4/2012

Tańczący z lalkami

Rodzaj stosowanej techniki animacyjnej zależy od talentów lalkarza. Brzuchomówca wybierze estradę i konwersacje z lalkowym partnerem, manualny wirtuoz – popisy sprawności, muzyk czy śpiewak będzie szukał muzyczności formy. Duda Paiva wpisuje się w nurt mistrzowski na oryginalnej zasadzie: jest lalkarzem i tancerzem.

Obrazek ilustrujący tekst Tańczący z lalkami

Jaka Ivanc

Eduardo de Paiva Souza urodził się w Brazylii. W 1996 roku przyjechał do Holandii i zamieszkał w Amsterdamie. Jako tancerz pracował z różnymi artystami, takimi jak RAZ, Rogie & Company, Ulrike Quade, Itzik Galili, Paul Selwyn Norton i Ron Bunzl. Od 2004 działał jako kompania Duda Paiva Puppetry and Dance (DPPD), a ostatnio jako DudaPaiva Company (DPC).
Nowoczesny taniec na wysokim artystycznym poziomie stanowi wartość samą w sobie. Paiva mógłby spokojnie obejść się bez lalek, ale właśnie z połączenia tak odległych, wydawałoby się, środków wyrazu stworzył nową jakość i zapewnił sobie wyjątkowe miejsce w świecie sztuk performatywnych. Jego występy to więcej niż pokazy tańca nowoczesnego i więcej niż teatr lalek dla dorosłych. Artysta jest zapraszany na liczne festiwale w wielu krajach świata, a są to zarówno festiwale tańca (np. Holenderskie Dni Tańca, 2005), jak i festiwale teatru lalek (np. Bielsko-Biała, 2010) oraz festiwale teatru „bezprzymiotnikowego” (np. „Kontrapunkt” w Szczecinie, 2012). Oprócz spektakli DPC prowadzi także warsztaty i kursy mistrzowskie, m.in. w School for New Dance Development oraz na wydziałach tańca współczesnego uczelni artystycznych w Amsterdamie, Bristolu, Mediolanie czy Paryżu.
Pierwszym dużym sukcesem Dudy Paivy było przedstawienie Anioł (Angel), przygotowane na festiwal CaDance 2004, przyjęte entuzjastycznie, nagradzane i zapraszane do wielu krajów. Taki odbiór udowodnił samemu artyście, jak olbrzymie możliwości otwiera połączenie tańca nowoczesnego, oryginalnej lalki oraz mistrzowskiej animacji. W Aniele występują dwie postacie: bezdomny pijak, który zabłąkał się na cmentarz zasłany jesiennymi liśćmi, grany przez Paivę w żywym planie, oraz pyzaty aniołek w stylu nagich puttów – nagrobna rzeźba-lalka animowana przez Dudę. Taka sytuacja wyjściowa uruchamia wielopoziomowość wzajemnych relacji oraz wachlarz tonacji – od powagi po żarty, z wulgarnością włącznie. Rozmowa na cmentarzu z aniołem to już prawie spotkanie z Bożym wysłannikiem, walka Józefa z Aniołem, okazja do wykrzyczenia trudnych pytań, a jednocześnie mamy do czynienia z majaczeniami pijaka, któremu się zwiduje, że rzeźba ożyła. Bliskość lalki i jej animatora daje szansę zbudowania scen lirycznych i scen humorystycznych, a czasem brutalnych i prowokacyjnych. Lalka, wykonana ze szczególnej odmiany gąbki, ma ogromną siłę wyrazu, mimikę podobną do Muppetów i giętkie ciało, podatne na wszelkie działania animacyjne. Aktor modyfikuje ciało lalki (przykleja urwaną rękę, odpina lub przypina skrzydełka), poniekąd ją tworzy i jawnie ożywia, a jednak szybko się staje tylko jej partnerem, a nie kreatorem. Gdy razem tańczą przy słowach „Heaven, I’m in heaven” śpiewanych przez Franka Sinatrę w piosence Cheek to cheek, nie do końca wiadomo, kto kogo prowadzi. Lalka nabiera „samodzielności” i w końcu chce uciec od pijaka do kobiety wybranej spośród widzów, tuląc się do niej i nazywając ją mamą. Już jako tancerz Paiva interesował się performansem, rozbijaniem czwartej ściany i nawiązywaniem kontaktu z widzami. Lalka ogromnie mu w tym pomogła.
