Bernadetta i jednorożec
Błądzą myśli. Szukają punktu zaczepienia. Początkiem jest to błądzenie.
Kiedy myślę o myśleniu, widzę roziskrzony labirynt, wielki, pełen ciemności. To wszechświat pełen galaktyk, gwiazd, komet, planet. Nie miałem tej myśli, zanim jej nie napisałem. Owszem, pierwsze zdanie wymyśliłem, zanim zacząłem pisać, albo też napisałem je w głowie. Drugie pojawiło się dopiero po napisaniu na kartce pierwszego. Tak, można pisać bez myśli, nie wiedząc, co się napisze za chwilę.
Skąd się wzięła ta myśl wywoławcza? Nie było jej wcześniej. Był chaos, była plątanina oraz potrzeba, żeby coś pomyśleć. Prawdziwa, pełnowartościowa myśl – a nie jakiś strzęp, wiecheć, pył – pojawia się dopiero, kiedy zaczynam dobierać słowa i układać je w szyk. Ułożona i stworzona w trakcie jej wypowiadania myśl wywołuje drugą, a te dwie następną itd. Kończy się nagle. Nie wymaga puenty.
Jaką historię mam do powiedzenia? Człowiek w pewnym momencie, nieco znużony wrzącymi nieustannie doniesieniami z frontu medialnego, zadaje sobie pytanie: „Kim jestem?”, i jest nawet trochę zdziwiony, że je zadaje poważnie.
Błądzą myśli, szukają, ale mają już zadany temat. Bardzo ogólny, oceaniczny temat. Szukają jakiejś wyspy na tym oceanie.
To strasznie, ale strasznie dziwne i ekscytujące, jak cieniutenieczka jest powłoka jednorodnej osobowości ludzkiej. Z niezwykłą łatwością mogę zrzucić ją z siebie i nagle być kimś innym lub nawet czymś innym. Mogę zacząć chodzić na czworaka, nie czując nic niewłaściwego, nie będąc w ogóle w kategoriach właściwe/niewłaściwe. Na pstryknięcie palcem, i bez jakiejkolwiek sztuczności czy jakiegoś naginania się, mogę się stać władcą, usłużnym niewolnikiem, lubieżną metresą, zdyscyplinowanym wojakiem, artystą z szyją owiniętą kolorowym szalem, popierdującym zewłokiem niestarającym się wstrzymać wylatującej śliny, eleganckim mężczyzną wyrażającym się bardzo kulturalnie, elegancką kobietą w długiej sukni, sadystą, psychopatą, ascetą, pobożnym mnichem, Chrystusem, Matką Boską, Lucyferem, rycerzem, chłopką, kowbojem. Przechodzenie jest płynne i łatwo to sprawdzić w samotności. Tym, co utrzymuje powłokę, są powiązania społeczne.
Miliardy nitek i nici, które nas łączą z innymi, przed którymi musimy grać jedno, być jednym, bo tego wymaga sieć. Ta płynność, choć się ją przeczuwa, ziszczona byłaby nie do wytrzymania. Można próbować ją realizować w najbardziej swobodnych i pozbawionych wszelkich zahamowań zdarzeniach seksualnych. To chyba jedyna możliwość wyzbycia się powłoki poza własną samotnością.
Powłoka osobowości jest jak skafander kosmiczny, bez którego nie da się wyjść w przestrzeń. To ta powłoka ma swoje imię i nazwisko, zawód i zainteresowania. Ja ich nie mam. To nie jest moje. Ja jestem pod nią. Najbliżej tego jest sen, w którym panuje absolutna płynność. Jawa jest całkowitym usztywnieniem. Ugrzęźnięciem w jednej roli. W samotności istnieją momenty pomiędzy. Wydaje mi się, że to one są prawdą.
Wylewają się myśli, tworząc plamy. Następnym etapem jest wypatrzenie w tych plamach interesujących kształtów. Może coś tam jest, z czego można upleść sens, czyli tekst.
Już prawie to mam, już prawie, prawie wyłuskałem, już chcę zacząć to pisać – i wtedy myśli pierzchają. Jak przerażone rozbłyskiem światła grasujące w ciemnej izbie myszy. To, co uda się złapać i zapisać, jest zawsze tylko przybliżeniem. Szybko, jak najszybciej, zanim zniknie całkiem, zapisuję w punktach. Nie wiem jeszcze, co to i czy to ma sens. Wyłowione zostało z tych kształtów.
1. Bernadetta przebiera się za jednorożca. Początkowo prowizorycznie, byle jak. Kleci sobie przebranie z jakichś szmatek. Robi to zawsze, kiedy rodzice wychodzą. Z czasem coraz staranniej. Poświęca na to coraz więcej czasu.
2. Zaczyna się wtedy czuć nie sobą. Początkowo udaje, a potem stwierdza, że wcale nie udaje. Że coś budzi się w niej rzeczywiście.
3. Kupuje przez Internet atrybuty jednorożca. Prawdziwy róg, srebrzystobiałą skórę, złote kopytka. Wydaje na to wszystkie oszczędności. Mało. Musi jakoś zarobić albo ukraść pieniądze.
4. Kradnie.
5. Pakuje do plecaka strój jednorożca. Wychodzi z nim z domu. W ustronnych miejscach przebiera się.
6. Dzięki temu, że jest jednorożcem, zmienia się w życiu codziennym. Jest twardsza, a jednocześnie bardziej ulotna.
7. Odkrywa wielką nieludzkość w sobie. Taką wielką, że jest tym absolutnie zaskoczona. Nieludzkość absolutną.
8. Na całym osiedlu poruszenie. Pojawia się tu prawdziwy jednorożec. Mnóstwo ludzi czatuje ze smartfonami, żeby robić zdjęcia.
9. Demaskuje ją inna dziewczyna z osiedla, Renata. Renata wskazuje ją palcem innym i mówi: – To nie jest prawdziwy jednorożec. To Bernadetta. Znacie ją. Ta z tamtego bloku.
10. Bernadetta zamyka się w swoim wstydzie. Nie wychodzi z domu. Nie je.
11. Renacie nie daje to spokoju. Idzie do niej. Mówi, że chce spróbować. Bernadetta pożycza jej swoje przebranie jednorożca.
12. Bernadetta obserwuje, jak Renata odkrywa nieludzkość. Rozmawiają o tym, ale też wymieniają się milczeniem. Dochodzą do porozumienia, że to jest ta sama nieludzkość.
13. Stają się jednym poprzez zakładaną na przemian skórę jednorożca.
14. Nadchodzi myśliwy z tajgi.
Teraz trzeba się przespać. Zobaczyć jutro, czy to ma jakiś sens.