11/2023
Obrazek ilustrujący tekst Wielogłos o kulturze staropolskiej

Wielogłos o kulturze staropolskiej

 

Teksty napisane przez różnych autorów i przez nich podarowane na jubileusz urodzin profesora Marka Prejsa tworzą solidny tom. Dwadzieścia pięć artykułów o urozmaiconej zawartości zebrano w trzy grupy i nazwano Ustanowienia; Praktyki; Rekonstrukcje. Transmisje. Adaptacje – co wiąże je ze sobą i układa w pewną całość. We wstępie czytamy, że tom dotyczy „trudnej do uwierzenia aktualności kultury staropolskiej”, niejako „wynajdywania jej na nowo”, i „trwania wyobrażeń”. Muszę przyznać, że nie jest to dla mnie „trudne do uwierzenia”. Wszak przez lata zajmowałam się komedią – od czasu renesansu do końca PRL-u – i miałam do czynienia z długim żywotem wyobrażeń, mitów, fantazmatów… Z ciekawością zagłębiłam się zatem w ten wielogłos złożony z różnych tematów, ujęć, perspektyw.

Rzecz jasna o całokształcie decyduje przede wszystkim osoba Profesora, a dokładniej mówiąc – Jego pomysły i koncepcje przywoływane przez niektórych autorów. Tom otwierają rozmowy z profesor Aliną Nowicką-Jeżową i profesor Joanną Krauze-Karpińską. Trudno mi się odnieść do tej części – wszak w ogóle nie znam Profesora, nigdy go nie spotkałam i jest to jedynie „znajomość lekturowa” (głównie dzięki Oralności i mnemonice) – niemniej wywiady doskonale prezentują sylwetkę Marka Prejsa i stanowią istotne dopełnienie publikowanych tu tekstów, zapewne w znacznej mierze napisanych przez Jego uczniów.

Tomu część pierwsza – Ustanowienia – równie dobrze mogłaby nosić tytuł Kontynuacje. Wszak wszystkie tworzące ją artykuły wywodzą się z myśli i koncepcji Profesora, włączając w to otwierający publikację tekst Urszuli Augustyniak, która zastanawia się nad mocno osadzonym w naszych badaniach terminem „kultura staropolska”. Zdaniem autorki istotne jest tu pograniczne położenie Rzeczypospolitej między wschodem, zachodem i południem Europy. Jeśliby zrezygnować z kulturowej koncepcji etnosów, autorce najlepsze wydaje się określenie „kultura dawnej Rzeczypospolitej”. Uznaję racje Augustyniak, a mimo to trudno mi sobie wyobrazić zignorowanie tak znanego terminu. Jego żywotność podkreśla zresztą tytuł omawianego przeze mnie tomu. Drugi tekst, napisany przez Mirosławę Hanusiewicz-Lavallee, wprost odwołuje się do publikacji Profesora poświęconych dewocyjnej poezji barokowej mediującej między rytuałem a indywidualną ekspresją. Artykuł ten pokazuje korzyści płynące z wprowadzenia wskazanej kategorii do interpretacji liryki opartej na koncepcji poetyckiego podmiotu, nie na tematyce, choć związana jest ona z katolickimi formami religijności. Artykuł Barbary Niebelskiej-Rajcy poświęcony Maciejowi Kazimierzowi Sarbiewskiemu na pozór niewiele ma wspólnego z koncepcjami Profesora – w istocie nawiązuje jednak do jego dawnego tekstu dotyczącego problemów kreacjonizmu. Myślowym patronem Sarbiewskiego jest Arystoteles. To z Arystotelesa teoretycy renesansu wywodzą sofistyczne uzasadnienie pozornego prawdopodobieństwa, to jest iluzji, co autorka uznaje za najoryginalniejszy element koncepcji Sarbiewskiego. Jeśli, zgodnie z tytułem publikacji, szukać dalszych śladów kreacjonizmu, należałoby przywołać nie tylko operę – wszak o cudowność tego gatunku toczono spory – lecz także popularną w Polsce w XIX wieku wiedeńską dramę czarodziejską, związaną z procesem rebarokizacji kultury na początku stulecia i ożywiającą wiedeński barok ludowy.

