9/2012

Rozpoznawanie teatru

Pierwszy spektakl Artura Tyszkiewicza jako dyrektora lubelskiego teatru prezentuje nowy zespół aktorski, przegląd scenicznych konwencji i walkę płci – w Szekspirowskiej komedii jak znalazł.

Obrazek ilustrujący tekst Rozpoznawanie teatru

Bartłomiej Sowa

 

Artur Tyszkiewicz kierownictwo artystyczne jedynej w tym mieście instytucjonalnej i stałej sceny dramatycznej objął już na początku sezonu 2011/2012, a pierwszy reżyserowany przez siebie spektakl pokazuje na jego zwieńczenie. Zwłoka w przedstawieniu się miejscowej publiczności wydaje się zrozumiała, bo pierwsze miesiące na nowym stanowisku Tyszkiewicz musiał spędzić na koniecznych porządkach. Wraz z poprzednim dyrektorem Teatru Osterwy, Krzysztofem Babickim, do Teatru Miejskiego w Gdyni odeszło bowiem kilkoro aktorów, na których opierał się niemal cały repertuar. Trzeba więc było ugasić pożar, najpierw ocalając w błyskawicznym tempie pozycje cały czas grane.
Tyszkiewicz przyjął grupę świeżo upieczonych absolwentów, przede wszystkim po warszawskiej Akademii Teatralnej, i rzucił ich na głęboką wodę. Na zrobienie zastępstwa raz mieli tydzień, a raz cztery dni. Dlatego właśnie do premiery Snu nocy letniej upłynął niemal sezon. I dlatego ta premiera jest, zarówno dla Tyszkiewicza, jak i dla Teatru Osterwy, tak ważna. Trudno rzecz jasna wyrokować po jednej inscenizacji, ale ów Szekspir wydaje się wystąpieniem bez mała programowym. Taki teatr chcę Lublinowi zaproponować – zdaje się mówić Tyszkiewicz – i z niego będziecie mogli mnie rozliczać.
Piękne, łapiące nowy oddech, uniwersyteckie miasto jest dla teatru przestrzenią trudną. Działają co prawda w Lublinie Provisorium i Kompania Teatr, jest Janusz Opryński, a z młodszych artystów niezależnych Paweł Passini, dobrze rozpoczął interdyscyplinarnym programem kierowany przez Karolinę Rozwód Teatr Stary. Tyle że są to wszystko propozycje nie z głównego nurtu, a z szeroko rozumianych obrzeży. Tymczasem Teatr Osterwy musi wystarczyć za cały główny nurt, dostarczyć repertuaru dla wszystkich, co nie szukają w teatrze eksperymentów, ale tradycji lub rozrywki. Można więc poprzestać na modelu najbardziej oczywistym, streszczającym się w haśle „klasyka plus bajki”, któremu hołduje zdecydowana większość podobnych instytucji w kraju. Na szczęście można też inaczej. Krzysztof Babicki próbował rozszerzać ten program, ale na koniec osiadł w bezpiecznych i przewidywalnych koleinach. Może Lublinem się znudził, skoro tak chętnie przyjął ofertę powrotu do Trójmiasta? Zabierając ze sobą aktorów, chcąc nie chcąc zostawił za sobą jeśli nie spaloną, to nadpaloną ziemię. I siłą rzeczy spiętrzył trudności przed swym następcą.
Pisząc o kontekście, w jakim powstało przedstawienie, chcę przypomnieć, że żaden teatr nie działa w próżni, o czym nawet na chwilę nie mógł zapomnieć Tyszkiewicz przy realizacji Snu nocy letniej. To przedstawienie nosi wszelkie cechy dyrektorskiej inauguracji, zrobione jest dla Lublina. Wpłynęło to na jego kształt, zapewne gdyby Tyszkiewicz reżyserował je dajmy na to w Teatrze Narodowym, inaczej by sceniczny kształt zaprojektował. Sen nocy letniej przynajmniej z pozoru jest komedią, zatem można zanęcić publiczność obietnicą śmiechu, a nie rechotu. Dzieła tego nie da się zagrać na trzech metrach sceny w biedateatrzyku. Rzecz z dużą obsadą (można obsadzić większą część zespołu) pozwala nowemu dyrektorowi dać przegląd scenicznych konwencji – zagrać iluzją, wyzyskać motyw teatru w teatrze, zabawić się melodramatem – i zaprezentować nowy zespół.
Wszystko to razem powinno być atrakcyjne dla widowni i inspirujące dla aktorów. Nie bez przyczyny przecież Sen nocy letniej jest jednym z najczęściej wystawianych dzieł pisarza. Inna sprawa, że nie trzeba daleko sięgać wstecz pamięcią, by przypomnieć sobie inscenizacje, na których reżyserzy wykładali się koncertowo. Połączyć ton komiczny z powagą, lekkość z goryczą, nie zapomnieć o seksie i tym, że sen jest bratem śmierci, a arkadia lasu pod Atenami jedynie ułudą, to wyższa szkoła jazdy. W dodatku Tyszkiewicz, jak się zdaje, lepiej czuje się w dramaturgii bardziej kameralnej. To prawda, zachwycił wałbrzyską Iwoną, księżniczką Burgunda, tam zrobił też nie omijający najważniejszych pytań tekstu Balkon Geneta, ale najwięcej dali mu Sprzedawcy gumek oraz Shitz Hanocha Levina, przygotowane w warszawskiej IMCE i Ateneum. Okazało się, że Tyszkiewicz jak mało kto czyta gorzką twórczość tego autora, odkrywając w niej ledwie dostrzegalne niuanse. A Levinowi do Szekspira daleko. Znacznie bliżej za to Słowackiemu, którego Balladynę robił w Narodowym i poniósł klęskę. Zatem Artur Tyszkiewicz mógł czuć przed lubelską premierą, że teren przed nim najeżony jest zasiekami. Teren nowego, choć własnego teatru oraz literatury, po której nie poruszał się dotąd szczególnie sprawnie.
