9/2012

Diogenes z Pragi

Czeski poeta, prozaik, filozof, „papież undergroundu”, dramaturg, tłumacz, politolog, marksista, anarchista, prowokator, redaktor samizdatowych wydawnictw, a nawet... śpiewak.

Obrazek ilustrujący tekst Diogenes z Pragi

rys. Hanna Usarewicz

W Czechach jest postacią legendarną. W Polsce prawie nieznany poza kręgiem badaczy czeskiej literatury, ale czytelnicy mogą go znać z książek Bohumila Hrabala (przede wszystkim Czułego barbarzyńcy, Pieśni dziadowskich i legend). Jego życiorys pełen jest niesamowitych historii, które sam Bondy chętnie przekształcał tak, że do dzisiaj ciężko jednoznacznie stwierdzić, które są prawdziwe. Życie Bondy’ego istnieje we wspomnieniach jego przyjaciół oraz w twórczości jego samego, ale tropy bywają mylne, bo Bondy chętnie wplatał do własnej biografii poetycką stylizację.
Urodził się w Pradze w 1930 roku jako Zbyněk Fišer, w ateistycznej rodzinie byłego generała. Tuż przed komunistycznym przewrotem w Czechosłowacji w 1948 roku w ramach młodzieńczego buntu rzucił naukę w gimnazjum, szybko wstąpił do Partii Komunistycznej, i równie szybko – po przejrzeniu na oczy – z niej wystąpił. Po rzuceniu szkoły przez najbliższą dekadę nie mógł (a po części też nie chciał) wrócić do nauki, nigdzie też nie był przez ten czas zatrudniony. W kręgach artystycznych i intelektualnych najpopularniejszym prądem był wówczas surrealizm, więc i Bondy zainteresował się tą estetyką. Dołączył między innymi, wraz ze swoją bliską przyjaciółką Janą Krejcarovą (córką słynnej miłości Franza Kafki, Mileny Jesenskiej), do Grupy Surrealistycznej pod wpływem Karela Teigego, wybitnego teoretyka czeskiej awangardy. Pod koniec 1948 roku dotarły do nich ze Związku Radzieckiego pierwsze podmuchy narastającego antysemityzmu, co dwa lata po holokauście nie mieściło się młodym pisarzom w głowie. Postanowili zatem zorganizować i ogłosić zbiorowe wydanie swej poezji pod prowokacyjnymi, żydowskimi pseudonimami. I tak Zbyněk stał się Egonem Bondym.
Poetyka surrealistów przestała Bondy’emu wystarczać w tworzeniu własnej poezji, więc odszedł z grupy i wraz z Janą i Ivo Vodsed’álkiem założył własny „ruch” oraz – jedno z pierwszych w Czechach – wydawnictwo samizdatowe (z rosyjskiego: „wydawnictwo samodzielne”) „Půlnoc”. Publikowanie własnej twórczości polegało na żmudnym przepisywaniu stronnic i rozprowadzaniu w kulturalnym „podziemiu”. Bondy i Vodsed’álek stworzyli własne koncepcje literackie: ten pierwszy „realizm totalny”, a drugi „deprymującą poezję”, ale nierzadko czerpali od siebie nawzajem.
W latach pięćdziesiątych Bondy zaprzyjaźnia się z Bohumilem Hrabalem i plastykiem Vladimírem Boudníkiem. Całe dnie spędzali w trójkę na wałęsaniu się po Pradze, filozofowaniu, teoretyzowaniu na temat sztuki i piciu piwa. Również Hrabal był pod pewnym wpływem „realizmu totalnego” Bondy’ego – czyli całkowitej stylizacji i postawienia na maksymalnie precyzyjny i dokładny opis, empiryczną „rejestrację” rzeczywistości, aby zapobiec „zdradzie rzeczy”.
Aby uniknąć politycznych prześladowań i oskarżeń o pasożytnictwo, przez lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte Bondy nie przyznawał się do własnej twórczości i de facto nikt nie kojarzył artysty Egona Bondy’ego z obywatelem Zbyňkem Fišerem. Czytelnicy Hrabala byli przekonani, że Bondy to postać fikcyjna, inni uważali go za kogoś zmarłego przed 1950 rokiem. Tak narodziła się legenda praskiego poety i filozofa, która w Czechach żywa jest do dziś.
Gdy po XX zjeździe KPZR do Czechosłowacji dotarła odwilż, przepisy kadrowe poluzowały się i Bondy wreszcie mógł zdać maturę, zapisać się na studia i pójść do pracy. Studiował na Wydziale Filozofii oraz Psychologii Uniwersytetu Karola, a w Bibliotece Narodowej, gdzie pracował za pensję najniższą z możliwych, poznał swą późniejszą żonę – Julię. Praską Wiosnę przyjął bez zaskoczenia i z pewną niechęcią. Jej uczestników na wysokich szczeblach oraz samego Dubčeka uważał za zwyczajnych aparatczyków, o ile nie zwykłych drani, którzy przemiany wykorzystywali wyłącznie dla zbudowania własnej kariery. Socjalizm w wydaniu