To właśnie ten tekst uzmysłowił mi, że autorzy tej części książki omijają zawartą w jej tytule kwestię długowieczności kultury staropolskiej, wiązaną tu szczególnie z jej barokowymi inspiracjami. Wiemy przecież, że mimo upływu czasu nowe epoki sporo przejmują od dawnych, przechowują i wykorzystują, choć często w innej postaci i na innym poziomie. Dlatego warto choćby wspomnieć o procesie dziewiętnastowiecznej rebarokizacji, zwłaszcza że kluczową dla romantycznego przełomu teatralnego w Polsce paradoksalnie stała się słynna i obfitująca w barokowe alegorie realizacja Chłopa milionowego Ferdinanda Raimunda (1829).

Tekst Aleksandry Jakóbczyk-Goli poświęcony jest egzotyzmowi; autorka odwołuje się również do książki Profesora Egzotyzm w literaturze staropolskiej z 1999 roku. Pisząc o egzotyzmie, nie mam na myśli tylko najważniejszych gabinetów osobliwości i sposobów traktowania zgromadzonych eksponatów, czy w ogóle procesu zbieractwa tkwiącego u podstaw muzealnictwa. Wszak współczesne koncepcje muzealnictwa, jak pisze autorka, zmieniają konteksty wystawiennicze oraz stawiają pytania związane z etycznym aspektem prezentacji zbiorów. Moją uwagę zwrócił przede wszystkim poruszony przez autorkę problem rokokowego sztafażu estetycznego, istotne bowiem są jego kontynuacje. Jeszcze w XIX wieku można było zaobserwować wpływy rokoka, nawet w popularnych wtedy jednoaktówkach przerabianych z francuskiego i umiejscawianych głównie w Turcji, na przykład w przypadku Marcinowej z Dunaju w Stambule w Seraju czy Niedźwiedzia i baszy. Nie brakowało też większych form, zwłaszcza operowych i melodramatycznych, obecnych już w teatrze Bogusławskiego (Axur, król Ormus, 1793; Iskahar, król Guaxary, 1797). Wymienione dzieła nie były inspirowane wyłącznie Księgą tysiąca i jednej nocy. Odbijają się w nich konsekwencje procesu kolonizacji. Warto tu wspomnieć o hicie z 1828 roku – Żoko, małpie brazylijskiej. Rokoko stanowi estetyczną podszewkę czasów Stanisława Augusta. Włoską odmianę tego stylu odnajdziemy w imprezach dworskich. Z rokoka wywodzi się również upodobanie do lektury romansów, choć złoty okres tego prądu przypada na lata 1774–1785. Najwybitniejsze dzieło tego okresu to słynna powieść Jana Potockiego. Nie można też nie wspomnieć o środowisku „subtelnego gustu” zgromadzonym wokół Marii Wirtemberskiej.

W wiek XIX i XXI wprowadza nas pionierski tekst Krystyny Stasiewicz, w którym autorka układa małą antologię literackich przywołań saskiej poetki Elżbiety Drużbackiej i jej twórczości. Trzeba przyznać, że w przygotowanym zestawie dowodów literackiej pamięci dominują teksty spoza wysokiego kanonu – rzecz jasna prócz Ksiąg Jakubowych Olgi Tokarczuk. Wydaje się oczywiste, że rozmaite reminiscencje baroku w późniejszej literaturze nie lokują się po stronie wysokoartystycznej, pełnią jednak funkcję podtrzymania pamięci i wzbogacają obraz epoki. W procesie dotychczasowej lektury tej publikacji to właśnie barok jawi mi się jako swoiste centrum dawnej kultury, z którego płynęły rozmaite inspiracje.

W artykule Jacka Głażewskiego poświęconym wizji kultury nowoczesnej u Krasickiego padają słowa, że pisarz z chronologicznego i ideowego punktu widzenia należy „do zamkniętego etapu dziejów polskiego piśmiennictwa artystycznego” – a takie zamknięcie nie tylko nie urealnia uwidocznionej w tytule tekstu „wizji kultury nowoczesnej”, lecz także de facto likwiduje kwestię jego nowoczesności. Tymczasem Krasicki należał do grona tzw. reformatorów zamkowych pragnących przekształcić i unowocześnić szlacheckie społeczeństwo. Autor dość mechanicznie dzieli wizję Krasickiego na fazę krytyczną i fazę konstruktywną, przy tym słusznie łączy tę ostatnią z edukacją, choć obie fazy często się na siebie nakładały. Głażewski zapomina o artykułach pisarza w „Monitorze” czy jego kampanii na rzecz teatru i współpracy z nim. Znamienne będzie też uwidocznienie przez Krasickiego możliwości sojuszu Korony z częścią szlacheckiego społeczeństwa (zresztą potem wykorzystanej, za co król mu podziękował) w komediach i powieści Pan Podstoli. Natomiast stworzona przez pisarza utopia to według Reinharta Kosellecka „weksel do spłaty w przyszłości”. Zresztą bez pokrycia.

