6/2012
Rafał Węgrzyniak

Jacek Labijak

Wątpliwości

Na przełomie marca i kwietnia długo zastanawiałem się, zanim podpisałem list protestacyjny „Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem”. Powinienem bez wahania poprzeć wystąpienie środowiska przeciwko ograniczaniu działalności teatrów poprzez zmniejszanie ich budżetów oraz podejmowaniu wobec nich błędnych decyzji, a zwłaszcza przygotowywanemu przez wicemarszałka województwa dolnośląskiego powierzeniu menadżerom kierowania trzema scenami. Powstrzymywało mnie jednak powiązanie owego protestu z sytuacją w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, gdzie dobiega końca czteroletnia dyrekcja Pawła Miśkiewicza i Doroty Sajewskiej. Zgadzam się bowiem z opinią, że ów teatr z ogromną sceną i widownią oraz licznym zespołem nie jest odpowiednim miejscem do laboratoryjnych poszukiwań, nawet jeśli prowadził je Krystian Lupa. Gdy wiceprezydent Warszawy zasugerował, że w Dramatycznym należy wystawiać kanon literacki, Sajewska w aroganckiej replice utrzymywała, iż był on prezentowany, tylko nie dodała, że na ogół w formie postdramatycznych dekonstrukcji. Utwierdziła zaś mnie w tej rezerwie odmowa podpisania listu przez Joannę Szczepkowską, która niedawno sprzeciwiła się stylowi pracy przyjętemu w Dramatycznym. Natomiast próba przekazania dyrekcji Dramatycznego Grzegorzowi Jarzynie podważała tezę o pragnieniu nadania mu charakteru rozrywkowego. Szkoda zresztą, że Jarzyna nie wyjaśnił, dlaczego odrzucił tę propozycję.
Zakładam, że autorzy apelu mimo wszystko nie uważają, iż poczynania twórców mają nie podlegać jakiejkolwiek ocenie ze strony państwowego albo samorządowego mecenatu, który powinien poprzestawać na przyznawaniu publicznych pieniędzy. Teatr przecież jest przedsiębiorstwem i zarazem sztuką społeczną. Program scen repertuarowych wolno więc, a nawet należy weryfikować, analizując frekwencję widzów na przedstawieniach. I nie ma żadnego powodu dla przekształcania czołowych teatrów z największymi dotacjami w sceny studyjne grające dla garstki wtajemniczonych. Nader kontrowersyjne okazało się użycie w liście pojęcia „teatr artystyczny”, bo dla wielu jego autorów jest on właściwie równoznaczny z teatrem krytycznym czy zaangażowanym, przy tym opartym wyłącznie na ideologii nowej lewicy. Szczepkowska napomknęła, że wyłanianie pierwszych sygnatariuszy listu odbyło się w podobnym trybie jak w przypadku obrony „Krytyki Politycznej” oskarżanej o wywołanie 11 listopada ubiegłego roku zamieszek ulicznych ze wsparciem niemieckich antyfaszystów. Ponieważ „Krytyce” raczej nie groziła likwidacja, złożenie podpisów pod listem w jej sprawie między innymi przez czołowych aktorów i reżyserów opinia publiczna zrozumiała jako wyraz ich identyfikacji z ideami rodzimych i zachodnich lewaków.
Protest ze szczególnie aktywnym udziałem Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego zbiegł się w czasie z Warszawskimi Spotkaniami Teatralnymi, których sztandarowym spektaklem siłą rzeczy stała się ich Tęczowa Trybuna 2012 z Polskiego we Wrocławiu, niewątpliwie odbierana jako satyra na stołecznych urzędników sprawujących władzę z ramienia PO. Witold Mrozek z „Krytyki Politycznej”, dopatrując się w spektaklu zapowiedzi protestu internautów, z satysfakcją przypominał, że wszyscy dali się nabrać na poprzedzającą premierę mistyfikację, jakoby działał w Polsce klub kibiców-homoseksualistów, zarówno „Gazeta Wyborcza”, jak i Andrzej Horubała. Zapomniał jednak dodać, że „Wyborcza” poparła dobór protagonistów, a Horubała uznał go za pomyłkę wynikającą z ideologicznej kalkulacji. Sam też znalazłem się w gronie łatwowiernych krytyków, choć traktowałem ukazanie w sztuce walki marginalnego ruchu wyłącznie jako pretekst do obnażenia naruszania demokratycznych procedur i załamania się zapowiedzi modernizacji Polski. Ale przy okazji odsłonięcia kulis owej manipulacji na łamach „Notatnika” Igor Stokfiszewski stwierdził, że ulegnięcie jej przez recenzentów „świadczy co najmniej o braku ich kompetencji do zajmowania się teatrem politycznym”. Co jednak sądzić o lewicowych twórcach kreujących wirtualny ruch protestu, na dodatek mniejszości seksualnej, jakby w Polsce nie było zasadniczych konfliktów i sporych grup społecznych manifestujących swój sprzeciw wobec prowadzonej przez PO polityki? Wystarczy przypomnieć, że zaledwie w parę tygodni po premierze kampanię na rzecz obalenia rządu zainicjowali kibice zdecydowanie heteroseksualni.
Lecz cały protest ludzi teatru odbywa się w granicach politycznej poprawności wyznaczanych przez kręgi lewicowo-liberalne. Przekroczyła je jedynie Strzępka, w radiowym wywiadzie zarzucając oderwanie od rzeczywistości dziennikarzom pracującym w mediach głównego nurtu. Również wielu ludzi teatru – bynajmniej nie jedynie Tomasz Karolak, który w międzyczasie stał się właścicielem prywatnej sceny – popierało w wyborach liberałów rządzących Polską od pięciu lat. Położenie teatrów publicznych wydaje się zaś zależeć od powstrzymania realizowanego przez nich planu redukcji i komercjalizacji szeregu instytucji życia społecznego.

historyk teatru, krytyk; autor Encyklopedii „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego (2001).