Na podobnej zasadzie został zbudowany kolejny spektakl, Gwiazda poranna (Morningstar, 2006). Reżyserem i autorem scenariusza był, jak poprzednio, Paul Selwyn Norton, a doradcą w sprawach animacyjnych został jeden z najwybitniejszych współczesnych lalkarzy, Neville Tranter. Tym razem również są na scenie tylko dwie postacie: animator i lalka, ale ich związek jest jeszcze ściślejszy niż w Aniele. Dziwny stwór z rogami (diabeł?), świńskim ryjkiem i klapniętymi uszami ma jedną rękę, wystający brzuch, wyeksponowane detale męskiej anatomii, ale nie ma nóg. W miarę wzajemnego poznawania się stwór zrasta się z animatorem – powstaje podwójna istota o jednej parze nóg. Stwór rośnie, aż w końcu przewyższa o głowę animatora. Początkowe nieartykułowane popiskiwania przechodzą w stanowcze komendy wydawane niskim męskim głosem. Trwa wzajemna próba sił, przerywana chwilami zgody, choćby wspólnym paleniem jednego papierosa. I znów największą atrakcją przedstawienia jest wyobraźnia animacyjna i mistrzostwo wykonania, taniec ciała poszerzonego o lalkę.
Szczególnym wyzwaniem dla artysty stała się propozycja Białostockiego Teatru Lalek: wyreżyserowania, stworzenia lalek i wystąpienia w dużym, wieloobsadowym przedstawieniu według własnego pomysłu. W ten sposób powstała Fasada (Białystok 2007). Punktem wyjścia dla Paivy była muzyka (Szopen, Moniuszko i Monteverdi) oraz impresja – wspomnienie omszałych kamienic w Wenecji, maszkaronów strzegących wejść oraz starych kobiet wynajmujących pokoje. W obsadzie znalazł się profesjonalny śpiewak operowy, Augusto Valença. Polskie pieśni w jego wykonaniu stanowiły dodatkowy walor artystyczny przedstawienia. Nastąpiła prawdziwa correspondance des arts: taniec, śpiew, muzyka (grana na żywo przez aktorów BTL), animacja lalkowa i aktorstwo. Fabuła rodziła się stopniowo, wprost na scenie, z ruchu, dźwięku i form. Główną postacią Fasady jest upiorna staruszka, mordująca młode służące, zjadająca żywcem skowronka, kaszląca, wypluwająca kłębki czerwonej wełny, agresywna wobec otoczenia. Lalka ludzkiej wielkości, wykonana (jak i poprzednie) z plastycznej gąbki, daje się animować na wiele sposobów, od dosłownego naśladowania żywego człowieka po działania symboliczne lub surrealistyczne, np. pośmiertne spakowanie staruszki do małego koszyka.
Druga lalka to wielka, gruba kobieta w zwiewnej sukience i czerwonej bieliźnie. Pozornie ciężkie ciało zachowuje wdzięk i lekkość (widoczne zwłaszcza w tańcu), a gruszkowata twarz uwodzi widzów niewinną minką. Lalka animowana jest od środka – aktor w nią wchodzi, daje jej własne nogi i część korpusu. Trzecia lalka to chłopczyk z balonikiem, wyrywany sobie przez kłócących się rodziców (aktorów w żywym planie). Ostatnimi animantami są dwa maszkarony ze ściany kamienicy, które ożywają, by komentować akcję i śpiewać pieśni.