Intrygujący tytuł świetnego artykułu Pawła Majewskiego Koń jaki jest, nie każdy widzi dotyczy trudnego „życia po życiu” dzieła księdza Baki i księdza Chmielowskiego, autora osławionych Nowych Aten. Tekst jest obroną tego ostatniego dzieła jako zbioru wiedzy dawnej, już ginącej. Majewski bierze przy tym pod uwagę nie tylko zasób źródeł dostępnych Chmielowskiemu, lecz także adresata, czyli szlachtę zaściankową epoki saskiej. Schemat strukturalny Nowych Aten nie odbiega zresztą daleko od innych podobnych dzieł z XVII i XVIII wieku. „Naiwność” i „bezkrytyczność” autora podyktowana była „głęboką wiarą w prawdę tekstu”, dlatego Majewski uznaje go dziś za „bricoleura tekstowej pamięci kulturowej”, co podkreśla związek Nowych Aten z procesem ich funkcjonowania w pamięci kulturowej, pobudzanej (jak pisze Ryszard Nycz) i modyfikowanej przez proces czytania.

Obrazu legendarnych początków Polski w poczytnych (także u nas) powieściach Aleksandra von Oppeln-Bronikowskiego broni Maciej Pieczyński. Autor pisze, że wizja von Oppeln-Bronikowskiego nie jest sprzeczna z dawnymi źródłami, z Kroniką wielkopolską czy kronikami Długosza i Kromera, a jednocześnie trafnie odczytuje ją jako „swoistą grę literacką z utrwaloną w staropolskiej historiografii prowidencjalistyczną wizją dziejów”.

 

*

Część druga omawianej pozycji nosi tytuł Praktyki. Otwiera ją artykuł Pawła Rodaka o historii kulturowej jako historii praktyk. Autor kreśli sporą mapę inspiracji: od antropologii, przez komunikację, do mikrohistorii, wskazuje jednak na dwie główne koncepcje: Krzysztofa Pomiana i Andrzeja Mencwela. Najważniejsza pozostaje ta druga, oparta na historii systemów komunikacyjnych traktowanych jako „nośniki znaczenia”. Rodak – za Cliffordem Geertzem – postrzega człowieka jako „zawieszonego w sieciach znaczenia, które sam utkał”. Zastępuje powszechnie znany Geertzowski opis gęsty opisem rozrzedzonym, a interpretatywną teorię kultury – teorią performatywno-komunikacyjną. Dąży wszak do wyrównania przewagi tekstu naukami o działaniu. Istotą artykułu jest więc przeformułowanie sposobu podejścia do kultury i rezygnacja z kreacyjnego traktowania słowa na rzecz jego funkcjonalnego ujęcia i przywrócenia materialności. W tym momencie pojawia się nawiązanie – wyczekiwane przeze mnie od początku lektury tego tekstu – do publikacji Michela de Certau związanej z doświadczeniem codzienności. Choć dodałabym tu jeszcze odniesienia do publikacji Zygmunta Baumana i wspomnianego już Ryszarda Nycza.

Tekst Renaty Ryby poświęcony staropolskim poturczeńcom opatrzono podtytułem „dygresja”. Autorka poprzestaje na odnotowaniu różnych świadectw renegactwa i trudnych losów ludzi wziętych w tatarską niewolę. Dlatego tekst jawi się zaledwie jako wstęp do przyszłych badań. W XIX wieku temat uległ rozszerzeniu za sprawą wielkich odstępców: Wacława Rzewuskiego, czyli emira Tadż-el-Faher, bohatera słynnego wiersza Mickiewicza Farys – czy Michała Czajkowskiego, znanego jako Mehmed Sadyk-Pasza, dowódcy pułku kozaków otomańskich, który w 1850 roku przyjął islam. Dla kontrastu warto byłoby się przyjrzeć dziełu tzw. wieszczki warszawskiej, czyli Deotymy. Mam tu na myśli przede wszystkim jej Branki w jasyrze.

