1/2012
Krzysztof Rutkowski

Zuzanna Waś

Pasaż gorączkowy

1.
Miasto już odpoczywa. Wschodzi powoli księżyc. Nastaje noc, wyniosła, nie liczy się z nami, odliczam czas, bo trzęsie. Gorączka.
Powinienem spędzić.

2.
Apteka w ciągu: alkohole 24/24 H; 7/7, skup złomu, Biedronka, alkohole 24/24 h; 7/7, odzież ciążowa, magiel, skup złomu, zakład pogrzebowy „Pręga zorzy”, piekarnia, alkohole, Żabka, kościół. Apteka zamknięta. Reszta otwarta. Grochów.

3.
– Napije się pan ze mną? – pyta dziewczyna. Twarz szara: wieloryb świata z ogniem w okiennicach.
Podniosłem oczy na firmament i zobaczyłem, że stanął, i poczułem, że powietrze jest pełne zdumienia.

4.
W parku Skaryszewskim, za gajem modrzewiowym, rozgościły się topole. Osiki. Topola osika, topola drżąca, Populus tremula, z rodziny wierzbowatych. Wyraźnie podzielona płciowo. Na jednym drzewie kwitną kwiaty albo męskie, albo żeńskie. Kwiaty kwitną w kotkach. Kotki męskie mają pręciki o purpurowych pylnikach. Kotki żeńskie pęcznieją amarantowo. Osika jest wiatropylna.
Topolę osikę zwie się „drzewem gorączki”. W Afryce Północnej i w Azji Wschodniej, na Litwie, w Skandynawii i w Bretanii. Wszędzie tam, gdzie częstowano zmarłych, a więc pewnie i po wyspach Nowego Świata.

5.
Kuterem nacięła korę znaczoną przetchlinkami. Poszedł sok.
– Obejmij ją – powiedziała – wypij, ale tylko łyk.
Objąłem, wypiłem. Kazała z sokiem w ustach mocno dmuchać w ranę, z całej siły. Dmuchnąłem: zatkało, krztuszenie.
Osika drżała, jak przystało osice, tylko odrobinę bardziej.
I wszystko pobudzone nagle podjęło swój bieg. Pokój temu, który pisze i temu, który czyta.

6.
Kolumny ganku dworku w Krasnogrudzie – dworku Miłosza, jak mówią miejscowi, chociaż majątek należał do Kunatów – jaśnieją jaką barwą? Czerwoną? Nie. Kolor pracuje. Czas pracuje kolorem w drewnianych kolumnach. Szukałem nazwy: koralowy, róż pompejański, rubinowy, fiołkowy, fuksja, jagodowy, mażenta, szkarłat, poziomkowy, truskawkowy, biskupi, kardynalski, karmazynowy, eozyna. Tak? Nie. Tak i nie. Więc?
Amarantowy. A-maranthos. To, co nie umiera. Ten, którego śmierć się nie ima. A-thanatos. Nieśmiertelnik. Roślina życiodajna. Rośnie w Afryce Północnej, w Azji Wschodniej, w Skandynawii, na Litwie, w Bretanii i po wyspach Nowego Świata. Amaranthus hypochondricus (pośród sześćdziesięciu odmian) leczył z lęków, gorączki, żywił, łączył.
Powiadają, że Aztekowie przez wieki piekli z mąki amarantowej figurynki i jedli, przystępując przez komunię ze zmarłymi do wiecznego życia. Hiszpanie zwalczali ten zwyczaj gorączkowo.

7.
Kwiaty amarantu kwitną w kotkach. Albo niewiele się mylę. Niektóre kwitną amarantowo, ale powidoków nie brakuje: od bieli, przez fuksję, mażentę, do różu i tak dalej. Kwiaty amarantu pracują kolorami jak kolumny dworku w Krasnogrudzie, w którym Fundacja Pogranicze osiedliła Międzynarodowe Centrum Dialogu, przywróciwszy do zdrowia cudem miejsce, w którym zamierzała zamieszkać śmierć. W tym miejscu dzieje się od nowa pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki.

8.
Tympanon ganku wspierają kolumny z drzewa Populus tremula (a może z sosny siostrzycy), podłużnie pękające, śladami przetchlinek. Kolumny żyją amarantem, podobnie tympanon, a na nim słowa Oskara Miłosza: „Bieda temu kto wyrusza i nie powraca”.

9.
Trwał obrzęd i wszystko pobudzone podjęło znów swój bieg. Ale i bieda, bo zimno. Księżyc wschodził powoli, nastała wyniosła noc.
– Trzęsie, gorączka – powiedziała O. na ganku w Krasnogrudzie – wracamy do Warszawy?
– Napije się pani ze mną?

pisarz, dziennikarz i tłumacz, profesor UW. Autor książek: Paryskie pasaże (1994 i 1995), Raptularz końca wieku (1997), Wokulski w Paryżu (2010).