4/2012
Krzysztof Rutkowski

fot. Zuzanna Waś

Pasaż przyciśnięty

1.
Teatr, widowisko, gra jest treścią życia i jego siłą, a całkowita doskonałość objawia się tylko w śmierci. Słowa Friedricha Schlegla wróciły w autobusie linii 226, skręcającym z impetem z Targowej w Kłopotowskiego. Ze ściany kina Praha łypały oczy Bogumiła Kobieli, a jego uśmiech, wyzwolony, przylgnął do szyby pojazdu. Siłą bezwładu przylgnęło też dziewczę spowiadające się komórce.
Spowiedzi dziewczęcia w moim wieku uniknąć nie mogłem, jako też ona przylgnięcia, bo kierowca marzył o Formule 1, a prowadził konfesjonał. Pasażerowie zacięli chaos w sobie pod maską niechęci do świata.
Dziewczę wyznawało komórce szczegóły obcowania płciowego z samcem, który zachował się niegodnie. Zwiódł, zawiódł i w dodatku nie zapłacił. Z wyznań wynikało, że samiec był dziany, wpływowy i brzusiasty jak dziewczę było bulwiaste, co poczułem na łonie. Autobus zmieniony w kino analnego niepokoju hamował przed zoo.

2.
Dawniej to, co publiczne, i to, co intymne, dzieliła granica. Nie zniknęła całkiem, tylko się przesuwa. Roberto DaMatta (Karnawał wszystkich sfer, [w:] Rytuał, dramat, święto, spektakl. Wstęp do teorii widowiska kulturowego, red. John J. MacAloon, tłum. Katarzyna Przyłuska-Urbanowicz) przypomniał powieść Jorge Amado O pais do carnaval (Kraj karnawału), w której główny bohater wyznał: „Tylko dwa razy czułem się Brazylijczykiem: kiedy w czasie karnawału tańczyłem sambę na ulicy (sambar na rua) i kiedy stłukłem Julie po tym, jak mnie zdradziła”.
Bohater zatracił się w „doświadczeniu wspólnotowego chaosu”, w namiętnym tańcu w przestrzeni publicznej i we wściekłej agresji wobec francuskiej kochanki w intymnej przestrzeni domu. Utwierdził (się/siebie) w jestestwie swoim dwukrotnie: narodowym i płciowym, wszak ulicy z łóżkiem nie pomieszał, choć karnawał na mieszaniu polega: „Podczas karnawału w 1977 roku – napisał DaMatta – widziałem, jak ludzie śpią, oddają mocz i kochają się na ławkach ustawionych na małych placykach w centrum miasta. Widziałem także całe rodziny, w tym kobiety i dzieci, koczujące w samym środku metropolii. Siedząc na składanych aluminiowych krzesełkach, z butelkami wody i piwem, bez najmniejszego skrępowania patrzyli na niekończący sie korowód tancerzy ze szkół samby oraz karnawałowych blocos. W zaparkowanym nieopodal samochodzie spały dzieci”.

3.
Wiele rzeczy widział DaMatta w czas karnawałowy. Na przykład starszego pana w marynarce i krawacie, z teczką, wyglądającego na urzędnika piastującego poważne stanowisko w bardzo poważnej firmie, który palił fajkę i z kamienną twarzą spoglądał na sunący przed nim korowód postaci. Mężczyzna był jednak bez spodni.

4.
Dziewoi w 226 winienem, przyciśnięty, współczuć, nie wyszło, może dlatego, że post. A może dlatego, że we Francji wybory.
Prezydentem miał zostać Dominique Strauss-Kahn (DSK), były prezes Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jeden z panów tego świata, możny, bogaty i wpływowy, ale zgubiła go chuć. O skłonnościach prezesa i potencjalnego prezydenta do libertyńskich ekscesów wiedziano powszechnie, ale nie gorszyły one zbytnio. Tradycje karnawału wonieją we Francji równie mocno jak polskie pączki w tłusty czwartek. Kiedy były prezydent Jacques Chirac dowiedział się, że prezes latami płacił za usługi amoryczne kartą kredytową, westchnął litościwie: „tylko gotówka”.

5.
DSK zgubiła nie chuć nawet, lecz przestrzenna pomyłka. Przed niespełna dwoma laty wypadł goły z hotelowej łazienki w Nowym Jorku i rzucił się na pokojówkę, Nafissatou Diallo. Pokojówka podniosła larum, DSK trafił pod celę i choć – jak zwykle – skończyło się na pieniądzach, to były pan świata stał się pariasem.
Przestrzeń pomyłek nie wybacza. Gdyby DSK zapragnął utwierdzenia tożsamości, powinien postąpić jak bohater powieści Jorge Amado: tańczyć lub/i spółkować na ulicy, kochankę pouczać w domu. Albo stanąć na rogu, jak mężczyzna z fajką w ustach. DSK pomylił karnawał z postem, publiczne z prywatnym, czas święta z czasem pracy. Pamiętał, że wcześniej karnawałowe uciechy przyrządzał mu Fabrice Paszkowski, z oddaniem, ze słowiańską fantazją zamieniał apartamenty w Carltonie w Lille w kryte place Rio, ale zapomniał, że nowojorski numer, niczym 226 w Warszawie, pociesznej świerzbiączce nie sprzyja. Nie sprzyja też teatrowi.

6.
Wyznania zbudowali pokojówce adwokaci. Sekwencje układały się w dramat idealny.
Ona: kobieta, czarnoskóra, uboga, wyzyskiwana, zgwałcona, muzułmanka. Samo Dobro.
On: samiec, biały, bogaty, panisko, wyzyskiwacz i w dodatku Żyd. Samo Zło.
Widowisko odwiecznej walki wystawione na scenie świata. Archetyp arche. Sofokles, Szekspir, Jelinek. Okazało się jednak, że Diallo trochę kłamie. DSK zniknął w starych dekoracjach.

7.
Zgwałcony, wysiadłem przed tunelem.
226 poniosło dziewczę na plac Bankowy.

pisarz, dziennikarz i tłumacz, profesor UW. Autor książek: Paryskie pasaże (1994 i 1995), Raptularz końca wieku (1997), Wokulski w Paryżu (2010).