Biorąc pod uwagę te wszystkie zastrzeżenia, Sen nocy letniej można uznać za sukces Tyszkiewicza. Nie jest to jego największe osiągnięcie, a jednak spektakl porządny, w dobrym tego słowa znaczeniu eklektyczny. Trafi do publiczności, da jej przyjemność i niespodziankę. Bo cały pomysł reżysera polega na tym, aby odrzeć komedię Szekspira z przyrosłego do niej sztafażu sympatycznej zabawy sceniczną iluzją. W takim podejściu Tyszkiewicz zbliża się – przy zachowaniu wszelkich proporcji – do koncepcji Jerzego Grzegorzewskiego, który kończył swój Sen... wściekłym atakiem Puka (Beata Fudalej) na teatr i publiczność. Tamta inscenizacja wydawała się pęknięta, ale finałowy fragment robił szczególne wrażenie.
W lubelskim przedstawieniu Puka gościnnie gra Przemysław Stippa i też nie ma w sobie nic z przyjaznego światu duszka. Od stóp do głowy ubrany jest na czarno, jego twarz wykrzywia ni to uśmiech, ni grymas złości. Jego działania to nie są żadne niewinne psoty, ale zemsta na świecie. Bo Puk ze spektaklu Tyszkiewicza jest diabłem, skazanym na służbę u Oberona, podobnie jak Ariel musiał odsłużyć swoje u Prospera. Stippa gra to świetnie, akcentując cynizm i wściekłość Puka. Jego magia to czysta blaga, choć odnosi krótkotrwałe skutki. Jest jednak nade wszystko znojem, jest udręką. Takie ustawienie Puka jest efektem najodważniejszej decyzji Tyszkiewicza, który Sen nocy letniej odziera z tego, z czym się on na samym początku kojarzy – z magii, czarów, budowania równoległych światów ludzi i elfów. Lubelskie elfy mogłyby z powodzeniem wziąć udział w balu u Wolanda w Mistrzu i Małgorzacie Bułhakowa. To bez wyjątku starcy o skrzywionych sylwetkach, piskliwych głosach i zniekształconych przez czas twarzach.
Oberon Romana Kruczkowskiego jest jedynie retorem, który nie wierzy, że ma jakąkolwiek władzę. Tytania w interpretacji Joanny Morawskiej to zakochana w sobie diwa z podrzędnego teatru. Akcentuje przedniojęzykowe „ł”, perliście się śmieje. Wygląda jak karykatura starych aktorek w stylu Niny Andrycz. Bezkompromisowe to rozwiązanie –Tyszkiewicz akcentuje w ten sposób gorycz dramatu, wskazując, że za progiem tego Snu nocy letniej czeka śmierć. Przypuszczam też, że ma on pragmatyczne wytłumaczenie, bo nowy dyrektor chciał w swym inauguracyjnym spektaklu obsadzić również starszą część zespołu Teatru Osterwy. Grają poprawnie, ale raczej mniej niż więcej. W efekcie cały ten wątek nie wybrzmiewa z odpowiednią siłą.
Aplauz widowni budzi jak zwykle przy inscenizacjach tej sztuki teatrzyk rzemieślników ateńskich. Tyle że poza włączeniem rytmu rapu (muzyka Jacka Grudnia) nie odbiega od wielokroć ustalonego stereotypu, a mnie chwilami przypominał kabaret. Może tak jednak miało być. Może Tyszkiewicz jednoznacznie komediowymi rzemieślnikami postanowił zmiękczyć ostrość innych swych pomysłów i pokłonić się publiczności swego nowego teatru. Kompromis do rozgrzeszenia. Sen nocy letniej u Osterwy można odebrać jako wynik kalkulacji Tyszkiewicza. Świetnie wypada na przykład motyw młodych – Heleny, Hermii, Demetriusza i Lizandra (Marta Sroka, Halszka Lehman, Daniel Salman, Paweł Kos) przeczytany poprzez całkiem współczesną walkę płci. Dochodzi w nim do głosu poskramiana przez etykietę seksualność bohaterów, Tyszkiewicz pokazuje to, ale tak, by nikt nie poczuł się urażony. Wtedy myśli się, jaki byłby jego Sen..., gdyby reżyser i dyrektor mógł zaryzykować nieco bardziej. Tak czy inaczej, wypełnił swe zadanie. Stał się w lubelskim Teatrze Osterwy prawdziwym nowym otwarciem.

 

Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie
Sen nocy letniej Williama Szekspira
tłumaczenie Stanisław Barańczak
reżyseria Artur Tyszkiewicz
scenografia i kostiumy Jan Kozikowski
muzyka Jacek Grudzień
premiera 22 czerwca 2012