7-8/2012

Dobra wola

W piątym wałbrzyskim przedstawieniu Strzępka i Demirski postanowili powściągnąć swój radykalizm, aby zaapelować do wszystkich ludzi dobrej woli o wspólne działania.

Obrazek ilustrujący tekst Dobra wola

Bartłomiej Sowa

 

W prologu najnowszego spektaklu Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego na kameralnej scenie teatru w Wałbrzychu pojawia się zakłopotana Kwiecia (Agnieszka Kwietniewska) i wyjaśnia, że głośny duet wprawdzie prowadził próby, ale właściwie nie dokończył dzieła, które za chwilę zostanie zaprezentowane przez aktorów. Kwiecia ze łzami w oczach konstatuje zmierzch wałbrzyskiego teatru. Potem odegrana zostaje zaledwie parominutowa sztuka ukazująca zło: o terroryście wpadającym z pistoletem w dłoni do wałbrzyskiego sklepu pełnego kobiet i zabijającym jedną z nich strzałem w głowę. Zamordowanie Kwieci staje się okazją do drwiny z przekonań zwolenników PiS. Zostaje bowiem wyrecytowana lista miejsc zagłady polskich elit w Rosji: „Katyń, Starobielsk, Ostaszków, Smoleńsk”. Terrorysta w końcu kapituluje, po czym aktorzy wychodzą do ukłonów.
Dopiero po tym zwodniczym i autoironicznym wstępie nawiązującym do parokrotnego przekładania premiery zaczyna się właściwe przedstawienie O dobru pierwotnie noszące podtytuł Rewia wzruszeń. Siedmioro aktorów, którzy użyczyli postaciom swych imion lub przydomków, najpierw wkracza na widownię i wymienia uściski z publicznością, następnie przeobraża się w uczestników terapii prowadzonej w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Wałbrzychu w roku 2016 przez Andżelę (Andżelika Cegielska). Jest już po antykapitalistycznej rewolucji w Europie. Zdawkowo wspomina się obozy tworzone na stadionach dla zwolenników neoliberalizmu, wieszanie na ulicach bankierów, zamknięcie polskiego premiera w więzieniu, gdzie domagał się maszynki do obcinania cygar, czy głód panujący w Grecji w rezultacie kryzysu. Ocaleni poddawani są przymusowej resocjalizacji mającej wywołać w nich odruchy altruistyczne i pod kierunkiem terapeutki odgrywają role ofiar kapitalistycznych stosunków.
Kwiecia jest sobowtórem brytyjskiej piosenkarki Amy Winehouse, zmuszonej przez producentów do występu w stanie upojenia alkoholowego w Belgradzie 18 czerwca 2011, a zmarłej ponad miesiąc później. Zatacza się i kładzie na scenie, krzyczy „Hello, Belgrad!” i usiłuje śpiewać Rehab. Ubrany w piżamę Kłak (Andrzej Kłak) wciela się w amerykańskiego dziennikarza, który przyczynił się w 1973 do ujawnienia afery Watergate, Carla Bernsteina, umierającego w szpitalnym łóżku na nowotwór płuc. Przed śmiercią Kłak śpiewa utwór Creep zespołu Radiohead, a na ekranie wyświetlane są zdjęcia z życia aktora. Napomyka on, że w ramach pracy nad rolą obejrzał agonię Roya Cohna zagraną przez Ala Pacino w telewizyjnej wersji Aniołów w Ameryce Tony’ego Kushnera i poddał się kontrolnym badaniom medycznym.
Współpracownikiem Bernsteina z „The Washington Post”, Bobem Woodwardem, ale zarazem dziennikarzem radia TOK FM, staje się Filip (Filip Berkowski), który w końcówce napomyka o swym udziale w zbieraniu podpisów pod listem protestacyjnym Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem. Odgrywana dwukrotnie dyskusja w radiu TOK FM jest pogłosem rozmowy przeprowadzonej 29 marca na temat owego protestu, w trakcie której Strzępka zarzuciła dziennikarzom z koncernu Agora oderwanie od rzeczywistości społecznej. Roza (Rozalia Mierzicka) przeistacza się w lewicową działaczkę traktowaną arogancko przez dziennikarzy i reagującą nazbyt emocjonalnie na ich manipulacje. Wcześniej wciela się w biednego chłopca, który po zlikwidowaniu szkolnej stołówki był narażony na upokorzenia ze strony bogatych uczniów w czasie spożywania obiadów serwowanych przez firmę kateringową i popełnił samobójstwo. Gosia (Małgorzata Białek) prezentuje się jako „obywatelka kultury” sygnująca liczne apele w obronie wykluczonych, lecz ma problem z zaniesieniem zupy choremu Bernsteinowi do szpitala. Natomiast Mirka (Mirosława Żak), odgrywająca menedżerkę Winehouse, nie jest w stanie się przekonać do terapii, chociaż jeden z widzów na premierze, współpracownik „Krytyki Politycznej”, smaży dla niej jajecznicę na kuchence gazowej ustawionej w kącie sceny. Pod koniec spektaklu Mirka objawia się jako światowy premier i równocześnie ordynator oddziału onkologicznego. Zamiast leczyć raka, który toczy cywilizację, ona go podtrzymuje.
