7-8/2024
Obrazek ilustrujący tekst Ale przecież robimy teatr!

fot. APAC

Ale przecież robimy teatr!

To, co opowiadam o boliwijskim teatrze, brzmi smutno, ale my jesteśmy dumni z tego, co robimy. Teatr w Boliwii jest bardzo polityczny, komunikuje problemy, które przeżywaliśmy i których wciąż jako społeczeństwo doświadczamy” – mówi Oscar Leaño, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego w Santa Cruz de la Sierra, w rozmowie z Katarzyną Flader-Rzeszowską.

 

KATARZYNA FLADER-RZESZOWSKA Niewiele w Europie wiemy o boliwijskim teatrze. Czy sztuka sceniczna w Boliwii jest tak popularna jak wszędzie obecne muzyka czy taniec?

 

OSCAR LEAÑO Nie, zupełnie nie. W Boliwii żadne przejawy oficjalnej kultury nie są popularne. Nie mamy pieniędzy na sztukę. Ja na przykład jestem aktorem, reżyserem i dramatopisarzem, ale nie dostaję za to wynagrodzenia. Żyję z pracy jako wykładowca na uniwersytecie państwowym – uczę tu komunikacji – i na uniwersytecie prywatnym, gdzie uczę podstaw teatru. To daje mi dochody. Nie mogę powiedzieć: „Będę utrzymywał się ze sztuki”. Właściwie nigdzie artyści nie mają łatwo, ale w Boliwii sytuacja jest wyjątkowo skomplikowana. Przyszedłem na spotkanie z Tobą po tym, jak prowadziłem warsztaty teatralne za darmo. Chcę zarażać sztuką innych, ale to absurdalne, że musimy wykonywać wiele czynności niezwiązanych ze sztuką, żeby żyć. Trzeba przyznać, że wielu z nas próbuje tworzyć teatr, ale często, właśnie ze względu na sytuację finansową, nie jesteśmy profesjonalnie wykształconymi aktorami, reżyserami. Z tego powodu nie mamy zawodowych teatrów. Jedyny rozpoznawalny i znany szerokiej publiczności teatr boliwijski to Teatro de Los Andes.

 

FLADER-RZESZOWSKA Z Yotala?

 

LEAÑO Tak, z Yotala obok Sucre. To najbardziej znacząca grupa boliwijska, ale oni są wyjątkiem. Ich scena została założona w 1991 roku przez Césara Brie – twórcę urodzonego w Argentynie, ale działającego w różnych krajach europejskich, w Danii, Włoszech – i przez Giampaola Nallego. Postanowili oni stworzyć profesjonalny teatr i wybudowali miejsce. Los Andes są zawodową grupą.

 

FLADER-RZESZOWSKA W ich repertuarze znajdują się między innymi Hamlet, Romeo i Julia, Odyseja, czy skromna inscenizacyjnie Śmierć Jesusa Mamaniego. Podróżują po Boliwii i po świecie, organizują warsztaty, zapraszają do współpracy innych twórców.

 

LEAÑO Tak, ale kiedyś wiodło im się zdecydowanie lepiej, a dzisiaj ich sytuacja finansowa jest gorsza. Reżyser César Brie opuścił grupę w 2010 roku, a koordynator teatru Giampaolo Nalli zmarł. Wraz z jego śmiercią skończyły się kontakty z teatrami i twórcami, które Nalli zapewniał grupie. Los Andes nie mogą już tak podróżować, jak to bywało wcześniej. Inni z nas próbują się utrzymać i robić teatr tak bardzo profesjonalny, jak to tylko możliwe, ale nie otrzymujemy żadnego wsparcia. Prawo nam nie przeszkadza, ale też nas nie wspiera. Nie mamy ustawodawstwa, które regulowałoby pracę artysty.

 

FLADER-RZESZOWSKA A jak wygląda edukacja teatralna? Czy jest w Boliwii szkoła kształcąca aktorów i reżyserów?

 

LEAÑO W Santa Cruz de la Sierra jest wspaniałe miejsce: Escuela Nacional de Teatro [Krajowa Szkoła Teatralna], która działa dopiero od dwudziestu lat. To bardzo ważna placówka – w Boliwii nie ma innej szkoły kształcącej profesjonalnie w zakresie sztuki teatru. Dzięki programowi stypendialnemu, skierowanemu do wszystkich młodych ludzi o niskich dochodach, staramy się, aby kultura nie była tylko dla uprzywilejowanych, dla bogatych. Nie jest to jednak placówka publiczna, lecz prywatna. Została założona przez boliwijskiego dramatopisarza, aktora i reżysera Marcosa Malavię w marcu 2004 roku. Malavia należał do zespołu Jeana-Louisa Barraulta i studiował w Międzynarodowej Szkole Mimodramu im. Marcela Marceau w Paryżu. Mieszka we Francji. Udało mu się nawiązać kontakt z reżyserami i dramatopisarzami ze świata, którzy przekazują swoje doświadczenie w szkole.