Przy realizacji Fasady pracowało międzynarodowe grono artystów, niemniej najważniejszą postacią był Duda Paiva –autor lalek, współanimator staruchy, tancerz, współautor choreografii, reżyser i pomysłodawca całości. Mimo sporej dawki groteski i satyry puenta przedstawienia jest liryczna. Czułość, jaką mimo początkowej wrogości potrafili sobie okazać obrzydliwa starucha i przeganiany przez wszystkich pijak włóczęga, budzi wzruszenie. Aktor gra swoją rolę w żywym planie, zarazem animując lalkę staruchy, co przenosi scenę ze sfery dosłowności na poziom metaforyczny. Animacja to ożywianie. Starucha żyje tak długo, jak długo ożywiają ją współczucie i empatia okazywane przez włóczęgę. Jej fizyczna szpetota znika, gdy do głosu dochodzą uczucia. Z drugiej strony, społecznemu wyrzutkowi trochę sympatii i wsparcia potrafi okazać tylko... lalka.
Podobnie z lalką grubaski. Jej pojawienie się najpierw wzbudza śmiech, potem zachwyt możliwościami wyrazu wynikającymi z animacji, pod koniec jej obecności na scenie zaś – głębokie wzruszenie. Spojrzenie, jakie lalka rzuca widzom, gdy aktor opuszcza jej tłuste, gąbczaste ciało, a ona się broni, bo nie chce wracać do znieruchomiałego niebytu, przyprawia o dreszcze.
BTL objechał z Fasadą kawał świata (z podwójną obsadą, zwłaszcza w rolach kreowanych przez gości – obcokrajowców), wszędzie przyjmowany z entuzjazmem. Jedni widzowie zachwycali się formą, lalkami i sposobem ich animacji, a inni doznanymi emocjami.
Idąc za przykładem BTL-u również teatry lalkowe w innych krajach zaczęły proponować Paivie podobny rodzaj koprodukcji. We współpracy ze słoweńskim teatrem LGL (Lutkovno Gledališče Ljubljana) powstało przedstawienie Love Dolls (2009). Z kolei w Tallinie, w teatrze lalek Nukuteater, w listopadzie 2011 roku odbyła się premiera spektaklu Detox the Dummy (Ajuloputus) w reżyserii i z lalkami Paivy (we współpracy z Allanem Segalem). Estońscy widzowie zachwycili się sztuką Dudy Paivy już wcześniej, podczas Tallinn Treff Festival 2011, gdzie owacyjnie przyjmowany Bastard! uzyskał nagrodę dla najlepszego przedstawienia 1.
W koprodukcji holendersko-brazylijskiej (DPC i Mauricio de Oliveira & Siameses) powstało kolejne przedstawienie, Screaming Object (2010), którego europejska premiera odbyła się w lutym 2012 podczas Holland Dance Festival w Hadze. Spektakl jest w równym stopniu popisem tanecznym, co animacyjnym. W jednej ze scen Paiva „ubrany” jest w plątaninę gąbczastych twarzy. Z ich ust wyrastają ręce i nogi aktora. Twarze są animowane od środka lub z zewnątrz, w końcu częściowo zrywane i odrzucane, by mogła się ukazać prawdziwa twarz ludzka. Ekspresyjna siła użytych form jest ogromna i dodatkowo wzmocniona sztuką taneczną Paivy i Mauricia de Oliveiry.