Pozostałe postacie szukają wyjścia z beznadziejnej sytuacji. Andżeli, uparcie pocierającej dwa kamienie, udaje się wykrzesać iskrę niezbędną do wzniecenia ognia. Kwiecia, na której rękach leży konający Kłak, błaga widzów, aby go ratowali, wychodząc z sali. Na podwórzu teatralnym pali się ognisko, wokół którego gromadzi się publiczność. Kwiecia wygłasza przy nim artykuły konstytucji mającej zagwarantować ludzkości wolność, równość i sprawiedliwość. Następnie śpiewa wraz z innymi aktorami anglosaską piosenkę You’ll Never Walk Alone. Została ona napisana w 1945 przez Richarda Rodgersa i Oscara Hammersteina do musicalu Carousel, obecnie zaś jest hymnem kibiców FC Liverpool i dlatego rozbrzmiewała w Tęczowej Trybunie 2012 (w didaskaliach Demirski zaznaczył, że może być śpiewana zamiast Międzynarodówki). Pieśń powtarzana jest wielokrotnie, aż zaczynają ją śpiewać niektórzy widzowie, wspomagając się rozdawanymi kartkami z tekstem. Wtedy przy ognisku pojawia się uzdrowiony Kłak-Bernstein.
Ów karkołomny epilog, który trudno będzie wykonywać w razie opadów deszczu albo ochłodzenia, świadczy o tym, jak ogromna jest w środowisku nowej lewicy potrzeba wskrzeszenia wiary w utopię. Na premierze przy ognisku można było dostrzec Olgę Tokarczuk, która w niedawno wydanym przez „Krytykę” Momencie niedźwiedzia dała przecież wyraz swej wierze w ułożenie na nowych zasadach życia rodzinnego i relacji ze zwierzętami. Natomiast wymiana uścisków z publicznością czy wciąganie jej do chóralnego śpiewania przypomina budowanie wspólnoty aktorów i widzów w spektaklach powstających około roku 1968 w kręgu kontrkultury. Paradoksalnie, O dobru ma jednak mniejszy ładunek emocjonalny niż ostatnie przedstawienia Strzępki i wbrew zapowiedziom nie wywołuje wzruszeń z wyjątkiem kilku momentów.
W postdramatycznym scenariuszu Demirskiego, krótszym i prostszym niż poprzednie, nieco przypadkowo zostały powiązane rozmaite wątki. Nie przekonuje ukazanie Winehouse, wysuwającej się na pierwszy plan za sprawą ekspresyjnej gry Kwietniewskiej, jako ofiary wyzysku piosenkarzy praktykowanego w show-biznesie, bo jej degrengolada i przedwczesna śmierć były przede wszystkim konsekwencjami skłonności autodestrukcyjnych oraz odmowy leczenia uzależnienia od narkotyków i alkoholu. Chociaż belgradzki koncert Winehouse na pewno był drastycznym przejawem obojętności i bezwzględności zarówno organizatorów, jak i widzów. Przywołanie osoby Bernsteina i rezultatów ujawnienia afery Watergate ma dowodzić skuteczności stanowczych działań, a równocześnie uprzytamniać, że dziennikarze mediów głównego nurtu w dzisiejszej Polsce sprzeniewierzają się swemu powołaniu, zamiast patrzeć sprawującym władzę na ręce, stając się wręcz ich obrońcami. Ale poprzestanie na przypomnieniu okoliczności dymisji Richarda Nixona sprzed czterdziestu lat akurat w Wałbrzychu, gdzie zaledwie rok temu doszło do unieważnienia wyborów samorządowych i odwołania prezydenta miasta z ramienia PO oskarżonego o korupcję, co najmniej zdumiewa. Aferę bowiem nazwano wałbrzyską Watergate. Podobnie skupienie się na pogardliwym stosunku dziennikarzy radia TOK FM do rozmówców mających odmienne poglądy wydaje się unikiem niekoniecznie z obawy przed ewentualnym procesem sądowym grożącym ze strony koncernu Agora. Demirski jakby nie chciał w swym utworze wyciągnąć wniosków z licznych zastrzeżeń do ideologii środowiska „Gazety Wyborczej”, Strzępka zaś próbuje odwołać swoje opinie dotyczące Agory i usprawiedliwić zachowanie w studiu radiowym. Twórcy przedstawienia nawet nie ukrywają, że ich bezkompromisowość ma wyraźne granice polityczne. Gdy jedna z postaci napomyka, że zamykanie stołówek w polskich szkołach jest spowodowane regulacjami narzucanymi przez eurobiurokratów z Brukseli, inna natychmiast przywołuje ją do porządku, sugerując, że chyba straciła rozum, skoro krytykuje Unię Europejską. Strzępka i Demirski w piątym wałbrzyskim przedstawieniu postanowili powściągnąć swój radykalizm, aby zaapelować do wszystkich ludzi dobrej woli o wspólne działania, ale ponieważ dokonali szeregu manipulacji, nie są zbyt wiarygodni.
 

Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu
O dobru Pawła Demirskiego
reżyseria i światło Monika Strzępka
scenografia i kostiumy Michał Korchowiec
muzyka Jan Suświłło
premiera 27 kwietnia 2012