 

FLADER-RZESZOWSKA Jak wysokie jest czesne?

 

LEAÑO Opłaty są bardzo niskie, mniej więcej czterdzieści euro za miesiąc. Edukacja trwa cztery lata i składa się z różnych zajęć dotyczących praktyki aktorskiej, sprawności ciała, sztuk walki, na przykład kung-fu. Na koniec zdobywa się licencjat.

 

FLADER-RZESZOWSKA A kogo udało się zaprosić do współpracy?

 

LEAÑO W szkole gościł na przykład Matthias Langhoff, niemiecki twórca, który wyreżyserował ze studentami spektakl. Zapraszaliśmy też artystów z Cartoucherie z Paryża. Dzięki kontaktom z wybitnymi twórcami życie teatralne w Boliwii znacznie się rozwinęło.

 

FLADER-RZESZOWSKA Ile jest teatrów w Santa Cruz de la Sierra?

 

LEAÑO Z prawdziwego zdarzenia?

 

FLADER-RZESZOWSKA Tak.

 

LEAÑO Pięć, w prawie trzymilionowym mieście.

 

FLADER-RZESZOWSKA Ale nie ma w Boliwii takiej instytucji jak teatr narodowy?

 

LEAÑO Nie, nie ma. Nawet nie możemy sobie tego wyobrazić. Teatr w Boliwii nie ma swojej historii, tradycji. Nie mamy wyrobionej publiczności. Dopiero ją zdobywamy, kształtujemy zainteresowanie sceną. Ale przecież robimy teatr!

 

FLADER-RZESZOWSKA Właśnie. Jesteś dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego, który odbywa się raz na dwa lata w Santa Cruz de la Sierra. To największy boliwijski przegląd teatralny. Jak komponujesz program festiwalu, jak zdobywasz artystów? Przyjeżdżają tu przecież twórcy z całego świata.

 

LEAÑO Wysyłam teatrom zaproszenia do składania zgłoszeń. Chętne grupy przysyłają nam sztuki, nagrania wideo, informacje o sobie i dane techniczne, a my wybieramy tych najciekawszych, których wymogom możemy sprostać. W zeszłym roku mieliśmy dwie grupy z Brazylii, jedną z Chile, po jednej z Meksyku, Kolumbii i Stanów Zjednoczonych. Były też teatry z Hiszpanii, Szwajcarii i oczywiście z całej Boliwii – z Cochabamby, z Sucre, a najwięcej z Santa Cruz.

 

FLADER-RZESZOWSKA Festiwal już po raz trzynasty został zorganizowany przez APAC – Asociación Pro Arte y Cultura (Stowarzyszenie na rzecz Sztuki i Kultury).

 

LEAÑO Tak, pracuję pod auspicjami APAC. To organizacja non profit zajmująca się promowaniem, wspieraniem i rozpowszechnianiem kultury w jej najróżniejszych przejawach artystycznych. Jesteśmy odpowiedzialni za rozwój życia kulturalnego zwłaszcza na wschodzie kraju i na nizinach. Większość ludzi kojarzy Boliwię z górami, a przecież Santa Cruz to tropik. Żyjemy naprawdę blisko Amazonii. Chiquitania – kraina geograficzna, gdzie się znajdujemy – to zupełnie inna Boliwia niż część andyjska.

 

FLADER-RZESZOWSKA Czy każda edycja festiwalu ma swój motyw przewodni, wiodący temat?

 

LEAÑO Nie, to czasami byłoby niemożliwe. Niektórych grup nie możemy przyjąć na przykład ze względu na wymagania techniczne, więc nie możemy za bardzo stawiać przed sobą wymagań i ograniczeń tematycznych. Nie mamy wielu dużych teatrów. Największy budynek, jakim dysponujemy, mieści sześciuset widzów. Mamy też obiekty na trzysta pięćdziesiąt i dwieście pięćdziesiąt miejsc. Posiadamy niewystarczające oświetlenie i nie można nim nawet sterować komputerowo, bo jest technologicznie przestarzałe. Jeśli ktoś ma spektakl na dwieście świateł, to go nie udźwigniemy – dysponujemy czterdziestoma siedmioma reflektorami. Czasem musimy zrezygnować ze wspaniałego tytułu, ponieważ nie możemy zapewnić warunków technicznych.

