5/2012

Teatr Polska 2011

W grudniu ubiegłego roku zakończyła się trzecia edycja programu Teatr Polska, któremu patronuje nasz miesięcznik. Projekt teatrów objazdowych, inspirowany tournée Teatru Reduta w okresie II Rzeczypospolitej, tym razem zgromadził ponad 35 tysięcy widzów w 122 miejscowościach. Poprosiliśmy twórców niektórych spektakli prezentowanych w ramach projektu o podzielenie się swoimi refleksjami, wspomnieniami i anegdotami z objazdu po kraju. Udział w programie Teatr Polska 2011 podsumowują: Iwona Kusiak – autorka Zapachu żużla, Konrad Dworakowski – dyrektor Teatru Lalki i Aktora „Pinokio” w Łodzi i reżyser spektaklu Bruno Schulz – historia występnej wyobraźni oraz Sławomir Dudek z Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie.

Obrazek ilustrujący tekst Teatr Polska 2011

Sławomir Dudek

Braw trzeba się nauczyć

Podczas naszej żużlowej trasy po lubuskich i wielkopolskich miasteczkach nie było spektaklu, na którym nie znalazłoby się kilku zagorzałych fanów żużla – dzieci, dorosłych. Rozpoznawali bezbłędnie fakty, znali daty i nazwiska. Gorzej było z identyfikacją przestrzeni teatralnej. Tego musieli się dopiero nauczyć od nas. Zgadywali miejsca, w których rozgrywa się akcja spektaklu, choć scenografia pozostawała niezmieniona, a wciągnięci do zabawy, próbowali w tańcu wyrazić konkretne emocje. Powoli poznawali zupełnie obcy im język teatru. My też uczyliśmy się od nich, obserwując, jak chłoną spektakl – co ich zastanawia, co śmieszy, a co wzrusza.
Na ciasnej scenie nowosolskiego Domu Kultury zasiada kilku panów z siatkami pełnymi zakupów. Już na początku spektaklu jeden z nich odbiera telefon od żony. Michał Anioł, nie wychodząc ani na chwilę z roli Działacza, pyta owego widza, o czym tak dyskutuje. Okazuje się, że żona chce wiedzieć, co kupił na obiad. Wszyscy w śmiech. Tak samo później, gdy w scenie imprezy u Pani Prezes wódka leje się strumieniami. Panowie zakładają się głośno, czy jest prawdziwa, bo trudno wyczuć. Ale w miarę trwania spektaklu już nikt się nie śmieje ani niczego nie komentuje. A potem ci nieobyci ze sceną widzowie okazują się zagorzałymi fanami żużla, znającymi doskonale historię Edka Jancarza i „złotej drużyny”. Otaczają naszą legendę żużlową, Bogusia Nowaka, i ze łzami w oczach wspominają lata jego świetności. Już wiemy, co staje się naszą misją podczas tego objazdu. W końcu, jak twierdzi Boguś Nowak, i teatr, i żużel mają wiele wspólnego. Nie ma dwa razy takich samych zawodów, tak jak nie ma dwóch takich samych spektakli. Nasz Zapach żużla jest pamięcią o tym, co w sporcie może przetrwać wyłącznie dzięki wspomnieniom ludzi i przedmiotów.
Po jednym z porannych spektakli dla młodzieży zaskakuje nas cisza. W końcu ktoś zaczyna klaskać. Na warsztatach dowiadujemy się, że grupie Zapach żużla bardzo się podobał. Skąd więc to oschłe przyjęcie? Nasze wątpliwości rozwiewa zmieszany dyrektor domu kultury, przepraszając nas za zachowanie młodych widzów. Po prostu nie wiedzą, że za spektakl dziękuje się brawami. Widocznie nikt ich tego nie nauczył, dopowiadamy sobie w duchu.
Za to na wieczornym pokazie siadają przede mną dwaj muskularni panowie, których wygląd kojarzy się ze wszystkim, tylko nie z umiłowaniem teatru. W połowie spektaklu wychodzą, by za chwilę wrócić z paluszkami i piwem. Pani z obsługi pyta mnie zrozpaczona, czy ich wyprosić, bo będą szeleścić i przeszkadzać. Szkoda, że nie widzi wtedy szerokiego uśmiechu na mojej twarzy. Nie tłumaczyłam jej, że panowie poczuli się tak dobrze, jakby byli na prawdziwym meczu żużlowym lub oglądali zawody sportowe w telewizji. Może nawet przełknęli jakoś fakt, że to teatr. Dla nas, twórców tego spektaklu, ich niekulturalne zachowanie to największy komplement. Tylko mniej spektakularny niż brawa, których dopiero trzeba się nauczyć.
Iwona Kusiak

