Pion/Poziom
Po raz kolejny patrząc na morze, przypomniałam sobie teatr. Te wspomnienia są raczej niejasne i nie poświęcam im zbyt dużo uwagi. Należą bowiem do rytualnych ćwiczeń umysłu, który, gdy raz zrobił taką paralelę między teatrem i morzem (napisałam o tym większy esej wydany przez Fundację Biuro Sztuki), uparcie przywołuje w sobie teatr, z każdym spacerem, z każdym ruchem fal. Wprawdzie w tym ćwiczeniu teatr przypomina Łazarza owiniętego już w grobowe płótno, jest czymś odległym, pogrzebanym w dalekim kraju, jednak wynurza się na kształt złośliwego nurka, który straszy piękną ławicę ryb, nurka bez twarzy, a jednak żyjącego w swej głębinie. W każdym razie ostatnio na plaży uderzyła mnie myśl, że teatr to sztuka z gruntu horyzontalna. Cyrk jest wertykalny, piętrzący się ku górze akrobatami i woltyżerkami, w cyrku zadziera się głowę i być może z tego powodu Cirque du Soleil nosi w swej nazwie słońce, oślepiającą kulę na niebie. Scena jest ujęta w ramy kulis, a rozbicie tego faktu to jedynie pojedyncze, niekiedy ciekawe same w sobie, projekty. Głowa widza rysuje linię poziomą, lewa prawa, lewa prawa, lewa prawa – bądź nie rusza się wcale. Kurtyny kiedyś rozsuwały się poziomo – na dwa boki lub jak kotara na prawo. Czasem jednak pionowo, niczym rzymska roleta. Więc patrząc w nadmorski horyzont, myślałam o poziomie i pionie. Mogło to też wynikać z faktu, że dzień wcześniej oglądałam albumy z obrazami Mondriana.
Pion to niewątpliwie postawa kelnerska. Bohater serialu Downton Abbey, oddany lokaj Carson, jest prosty, jakby „połknął kij od szczotki”, zachowuje postawę pionową, zawodową, inną niż na przykład zawodowa postawa prostytutki. Swoich podwładnych Carson przywołuje do pionu, choćby wtedy, gdy źle rozlewają wino. Nie istnieje coś takiego jak „postawa zawodowa aktora”, choć w końcu każdy z nas widział na scenie aktorów drewnianych. Powinni oni być właśnie majordomusami w wytwornych pałacach. Są też aktorzy wijący się jak piskorze, których gumiasta elastyczność stanowi budulec kolejnych ról… Ci poruszają się po kole, rysują esy-floresy, niezdolni do prostych cięć.
Mówi się o „położeniu roli” bądź „położeniu spektaklu”, co bezsprzecznie jest metaforą figury poziomej.
Instytucję teatru tworzą pion artystyczny i pion techniczny. Pion techniczny utrzymuje zwykle wysoki poziom wykonawczy scenografii i obsługi spektaklu, a pion artystyczny czasem nie trzyma poziomu. Pion techniczny teatrów uzyskał głos i poświęca się mu zasłużoną uwagę, robiąc wywiady z pracownikami i wyciągając ich z anonimowości. Są to zwykle wybitni rzemieślnicy, którzy rezerwują swój talent dla efemerycznych przedsięwzięć.
Osobnym zagadnieniem jest kwestia poziomu wyznaczanego podnoszoną w górę poprzeczką. To zagadnienie etyczne i estetyczne. Kategoria bycia „nie na poziomie” całkowicie już zanikła. Istnieją twórcy różnych dziedzin, którzy uważają spadanie poniżej poziomu za osobisty artystyczny gest rozbicia tabu, przy czym nie zauważają, że manipulują poprzeczką w dół. Proponują sobie i otoczeniu artystyczne przedszkole, intelektualne i estetyczne disco polo, infantylne do szpiku kości.
Ostentacyjne „bycie na poziomie” grozi z kolei snobistycznym zadufaniem, genialnie portretowanym przez Woody’ego Allena. To również postawa kiczowata, za którą stoi poczucie wyższości. Te wyżyny smaku potrzebują swojego Gombrowicza łamiącego formy. Łamanie form to jednak rzecz bardziej skomplikowana niż prymitywne bekanie przy stole i hasło: „Bekam bez zażenowania i się szczycę swoją odwagą”. Istnieją w końcu formy, które łamać może tylko chamski idiota, których łamanie to po prostu wandalizm i barbarzyństwo.
Mam wrażenie jednak, że obecnie te światy „poziomów” i „niepoziomów” dość się wymieszały i bycie „nie na poziomie” stanowi pewną modę, wymagającą od ludzi „na poziomie” pikowania łbem w dół z przyklejonym uśmiechem postępowca.
Dlatego ufam jedynie samotnym żeglarzom.
Jacht i kuter to dwa bieguny morskiego doświadczenia. Na jednym pije się szampana i cyka zdjęcia wyprężonego ciała rozłożonego na wyświeconym lakierowanym dziobie, na drugim leżą sardynki i śmierdzi sieciami.
W sukurs moim plażowym dywagacjom o pionie i poziomie (słabe oklaski w poziomo ustawione dłonie, gorące oklaski w dłonie zwrócone pionowo ku górze, na modłę spontanicznych klaśnięć dzieci ucieszonych z nowej zabawki) przyszedł mi fragment z dzienników Iwaszkiewicza. Oddaje on perfekcyjnie zawiłość zagadnienia. Świat bowiem jest splotem pionów i poziomów, pionowych lawin, piorunów uziemianych przez piorunochron, tsunami i wyścigów szczurów, a między startem a metą rysuje się zwykle pozioma linia.
Wczoraj rozmowa z Dąbrowską:
Ja: Wiesz, przeraża mnie poziom książki Korbońskiego.
Ona: Tak powinno być. Od takich ludzi nie wymaga się poziomu, tylko pionu.
Ja: Jak ty to rozumiesz?
Ona: Od poziomu to jesteśmy my. Chociaż niektórzy z nas nie posiadają pionu.
Poziom horyzont.
Pion techniczny.
Pion start rakiety w kosmos.
Poziom łóżko, poziom trumna.
Pion. Zerwać się na równe nogi. Zerwać się do oklasków.