 

FLADER-RZESZOWSKA Ile scen teatralnych wykorzystujecie podczas festiwalu?

 

LEAÑO Mamy trzy sceny w ścisłym centrum. Poza miastem korzystamy z piętnastu lokalizacji; niektóre z nich są dość odległe, jak San Javier czy San Ignacio. Część spektakli odbywa się pod gołym niebem – to teatry uliczne.

 

FLADER-RZESZOWSKA Czy wykształciła się już publiczność festiwalowa?

 

LEAÑO Wierzę, że jest już grupa zainteresowanych teatrem, ale to jeszcze niewielka widownia.

 

FLADER-RZESZOWSKA Jak długo przygotowujesz festiwal? Rok?

 

LEAÑO Tak, rok. Jak wiesz, festiwal odbywa się w latach nieparzystych, bo w parzystych APAC od blisko trzydziestu lat organizuje fantastyczny Międzynarodowy Festiwal Muzyki Renesansu i Baroku Amerykańskiego „Misiones de Chiquitos”, któremu niezmiennie dyrektoruje Polak, ksiądz profesor Piotr Nawrot. Pracuje nad nim dziesięć osób. Nad teatralnym jedna. To też pokazuje relacje Boliwijczyków do muzyki i do teatru.

 

FLADER-RZESZOWSKA Znasz już jakieś grupy, które będą występować w Boliwii w roku 2025?

 

LEAÑO Nie, jeszcze nie. Dopiero będę wysyłał zapytania. Oczywiście rozsyłam je do wielu miejsc świata, ale nie mamy pieniędzy, żeby zwrócić zespołom koszty podróży. Zapewniamy hotel, wyżywienie i najlepsze warunki, jakie możemy dać. Grupy szukają możliwości finansowania podróży w swoich krajach. Zespoły prezentujące spektakle w Europie czasem dostają za występ od tysiąca pięciuset do trzech i pół tysiąca euro – to oczywiście zależy od grupy – a tutaj grają prawie za darmo. Wiem, że na festiwal muzyczny też przyjeżdżają zespoły i orkiestry, które nie dostają honorarium. Zgłosił się do nas na przykład wspaniały teatr ognia, ale zażyczył sobie za występ piętnaście tysięcy euro. Odpowiedziałem, że miło nam się rozmawia, ale to suma zupełnie niemożliwa dla nas do osiągnięcia. (śmiech) To, co Ci opowiadam o boliwijskim teatrze, brzmi smutno, ale my jesteśmy dumni z tego, co robimy. Teatr w Boliwii jest bardzo polityczny. Komunikuje problemy, które przeżywaliśmy i wciąż przeżywamy. Kiedy spojrzysz na historię Boliwii, ciągle z kimś walczyliśmy, ciągle ktoś stawał przeciwko nam. Jesteśmy też bardzo zróżnicowani wewnętrznie: Santa Cruz inaczej widzi Boliwię niż na przykład La Paz. Przez teatr staramy się powiedzieć, jaka według nas powinna być Boliwia. Rozmawiamy z rządem, odpowiadamy mu. Scena to sposób na wypowiedzenie naszego zdania.

 

FLADER-RZESZOWSKA A jaki repertuar dominuje na boliwijskich scenach?

 

LEAÑO Najczęściej wystawiamy nasze dramaty lub historie oparte na tym, co dzieje się w Boliwii na co dzień. Oczywiście, inscenizujemy Szekspira, Lorcę czy Müllera, szukamy w nich jednak tego, co nas dotyka. W zeszłym roku tylko jeden spektakl na festiwalu był oparty na tekście Lorki, reszta to dramaty boliwijskie. Najczęściej twórcy teatralni dążą do pisania własnych tekstów. Scenariusz spektaklu, na którym byłaś – Listy, które mnie zamieszkują – napisała reżyserka Mary Carmen Monje. Jedna z aktorek znalazła listy swojej babci z czasów wojny boliwijsko-paragwajskiej o Chaco, mającej miejsce w latach trzydziestych XX wieku. Chaco to pod względem klimatu okropne miejsce, nie ma tam niczego. Wielu mężczyzn z Santa Cruz poszło wówczas na wojnę, a kobiety musiały sobie same radzić z trudnościami życia i z emocjami – Listy, skomponowane z dokumentów i utworów poetyckich, właśnie o tym opowiadają. APAC dał pieniądze na wyprodukowanie spektaklu. Jesteśmy jego sponsorem. Sponsorowaliśmy także cztery inne tytuły na ostatnim festiwalu.