ZSRR uważał Bondy za degenerację, wewnętrzne zagrożenie i całkowite zanegowanie jego wyjściowych zasad. Dlatego też zwrócił się ku postulatom chińskiej rewolucji Mao Tse-tunga. Uważając maoizm za jedyny możliwy ratunek dla socjalizmu, stał się jego zaprzysięgłym wyznawcą (jak i tłumaczem dzieł Mao). Jako filozof specjalizujący się w ontologii zafascynował się materializmem naukowym i marksizmem, wspierając się także filozofią Wschodu, przede wszystkim buddyzmem. Wynikiem tych fascynacji były jego prace doktorskie: Pociecha z ontologii oraz Kwestie bytu i egzystencji, oraz liczne publikacje filozoficzne, m.in. monografia poświęcona Buddzie czy wielotomowa praca poświęcona historii filozofii antycznej, chrześcijańskiej, chińskiej, żydowskiej czy indyjskiej. Do śmierci Bondy bronił swych lewicowych i marksistowskich przekonań z karkołomną, ale przekonującą konsekwencją.
W latach pięćdziesiątych zaczął kształtować się krąg zwany praskim undergroundem, związany z kontrkulturą. Bondy automatycznie stał się jedną z centralnych postaci tego ruchu. Wielu znakomitych twórców młodego pokolenia undergroundu spotykało się, pisało i powielało swe teksty w mieszkaniu Bondy’ego. W 1968 roku Bondy poznał Ivana Jirousa zwanego Świrusem, słynnego również poza Czechami poetę i publicystę, ale przede wszystkim lidera kultowej kapeli rockowej The Plastic People of the Universe. The Plastic People grali psychodelicznego rocka, nosili długie włosy, śpiewali po angielsku i zafascynowani byli Zachodem, więc rzecz jasna notorycznie prześladowała ich władza. Václav Havel był od początku ich bliskim przyjacielem, a skandaliczny proces Jirousa w 1976 roku skłonił go do stworzenia słynnej Karty 77. Z przywódcą „Plastikowych” Egon Bondy zaprzyjaźnił się, gdy po koncercie podszedł do członków zespołu i oznajmił, że jest zachwycony ich graniem, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby śpiewali jego wiersze. Tak rozpoczęła się ich wzajemna wieloletnia współpraca. „Plastikowi” napisali muzykę do poezji Bondy’ego i w ten sposób powstała (wydana za granicą w 1978 roku) ich najsłynniejsza płyta: Egon Bondy’s Happy Hearts Club Banned. Bondy szybko i na trwałe stał się „guru” wszystkich generacji undergroundu.
Oprócz przekładów i dzieł filozoficznych Bondy napisał i wydał (legalnie dopiero po aksamitnej rewolucji!) kilkadziesiąt tomów wierszy i prozy. Jego twórczość jest nadal mocno kontrowersyjna i łamiąca wiele tabu, między innymi ze względu na język: chętnie korzystał ze slangu, wulgaryzmów i mowy potocznej, aby zamanifestować swe oderwanie od kultury oficjalnej oraz spełnić wymogi założonego „realizmu totalnego”. Z jednej strony przez całe życie dokumentował w formie poetyckich „dzienników” własne intymne i ulotne wrażenia, nie bojąc się uzewnętrznienia, z drugiej często zakładał maskę mistyka i ponurego wizjonera, próbował sił nawet w antyutopiach i powieści science fiction. Zazwyczaj w twórczości Bondy’ego dominuje charakterystyczna skłonność do prowokacji, ironii, wygłupów i parodii. Pozornie naiwne rymy, krótkie formy i tematy „dla zgrywy” były jego sposobem na komentowanie absurdalnej rzeczywistości wokół, politycznej beznadziei oraz na wyrażanie sprzeciwu wobec czeskiego oportunizmu i kolaboranctwa za komuny. Powstały w ten sposób wielki dorobek jest często niejednorodny gatunkowo i nierówny jakościowo, ale oparty na niezwykłej erudycji pisarza, głębokiej samoświadomości i wyrafinowanym sposobie przeplatania wysokiego z niskim, błahego z awangardowym, przyziemnego z wizjonerskim. Dorobek na wskroś nowoczesny i zdumiewająco aktualny nawet po kilkudziesięciu latach. Jego powieść Invalidní sourozenci (Rodzeństwo inwalidów), będąca antyutopijną opowieścią o ludziach niezdatnych do funkcjonowania w tzw. normalnym społeczeństwie, stała się najważniejszą, kultową książką zwolenników undergroundu – została nawet wpisana na listę lektur szkolnych.
