2/2012
Jacek Kopciński

Przejście

W ciemności. Garstka wynędzniałych Żydów w panice przeciska się przez wąziutkie gardło kanału. Za nimi ukraińscy policjanci polują na uciekinierów z rozstrzelanego getta we Lwowie, przed nimi – śmierdząca, zarobaczona dziura, w której będą jednak bezpieczni. Kamera pokazuje zaciśnięte z wysiłku usta, palce drapiące czarny mur, buty ślizgające się po mokrej cegle. Ktoś się kaleczy, ktoś nerwowo napiera z tyłu. Nagle jedna z kobiet klinuje się w kamiennym przesmyku, jest za tęga, jak się okaże – nosi w brzuchu dziecko. Potem, jak wiele żydowskich matek, udusi niemowlę, by jego płacz nie zdradził kryjówki. Potem zapadnie się w sobie i, jak cała reszta, przeżyje prawdziwy potop. Teraz – krzyczy ze strachu, bezradności, wściekłości.
Widziałem już podobną scenę. Nie, to nie był Kanał Andrzeja Wajdy, ale Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim wyreżyserowana przez Piotra Cieplaka. W przedstawieniu Jezus schodził do piekieł, by uwolnić ludzkość od władzy szatana. Mocował się z nim zupełnie dosłownie, jak taranem napierając na złego wielką metalową rurą, która po chwili stawała się korytarzem, pasażem, przejściem wąskim jak kanał. Na jego końcu czekał Zbawiciel z wyciągniętą dłonią, ale do rury trzeba było wejść samemu, odważyć się, zostawić wszystko i nie zwątpić. Najdłużej zwlekał gruby muzyk ze skrzypcami, bał się, wycofywał, przytulał do piersi futerał, a potem klinował w przejściu i bezradnie przebierał nogami. Kiedyś trochę mnie bawił, dziś myślę o nim z podziwem.
Ludzie z kanału też mieli szczęście zobaczyć wyciągniętą dłoń. Kiedy wiele tygodni później wydostali się wąskim włazem na powierzchnię, wokół nich zapanowało nagle święto. Żyd i Polak uśmiechają się i padają sobie w ramiona, jeszcze niedawno nieufni, wrodzy, dziś bliscy jak bracia. Do ocalonych biegnie żona polskiego kanalarza z tacą pokrojonego ciasta i kieliszkami wódki. Zaraz wspólnie spełnią toast i choć to nie koniec ich wojennego dramatu, przez chwilę czują się jak w niebie. Taką scenę też już kiedyś widziałem. W Historyi Cieplaka ludzie wyprowadzeni z piekła długo leżeli martwi, ale potem budzili się, pili wino z kielichów i tańczyli jak na żydowskim weselu. Kiedyś łatwo wzruszałem się ich radością, dziś, po historii opowiedzianej przez Holland, myślę o tym, co musieli przeżyć, co poświęcić, przez co przejść.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.