7-8/2024

Ojczyzna to zapach krwi

Boliwijski teatr wypowiada się w imieniu wspólnoty. Porusza tematy przemilczane w przeszłości i wciąż niepodejmowane przez władzę. Chodzi zwłaszcza o problemy polityczne – ale i te społeczne domagają się nazwania.

Obrazek ilustrujący tekst Ojczyzna to zapach krwi

fot. APAC

 

W tym młodym, bo właściwie dopiero wypracowującym swoją tradycję teatrze nie ma miejsca na przyglądanie się indywidualnym historiom. Scena jest po to, by pytać o zbiorowość, naświetlać jej obecne bolączki, a także zastanawiać się nad boliwijską tożsamością – skomplikowaną i niejednorodną już choćby ze względu na rozmiary kraju i jego różnorodność geograficzną, która z kolei wpływa na rozbieżności ekonomiczne. Nie ma jednego boliwijskiego narodu, nie ma jednego boliwijskiego języka.

Społeczno-polityczne cele stawia przed sobą spektakl Le Baúl Teatro Listy, które mnie zamieszkują. To swoisty teatr śmierci. Wszystkie postaci – zmarłe kobiety przywołane z przeszłości – dopominają się o swoje miejsce w historii prywatnej i historii narodu. Ich głosy chcą być usłyszane, a słowa wypowiedziane w obecności świadków. Lu, młoda dziewczyna, „jedyna żywa postać” – jak przekonuje scenariusz – nie może się od nich uwolnić, wciąż je słyszy. Aktorka Lucia Carvalho rzeczywiście znalazła w starej willi listy swojej babci, które stały się podstawą scenariusza dla wyreżyserowanej przez Mary Carmen Monje opowieści. Lu jest przewodnikiem po życiorysach, zdarzeniach, także po przestrzeni. Wygrywane przez nią na skrzypcach dźwięki rozpoczynają opowieść i wywołują zmarłe.

Scenariusz oparto między innymi na listach i świadectwach z czasów wojny o Chaco oraz tekstach Hildy Mundy – boliwijskiej pisarki, poetki i dziennikarki. Wojna o Chaco rozegrała się między Boliwią a Paragwajem w latach trzydziestych XX wieku. Uważano, że na trudnych, bagnistych i tropikalnych terenach znajduje się ropa naftowa. Paragwajczycy zaczęli się więc tam osiedlać. Boliwia, do której należał obszar, rozpoczęła konflikt zbrojny. Nie wchodząc w szczegóły przebiegu wojny, polityczne rozgrywki i działania międzynarodowego arbitrażu, trzeba stwierdzić, że m.in. bardzo trudne warunki klimatyczne i nieudolne dowodzenie spowodowały, że toczona przez trzy lata wojna pochłonęła wiele ofiar, nie zapewniając zdecydowanej wygranej żadnemu z krajów. W ramach podpisanego pokoju więcej zyskał Paragwaj. Od strony ludzkiej oba kraje wiele straciły.