Do szczególnie ciekawych dzieł w dorobku Dudy Paivy należy też Przekleństwo (Malediction) – spektakl powstały w 2008 roku w koprodukcji z CaDance Festival (Holandia) i Agder Teater (Norwegia) 2. Obok wielu lalek występują na scenie dwaj animatorzy i tancerze: Paiva oraz Javier Murugarren. Spektakl odbywa się bez słów. Ważne są plastyka, animacja oraz choreografia, wspomagane przez muzykę, światła i multimedia. Reżyseria Neville’a Trantera, połączona z animacyjnym kunsztem Paivy, z góry gwarantowała prawdziwą ucztę dla miłośników teatru lalek. Rzeczywiście, to, co się dzieje na scenie, mimo momentów obscenicznych, musi wzbudzić podziw przynajmniej dla nowatorstwa animacyjnego. Odrażająca ciemnozielona ropuchokobieta została skonfrontowana z dwoma mężczyznami (w żywym planie) w białych fartuchach – ni to chirurgami, ni to pielęgniarzami. Ona chce żyć, uprawiać miłość, rodzić podobne do siebie, zielone dzieci, domaga się wszczepienia serca. Oni brzydzą się nią, jednak ulegają jej zachciankom. Chwilami usiłują zamordować zielone monstrum, oddzielają od korpusu ręce i nogi, głowę wymieniają na łebek sympatycznego pieska, ale w końcu nadchodzi zemsta. Scena, w której Duda Paiva przebrany za Czerwonego Kapturka usiłuje uciec przed ogromną zieloną łapą, to majstersztyk. Artysta jednocześnie wykonuje taniec o precyzyjnej choreografii i sam animuje prześladującą go łapę. Zadaje cios i pada pod ciosem. Łapa chwyta go jak King Kong drobną Ann i rzuca o podłogę, a on walczy, nie przerywając animacji. Podobnych popisów taneczno-animacyjnych jest więcej. Stanowią one istotę oryginalności i mistrzostwa Dudy Paivy.
Przekleństwo zebrało wiele nagród, łącznie z Grand Prix dla najlepszego przedstawienia na festiwalu Spectaculo Interesse w czeskiej Ostrawie (2009). W Polsce mogła je zobaczyć w 2009 roku festiwalowa publiczność w Toruniu i Bielsku-Białej. Jedynie Jury Młodych Krytyków XXIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej doceniło to przedstawienie, przyznając nagrodę „za odrębność języka teatralnego”.
Część krytyków i publiczności była zaszokowana „obrzydliwością” i „obscenicznością”. Rzeczywiście, są w spektaklu sceny medycznych operacji, jest nagość i kopulacja, jest rodzenie potomstwa i stół prosektoryjny. Jeżeli w dodatku ktoś myśli o teatrze lalek jako o teatrze dla dzieci, realizującym wykastrowaną i ulukrowaną klasykę baśniową, to może przeżyć szok (o czym należy pamiętać, przygotowując informacje prasowe, reklamy i zapowiedzi występów Dudy Paivy). Z kolei widzowie obeznani z teatrem lalek dla dorosłych mogą czuć zażenowanie, jeśli nie odbierają poczucia humoru Paivy oraz surrealizmu królującego w jego animacjach. Obrzydliwość i groza są tu z gatunku teatru Alfreda Jarry’ego. Ohydny i okrutny Ubu topi swoich adwersarzy w wychodku, „wymóżdża”, nabija na pal i przekręca przez maszynkę do mięsa. Nie można takich scen odbierać ani realistycznie, ani sentymentalnie, bo to czysty nadrealizm, ironiczna groteska, prześmiewcze wyolbrzymianie. Możliwe do zobrazowania zwłaszcza dlatego, że wykonywane przez lalki. To im w Przekleństwie urywa się ręce i wymienia głowy, to ich nagość groteskowo naśladuje nagość ludzką.
Być może Bękart! (Bastard!, koprodukcja Dance 2011/Korzo Productions, Festival Mondial des Théâtre des Marionettes Charleville-Mézières 2011, Laswerk i DPC) też znajdzie zagorzałych przeciwników, choć należy do najwybitniejszych dzieł Dudy Paivy. Jedna lalka to zgrzybiały starzec, nagi, jedynie w skąpych slipkach. Druga to starucha z wyeksponowanym obwisłym biustem, bez nóg, w krótkiej spódniczce, bez majtek. Nagość brzydkich ciał w teatrze Dudy szokuje, gdyż jesteśmy przyzwyczajeni do nagości ciał upiększonych, atakujących nas zewsząd – z reklam, billboardów, kolorowej prasy, kina i telewizji. Sztuki plastyczne i teatr, a zwłaszcza performanse, od dawna upominają się o dowartościowanie estetyki brzydoty, teatr lalek zaś zawsze hołubił brzydali, od garbatego i brzuchatego Puncha, przez niezliczone monstra, smoki i demony, robale i szczury, po groteskowo naśladowane ludzkie ciało. Warto zauważyć, że w miarę trwania przedstawień Paivy początkowa rezerwa lub wstręt mijają, a gąbczaści bohaterowie zyskują sympatię widzów. Tak było ze staruchą w Fasadzie, tak też się dzieje z animantami w Bastardzie!. Scena, w której Stara wyszeptuje na ucho bohaterowi (Paiva w żywym planie) swoje największe marzenie, a on, choć niechętnie i pod przymusem, je realizuje, jest głęboko wzruszająca.
