4/2012
Jacek Kopciński

Zuzanna Waś

Rumuni

I po co w ogóle się tym zajmować? Grzebać w teczkach jak w szambie, pisać na scenie ubecką wersję historii? I to w TR Warszawa, gdzie polskiemu orłu już dawno łeb urwano i nikt po nim nie płacze. Naiwni Ci Rumuni, naiwni i niemądrzy.
Ile ona właściwie ma lat, ta mała Gianina? Dwadzieścia, trzydzieści? Na jedno wychodzi. Jej aktorzy jeszcze młodsi, dzieci prawie, więc co oni mogli z tych wygrzebanych w archiwum Securitate świstków zrozumieć? Wpadł im w ręce stenogram z przesłuchań pisarza, któremu zamarzyło się uciec z kraju, i wyobrazili sobie, że to sam Kafka napisał dla nich scenariusz spektaklu. A to przecież jakiś tępy ubecki służbista wymyślił absurdalną historię Dorina Tudorana, który za nic nie mógł zrozumieć, dlaczego demokratyczny kraj odmawia mu paszportu, i domagał się wyjaśnień. Równie dobrze Dorin mógł się znaleźć po drugiej stronie stołu, za którym zasiedli szef propagandy partii komunistycznej i zasłużony prezes związku pisarzy, i wtedy co? Owszem, czwórka niezłych aktorów (choć młodych, zdecydowanie za młodych, jak na tę skomplikowaną problematykę) raz po raz zamieniała się miejscami, ale czy na pewno po to, by nas przekonać, że kat mógł być w komunistycznej Rumunii ofiarą, a ofiara katem? Zdaje się, że to dla nich za trudne. Cóż to za sztuka wchodzić na zmianę w skórę jakiegoś lokalnego Józefa K., sprawdzać na sobie ciężar wielogodzinnych rozmów z funkcjonariuszami, bić głową w mur cynizmu i udawanej głupoty? Wiadomo – żadna.
Zamiast powtarzać kolejne warianty jałowej dyskusji czarno-białych postaci i męczyć publiczność wezwaniami do opowiedzenia się po właściwej stronie (dziecinne oczekiwanie, ale nikt się prawie nie ruszył), może warto było zapytać o prawdziwą winę Tudorana. Jego czterdziestodniowa głodówka w zabarykadowanym mieszkaniu była przecież czymś zupełnie innym, niż się to naiwnym Rumunom wydaje, a mianowicie manifestacją typowo męskiej mentalności. Kobietom z wózkami nawet pomyśleć o emigracji nie było wolno, a w kolejkach po ochłap faceci przecież nie stali. Młodzi reżyserzy w Polsce dobrze o tym wiedzą, ale w zacofanej Rumunii nawet artystki powtarzają szowinistyczne stereotypy. Gdyby chociaż Dorin okazał się zdławionym przez patriarchalną opozycję transseksualistą, który na wymarzonej emigracji, zamiast pisać pamiętnik, zająłby się korektą płci. Młodzi artyści mogliby na jego przykładzie odsłonić prawdziwe oblicze męskiego podziemia. Ale nie, zamiast zdekonstruować mit niby to szlachetnego oporu, śliczna Gianina tylko go wzmacnia. Czym bowiem jest wypowiedziana przez aktorów sugestia, że we współczesnej Rumunii nadal rządzą ludzie byłych służb? No, takie bzdury to w naszym teatrze słyszałem tylko raz, i to dawno.
Rozczarowali mnie Ci Rumuni, bardzo.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.