5/2024
Magdalena Drab

Wiernie

 

Gdyby zgromadzić wszystkich darczyńców i prześladowców dzieci, których wyobraźnia ludzka wytworzyła na przestrzeni wieków, zebrałaby się spora grupa. Zrodzeni gdzieś w odległej przeszłości, bez szwanku dotrwali do dziś. I mam tu na myśli nie tylko nasze lokalne Baby Jagi, beboki, wielkanocne zające czy tę imigrantkę Wróżkę Zębuszkę, ale też całe rzesze dziwnych stworów, za których pośrednictwem karze się albo nagradza małych ludzi. Ogry, gobliny, trolle, dżiny, gwiazdki z nieba, Dziady Mrozy, czarownice, złe klauny, duchy, demony, Krampusy, Nuuttipukki, Wielkie Stopy, Chupacabry, czy nawet nawiedzone krzesła… Mogłabym tak wymieniać przez całą stronę i nie zbliżyć się nawet do połowy listy publicznie uznanych potworów i pozornych fundatorów prezentów okolicznościowych dla dzieci. Ogarnięcie wszystkich prywatnych dziwolągów jest zaś zadaniem zupełnie nieosiągalnym.

To pokazuje, że dziecięca gotowość do dania wiary różnym dziwnym opowieściom jest instynktowna, dziedziczna i niezwykle trudna do wyplenienia. Wydaje się, że nic nie jest w stanie złamać wiary dzieci w istnienie nierealnych postaci czy w magiczne wytłumaczenia codziennych zjawisk. Pruderyjni rodzice zawsze mogą inwestować w bajki o bocianie przynoszącym potomstwo, a w razie nudy zmienić narrację i obwinić za rodzeństwo główkę kapusty. Mogą również stworzyć zupełnie autorską mitologię prokreacyjną i mieć niemal całkowitą pewność, że się ona przyjmie. Nawet najbardziej spartaczone wymiany zęba spod poduszki, brody z waty i zbyt grubymi nićmi szyte kostiumy nie wstrząsną dziecięcą wiarą. To, że Święty Mikołaj musi wejść przez komin w miejskim bloku, choć znajdzie tam jedynie piony kanalizacyjne i kratkę wentylacyjną, nie zakłóca pewności, że gruby dziadek w czerwonym wdzianku istnieje. Wiara to wielka siła. Każda nieścisłość może stać się kolejnym dowodem na istnienie, jeśli tylko wierny bardzo tego chce.

Umberto Eco zapewniał, że straszenie dzieci pełni ważną funkcję w kształtowaniu emocjonalności brzdąców. Ponadto dziecięca fascynacja brutalnością, krwią i wojną jest niezbędnym etapem na drodze do osiągnięcia uczuciowej dojrzałości poprzez bezpieczną konfrontację z tym, co ciemne i okrutne w ludzkiej naturze. Makabryczne fantazje mają, zdaniem Eco, zaszczepić w dzieciach niechęć do tego, co brutalne w rzeczywistości i umożliwić fikcyjne przeżycie różnych trudnych doznań. Finalnie człowiek po latach dziecięcych fantazji o grozie i mściwych stworach ma nauczyć się oddzielać prawdę od fikcji. Taka rozwojowa funkcja wyjaśniałaby niespotykany opór dzieci przed utratą wiary w magię.

Podobnie członkowie pierwotnych społeczeństw powołali pogańskich bogów, bo musieli jakoś poradzić sobie z wrodzonym lękiem przed piorunami, ciemnością i szumem w koronach drzew. Żeby nie zwariować, ludzie musieli poszukać jakiegoś wyjaśnienia. A jeśli wyobrazić sobie, że za kołyszącymi się drzewami czy burzą stoją duże stwory z brodami albo rogami, wszystko staje się mimo wszystko prostsze i łatwiejsze do zaakceptowania. Poza tym istnieje szansa, że stwory lubią baraninę albo ofiary z pierworodnych synów – i wtedy można odzyskać w tym nieprzewidywalnym świecie nawet względne poczucie kontroli.

Powszechnie utrzymuje się, że wiara w czary to domena dzieci, ludów pierwotnych i wariatów. Myślenie magiczne ma pojawiać się około trzeciego roku życia i stopniowo słabnąć wraz z rozpoczęciem szkoły, by zostać doszczętnie zniszczone przez nastoletni sceptycyzm. Ale czy to przekonanie nie jest samo w sobie objawem myślenia życzeniowego? Badania naukowe i zwykła obserwacja codzienności pokazują, że jako dorośli jesteśmy tylko mocni w gębie, a gdy przychodzi co do czego, chętnie wierzymy w różne bzdury i kupujemy bardzo drogie amulety. Eksperyment Nemeroffa i Rozina przeprowadzony w latach osiemdziesiątych pokazał, że dorośli ludzie nie chcieli pić samodzielnie przyrządzonej wody z cukrem, którą oznaczyli karteczką z napisem „trucizna”. Tak na wszelki wypadek. Członkowie sekty Niebo wierzyli na słowo w uzdrowicielską moc dotyku swojego guru, pozwalali mu palić swoje dokumenty i nadawać sobie nowe imiona, takie jak Buch, Uch, Ciuch czy Audi. Sam przywódca poderwał swoją drugą żonę, kobietę z wyższym wykształceniem, na dar widzenia duchów. A kto w latach dziewięćdziesiątych choć raz nie spróbował wraz ze Zbyszkiem Nowakiem naenergetyzować plastikowej butelki z wodą mineralną, niech szóstego grudnia dostanie rózgę.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.