Spektakl odgrywany jest w oryginalnej trzystuletniej kamienicy Casa Carmencita usytuowanej w ścisłym centrum Santa Cruz de la Sierra. Znaczna część historii dzieje się na głównym patio, gdzie rośnie kwitnące drzewo i stoi stara biała studnia. Scenę-patio otaczają ściany budynku. Przestrzeń przypomina hiszpańskie corrale Złotego Wieku, tyle że aktorki nie grają pod jedną ze ścian, lecz w centrum, pod gołym niebem. Przedstawienie zaczyna się dopiero o zmierzchu, by jego kulminacyjne sceny rozegrały się po zachodzie słońca. Światło nie tylko tworzy atmosferę, ale także buduje napięcie – przechodzi od ciepłej żółci do złowieszczej czerwieni. Przez główne patio widzowie przemieszczają się za Lu i zaglądają przez okna do pokojów bohaterek, a potem słuchają ich opowieści na kolejnych wewnętrznych dziedzińcach – mniejszych i bardziej przytłaczających (Casa Carmencita dysponuje trzema patiami). Mary Carmen Monje wykorzystuje proste, naturalne symbole wpisane w obszar gry – kwitnące drzewo to życie, woda studni gasi pragnienie i oczyszcza – i za ich pomocą buduje opowieść o najważniejszych wartościach: miłości, solidarności, dobru. Na kolejnych patiach wchodzimy jednak w deszcz (rzeczywiście na głowy widzów leci woda), mgłę i ciemność, które symbolizują tropiki Chaco, ale też zmieniającą się psychikę bohaterek. Wciąż jednak stoimy pod gołym niebem, gdzie miesza się to, co przyziemne, z czymś transcendentnym, jakby przedstawiana historia nie działa się tylko w konkretnym czasie i miejscu, lecz nabierała głębszego znaczenia i uniwersalnego charakteru.

Scenariusz nie skupia się na rekonstrukcji zbrojnego konfliktu, ale na sytuacji kobiet, które po mobilizacji mężczyzn pozostały w mieście bez wsparcia ekonomicznego i mentalnego, kobiet, których świat z dnia na dzień rozpadł się, a one same zmuszone były do rezygnacji z marzeń. Spojrzenie Europejek znamy z reportaży Swietłany Aleksijewicz Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, a także Moniki Fibic Wojna jest kobietą. Tu jednak zyskujemy dodatkowy, boliwijski kontekst. Jak pisał poeta Homero Carvalho Oliva: „Przedstawienie jest okazją do uleczenia rodzinnych, społecznych, narodowych i emocjonalnych ran poprzez sztukę i hołdem dla wszystkich kobiet tamtych czasów, które w milczeniu i anonimowo walczyły we własnych okopach, w tej okrutnej i bezlitosnej pożodze, jaką była wojna o Chaco”.

Na scenę z pamięci Lu wywołane zostały jej przodkinie – cztery siostry: najstarsza Klara (babcia Lu grana przez reżyserkę), Blanca (Janaina Prates), Carmen (Dani Trigo) i najmłodsza Isadora (Nancy Cronen). Kiedy je poznajemy, każda ma plany i marzenia. Zamężna Klara chce budować swoją przyszłość przy boku męża. Carmen pragnie studiować w Konwersatorium we Włoszech, jest najbardziej niezależna spośród sióstr, co podkreśla noszeniem spodni. Blanca chce zostać pielęgniarką, a Isadora marzy, by wyjść za mąż. Po wybuchu wojny siostry będą zmuszone zrezygnować z planów. Radosne dialogi kobiet przy wieszaniu bielizny, wypowiadane na tle swingowej muzyki, przekształcają się w coraz bardziej gorzkie, przepełnione strachem i niepewnością monologi. Dziewczyny w białych koronkowych strojach nie chodzą już pod śnieżnobiałymi, haftowanymi parasolkami po ulicach miasta. Nie ma już chłopców, są żołnierze, których należy ubrać, nakarmić i wyleczyć. To podstawowe zadania kobiet. Siostry wspólnie szyją odzież na front, przygotowują worki z jedzeniem, czekają na listy od mężczyzn i kłócą się o swoją rolę w czasie wojny. Klara uważa, że kobiety powinny pozostać w mieście i stąd pomagać żołnierzom, Blanca jest przekonana, że są potrzebne na froncie. Nie wie tylko, że to, co zobaczy na bagnach Chaco, na zawsze zostanie w jej głowie. Ręce sióstr będą potrzebne przede wszystkim do grzebania bliskich. Procesyjne wniesienie munduru na scenę to symbol bezsensownej śmierci tysięcy żołnierzy.

