7-8/2012
Obrazek ilustrujący tekst Herbertowie i Lwów

Herbertowie i Lwów

 

co noc
staję boso
przed zatrzaśniętą bramą
mego miasta

Lwów w wierszu Herberta jawi się jako miejsce na zawsze utracone, które jednak nie pozwala o sobie zapomnieć. Powraca we śnie, w którym przywoływanie topograficznych szczegółów przeradza się w koszmar. Brama miasta zatrzaskuje się przed śniącym jak przed pokutnikiem, któremu nie będzie dane wejść do środka. Jednak mimo kruchości pamięci i nieodwracalnego wygnania obraz miasta, którego nazwę poeta wymawiał tak rzadko, pojawia się nieustannie w jego poezji, by powrócić ze zdwojoną siłą w ostatnim zbiorze poetyckim. Wbrew bowiem wszelkim dziejowym zawieruchom Lwów jako miejsce urodzenia jest niezbywalną częścią jego biografii oraz świadomości. Fakt narodzin łączy poetę z miastem więzami krwi tak jak z rodziną, bo „w końcu zostanie kamień na którym mnie urodzono”.
Ten cytat z wiersza Moje miasto posłużył Rafałowi Żebrowskiemu, siostrzeńcowi poety, jako tytuł książki, w której splótł opowieść o rodzinie Herbertów z dziejami Lwowa. Dlatego właśnie wszystko zaczyna się wraz z przyjazdem do stolicy Galicji na początku XIX wieku protoplasty rodu Franciscusa Herberta, a kończy, kiedy Bolesław i Maria Herbertowie z prawie dorosłymi dziećmi opuszczają miasto tuż przed drugą okupacją sowiecką. Książka opowiada więc 150-letnie dzieje rodów Herbertów i Kaniaków (rodzina matki poety). Żebrowski stara się z rozmachem ukazać panoramę społeczną i koloryt Lwowa oraz przedstawić najważniejsze daty i wydarzenia historyczne. Na tym tle umieszcza dzieje rodziny: często drobiazgowo rekonstruowane na podstawie badań archiwalnych, odtwarzane z zasłyszanych opowieści oraz wspomnień z dzieciństwa. Czyni to z gawędziarskim wdziękiem, pozwalając sobie na dość odległe dygresje, osładza je jednak sporą dozą humoru oraz zabawnymi anegdotami. Weryfikacja rodzinnych przekazów czasami okazuje się niemożliwa, co nie zraża autora, który doskonale zdaje sobie sprawę, że mają one swój nieodparty urok i spory wpływ na wyobraźnię następnych pokoleń.
Bardzo wyraźnie zarysowaną postacią w książce jest Bolesław Herbert, któremu syn-poeta poświęcił dwa wiersze. Ten pierwszy, Mój ojciec z tomu Struna światła, zdradza codzienne przyzwyczajenia głowy rodziny Herbertów oraz jego pasje podróżnicze i liberalne przekonania polityczne. Drugi, zatytułowany Rozmyślania o ojcu (tom Pan Cogito), rozpoczynający się słowami: „Jego twarz groźna w chmurze nad wodami dzieciństwa”, wywołał spore zamieszanie wśród interpretatorów, którzy widzieli w nim portret surowego, nadmiernie wymagającego i nieczułego ojca. Obraz taki utrwaliła książka Joanny Siedleckiej Pan od poezji. Żebrowski stara się zwalczać ten dość niesprawiedliwy stereotyp, który zresztą częściowo już został obalony za sprawą opublikowanych w książce Zbigniew Herbert. Korespondencja rodzinna listów Bolesława Herberta do syna pełnych ciepła, poczucia humoru i słów wsparcia dla początkującego poety. Dawny legionista, obrońca Lwowa i doktor prawa jawi się w relacji Żebrowskiego jako postać charyzmatyczna, człowiek o ogromnym poczuciu odpowiedzialności, bardzo pracowity, odnoszący sukcesy zawodowe, a jednocześnie niezwykle towarzyski. Niektóre z jego podróży odbywanych bez żony i dzieci wiązały się z przynależnością do Ligi Morskiej i Kolonialnej. Członkostwo to wypływało z pozytywistycznej natury Bolesława Herberta, dążącego przede wszystkim do budowania podstaw materialnych odradzającej się Polski. Jak podkreśla Żebrowski, to właśnie ów rodzaj trzeźwego patriotyzmu kierował wyborami życiowymi jego dziadka, który jako dyrektor Małopolskiego Banku Kupieckiego poświęcił się wspomaganiu działalności spółdzielczej. W życiu prywatnym, choć nie okazywał dzieciom bezpośredniej czułości, bardzo wcześnie nawiązywał z nimi porozumienie intelektualne, stając się przewodnikiem po świecie literatury.