Chwała animatorom kultury

Kiedy poproszono mnie o komentarz do objazdu w ramach projektu Teatr Polska, w pierwszej chwili wydawało mi się, że to nic trudnego, i że zaraz sypnę anegdotami. W końcu spędziliśmy ze sobą wiele czasu, ludzie biorący w nim udział oddychali przez kilkanaście dni tym samym powietrzem, jedli z tych samych kuchni i byli ze sobą jak nigdy dotąd. Niezwykłe spotkania z ludźmi kultury w zapomnianych miejscach, onieśmielające reakcje widzów, wesoły autobus, a wieczorem sauna i długie, ciekawe rozmowy, dziś rzadkość w zespołach instytucjonalnych. Czasem śpiew, ale nie hejsokoli i nie ore-ore, tylko tak bardziej od serca niż od biesiady. Jednak najbardziej anegdotyczne jest to, że przy okazji takiego projektu teatr trafia do miejscowości, którą zaludnia 70 tysięcy mieszkańców, a miasto to (niegdyś wojewódzkie) nie ma ani jednej profesjonalnej sceny, jedynym miejscem do prezentacji spektaklu jest aula szkoły, gdzie na Historię występnej wyobraźni uparcie chce spoglądać orzeł z godła. Anegdotą jest także to, że jeden z najprężniej działających ośrodków kultury w Polsce działa w miejscowości dziesięć razy mniejszej, zaraz za miedzą – świadomością, organizacją i pasją przewyższając instytucje kultury działające w dużych miastach, za pieniądze przelewane w ramach stałej dotacji. Anegdotą jest to, jak trudno jest dotrzeć z teatrem lalek dla widzów dorosłych do odbiorców w Warszawie czy Łodzi, gdzie takiego teatru nie brakuje, i jak przejmujące są to spotkania i rozmowy z widzami w miastach i miejscowościach bez zawodowych zespołów i scen. Anegdotą jest też to, że na warsztaty przychodzi młodzież, która nie mając kontaktu z teatrem lalek, chętniej i odważniej podejmuje rozmowę w tym języku niż ich koledzy, którzy taki teatr mają pod nosem. Nie jest anegdotą, ale pięknym i niezatartym wspomnieniem z projektu Teatr Polska, że prawdziwi animatorzy kultury istnieją i działają, nierzadko pod prąd, rozumiejąc potrzebę kontaktu z kulturą, pokonując bariery nie do pokonania. Za te wspomnienia w imieniu zespołu Teatru „Pinokio” bardzo im wszystkim dziękuję, mając pragnienie następnych takich spotkań.
Konrad Dworakowski

Teatr w ośrodku uzależnień

W ramach III edycji projektu Teatr Polska Bałtycki Teatr Dramatyczny im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie miał przyjemność zaprezentować widzom w odwiedzanych miejscowościach krótki, pełen humoru dramat Doroty Masłowskiej Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku w reżyserii Anny McCracken. Przedstawienie to historia dwójki imprezowiczów, którzy po ostrej balandze, pod wpływem alkoholu i narkotyków łapią okazję i wyruszają w szaloną podróż przez Polskę, udając parę biednych Rumunów – Dżinę i Parchę. Dramat ogranicza się do rozmów prowadzonych w autach i przydrożnych barach, a rozgrywa się w języku, którym mówią bohaterowie i ich rozmówcy – pełnym błędów, koślawym, bełkotliwym, odsłaniającym umysłową i emocjonalną pustkę. Kiedy narkotyki przestają działać, bohaterowie stają twarzą w twarz z polską rzeczywistością.
Pokazy uzupełniały działania edukacyjne, m.in. spotkania zespołu aktorskiego z publicznością po spektaklu. Jednym z takich momentów w trakcie objazdu, które wywarły ogromne wrażenie na zespole aktorskim BTD, było spotkanie z podopiecznymi ośrodka dla osób uzależnionych od narkotyków i alkoholu.
Możliwość spotkania z tymi ludźmi była wyzwaniem dla aktorów ze względu na specyficzną tematykę podejmowaną w spektaklu. Pojawiły się obawy, czy zaprezentowany spektakl nie uraził uczestników spotkania i w jaki sposób ci ludzie odebrali jego przekaz. Spotkanie jednak upłynęło w bardzo przyjaznej atmosferze. Osoby uzależnione, oceniając przedstawienie, często stwierdzały, że odnalazły w nim cząstkę siebie z przeszłości. Zaprezentowany spektakl i możliwość spotkania z zespołem aktorskim sprawiły, że zaczęły się otwierać i opowiadać o swoich uzależnieniach – w jakich okolicznościach zaczęły zażywać narkotyki i alkohol i jakie szkody używki spowodowały w ich życiu. Uczestnicy spotkania zadawali mnóstwo, często trudnych, pytań aktorom BTD. Okazało się też, że osoby przebywające w ośrodku uczestniczą w zajęciach kółka teatralnego i bardzo często wyjeżdżają na spektakle teatralne (przeznaczając na to swoje własne skromne środki finansowe).
Możliwość odwiedzania małych miejscowości w ramach projektu Teatr Polska, a przede wszystkim okazja do rozmów z ich mieszkańcami pozwala na poznanie problemów i bolączek tych ludzi. Przyjazd zawodowego teatru i zaprezentowanie spektaklu jest ogromnym wydarzeniem, świętem dla całej społeczności miasteczka.
Sławomir Dudek