6/2012
Krzysztof Rutkowski

Pasaż obnażony

1.

Powietrzem kręcił bez i gorączka sobotniej nocy. Mieszkaniami – tak zwana muzyka. Ciepło i wiosna. Tętniły prywatki (tak powiadano w czasach mojej młodości, teraz powiada się: „imprezy”). Schodziłem ku Wiśle, żoliborskim traktem.
Okno otwarte, światło silne, lekko fioletowe. W oknie ona i on. Młodzi i obnażeni. Ewa i Adam. Nie wiedzieli, że widzę i nie wystawiali się na widok. Po prostu byli. W raju. Kto ich wygna – ciężko zgrzeszy. Wyganianie z raju to grzech najpierworodniejszy, bo raj jest kruchy i trwa przez chwilę tylko odrobinę dłuższą od wieczności.

2.

Przypominam sobie zdarzenie z plaży w Jastrzębiej Górze, dawno, dawno temu, za siermiężnego komunizmu. Po plaży promenował mężczyzna dość leciwy i odpowiednio już brzuchaty. Łono mężczyzny skrywały kąpielówki noszone w owych siermiężnych czasach przez większość mężczyzn w średnim wieku – majtki wiązane na troczki, z boku.
Troczki się rozsupłały i niezauważalnie dla mężczyzny majtki obsunęły się w piasek, lecz mężczyzna, nieświadomy straty, szedł plażą dalej, szczęśliwy. Spoglądał w dal, na morze, świeciło cudowne słońce, czuł się jak w raju. Mężczyzna zgubił majtki, ale nie odczuwał nagości. Plażowicze patrzyli na mimowolnego nudystę, nie reagowali, świadomi, że on nieświadomy.
Na drodze szczęśliwego promenera stanęło jednak dziecko, które niewinnie wyciągnęło paluszek i zaczęło się śmiać. Mężczyzna w średnim wieku spostrzegł, że jest nagi. Dziecko też było nagie, ale nad pupką wisiało mu gumowe kółko ratunkowe wystylizowane na żurawia, z dmuchaną szyją oraz dziobem ptaka.
Mężczyzna, zawstydzony i przerażony, rzucił się na dziecko, zdarł zeń żurawia, wcisnął go sobie na biodra i śmiesznym kłusikiem ruszył do swego grajdoła. Nadymana szyja i ptasi dziób trzęsły się w rytmie truchtu nieboraka. Dziecko płakało. Raj – prysł.

3.

Sterczałem niewinnie, w niewinność wpatrzony. Przykucnąłem w bzie. Ewa objęła Adama, Adam przytulił Ewę. Rozpoczęli taniec żurawi.

4.

Z rozważań wielkich teologów wynika, że związek pomiędzy nagością, łaską i odzieniem polega nie tyle na byciu nagim (to nic nie znaczy), ile na obnażaniu. Nagość nie jest stanem, lecz wydarzeniem. Nagość nie ma sensu bez przyodziewku (wkładanego), wymuszanego lub zdejmowanego (dobrowolnie lub pod przymusem), nagość nie ma sensu bez straty (świadomej lub nieświadomej) tego, co nagość skrywało. Nagość musi się od nowa objawiać. Nagość się przydarza. Ludziom. Zwierzęta nie są nagie, ani się nie obnażają. Nikt nie powie, że sterczący seks byka wywołuje wstyd w byku samym. Świadkowie sterczenia bywają takim widokiem poruszeni, ale nie są zawstydzeni. Kucałem w bzie uspokojony.

5.

Augustyn, biskup Hippony, spierał się o naturę nagości z Pelagiuszem. Spór był ostry: Augustyn oskarżył Pelagiusza o herezję i wystąpił do papieża Innocentego I, by potępił on niesfornego teologa, który uciekł z Rzymu podbitego przez barbarzyńców (czarnych mnichów) i szukał schronienia w Afryce. Papież Pelagiusza nie potępił, ale biskup nie ustępował, więc Pelagiusz musiał uciekać do Egiptu, w którym w owym czasie panowała jeszcze znaczna tolerancja religijna.
Pelagiusz uważał, że łaska (wdzięk) wpisana jest przez Boga w ludzką naturę podobnie jak wolna wola (nulla dicit Dei gratiam nisi naturam nostram cum libero arbitrio). Z tego wynika, że człowiek może nie grzeszyć i żeby nie grzeszyć, nie potrzebuje wcale łaski z zewnątrz, ponieważ łaska tkwi w naturze ludzkiej od samego początku i nie można jej utracić. Łaska tkwi w nas jak wdzięk, wszak łaska (gratia) i wdzięk (gratia) – to jedno. Pelagiusz nie przeczył istnieniu łaski, ale jej istnienie odnajdywał w rajskiej naturze człowieka jako coś w rodzaju „możliwości mocy”. Grzech pierworodny jest grzechem woli, ale to nie znaczy, wedle Pelagiusza, że Adam nieuchronnie utracił łaskę oraz że z powodu grzechu pierworodnego Adama wszystkie generacje rodzą się jako wstępnie zdegenerowane.

6.

Tak, święty Augustynie: dowiodłeś, że pierwsi wydrążeni ludzie zostali wystawieni na „naturalne” popędy. Zgoda. Ale co się stało w chwili upadku? Obnażeni, ogołoceni z szaty chwały, Adam i Ewa nie pokazali gołoty swego stanu sprzed, stanu pierwotnego, tylko obnażyli swą naturę zepsutą (in deterius commutata), po upadku, wydaną na sterczliwość, z wszystkimi kaprysami mocy i niemocy sterczenia, wilgotnienia oraz z przyjemnościami ze sterczenia i wilgotnienia płynącymi. Łaskę utracili, ale pozostali wdzięczni.
Adam i Ewa – osoby, które wyobrażali sobie od stuleci artyści anonimowi i sławni – mogą być przedstawiani tylko i wyłącznie w aparycji grzechu, po wykonaniu czynności, której im zakazano, ale zakazano im tej czynności wyłącznie po to, żeby zakaz złamali. Powiadają, że gryźli jakiś owoc. To nieprawda. Tańczyli. Pradawny, pierwszy taniec, powołujący do bycia. Ten taniec łamie i wymusza. Żurawie tańczą w ekstazie.

7.

Noc. Sobota. Żoliborz. Blask raju i żadnego diabelskiego dziecka w pobliżu: ani pod buchającym bzem, ani cokolwiek dalej.

pisarz, dziennikarz i tłumacz, profesor UW. Autor książek: Paryskie pasaże (1994 i 1995), Raptularz końca wieku (1997), Wokulski w Paryżu (2010).