Krystyna Krawiec-Złotkowska przedstawia w swoim tekście flisaków jako grupę zawodową. Flisacy zostali wprowadzeni do literatury przez Sebastiana Fabiana Klonowica i to głównie jego dziełem zajmuje się autorka, traktując je jako swoisty przewodnik, niemal reportaż – lub „wierszowany baedeker” po tzw. flisie wiślanym. Znamienny dla flisaków zespół działań i zachowań sprawił, że temat flisa zachował swoją atrakcyjność przez dłuższy czas. Kiedy przed laty zajmowałam się jednym z koryfeuszy postanisławowskiego klasycyzmu Alojzym Felińskim, okazało się, że osiadłszy w swym majątku, z dużym prawdopodobieństwem i on wysyłał flisem drewno do Gdańska. Ów motyw miał zresztą inne literackie realizacje, wspomnę tylko o sztuce Anczyca Flisacy (1855) czy operze Moniuszki Flis (1858), a także o powieściach Rodziewiczówny – pojawiają się w nich sceny spławiania drzewa poleskimi rzekami.

Barbara Milewska-Waźbińska jest autorką artykułu Zagubione w języku. Zaślubiny i pożegnanie Teresy Kunegundy Sobieskiej w łacińskich lirykach Benedykta Zawadzkiego SchP. Dotyczy on ślubu córki Jana III Sobieskiego z Maksymilianem Wittelsbachem; ceremoniał ujęto w epody łacińskie. Zawarte w jednym z nich błogosławieństwo uchodzi za napisane przez samego króla. Milewska-Waźbińska tropi różne warianty tekstów, a zarazem zastanawia się nad przyczynami zapomnienia łacińskiej ody przez następne pokolenia.

Z kolei Danuta Kunstler-Langner zajmuje się barokową emblematyką, „gatunkiem pojemnym, o otwartej strukturze słowno-obrazowej i symbolicznej”. W ramach tego gatunku kreowano wzorce doświadczenia mistycznego decydujące o europejskiej tożsamości religijnej. Autorka wskazuje na przekłady Mikołaja Mieleszki, w których tropi jezuicką technikę wizualizacji ludzkich pragnień. Barokowa emblematyka została wpisana przez Tomasza Kubikowskiego w przestrzeń performatywną, ważną dla praktyki codziennej medytacji. Zawarte tu symboliczne interpretacje miejsca człowieka w świecie tworzyli zarówno mniej, jak i bardziej wybitni ludzie baroku, na przykład Zbigniew Morsztyn czy Stanisław Herakliusz Lubomirski.

Do tego momentu pozostawaliśmy w kręgu baroku. Dopiero tekst kolejny, tym razem poświęcony kobiecym praktykom piśmiennym i czytelniczym, łączy wiek XVII i XIX. Wszak to wiek XVII powołał do życia kobiecą wspólnotę czytelniczą, a rozwinęły ją kolejne dwa stulecia. Praktyki piśmienne i lekturowe kobiet z początku XIX wieku stały się tematem artykułu Małgorzaty Litwinowicz-Droździel. Znamienny dla tych postaci z ziemiańskiego środowiska jest odruch wątpienia czy wręcz zaprzeczania własnym możliwościom intelektualnym. Kobiece, ale głównie dziewczęce praktyki lekturowe zostały opisane w większości komedii Fredry. Ich bohaterki przy pomocy romansów prowadzą (jak trafnie zauważa autorka) swoistą grę z patriarchalnymi zwyczajami, usiłując rozpoznać doświadczenia swej płci.

Wojciech Dudzik konfrontuje te subtelne praktyki z ekspresyjną sylwetką i topiką Dzikiego Męża, „leśnej potwory” sportretowanej przez Kochanowskiego, która znalazła drogę do współczesnego karnawału poprzez karnawałowe meandry przeszłości. Autor charakteryzuje swój tekst jako przyczynek do badania dziejów tego toposu, od średniowiecza personifikującego ludzkie lęki przed chaosem, szaleństwem, bezbożnością, grzechem.

Autorką kolejnego tekstu jest Justyna Kowalska-Leder. Omawiany artykuł dotyczy fantazmatu Żyda-bogobójcy w czasach Zagłady. Zostaje przywołany żywotny w czasach drugiej wojny światowej antysemicki fantazmat, który pozwalał Polakom odciąć się od gett (a bywały one, na przykład w Warszawie lub w Łodzi, usytuowane niedaleko tzw. stref aryjskich). Ów fantazmat istniał także podczas polskiej wojny domowej i jako „regulator zbiorowych emocji” powodował wzrost religijności związany ze wzrostem nastrojów antysemickich. W rezultacie Żydzi byli postrzegani nie tylko jako wrogowie polskości, lecz także jako naród słusznie ukarany za śmierć Chrystusa. Myślenie o Zagładzie w kategoriach kary pozwalało na oswojenie ludobójstwa. Szeroka baza tekstowa – od powieści, poprzez wspomnienia, aż po Katechizm Soboru Trydenckiego – potwierdza trwałość tych przekonań i wyobrażeń.