Przedstawienie opiera się na ostatniej powieści Borisa Viana Wyrywacz serc (L’Arrache-coeur) 3, opublikowanej w roku 1953, sześć lat przed śmiercią autora. Po jej złym przyjęciu pisarz ostatecznie wyrzekł się literatury. Renesans Viana w ostatnich latach wiąże się między innymi z coraz szerszym zainteresowaniem literaturą absurdu. Dudzie Paivie jest wyraźnie po drodze z Vianem także dlatego, że obaj wywodzą się z ducha wspominanego już Alfreda Jarry’ego. Vian, skandalista i enfant terrible paryskiej bohemy, należał do Towarzystwa Patafizycznego i wyznał kiedyś: „stawiam ponad wszystko dzieła Alfreda Jarry’ego”. Dorobek Paivy świadczy niezbicie, że on doskonale czuje i realizuje na scenie klimat absurdu, groteski, fantastyki, ironii, a przede wszystkim surrealizmu.
Największym tytułem do sławy Dudy Paivy jest jego mistrzostwo w animowaniu wymyślanych przez siebie lalek, połączone z profesjonalną sztuką taneczną. W Bastardzie! możemy obserwować prawdziwy popis wirtuoza. Dzięki systemowi magnesów i wielofunkcyjnej prostopadłościennej konstrukcji, pełniącej funkcję a to stołu, a to klatki, skrzyni, akwarium lub nawet tła dla teatru cieni, artysta potrafi jednocześnie grać w żywym planie oraz animować dwie lalki naraz, wypowiadając potrójne kwestie tak modulowanym głosem, że widz nie ma wątpliwości, która kwestia jest czyja. Elastyczne tworzywo, z którego lalki są zrobione, daje animatorowi nieograniczone możliwości, a pełne ekspresji twarze grają przy najlżejszym muśnięciu. W dodatku animator będący tancerzem ma do dyspozycji dodatkowe środki wyrazu. Na przykład w brawurowej scenie wypożyczenia własnych nóg staruszce Paiva daje popis tańca. Najpierw nogi są jego – młodego mężczyzny przypadkowo zabłąkanego na wielkim wysypisku śmieci, ale po chwili stają się nogami jej – starej kobiety, która zapomniała, jak się chodzi, ale powoli jej ciało przypomina sobie, że kiedyś była baletnicą.
Artystyczny dorobek Dudy Paivy stanowi świetny przykład na to, jak ciekawe efekty może przynosić odważne eksperymentowanie z łączeniem różnych gatunków sztuk, nawet tak z pozoru odległych, jak nowoczesny taniec i nowoczesny teatr lalek.

1. Zob. H. Waszkiel, Festiwal w Estonii, „Teatr Lalek” nr 3/2011.
2. Szerzej na ten temat H. Waszkiel, Ropuchowata kobiecość, czyli „Przekleństwo” Dudy Paivy, „Teatr” nr 10/2010.
3. W 1996 Leszek Bzdyl wyreżyserował w Teatrze Dada von Bzdülöw spektakl Wyrywacz serc, czyli balia hańby wg Viana.

 

polska historyk teatru lalek, doktor habilitowany nauk filologicznych i nauk o sztuce. Autorka Dramaturgii polskiego teatru lalek (2015).