10/2012

Ciekawy czas

Z jednej strony podziemna „Solidarność”, z drugiej – subkultury, szał religijny, narkomani, Jarocin...

Obrazek ilustrujący tekst Ciekawy czas

Tomasz Szerszeń

JACEK CIEŚLAK Chyba jako jedyna młoda autorka teatralna jest Pani kojarzona z tematem „Solidarności”.

JULIA HOLEWIŃSKA Przecież napisałam na ten temat tylko jeden dramat, Ciała obce.

CIEŚLAK Ale w Rewolucji balonowej też są odwołania.

HOLEWIŃSKA No tak. Ale to nie są dramaty o „Solidarności”. To zbyt wąska interpretacja. Chociaż w moich dramatach często pojawia się historia.

CIEŚLAK Czy to kwestia rodzinnej przeszłości, zaangażowania rodziców w działalność opozycyjną?

HOLEWIŃSKA Historia rodzinna też jest ważna, ale nie ukonstytuowała mnie jako dramatopisarki. Mój ojciec jest pisarzem, ale światopoglądowo znajdujemy się na antypodach. Dorastałam w domu, gdzie tworzyła się współczesna historia. Jednak moje zainteresowanie historią nie wynika z takiego czy innego wychowania. Żyjąc w Polsce, po prostu nie można być wobec historii obojętnym. Ona wciąż wpływa na nasze życie.

CIEŚLAK Jednak działalność rodziców musiała jakoś na Panią wpłynąć – dała poczucie lęku czy dumy?

HOLEWIŃSKA Udział w życiu konspiracyjnym to zasługa rodziców. Nie moja. Każdy pracuje na siebie. Moje osobiste doświadczenia z historią były inne. Zabawniejsze, dziecięce. Kiedyś siedziałam w domu i oglądałam telewizję. Zerwałam się i pobiegłam do mamy ze łzami w oczach, krzycząc: „Mamo, coś złego się w naszym kraju dzieje!”. A to generał Jaruzelski oddawał władzę. Mama mi wytłumaczyła, że to wspaniale.

CIEŚLAK Rewolucja balonowa pokazuje polityczną i ustrojową zmianę poprzez nowe dziecięce i młodzieżowe gadżety.

HOLEWIŃSKA Bo to symptomy zmiany całego świata. Moje pokolenie znalazło się nagle w nowej rzeczywistości. Teraz pamięć o latach osiemdziesiątych wraca. Napisałam o nich pracę magisterską i sztukę. To był ciekawy czas – z jednej strony podziemna „Solidarność”, z drugiej – raczkujący kapitalizm, subkultury punków, poppersów, posthipisów, szał religijny, narkomani, Jarocin...

CIEŚLAK Pokolenie Warlikowskiego i Jarzyny zerwało z historią i postawiło na tematykę obyczajową, rodzinną, to, co związane z intymnością albo tabu. Pani powiązała obie sfery, mówiąc o prywatności z perspektywą historyczną w tle.

HOLEWIŃSKA Wyrosłam na teatrze Warlikowskiego i jestem szczęśliwa, że mogłam oglądać jego wczesne spektakle. Można powiedzieć, że moje pokolenie przyszło na gotowe, jeśli chodzi o walkę z tabu. Ale ważni dla mnie byli też Paweł Wodziński i Paweł Łysak. Co ciekawe, Wodziński powrócił ostatnio do historii w swoim cyklu romantycznym. W Dziadach genialnie mówi o współczesnej Polsce.

CIEŚLAK A Pani gdzie widziała swoje miejsce?

HOLEWIŃSKA Nie miałam programu, nie planowałam, bo to byłoby koniunkturalne. Są tematy, które przychodzą do mnie i od których nie mogę się oderwać. Na pewno wydało mi się ciekawe opowiadanie o Polsce z perspektywy kameralnych, ludzkich historii. Ostatnio z myślą o premierze w teatrze w Bonn napisałam razem z niemieckim pisarzem Lotharem Kittsteinem sztukę Double Identity o relacjach polsko-niemieckich. Staraliśmy się spojrzeć na nie z perspektywy historycznej, ekonomicznej, seksualnej. Bohaterkami jednego z wątków są młode kobiety, Niemka i Polka. Spotykają się w domu należącym w przeszłości do ich babć. Inny wątek to dość przewrotny sex chat. Jest też postać hermafrodyty, tak więc nie zamierzam zajmować się tylko historią. Następna sztuka będzie o Irenie Krzywickiej, bo lubię pisać o kobietach.

