6/2023
Artur Pałyga

Uniwersum

 

Usłyszałem w radiu artystę. Mówił o uniwersum. Mówił, że najgorsze, co może zrobić artysta, to wierzyć w nowoczesność. Nowoczesność jest wrogiem sztuki. Zabija ją. Nowoczesny artysta jest jak profesor nadzwyczajny, czyli nieprawdziwy. Prawdziwe jest tylko to, co nie wymaga dopełnienia żadnym przymiotnikiem. W dalszym ciągu swojej wypowiedzi artysta mówił, że sam nie wie, kiedy stał się autorytetem dla młodych. Wymieniał ich nazwiska. Mówił o nich ciepło i z szacunkiem, jak stary nauczyciel o swoich dawnych uczniach. W niedopowiedzeniu została nadzieja, że najlepsi z nich osiągną wiedzę o nowoczesności, którą posiada ich autorytet artysta, i porzucą ją. Dopiero, gdy się ją porzuci, można naprawdę robić rzeczy ważne, czyli uniwersalne. Dotknąć uniwersum. Tak właśnie powiedział: „Dotknąć uniwersum”. Odruchowo przebudził się mój Andrzej Bursa we mnie. Zawsze się wtedy budzi, żeby powiedzieć swoje: „wynieś proszę to wiadro bo potwornie tu śmierdzi szczyną”. Ale już mam swoje lata i pomyślałem, że przecież rozumiem. Też lubię uniwersum. Lubię go dotykać, obchodzić, smakować. Też miewam różne myśli o modach przemijających i błahych jak paproch na wietrze, i czasami mnie to napełnia czułością, czasami niechęcią. Więc czemu ten Bursa dwudziestoletni, sprzed lat, i po co ta szczyna i kpina? Znajdź w sobie i zrozum!

Przypomniał mi się profesor z wydziału budowy maszyn z uczelni, gdzie pracowałem. Był kiedyś znany, był dobry, był podziwiany, lubiany. W zgrzebnych politechnicznych warunkach peerelowskiej prowincji udało mu się przed laty wprowadzić rzeczy ciekawe i nowe i stać się jednym z ważniejszych w Europie specjalistów w swojej dziedzinie. A była to dziedzina „silniki spalinowe”. Już jako stary profesor dołożył mnóstwa starań, poświęcił maksimum energii, by zdobyć pieniądze, załatwić, sprowadzić na tę uczelnię potężny silnik spalinowy z wielkiego okrętu. Musieli zbudować hangar, żeby ten silnik tam schować. Pamiętam, jak z nim rozmawiałem, bo wtedy robiłem dla tej uczelni gazetę. Przeprowadzałem z nim wywiad. I przyznał, że on już od dawna nie śledzi żadnych nowinek. Już znalazł to, co jest ważne. Nie trzeba mu więcej wiedzy. Już ma. Nie czyta już publikacji, nie jeździ na konferencje, nie konfrontuje wiedzy z innymi. On wie, że jest nowe. Że zmieniły się technologie. Że rządzi elektronika i laser. Ale to plewy na wietrze, to minie. – Zobaczy pan! – mówił. – Silniki spalinowe były i będą. To jest podstawa. To moc, która nie przeminie.

W ogóle nie wyczuwał lekkiego zażenowania, z jakim mówiono o jego silniku na uczelni. Nie słyszał pretensji, dlaczego tyle pieniędzy w ten silnik. A jeśli wyczuwał i słyszał, to wiedział, że on ma rację. Był pewny. Najbardziej mu życzliwi, w uznaniu dla jego zasług, mówili: – Ciekawy zabytek. No ale to jednak uczelnia, a nie muzeum techniki.

Słuchając radia, myślałem, że łatwiej to zobaczyć na wydziale budowy maszyn niż w sztuce.

Bo co to jest uniwersum? I co to za koncept: absolut? Artysta, który dotyka tego, co najistotniejsze wszędzie i zawsze.

Nie chcę udawać mędrca, ale wydaje mi się, że to pomysł modernistyczny, który ewoluował do lat siedemdziesiątych. No jakoś tak. Pomysł, że poprzez sztukę możemy dotknąć tej Jedni, tego czegoś, co jest niezmienne, jest trwałe, jest zawsze to samo dla wszystkich, totalne. Wydaje mi się, że to jest to samo, co działo się w polityce i czego efektem były te straszne próby stworzenia czegoś jednego, co jest jedynie prawdziwe, totalne. Wydaje mi się, że to jest pułapka. Czymś nasiąkamy w młodości, co nam się wtedy wydaje prawdziwe, ciekawe i nowe. Bierzemy to i niesiemy, do tego się odnosimy już zawsze. I to kostnieje w kanon, w żelazne reguły, w wieczny punkt ostatecznej weryfikacji wartości. Im trudniej jest nam się załapać na nowe technologie, im trudniej jest się skupić, zrozumieć, wejść w dialog z tym nowym, tym chętniej, tym łapczywiej wracamy do naszych reguł, które dojrzały wraz z nami i sprowadzamy silnik, najlepszy na świecie, wspaniały, wielki okrętowy silnik spalinowy, jedyny prawdziwy! I wobec tego silnika cała elektronika to blef, a nanotechnologie czy takie tam są już dla nas tak podejrzane i ciemne, że w ogóle niewarte uwagi. Polerujemy nasz silnik, wiedząc prawie na pewno, że przyjdą, że jeszcze docenią, że zrozumieją, dojrzeją. Nasz hangar jest wciąż otwarty, wciąż czeka. W nim jest przyszłość i przeszłość, i teraźniejszość. Odpowiedzi na wszystkie pytania i sens naszej pracy w silniku! W tym gigantycznym dwusuwie i jego wspaniałej prostocie!

Niepokojące jest, przyznam, spróbować zanalizować, jaki jest mój kanon, moje żelazne reguły wrośnięte we mnie, i gdzie jest mój punkt odniesienia. Jaki teatr, jakie pisanie dramatów, jaką literaturę, malarstwo i rzeźbę uważam za słuszne? Wiem, że tak sobie tego nie nazywam i nie określam, nie dzielę na słuszne – niesłuszne. Ale przecież mam jakąś miarę, którą, nawet jeżeli bez świadomości jej reguł, oceniam, do której się odnoszę. Mam swoje uniwersum. Każdy ma.

Po śmierci profesora silnik poszedł na złom.

dramatopisarz, dziennikarz, dramaturg w Teatrze Śląskim w Katowicach. Autor m.in. Żyda Nieskończonej historii; nagrodzony Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną za W środku słońca gromadzi się popiół (2013).