„Tak” dla dramatu
Z początkiem lutego zapowiedziano konkurs na dyrektora Teatru Dramatycznego w Warszawie. W ogłoszeniu znowu pojawiły się kryteria, które niedawno odwołana szefowa stołecznej sceny kompletnie zlekceważyła. „Podstawą działalności Teatru powinien być repertuar wypełniony inscenizacjami literatury dramatycznej, współczesnej oraz klasycznej, polskiej i zagranicznej oraz adaptacjami dzieł literackich. […] Teatr powinien stwarzać warunki do wspierania i upowszechniania współczesnej dramaturgii”.
Brzmi to dobrze, ale na miejscu miasta Warszawy do informacji o konkursie dorzuciłbym jeszcze trochę tytułów zrealizowanych niegdyś w Dramatycznym: Policjanci Mrożka w reż. Jana Świderskiego, Kartoteka Różewicza i Nosorożec Ionesco w reż. Wandy Laskowskiej, Anioł zstąpił do Babilonu Dürrenmatta w reż. Konrada Swinarskiego, Ksiądz Marek Słowackiego w reż. Adama Hanuszkiewicza, Życie jest snem Calderona w reż. Ludwika René, Guernica Arrabala w reż. Helmuta Kajzara, Zemsta Fredry w reż. Gustawa Holoubka, Król Mięsopust Rymkiewicza w reż. Jana Bratkowskiego, Wyzwolenie Wyspiańskiego w reż. Jerzego Golińskiego, Ślub Gombrowicza w reż. Jerzego Jarockiego – że wymienię tylko niektóre premiery z lat 1957–1974. A przecież potem były jeszcze takie spektakle, jak Kubuś Fatalista Diderota w reż. Witolda Zatorskiego, Król Lir Szekspira w reż. Jerzego Jarockiego (z Holoubkiem w roli tytułowej, którego wspominam w związku z usiłowaniami aktorów współczesnych), Noc listopadowa Wyspiańskiego w reż. Macieja Prusa, a w maju 1981 znakomite Pieszo Mrożka w reż. Jerzego Jarockiego.
To, może trochę przydługie, wyliczenie otwieram i zamykam premierami sztuk Mrożka, bo właśnie czytam świetną biografię pisarza pióra Anny Nasiłowskiej. Dowiaduję się z niej, że Mrożek starał się o wystawienie debiutanckiej Policji w Starym Teatrze, ale do krakowskiej premiery nie doszło z powodu dyrektora Władysława Krzemińskiego, który ze strachu przed cenzurą chciał przerabiać utwór. 27 czerwca 1958 wystawił go Jan Świderski w Warszawie, a spieszył się bardzo, bo właśnie kończyła się polska „odwilż” i wymuszona przez cenzurę zmiana tytułu na Policjanci mogła nie wystarczyć, by dramat Mrożka trafił na scenę. W tym samym miesiącu opublikował go „Dialog”, od dwóch lat kierowany przez Adama Tarna, i słusznie domniemywa Nasiłowska, że nie tylko druk, ale także wystawienie Policji to jego zasługa.
Tarn był prawdziwym promotorem dramatu współczesnego, a nie miał on w PRL-u aż tak łatwej drogi na sceny teatralne, jak to się dzisiaj zwykło sądzić. W swojej książce Nasiłowska precyzyjnie opisała mechanizm kontroli, jakiej poddawane były sztuki polskie i obce, a uczyniła to na podstawie „pliku pewnych dokumentów” odnalezionych w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Chodzi o materiały z „drugiej narady w sprawie dramaturgii współczesnej”, którą w marcu 1961 roku zorganizował Związek Literatów Polskich (z udziałem Wincentego Kraśki, kierownika Wydziału Kultury KC PZPR). Referat wstępny wygłosił na naradzie właśnie Adam Tarn, otwarcie, choć nie bez sprytnych zagrywek retorycznych, krytykując stworzony przez władzę system banowania dramaturgii współczesnej. „Dzisiaj o wystawieniu każdej sztuki – stanowi czy czasem nie stanowi – Wydział Kultury Rady Narodowej, Komitet Wojewódzki [PZPR] i Zespół do spraw Teatru [przy Ministerstwie Kultury]. Więc nie sposób przekonać jednych, by nie sprzeciwili się drugim. I weto każdego z nich równa się zakazowi. Bo na NIE każdy z nich łatwo się decyduje, gdy mówi TAK, przyjmuje odpowiedzialność”.
Podczas tej samej narady Erwin Axer przypomniał jeszcze o istnieniu Wydziału Kultury i Sztuki KC [Komitetu Centralnego PZPR] oraz, rzecz jasna, Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli cenzury. W grze na „nie” uczestniczyło więc nie trzech, a pięciu graczy, i naprawdę trudno sobie dziś wyobrazić, jak w takich warunkach sztuki Mrożka, Różewicza, Iredyńskiego, Grochowiaka, Krasińskiego, Herberta, Rymkiewicza, Abramowa-Newerlego i wielu innych autorów debiutujących na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w ogóle trafiły na scenę. „To była gra kartami, które rozdawał ktoś inny: na scenie wszystko działo się, jak autor napisał [no, nie zawsze…], a reżyser wymyślił, po spektaklu aktorzy kłaniali się, publiczność biła brawo, ale za sceną za sznurki pociągał komitet” – pisze Nasiłowska, a ja zastanawiam się, dlaczego w czasach, gdy żaden z wymienionych wyżej komitetów czy innych zespołów już dawno nie istnieje, polskie sztuki współczesne wciąż z takim trudem przedostają się na scenę.
„Jakiego »Dialogu« potrzebują osoby polskie?” – pyta dziś Piotr Olkusz, nowy naczelny tego renomowanego „miesięcznika poświęconego dramaturgii współczesnej”, który po półrocznych perturbacjach spowodowanych uporem wydawcy wraca na rynek. Piotrowi gratuluję powierzonej mu funkcji, natomiast na postawione przez niego pytanie odpowiadam krótko: takiego, jaki tworzył Adam Tarn, osoba polska i żydowska, bez której rodzimy teatr dramatyczny – w tym Teatr Dramatyczny w Warszawie – nie osiągnąłby w Polsce powojennej światowego poziomu.