CIEŚLAK Ale jedna z Pani bohaterek w Ciałach obcych była wcześniej mężczyzną. Jej pierwowzorem jest Marek, a po operacji zmiany płci – Ewa Hołuszko. Wytknęła Pani wiele odstępstw od historii, polemizowała też w kwestiach związanych z medycyną.

HOLEWIŃSKA Polemizowałam również z panią Ewą. Myślę, że zabrakło nam szansy spotkania się w formule, która zostałaby zarejestrowana, zapisana. Szkoda. Ciężko mi o tym mówić, bo z ogromnym szacunkiem podchodzę do historii pani Ewy i nie chcę zadrażniać sprawy. Język dramatu czy teatru rządzi się swoimi prawami. Jest pełen metafor. Razem z reżyserem Ciał obcych, Kubą Kowalskim, sięgaliśmy po teatralne znaki, żeby jak najciekawiej opowiedzieć o Polsce. Ciała obce to nie jest sztuka biograficzna. Poza tym po kilku czytaniach za granicą przekonałam się, że utwór ma swój uniwersalny wymiar, i to na wielu poziomach. W Hiszpanii odczytywano go przez pryzmat czasów generała Franco i filmów Almodóvara. W Dublinie ważniejszy był kontekst kościelny, a w Niemczech właśnie metafora.

CIEŚLAK Prawdziwa historia jest niesamowita. Mężczyzna, który czuł w sobie kobiecą naturę, kierował ważną podziemną organizacją na Mazowszu. Już w czasie wolności stał się kobietą. Ale to nie ona, nie osoba o takiej przeszłości, jest w polskim sejmie, bo polska polityka niszczy i dzieli.

HOLEWIŃSKA Nie można powiedzieć, że mój bohater stał się kobietą dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Adam z mojej sztuki, czy też jego pierwowzór, Marek Hołuszko, zawsze był kobietą. Kobietą zamkniętą w niewłaściwej płci. Co do podziałów – między innymi o tym starałam się napisać Ciała obce, o rozpadzie wspólnoty, którą była „Solidarność”. Oczywiście, nie był to ruch do końca jednolity, ale generalnie ludzie jednoczyli się wokół wielkiej idei. Potem wspólnoty zaczęły się dzielić.
Sztuka była również próbą stworzenia metafory Polski, która wykluczała ze swojej oficjalnej historii takie postaci jak właśnie Ewa. Dyskurs historyczny wyklucza kobiety, z czym się nie zgadzam. Zawsze będę podkreślać, że historia Polski to również historia Polek.

CIEŚLAK Powoli się przebijają, m.in. Henryka Krzywonos. Danuta Wałęsa napisała własną historię.

HOLEWIŃSKA Czas najwyższy. Dzielni chłopcy już od dwudziestu lat noszą ordery. Gdy w tym roku prezydent Komorowski odznaczał kobiety opozycji, w tym moją mamę, przywitał je słowami: „Dziękujemy wam, matki, żony, kobiety, za to, że stałyście koło nas, wspierałyście nas...”. To dość skandaliczne.

CIEŚLAK Pani bohaterowie są sfrustrowani. A Pani?

HOLEWIŃSKA Mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jestem szczęśliwa, że żyję w wolnym kraju, że skończyły się lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, ale oczywiście jest we mnie też frustracja. Nie podoba mi się podejście państwa do kultury, bo jest lekceważona. Nie podoba mi się polska polityka, bo nie mam na kogo głosować. Nie podoba mi się, że u mnie na podwórku jest brudno i nikt nie sprząta. Ale na pewno nie jestem tak sfrustrowana, żeby wyjechać z kraju. Mam tu wiele rzeczy do zrobienia.

CIEŚLAK O nieudanej próbie kobiecej emigracji jest Rewolucja balonowa. Okazuje się, że zagraniczny mężczyzna nie jest lepszy od polskiego?

HOLEWIŃSKA Nie wiem. Nie będę zdradzać, czyja to historia.

