1/2025
Grzegorz Kondrasiuk

Kilka nowych widoków

 

Ponoć wszyscy widzieli już wszystko. A jednak sprawa nowych widoków nie jest zamknięta. Granicę tego, co możliwe do pokazania i do zobaczenia, przesuwa rozwój technologii. Następne słowo w kwestii widowisk należy do dronów, rzecz jasna.

W Teksasie odbył się przedświąteczny pokaz z udziałem pięciu tysięcy urządzeń wyposażonych w światła ledowe, które utworzyły w powietrzu obraz przelatującego po niebie ponad dwustumetrowego kolorowego Świętego Mikołaja, siedzącego na saniach zaprzężonych w renifery. Firma organizująca pokaz twierdzi, że pobiła rekord Guinnessa. Tymczasem Chińczycy z okazji kolejnej rocznicy powstania ChRL wypuścili nad miastem Shenzhen ponad dziesięć tysięcy dronów sterowanych przez sztuczną inteligencję, tworząc serię widowisk na motywach historycznych i futurystycznych. Już teraz wiadomo, że to tylko jeden z kroków w rozwoju tej dziedziny, że planowane są następne. Twórcy zmierzają do tego, aby pojedynczy dron jako punkt świetlny pełnił funkcję piksela składającego się na obraz o wysokiej rozdzielczości. Już niedługo niebo stanie się więc gigantycznym ekranem dla kreowanych na żywo, ale wyglądających jak sekwencje wideo widowisk z udziałem na przykład miliona tych małych, pracowitych, nieludzkich aktorów.

Ale to tylko pojedyncze, efektowne zdarzenia. Prawdziwe, horyzontalne oddziaływanie na ludzkie życie i ludzką śmierć zapewniają drony w służbie armii. Rosjanie wypuszczają codziennie irańskie Shahedy, choć tak naprawdę dziś irańska pozostała tylko technologia, a wciąż nowe i nowe Shahedy są montowane w Tatarstanie przez robotnice z Ugandy. Z kolei Ukraińcy biją kolejne rekordy zasięgu dronów bojowych, przenosząc wojnę i poczucie zagrożenia w głąb terytorium Rosji, ale przede wszystkim – atakując strategiczne obiekty. Na Ukrainie początek zbrodniczych masowych nalotów dronów kamikadze na cele wojskowe i cywilne nastąpił we wrześniu ubiegłego roku. Minął ponad rok – i ci mali, pracowici, nieludzcy żołnierze już na zawsze zmienili oblicze dzisiejszych wojen. Efektem ubocznym ich używania są filmy. Kamera montowana w urządzeniu i transmisja obrazu wideo służą do sterowania i weryfikacji skuteczności ataku. Wrzucone w platformy społecznościowe, na przykład do wszystko mieszczącego, ekstremalnego Telegramu, ustanawiają nowy poziom dokumentalizmu. To też są zupełnie nowe, liczne widoki. Tym razem to nie człowiek patrzy na maszynę, ale maszyna na człowieka, rejestrując przy okazji wojenny teatr śmierci. Te filmy, tak bezlitośnie dokładne, technicznie obiektywne, przerażają najbardziej. Operator szuka najlepszego ujęcia, robi zbliżenia, a na dole odbywa się sprawa ostateczna. Czasem żołnierz osaczony przez drona usiłuje za pomocą obrazu skomunikować się z operatorem, błaga o litość, składając ręce w proszącym geście. Bywało też, że drony ułatwiały dezercję: po poddaniu się maszynie wskazywała ona byłym już żołnierzom drogę do punktu kapitulacji.

Na przeciwnym biegunie sytuują się dronowe interwencje zdrowotne. Od dwóch lat ci mali, niestrudzeni ratownicy służą już na przykład w TOPR-ze. Są używani w akcjach poszukiwawczych, dostarczają, jeszcze przed ratownikami, śpiwory, gorącą herbatę i pakiety grzewcze. W roku 2018 w Himalajach, pod wierzchołkiem K2, dron używany przez braci Bargielów, Andrzeja i Bartosza (tani model, jaki można kupić w supermarkecie ze sprzętem elektronicznym za cztery tysiące złotych), uratował życie brytyjskiego wspinacza Ricka Allena, który miał wypadek na sąsiednim Broad Peaku. Jak wspomina Bartosz Bargiel: „Najpierw podleciałem do Ricka, żeby zobaczyć, kto to jest, w co jest ubrany, jaki jest jego stan. Widać było, że się rusza, ale bardzo powoli, był skrajnie odwodniony i wyczerpany. Już po wszystkim powiedziano mi też, że dron dał mu nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Ponoć mówił nawet coś do drona, bo myślał, że go słyszymy. Dron pozwolił ustalić jego położenie, pomógł nakierować ekipę ratunkową. Rick zaczął iść za bardzo w górę, ratownicy szli też nieco w złym kierunku, więc dronem zrobiłem przelot, pokazując im, jak mają się spotkać”.

Jeśli już szukamy prawdziwego, całkowicie nowego widoku gdzieś na tej naszej planecie, która została całkowicie, zdawałoby się, sfilmowana – to prawidłowy będzie właśnie kurs na Himalaje. Tu nadal jest możliwe zdobycie nieujrzanego nigdy jeszcze obrazu. Nad Himalajami nie da się latać samolotami, więc to drony umożliwiają ludziom – po raz pierwszy w historii tego gatunku – obejrzenie najwyższych szczytów świata z góry. Tu swoje rekordowe osiągnięcia mają też wspomniany Bartłomiej Bargiel oraz Oswald Pereira, wspinający się z Bartkiem Ziemskim. Himalaiści, ratownicy, operatorzy, prawdziwi poeci epickich, nowych widoków.

teatrolog, dramaturg, krytyk teatralny. Redaktor i współautor książek Scena Lublin (2017) i Cyrk w świecie widowisk (2017). Pracuje na UMCS, współpracuje z Instytutem Teatralnym w Warszawie.