Pieśń buchenwaldzka
„Kiedy w końcu przeliczono wszystkich więźniów, kiedy rozbrzmiały już rozkazy »Mützen ab« i »Mützen auf!«, to wtedy zwykle padała komenda »Wszyscy na lewo!«. Po niej następowały publiczne kary i egzekucje […] po wszystkim dowódca życzył sobie zaśpiewania pieśni – »Ein Lied!«. Im silniej padał deszcz, tym głupszą piosenkę kazano nam śpiewać. A trzeba było stać w strumieniach deszczu, po ciężkim dniu pracy! Tylko stoicki spokój pozwalał to przetrwać, to śpiewanie raz, trzy razy, nawet pięć razy z rzędu tego samego, np. Przyleciał ptaszek… czy Co tam lśni na lasu skraju… Większość obozów miała swoje własne pieśni, napisane przez przymuszonych do tego więźniów tylko na potrzeby tego właśnie kacetu”.
Na ten wstrząsający opis natrafiłam w artykule Dzień w obozie koncentracyjnym Eugena Kogona. Szukałam informacji na temat Pieśni buchenwaldzkiej, hymnu obozowego, który stworzono w 1938 roku na rozkaz komendanta. O istnieniu takiego hymnu dowiedziałam się z książki psychiatry i neurologa Viktora Frankla, w której jedynie wzmiankowano ją w przypisie – i tak nagle wciągnęła mnie upiorna spirala obozowych spektakli okrucieństwa, w których jedną z możliwych przestrzeni jest plac. Zważywszy na to, że sama musztra żołnierska, nawet w warunkach pokojowych, ma w sobie coś z teatru posłuszeństwa, synchronicznego tańca zmultiplikowanych sobowtórów, uznałam za interesujący ten, zgoła nie grudniowy w swej szarej aurze, temat.
O powstaniu Pieśni buchenwaldzkiej zadecydował nieznoszący sprzeciwu dowódca, a pozory artystycznego wyzwania mieściły się w dziesięciu markach nagrody przeznaczonych dla twórców. Zgłoszono wiele propozycji, a wariant, który wygrał, łączy się z przywłaszczeniem dzieła przez kryminalnego więźnia obozu, zawodowego konferansjera, który był obozowym kapo. Prawdziwymi autorami pieśni, która wygrała, byli profesjonalni artyści, i aż ściska w dołku, gdy czyta się, że pierwszym z nich był librecista Lehára ‒ Fritz Löhner-Beda, austriacki Żyd. Dla Lehára napisał on libretto operetki Kraina uśmiechu. W obszernej internetowej biografii Bedy kładzie się nacisk na fakt, że operetka ta święciła w Wiedniu triumfy także w czasie, gdy jej autor siedział już w obozie. Przytaczane są opinie o fatalnej postawie kompozytora, który miał dobre relacje z nazistami, choć jego życiowa sytuacja nie była najwygodniejsza. Lehár miał bowiem żonę Żydówkę. Niemniej jednak fakt jego absolutnie pasywnej postawy wobec losu librecisty podziwianej i bawiącej niemiecką socjetę operetki jest uznawany przez wielu za hańbę. Löhner-Beda zginął ostatecznie w Auschwitz 4 grudnia 1942 roku. Pieśń buchenwaldzka była śpiewana przez ocalałych z obozu w Buchenwaldzie więźniów w trakcie jego wyzwalania. Autor tekstu nie żył już od dwóch lat.
Łódzka gazeta „Głos Polski” z 1924 roku podaje program Varieté letniego teatru „Scala” (dyrektor Samuel Kuperman). Pojawia się tam nazwisko „Leopoldi” wraz z opisem „amerykański transformista na scenie”. Nie wiem, czy chodzi tu o śpiewaka, który w 1938 roku jako więzień Buchenwaldu był autorem muzyki buchenwaldzkiego hymnu. Ów operowy śpiewak przeżył obóz i wyemigrował do Ameryki, jednak przed wojną działał głównie w Wiedniu, więc możliwe, że trop z „Głosem Polski” jest fałszywy. Warto jednak wspomnieć, że w programie atrakcji letniego teatru figurują też Radwan (znakomity śpiewak operowy), Arabka Haira (tańce wschodnie z żywymi wężami), Bols i Bodo (akt ekscentryczno-humorystyczny), 3 Teddy (akt strzelecki), a także rzecz najbardziej intrygująca 2 Milis 2 Saton – boks z żywymi kangurami.
Gdy Fritz Löhner-Beda umierał w Oświęcimiu, w pokazowym obozie Terezin kręcono propagandowy film. Zachowały się ośmiominutowe sekwencje z planu. W Terezinie znajdował się teatr z prawdziwego zdarzenia. Aktorzy i widzowie byli trybikiem rzeczywistości prowadzącej do zagłady, która miała jednak imitować przyzwoitą i humanitarną. Obóz jako taki stanowił wymuszony teatr, fałszywe przedstawienie, fikcyjny i zafałszowany obraz koszmaru podszywającego się pod wzorcowe obozowe przedsięwzięcie. Przytaczam opis części sekwencji z filmu:
00:02:44:16 | Teatr obozowy. Na scenie stoi grupa aktorów, trwa przedstawienie. Jeden z aktorów drze gazetę i wpycha ją sobie do ust (Loris Sušický). Scenografia jest namalowana na rozwieszonych prześcieradłach. |
00:03:23:10 | Aktorka tańczy na scenie wśród walizek, a potem trzymając torbę. |
00:03:43:08 | Publiczność oglądająca występ. |
00:03:52:17 | Dwóch aktorów w scenie u golibrody (Karel Schwenk). Golenie przy użyciu wielkiej brzytwy. |
00:04:27:17 | Scena zbiorowa. Rekwizyt – piętrowa prycza. |
00:04:39:17 | Portret widza – niemiecki wojskowy, siedzi, patrzy w stronę kamery, mówi coś i się śmieje (Gerhard Günnel, SS Obersturmführer). |
00:04:47:19 | Teatr lalkowy. Malowana kurtyna idzie w górę, odsłania scenę z marionetkami. Fragmenty przedstawienia. |
00:05:34:16 | Mecz piłki nożnej. Ekipa filmowa przechodzi obok boiska i idzie w stronę krematorium. |