Refleksja nad polską religijnością pojawia się również w tekście Iwony Kurz poświęconym filmowemu motywowi kapliczki. Autorka wychodzi od motywu przedstawionego w międzywojennym filmie Michała Waszyńskiego Gehenna, zaczerpniętego z melodramatycznej powieści Heleny Mniszkówny. W tej części tekstu pojawia się też polski dworek i związana z nim obietnica spokoju, wprost sformułowana przez Antoniego Słonimskiego w Rodzinie. Kolejne dwa filmy analizowane przez autorkę – Popiół i diament oraz Wszystkie nasze strachy – dostarczają argumentów pozwalających śledzić przekształcanie motywu. Kapliczka przestaje być częścią świata zewnętrznego, otwartym elementem pejzażu, staje się swoistą instalacją użytkowo-artystyczną i wspólnotowym zadaniem.

Tę część zamyka tekst Andrzeja Mencwela poświęcony anabazie Mirona Białoszewskiego, czyli Pamiętnikowi z powstania warszawskiego, traktowanemu i prezentowanemu tutaj jako arcydzieło. Chronotop tego utworu stanowi niepowtarzalną konstrukcję autorską, odnoszącą się do dzieła Ksenofonta z Efezu. Interpretacja tego chronotopu, zestawiona przez Mencwela z Heisenbergowską koncepcją nieoznaczoności, jest wejściem w nieustannie zmienny horyzont czasu i miejsca tej prozy. Ale czy, wbrew przekonaniu Mencwela, nie mamy tu do czynienia (zgodnie z ujęciem Heisenberga) z nader sugestywną ingerencją podmiotu w przedmiot?

 

*

Trzecia część książki nosi tytuł Rekonstrukcje. Transmisje. Adaptacje. Jest ona najbardziej barwna, tworzą ją bowiem teksty rozmaite. Długie trwanie staropolskiej kultury sprawia, że Kochanowski w sposób kontrastowo-niezwykły zostaje zestawiony z serwolatką, bezwzględnie wysokie z bezwzględnie niskim (i nie czarujmy się, w dość podłym stylu). Igor Piotrowski „przymierza” Odprawę posłów greckich do realiów Polski Ludowej. Z jednej strony sięga do serialowej Wojny domowej, z drugiej zaś pokazuje obecność Kochanowskiego jako twórcy na tyle neutralnego i nieskompromitowanego, że możliwego do stosunkowo prostego zaadaptowania do nowych realiów. Trudno było wpisać Kochanowskiego w ówczesną zgrzebną rzeczywistość, mimo premier niełatwej dla inscenizatorów Odprawy, mimo wysiłków szkolnictwa, mimo jubileuszów i wydań.

Weronika Parfianowicz podejmuje temat „szlacheckich widm w M-4”. To sformułowanie przypomina mi komedię Jarosława Marka Rymkiewicza o zaludnionym przez upiory dworku nad Narwią. Kluczowym symbolem dawnej szlachetczyzny stały się pasy słuckie, które razem z dworem polskim i muzyką Chopina były – według Jolanty Wyleżyńskiej – wcieleniem dawnej polskości. Resentymentowe podróbki prezentowane w piśmie „Dom i Wnętrze” (skąd pochodzi zasadniczy materiał tekstu) znajdowały wzór w żyjących przedstawicielach ziemiaństwa. Sama wraz z licealnymi koleżankami pożyczałam książki z zasobnej biblioteki tzw. bezetek, czyli byłych ziemianek. Stylizowane dworkowo wnętrza to mimo wszystko symbole szacunku dla tradycji oficjalnie dyskredytowanej w tzw. blokowiskach. Ale nie zrównałabym Desy z Cepelią – oferowała ona przecież nie tylko podróbki, trafiały się tam też piękne oryginały (na przykład obrazy). Podobnie transformacja lat dziewięćdziesiątych i system neoliberalny nie tylko wykorzystywały tradycyjne wartości, lecz także umożliwiały powstawanie stowarzyszeń różnych rodów szlacheckich, otworzyły możliwości badań nad nimi i uruchamiały konkurencję dla bloku w postaci idei domu jednorodzinnego, który często wprowadzał do swego wnętrza elementy szlacheckiej symboliki minionego czasu.