Książka, choć w dużej mierze opowiada dzieje przodków i losy najbliższej rodziny tytułowego bohatera, przynosi jednak wiele informacji, które są istotne dla biografii poety. Żebrowski przywołuje wiersze Herberta zawierające szczegóły biograficzne, które poddaje weryfikacji. Dzięki temu uchyla też rąbka tajemnicy z warsztatu artystycznego wuja i wzbogaca interpretacje jego wierszy. Szczególnie ciekawe wydaje się odtworzenie wędrówki po Lwowie, którą odbywa podmiot liryczny w wierszu Moje miasto. Zgodnie z jego zapewnieniem jest to droga z domu rodziców do szkoły. Żebrowski porównuje więc informacje podane w tekście poetyckim z topografią Lwowa i trasą, jaką rzeczywiście mógł przemierzać przyszły poeta w kierunku szkoły. Okazuje się jednak, że nie jest to najkrótsza marszruta, jaką można było obrać. Jak czytamy w książce: „Herbert w swym śnie wyraźnie wałęsa się podczas wędrówki do swej pierwszej kuźni wiedzy”, jakby chciał przedłużyć swoją podróż do na zawsze utraconego miasta. Inspiracją do poszukiwań źródłowych są również teksty Herberta, w których przywołuje on sylwetki swoich nauczycieli oraz opisuje naukę w szkole. Ponownie Żebrowski zestawia te dane z faktami historycznymi oraz relacjami innych uczniów lwowskich gimnazjów. Dzięki temu zabiegowi dowiadujemy się, że poeta jakby zapomina o surowości swoich nauczycieli i czasem napiętej atmosferze w szkole. Mityzuje z lekka uczniowską rzeczywistość, a w eseju Lekcja łaciny szkolne ławy VIII Gimnazjum stają się prawdziwym przedmurzem cywilizacji i miejscem inicjacji w kulturę europejską.
Momentem przełomowym książki jest opis wakacyjnej podróży nad morze, jaką odbyli Zbyszek i Halinka Herbertowie razem z matką w sierpniu 1939 roku, w drodze powrotnej zwiedzając Zamek Królewski w Warszawie. Wakacje te stają się więc sceną zamykającą szczęśliwe dzieciństwo i ostatnim obrazem wolnej Polski. Wybucha wojna, a po niej nastają okupacje: niemiecka i sowiecka. W opisie tych zdarzeń łączy Żebrowski informacje na temat przebiegu walk oraz późniejszych losów okupowanego Lwowa z relacją dotyczącą zmagań Herbertów z bardzo trudną codziennością. Wyjaśnia także bardzo szczegółowo przyczyny i okoliczności wyjazdu Herbertów ze Lwowa tuż przed ponownym nadejściem Sowietów. Ponadto udaje się siostrzeńcowi poety częściowo rozwiać wątpliwości dotyczące udziału Herberta w partyzantce. Zdaniem Żebrowskiego nie jest możliwe, żeby jego wuj ukończył podchorążówkę AK we Lwowie (co sugerował sam poeta w jednym z wywiadów). W czasie okupacji Herbert uległ wypadkowi na nartach, a kontuzja nogi, którą wtedy odniósł, spowodowała trwałe kalectwo i na długie miesiące przykuła go do łóżka. Nie mógł wtedy uczestniczyć w żadnych działaniach konspiracyjnych, a i później, jak wynika z relacji Żebrowskiego, nie było to możliwe. Jedynym momentem, w którym Herbert miał możliwość przyłączenia się do AK, był czas jego pobytu w Proszowicach, już po wyjeździe ze Lwowa, gdzie konspiracja działała bardzo prężnie. Żebrowski przyznaje jednak, że jest to tylko hipoteza, której dotąd nie udało się potwierdzić.
Herbert nigdy do Lwowa nie powrócił. Jednak, jak podaje siostrzeniec, jego ostatnią wolą było zostać pochowanym na Cmentarzu Łyczakowskim. To życzenie trudno było spełnić, ale rodzina zrobiła to w sposób symboliczny, sypiąc na grób poety na warszawskich Powązkach ziemię z Cmentarza Orląt we Lwowie.
Wokół biografii poety narosło wiele nieporozumień, do czego częściowo przyczynił się sam Herbert, który w udzielanych wywiadach dość enigmatycznie mówił o niektórych faktach ze swojego życia, a w wierszach wykorzystywał jedynie fragmenty biografii, często je modyfikując. Książka Zbigniew Herbert. „Kamień na którym mnie urodzono”, jak wyznał na wstępie autor, ma być także odpowiedzią na publikacje zniekształcające życiorys pisarza. Relacja dotycząca członków rodziny, nawet jeśli jest wsparta ogromnym materiałem faktograficznym, nigdy nie jest całkowicie bezstronna, z czego autor doskonale zdaje sobie sprawę. Jednakże bywa najbliższa prawdy. Ma bowiem moc odtwarzania atmosfery rodzinnej i uczuć okazywanych najbliższym wszystkiego tego, do czego nie ma dostępu nawet najbystrzejszy obiektywny obserwator.

 

 RAFAŁ ŻEBROWSKI
ZBIGNIEW HERBERT. „KAMIEŃ NA KTÓRYM MNIE URODZONO”
WYD. PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
WARSZAWA 2011