 

FLADER-RZESZOWSKA Przygotowanie spektaklu bez wsparcia jest w ogóle możliwe?

 

LEAÑO Szukamy mecenasów, ale znalezienie wsparcia finansowego to oczywiście bardzo trudne zadanie. Zupełnie inna sytuacja jest wtedy, kiedy zwracamy się na przykład do banku jako organizacja APAC, a inna, kiedy o pomoc prosi pojedynczy artysta czy grupa teatralna. APAC ma od lat swoją pozycję na rynku kultury. Staramy się też przygotowywać premiery jak najtaniej. Wierzę, że można doświadczyć autentyczności i siły teatru, kiedy się go ogląda właśnie tutaj – w tych skromnych warunkach. Kilka miesięcy spędziłem w Krakowie na warsztatach w Cricotece prowadzonych przez jednego z aktorów Tadeusza Kantora. Byłem też we Wrocławiu, w Studio Mateja Matejki. To były bardzo ciekawe doświadczenia. Ale podczas pobytu w Polsce poznałem reżysera, który przygotowywał spektakl z kilkudziesięcioma artystami, dostał na niego pieniądze i mówił: „Może za rok będziemy gotowi”. (śmiech) W Boliwii nie możemy nawet o tym pomarzyć. Czasem nie mamy w ogóle pieniędzy na sztukę. Po zagranym spektaklu dzielimy się nikłym dochodem z biletów.

 

FLADER-RZESZOWSKA Czy boliwijscy dramatopisarze są wystawiani poza granicami kraju, czy docierają do innej widowni?

 

LEAÑO W zeszłym roku grupa z La Paz wystawiła podczas festiwalu dramat El amor del desamor Laury Derpic Burgos, który trafił na scenę w Peru. To jednak nie jest częsta sytuacja, choć piszemy przecież po hiszpańsku.

 

FLADER-RZESZOWSKA Może to też kwestia tego, że piszecie o tym, co jest bardzo ważne dla Was i Waszego kraju?

 

LEAÑO Pewnie tak. Zawsze mówimy o naszych sprawach społecznych i politycznych, nie koncentrujemy się na jednostce. Gdyby sprawy wspólnoty narodowej były stabilne, moglibyśmy mówić o pojedynczych bohaterach. Najbardziej palące wydają nam się trzy główne tematy. Po pierwsze przemoc wobec kobiet, po drugie pożary lasów i po trzecie zgniły, skorumpowany system polityczny i sądowniczy, który dotyka każdego obywatela. O tym piszemy dramaty.

 

FLADER-RZESZOWSKA Piszesz też czasem dla teatru?

 

LEAÑO Tak, oczywiście, piszę przede wszystkim dla teatru. Piszę też kroniki prasowe, ostatnio na przykład o kobiecie, która weszła do obsługi Białego Domu w Stanach Zjednoczonych. Tam zawsze pracowali mężczyźni, a ona była pierwszą kobietą, która się dostała do tego miejsca, i pochodziła właśnie z Boliwii.

 

FLADER-RZESZOWSKA Za tekst La primera mayordoma de la Casa Blanca otrzymałeś nagrodę w konkursie na najlepsze dzieło publicystyczno-literackie.

 

LEAÑO To ważna dla mnie nagroda i ważny tekst.

 

FLADER-RZESZOWSKA Czy teatr boliwijski na tle scen Ameryki Południowej ma jakiś swój własny rys?

 

LEAÑO Jestem przekonany, że szukamy własnego głosu i własnej formy teatralnej. Staramy się rozwijać rodzimą dramaturgię. Nie mamy tylu środków i zasobów, jak niektóre kraje Ameryki Łacińskiej, ale to popycha nas do szukania różnych dróg kreatywności, do odkrywania własnej estetyki. Najczęściej za pomocą naszych rąk. (śmiech) Wystawiane historie mówią o kruchości człowieka, o jego chciwości i o biedzie, ale również o nadziei. Może to brzmi nazbyt banalnie i niemodnie, ale wierzę, że w tej prostocie można odnaleźć duszę człowieka. I tego szuka boliwijski teatr.

 

teatrolożka, krytyczka teatralna,  zastępczyni redaktora naczelnego miesięcznika "Teatr", profesor w Katedrze Komunikacji Kulturowej i Artystycznej Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW, autorka m.in. książki Teatr przeciwko śmierci. Kryptoteologia Tadeusza Kantora (2015).