Przez całe niemal życie publikował w samizdacie, z którego nie mógł, a potem nawet ideologicznie nie chciał się wydostać. Legalnie i pod prawdziwym nazwiskiem publikował jedynie prace filozoficzne. Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych poetycki i filozoficzny dorobek Egona Bondy’ego złożono i wydano w całości – tak powstały dziewięciotomowe Básnické dílo (Dzieło poetyckie) oraz czterotomowe Filosofické eseje (Eseje filozoficzne).
Ale aż do 2007 roku czytelnicy musieli czekać na opublikowanie zebranych dzieł dramaturgicznych Bondy’ego, co dla prawie wszystkich zainteresowanych jego twórczością było wielką niespodzianką. Krótka, ale intensywna (kilkanaście małych form dramatycznych napisanych w latach 1969–1971) przygoda Bondy’ego z teatrem jest praktycznie nieznana. Na praskim placu Małostrańskim funkcjonował mały „teatrzyk piwniczny” U Orfea założony przez Radima Vašinkę (ur. 1935), który od początku – do dziś! – jest jego szefem, aktorem i głównym reżyserem.
Do tego teatru pisarz trafił przyprowadzony najprawdopodobniej przez Hrabala w 1967 roku. Bondy’emu tak bardzo spodobał się specyficzny, lekko zwariowany klimat kameralnego „Orfeusza”, że spędzał tam całe dnie, a później wspominał, że był to najpiękniejszy okres w jego życiu. Za namową Vašinki Bondy zaczął pisać krótkie dramaty, często jednoaktowe, przeznaczone dla aktorów „Orfeusza”. Vašinka marzył, aby jego teatrzyk stał się platformą do wystawiania twórczości Bondy’ego. Powstało podobno czternaście jednoaktówek w formie rękopisów, z czego zachowało się dwanaście. Pierwszym, najdłuższym i jedynym wystawionym w „Orfeuszu” był dramat Nic jsem si nemyslel aneb Nerozřešená záhada (Nic sobie nie myślałem albo Nierozwiązana zagadka, jesień 1969), nazywany pierwotnie po prostu Hra I (Dramat I). Dramaty Bondy’ego powstawały jednym ciągiem, jakby równolegle do wrzącej atmosfery politycznego przełomu. Widzowie nastawieni antykomunistycznie bezbłędnie rozpoznawali wszelkie aluzje.
Nic sobie nie myślałem... jest satyrą na proces odrodzeniowy końca lat sześćdziesiątych. Co prawda fabuła tej groteski wskazuje na kryminał (w hotelu na zagranicznej wyspie, gdzie zostaje odizolowana grupa czeskich wczasowiczów, zaczyna się seria zagadkowych morderstw), autor nie próbuje jednak wyjaśnić zbrodni, a poza tym ochoczo karykaturyzuje socjalistycznych obywateli w trakcie m.in. seksualnych orgii. Dowiadujemy się, że wczasowicze zostali na wyspę wysłani dzięki związkom z towarzyszem Weisem, który postanowił zostać przedstawicielem nowej reprezentacji politycznej i musiał odsunąć świadków swego poprzedniego życia. Intryga krytykuje stalinowską przeszłość niektórych polityków Praskiej Wiosny, a samo polityczne rozluźnienie ukazuje jako farsę wyreżyserowaną przez „sojusznika” – Związek Radziecki. Przedstawienie, odgrywane przez amatorów-aktorów „Orfeusza”, zostało błyskawicznie zdjęte przez czujnych funkcjonariuszy StB. Przez następne kilkadziesiąt lat nikt nie podjął się wystawienia żadnego dramatu Bondy’ego, dopiero w 2007 roku praski Teatr Narodowy wybrał cztery z jego sztuk i wystawił w jednym bloku na swej alternatywnej scenie Bouda. Niestety autor zmarł zaledwie dwa miesiące przed premierą.
Dzisiaj teatrzyk U Orfea nazywa się Krytové divadlo Orfeus i nadal prowadzony jest z niezwykłą werwą przez blisko osiemdziesięcioletniego Vašinkę.
W 1994 roku, niezadowolony z ówczesnej sytuacji politycznej i konsekwencji rozpadu Czechosłowacji oraz z życia w komercjalizującej się Pradze, Bondy przeprowadził się z żoną do Bratysławy. Wykładał na tamtejszym uniwersytecie filozofię i z entuzjazmem prowadził we własnym domu seminaria dla młodzieży. Przez wiele lat cierpiał fizycznie. Pożerany przez nowotwór, nabawił się obsesji na punkcie własnej fizjologii i ekskrementów (tzw. nurt fekalny; Bondy lubował się w zabawach z pojęciem „hovno” i pochodnymi). Nawet śmierć nie była dla niego łaskawa: zapalił się we śnie od własnego papierosa i umierał w szpitalu przez następny tydzień. Świat pożegnał Bondy’ego w kwietniu 2007 roku.
W Polsce twórczość Bondy’ego jest wciąż trudno dostępna i sporadycznie wydawana. Fragment przekładu dramatu Nic sobie nie myślałem... zamieszczony na kolejnych stronach jest pierwszą w Polsce próbą prezentacji jego dramaturgii.