CIEŚLAK To skąd taka diagnoza?

HOLEWIŃSKA To wyszło w życiu, w pisaniu, które wspomagali reżyser Sławomir Batyra i aktorka Katarzyna Maria Zielińska. Znamy się wiele lat, jeszcze z Akademii Teatralnej. Przegadaliśmy wiele godzin. Polska nie jest nam obojętna. Kobiety są dla nas ważne...

CIEŚLAK Ale co z zagranicznym mężczyzną, który nie docenił Polki? Czy Polki, wyjeżdżając, są szczęśliwe?

HOLEWIŃSKA Często dochodzi do głupiej kobiecej próby ucieczki. Bywa, że się nie udaje. Ale nie wiem, czy zagraniczni mężczyźni są lepsi od polskich. Pewnie są tacy sami. Nie czuję się na siłach uogólniać, stawiać diagnoz. To jest po prostu historia mojej bohaterki, Wiktorii. Ona chciała na chwilę uciec od świata, w którym się zagubiła. Mój zamysł był taki, by krytycznie napisać o kobietach w konkretnej sytuacji.

CIEŚLAK W pokiereszowanej rzeczywistości, którą Pani portretuje, najmłodszy bohater z Rewolucji balonowej żąda bajki. Ma kontrastować z mitem, jaki rozpadł się na oczach matki. Co go teraz może zastąpić?

HOLEWIŃSKA Kiedy obserwuję moją córkę i jej rówieśników, cieszę się, że mężczyźni są bardziej aktywni w wychowywaniu dzieci. To jest fantastyczne. W moim pokoleniu nie było to w zwyczaju. Tak więc do kobiecych bajek zostały dodane męskie bajki. Mam nadzieję, że to wyjdzie wszystkim na dobre. Kiedy moja bajka, którą opowiadam, okaże się nieidealna, męski pierwiastek być może okaże się pomocny. Oczywiście to wielka zasługa feminizmu. Może dzięki temu bajka opowiadana najmłodszemu pokoleniu będzie spokojniejsza?

CIEŚLAK A co z „Solidarnością”?

HOLEWIŃSKA Dopóki 31 sierpnia nie stanie się ogólnopolskim świętem ponad podziałami, a nie wiem, czy to jest możliwe, dopóty nie narodzi się polska moda na wspólne życie ponad podziałami. Na pewno przeszkodziła w tym narzucana przez PiS polityka historyczna. Nie zgadzam się z zawłaszczaniem dziedzictwa „Solidarności” przez jedną partię. Szkoda też, że nie powstało zbyt wiele krytycznych książek i sztuk o dziedzictwie ruchu solidarnościowego. Ale może to jest szansa dla mojego pokolenia.

CIEŚLAK Co z generałem Jaruzelskim?

HOLEWIŃSKA Jarosław Jakubowski napisał o nim sztukę. To dobra sztuka – proszę jego pytać. Ja uważam, że Jaruzelski powinien zostać osądzony, ale myślę, że to już nigdy nie nastąpi.

CIEŚLAK Zakończmy tematem kobiecym. Gdzie odbędzie się premiera sztuki o Irenie Krzywickiej?

HOLEWIŃSKA W Teatrze Studio. Jej napisanie zaproponowała mi Agnieszka Glińska. Chciałabym skonfrontować bohaterkę ze współczesną kobietą. Sprawdzić, co oznacza kobiece widzenia świata i kobiece pisanie; co to znaczy być artystką – kiedyś i dziś. Krzywicka jest piekielnie interesującą, z niezrozumiałych względów zapomnianą postacią. Zmarła w połowie lat dziewięćdziesiątych – przeżyła prawie cały wiek XX. Była niepoprawna: będąc zamężna, została kochanką Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Propagowała równouprawnienie seksualne płci, antykoncepcję, tolerancję dla homoseksualistów. Życie ją doświadczyło. W czasie wojny zginęli jej mąż, kochanek i syn. Chciałabym, żeby to była sztuka o kobietach, o potędze miłości, o wolności. Podobnymi tematami zajmiemy się też niebawem z Kubą Kowalskim w Wichrowych Wzgórzach (także w Teatrze Studio). Miłość, wolność, walka – to mam ostatnio w głowie...