W pytaniach o celowość wojny wywołanej przez rząd blisko sto lat temu słychać wątpliwości kierowane wobec obecnej władzy. Obok pytania o rolę kobiety w czasie męskiej wojny pojawia się drugie: co to jest ojczyzna? Bohaterki odpowiadają na nie różnie – dla Carmen to muzyka, dla Isadory to bezpieczne życie u boku rodziny: „To arka i relikwiarz ze szczątkami przodków, i kolebka, która będzie kołysać potomków w przyszłości”. Ale po wybuchu wojny słowo „ojczyzna” nabiera zupełnie nowych odniesień. Czy warto o nią zabiegać? Dla Blanki patria pachnie krwią, to chodzenie po prochach bliskich.

Pod koniec spektaklu słychać z offu wypowiedzi na temat współczesnych pożarów lasów w Boliwii. W ostatnich latach na skutek celowych działań człowieka (podpaleń i wypalania traw przez rolników) dotknięta została m.in. prowincja Santa Cruz, ale także równina Chaco i część Amazonii, gdzie żyje najwięcej plemion autochtonicznych oraz wiele wyjątkowych gatunków fauny i flory. Można się zastanawiać, czy Monje nie łączy w jednej wypowiedzi zbyt wielu tematów, ale z drugiej strony taka kompozycja wskazuje na to, co naprawdę jest gorące dla teatralnych twórców i chyba mieszkańców tego regionu świata. Scenariusz podbija pytanie o rolę ojczyzny i władzy we współczesnej Boliwii. Carmen mówi odważnie: „Nie wybiera się kraju ani dziedzictwa, ale powinno się mieć prawo do przechowywania tradycji i odrzucania tych, których nie wolno podtrzymywać”.

W finale w pięknej wizualnie scenie Lu stoi na patio, a za jej plecami, zgromadzone za oknem, spoglądają w dal wszystkie kobiety z przeszłości. Okno staje się tu przedmiotem granicznym – oddzielającym żywych od umarłych, tych, którzy mogą działać, od tych, którzy nie mają już głosu. Lu będąc spadkobierczynią sióstr, jeszcze może coś zmienić, jeszcze może działać. Dziewczyna pyta: „A teraz, dlaczego nie walczymy? A teraz, co to jest ojczyzna? A teraz, kim są inni? Przeciwko komu toczy się wojna?”. Z tymi pytaniami zostawia publiczność, dla której muszą one być ważne, ponieważ tytuł ten jest rekordowo długo grany. Przeciętnie w Boliwii po premierze spektakl powtarza się ledwie kilka razy. Nie ma tu ugruntowanej kultury teatralnej, nie ma wielu stałych widzów. Listy, które mnie zamieszkują pierwszy raz wystawione zostały w kwietniu 2023 roku dzięki funduszom Stowarzyszenia na rzecz Sztuki i Kultury (APAC). Od roku więc twórcy ściągają kameralną publiczność do Casa Carmencita. Na spektaklu, na którym byłam, przeważały kobiety. Mimo skromnych warunków technicznych to teatralna wypowiedź dopracowana estetycznie i koncepcyjnie, bardzo dobrze zagrana i konsekwentnie wyreżyserowana. I choć mówi o kobietach w czasach wojny o Chaco, to porusza wiele aktualnych treści, ważnych dla Boliwijczyków teraz.

 

El Baúl Teatro w Santa Cruz

Listy, które mnie zamieszkują (Las cartas que me habitan)

na podstawie listów z czasów wojny o Chaco, świadectw i tekstów Hildy Mundy

scenariusz, reżyseria Mary Carmen Monje

premiera 23 kwietnia 2023

w ramach XIII Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego w Santa Cruz de la Sierra

teatrolożka, krytyczka teatralna,  zastępczyni redaktora naczelnego miesięcznika "Teatr", profesor w Katedrze Komunikacji Kulturowej i Artystycznej Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW, autorka m.in. książki Teatr przeciwko śmierci. Kryptoteologia Tadeusza Kantora (2015).