarania artyści dostarczali wytchnienia, ale też powodów do refleksji. „Można” – orzeka wreszcie urzędnik obserwujący przejmujący pokaz balansowania na linie, wzruszony nieustępliwością oraz determinacją artystów. Kultura to immanentna część życia społecznego, a cyrk jest jej naturalnym wytworem. Po raz kolejny przetrwał historyczne perturbacje. Wrócił wzmocniony i jeszcze bardziej wygłodniały sceny.

Doświadczenie pandemii pokazało, jak krucha i niepewna jest pozycja sztuki, która w momencie kryzysu, jako najmniej istotna część życia społecznego, blokowana jest w pierwszej kolejności. W spektaklu Cesty artyści wracają na scenę w sennym korowodzie. Idą jeden za drugim. Robią trzy kroki przed siebie i dwa wstecz. Wahają się. Wspierają, popychają do przodu. Ponownie zawiązują wspólnotę. Biegną wokół sceny, dynamicznie zarysowując krąg areny, od którego wszystko się zaczęło. Znowu są razem. Oddają się ekspresyjnym tańcom, splatają w akrobatycznych figurach. Scenę kończy ewolucja na tyczce trzymanej przez jednego z artystów, po której wspina się dwójka kolejnych, aby wykonać popisowy numer. To trudniejsza wersja tricku, który pojawił się na początku spektaklu. Klamra pokazuje, że cyrkowcy nie przestają stawiać sobie wyzwań i wciąż starają się sięgać wyżej i dalej. „Changé!” – idzie nowe!

Cesty to opowieść o zmianie, ale paradoksalnie również o zachowaniu ciągłości. Wśród toczących się aktualnie dyskusji definicja cyrku współczesnego formułowana jest przez podkreślenie różnic wobec tak zwanego cyrku tradycyjnego. La Putyka do historii odnosi się po swojemu, za pomocą interdyscyplinarnych narzędzi. Zwierzęcych aktorów przedstawia w ludzkim ciele, o tresurze mówi wprost, uznając ją za ważny element przeszłości. Odtwarza klasyczne gagi i numery. Bada biografie, przywołuje fakty, zarysowuje tło wydarzeń, które wpływały na świat widowisk. Patrzy wstecz z szacunkiem, dawnych cyrkowców widząc przez pryzmat ich codziennych zmagań i marzeń, które kazały im iść dalej. Tworzy paralele ze współczesnością. Pokazuje, że dzisiejszy cyrk to także pewna forma wspólnoty, rodziny podtrzymującej swoje małe rytuały i tradycje, wspierającej się nawzajem, dopingującej i poszukującej. Podobnie jak w Cyrku Kludských, w La Putyka zobaczymy kilka pokoleń familii. Rostislav Novák jr, założyciel czeskiej grupy i reżyser spektaklu, zaangażował do swojej trupy własnych rodziców (aktorów lalkarzy), jak również syna. Towarzyszy im grono wspaniałych artystów z całego świata.

Cesty to dowód na to, że współczesny cyrk czerpie z bogatej historii i tradycji, ale równocześnie śmiało wkracza na nowe ścieżki. Towarzyszy społeczeństwom, żywo reagując na ich potrzeby i niepokoje, wciąż zadając istotne pytania i nie dając się zatrzymać. „Changé!” – koła cyrkowego wozu toczą się dalej po drogach współczesności.

 

[1] Zob. B. Assael, The Circus and Victorian Society, Charlottesville – Londyn 2005, s. 17–46.

[2] Opis spektaklu jest dostępny na stronie: www.laputyka.cz/en/play/cesty.

[3] Więcej o historii rodziny Kludských na stronie: http://www.circopedia.org/Circus_Kludsky.

– artystka, performerka i badaczka. Działa w obszarze teatru ruchu, pantomimy, mime corporel i biomechaniki. Interesuje ją cyrk w teorii i praktyce, a zwłaszcza cyrkowe biografie z XIX wieku oraz historia klaunady. Pedagożka cyrkowa i teatralna.