Wehikuł czasu, pokemony i ustawa o statusie artysty zawodowego
Wybory. O czym innym można pisać felieton jesienią 2023 roku? Wybory skłaniają mnie do jednej, prostej i apolitycznej, a może nawet – o zgrozo! – symetrystycznej refleksji. Politycy wszelkich szczebli w momencie, kiedy startuje „kampania”, dostają tak zwanego małpiego rozumu, a pracujący w mediach (w tym również niżej podpisany) częstowani są, bez znieczulenia i w końskich dawkach, owego rozumu produktami. Co więcej – w ramach zakresu obowiązków ludzie mediów muszą te rozmaite emanacje i elukubracje przetwarzać i przekazywać społeczeństwu. Dlatego, od mniej więcej dwóch miesięcy, z każdym dniem potęguje się we mnie chęć posiadania wehikułu czasu – i wykonania krótkiego skoku poza dzień 15 października 2023.
Teatrolog-krytyk teatralny (w tym również niżej podpisany) ma w czasie wyborów sporo obserwacji z dziedziny performansu medialnego. Znany to repertuar, nowością są jedynie kanały komunikacji, w tym wejście polityki na TikTok, co oznacza nie tylko skorzystanie z podejrzanej technologii tej chińskiej platformy (coraz więcej krajów zakazuje swoim służbom publicznym jej używania), ale i dostosowanie swojego przekazu do formatu TikToka. Ma być krótko, szybko, płytko, agresywnie i kontrowersyjnie – wymarzone narzędzie do prowadzenia kampanii.
Do polityki wchodzi kolejne pokolenie, od kolebki wykołysane w objęciach kultury popularnej, a w wieku szkolnym – wyedukowane przez platformy społecznościowe, wzrastające w głębokim zanurzeniu w kulturze remiksu, z całą jej nieważkością i nonszalancją. Kreacja medialna jest dla najmłodszych kandydatów na posłów (i ich wyborców) czymś zwykłym, i o wiele łatwiejszym od realnego, niezapośredniczonego działania. Pocięcie rzeczywistości i siebie samego na tiktokowe klipy, mówienie (i myślenie) memami, posiadanie awatarów, kilku wymiennych profili na wszystkich możliwych platformach, wielogodzinny streaming swojej prywatności – to nie nowinki albo zabawne ciekawostki, ale samo centrum komunikacji, style, które nie wiadomo kiedy stały się niezbędne. Pokolenie niepamiętające czasów przedinternetowych i przedsmartfonowych, pokolenie apek, pokolenie graczy, simsów, RPG, cosplayów. Młodzi wchodzą do polityki jak do kolejnej gry. To przecież jest tworzenie świata – i siebie w nim – z dostarczonego zestawu elementów. To wykreowanie własnego awatara, użycie kostiumu, po to, by przeżywać przygody w atrakcyjnych sceneriach. Kultury fanowskie do sejmu!
W tej kampanii zdarzają się też niespodzianki. Oto wyłoniła się z niebytu ustawa o statusie artysty zawodowego. Jako mniej oczywisty fragment pakietu socjalnego proponowanego od pierwszej kadencji przez obecny rząd, ustawa miała w końcu rozwiązać problem głodowych emerytur, objąć systemem wsparcia uprawiających wolne zawody artystyczne, których liczbę oszacowano na około sześćdziesiąt tysięcy osób. Przygotowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspólnie z wieloma środowiskami artystycznymi (które, jak wiadomo, do zwolenników ministerstwa i ministra często nie należą), miała również swoich przeciwników, którzy okrzyknęli wpisaną w nią opłatę reprograficzną „skokiem na kasę”, kolejną próbą opodatkowania sektora biznesowego. Nie da się ukryć, że dynamika jej uchwalenia mocno zmalała, co oznacza, że być może trafiła do tzw. zamrażarki. I oto, w tym gorącym okresie kampanijnym, w czasie, gdy zdarzają się rozmaite cuda, ustawa odnalazła się w programie Koalicji Obywatelskiej. Może jeszcze nie cała ustawa, ale wzmianka o niej, bez copyrightu, została umieszczona na zaszczytnym 98. miejscu ogłoszonej niedawno przez Koalicję listy „100 konkretów”. Oryginalny pomysł doczekał się też małej, ale znaczącej korekty. Podczas prezentacji założeń ustawy, obejmujących powołanie specjalnego systemu dopłat do świadczeń socjalnych i emerytalnych, ministerstwo powoływało się na wzorzec funkcjonowania Funduszu Kościelnego. Natomiast „98. konkret” zgrabnie połączył troskę o przyszłość artystów z ideą świeckiego państwa. Proponuje bowiem likwidację Funduszu Kościelnego i sfinansowanie programów socjalnych w ten sposób zdobytymi pieniędzmi. Tak czy inaczej – ci najmniej zarabiający artyści etatowi i bezetatowi o swoją przyszłość, tą najbliższą, po 15 października, i tą trochę dalszą, emerytalną – mogą być spokojni.