Dla Radosława Rusnaka Wojna domowa Marka Anneusza Lukana pozostaje niedocenionym kontekstem Elegii III 4 Jana Kochanowskiego, czyli słynnej pochwały Italii. Historiozoficzna refleksja Lukana znajduje odpowiednik w refleksji Kochanowskiego nad naturą rzeczy. Po latach z kresem włoskiej Arkadii zmierzy się Tadeusz Różewicz. Dotychczasową mozaikę artykułów uzupełnia tekst Estery Lasocińskiej. Autorka pisze o wolności, równości i winie w przekładach prawa niemieckiego dokonanych przez Pawła Szczerbica. Speculum Saxonum obejmuje saskie prawo ziemskie prezentowane w dwustu dwunastu hasłach. Kluczowe pojęcia dla obu kodeksów to prawo i sprawiedliwość, czyli „prawie wieczny umysł” przysługujący Bogu, oraz mądrość i cnota – atrybuty władcy.

Końcówka tomu poświęcona jest teatrowi. Monika Ryszawa pisze o Dejmkowych realizacjach Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim, które przyczyniły się wówczas do stworzenia tak podkreślanego przez recenzentów wzorcowego ludowego misterium o średniowieczu. W przypadku Dialogus de Passione reżyser sam komponował przedstawienie, tworząc niejako pełen obraz teatru staropolskiego. Był to poschillerowski, nowoczesny wizerunek sceny staropolskiej – wizerunek niereligijny, lecz wykorzystujący powszechne wtedy wyobrażenia o staropolskiej ludowości.

Piotr Morawski tekstem o plebejskich staropolskich performansach Wandy Wróblewskiej kontynuuje refleksję nad powojennymi echami staropolszczyzny w teatrze. Wyreżyserowana przez Wróblewską Panna młoda w kąpieli to montaż staropolskich komedii rybałtowskich połączony z plebejskimi i mieszczańskimi intermediami. Premiera Wróblewskiej zbiegła się w czasie z publikacją dramatów staropolskich pod redakcją Juliana Lewańskiego i antologii literatury sowizdrzalskiej w opracowaniu Stanisława Grzeszczuka, ale w ówczesnym teatrze teksty te ani nie zapisały się w tradycji inscenizacyjnej, ani nie zyskały własnej egzystencji.

W końcówce tomu pojawia się świetny tekst Leszka Kolankiewicza zatytułowany Taoistyczne ekstazy Rousseau. Wychodząc od słynnego spektaklu Becketta Ostatnia taśma Krappa z wielką rolą Tadeusza Łomnickiego, autor łączy oba przykłady przestrzenią pamięci mimowolnej, która jest jedyną prawdziwą pamięcią o przeszłości, objawiającą człowiekowi jego samego. Doświadczenie Krappa koresponduje z doświadczeniem Rousseau dzięki przywołaniu taoistycznego motywu wuawei, niedziałania ujawniającego akt „bycia całym sobą w teraźniejszości”. Artykuł rekapituluje kolejne etapy tego „szczęściotwórczego” doświadczenia Rousseau, swego rodzaju „mistycznego doznania istnienia”, jak nazwał je Bronisław Baczko.

Reasumując, Długie trwanie kultury staropolskiej to książka bardzo ciekawa, rzeczywiście pokazująca akt długiego trwania kultury staropolskiej, co jednocześnie usprawiedliwia moją długą recenzję. W tym wszystkim zabrakło mi jednak wsparcia dla myśli rządzącej tomem – koncepcji długiego trwania autorstwa Fernanda Braudela. Może dlatego, że wywodzę się z czasu minionych rządów „demona teorii” (to z kolei tytuł pozycji Antoine’a Compagnona)…

tytuł / Długie trwanie kultury staropolskiej. Ustanowienia, praktyki, rekonstrukcje – szkice ofiarowane Profesorowi Markowi Prejsowi

redakcja / Ada Arendt, Aleksandra Jakóbczyk-Gola, Piotr Morawski, Igor Piotrowski

wydawca / Wydawnictwo Neriton

miejsce i rok / Warszawa 2022

profesor zwyczajny w Katedrze Dramatu, Teatru i Widowisk UAM w Poznaniu. Od lat zajmuje się historią teatru polskiego. Autorka m.in. książek W krysztale i płomieniu. Studia i szkice o dramacie i teatrze (2006), Galeria gatunków widowiskowych, teatralnych i dramatycznych (2014).