12/2012
Krzysztof Rutkowski

Zuzanna Waś

Pasaż zagadkowy

1.
„Wychodź od szczegółu, zanurzaj się w konkrecie, bo jak wpadniesz w ogólniki – przepadniesz”. Tak pisał Mickiewicz do Hieronima Kajsiewicza. Pisał trochę innymi słowy, ale sens był taki. Mickiewiczowi szło o konkret w kontekście zagadki.
„Po co dach nad Stadionem Narodowym? Kiedy leje – otwarty, kiedy sucho – zamknięty. No powiedz pan, po co?” – złomiarz dźwigał na karku grzejnik żeliwny niczym Atlas kulę Wszechświata, niczym Edmund z Całej jaskrawości dźwigał „każdą tonę każdego dnia”, dźwigał żółwia, dźwigał siedem pieczęci.
Złomiarz dźwigał i cierpiał nie tyle z powodu żeliwnego grzejnika na karku, ile z powodu ciężaru zagadki. Nie mogłem mu pomóc. Wrastałem w kocie łby ulicy Mińskiej na Kamionku.

 

2.
Zagadka złomiarza jest zagadką Atlasa, Edypa, Homera, jest moją zagadką. Prawdziwa zagadka jest przerażająco ciemna i przerażająco banalna, odpowiedź na nią kryje się na końcu języka, ale ogromnie trudno właściwe słowa z końca języka wydobyć. Kiedy przerażająca banalność odpowiedzi na przerażającą tajemnicę zagadki nadciąga i uderza, dzieją się rzeczy straszne: trzeba ślepnąć lub umierać. Edyp wyłupił sobie oczy, Homer oślepł, bo kłamliwie opowiedział historię Heleny, a potem umarł ze zgryzoty, bo nie potrafił rozwiązać zagadki młodych rybaków. Zagadka przypomina, że bogów i ludzi dzieli, mimo wszystko, przepaść. W Upaniszadach czytamy: „Bogowie kochają zagadki, jawność ich brzydzi”.

 

3.
Dla Greków mądrość wiązała się z zagadką, w okrucieństwie zagadki tkwiła od początku ciemna moc pierwotna, o czym świadczy prastary mit Sfingi. Nie wiadomo, czy na Teby nasłała Sfingę, potwora symbolizującego zwierzęcość w człowieku, Hera, czy zrobił to Apollin, w każdym razie jej obecność w mieście świadczyła o okrucieństwie bogów, którzy rzucili ludziom śmiertelne wyzwanie w postaci zagadki o trzech fazach życia. Kto ją rozwiąże, ocali siebie i miasto.
Kłamstwo, bo rozwiązanie prowadzi do jeszcze okrutniejszej zagadki, przeniknięcie jednej tajemnicy wiedzie ku jeszcze bardziej tajemniczej tajemnicy i, być może, ten pasaż nie ma końca. Ocalenie jest zgubą, poznanie – skrywaniem, odkrycie – zakryciem, oświecenie – oślepieniem, mądrość najściślej łączy się z szaleństwem.

 

4.
Zagadka pochodzi od bogów, ale się usamodzielnia i przemienia w oręż walki o mądrość. Geograf Strabon (VIII–VII wiek przed Chrystusem) opisał pojedynek mędrców sanktuarium w Klaros: „Powiadają, że wróżbiarz Kalchas z Amfilokiem, synem Amfiaraosa, przybył tu pieszo spod Troi, a spotkawszy większego od siebie wróżbiarza Mopsosa syna Manto (córki Tejrezjasza), umarł ze zgryzoty”. Zagadka dotyczyła liczby fig na figowcu, była absurdalna, trywialna, prowokacyjnie głupia, niewspółmierna wobec kary śmierci wymierzanej za jej nieodgadnięcie.

 

5.
Arystoteles również traktował zagadkę poważnie i z szacunkiem, choć nie wspominał o jej boskiej (religijnej) genezie. Powiadał, że zagadka polega na złączeniu rzeczy rzeczywistych z rzeczami niemożliwymi. Dla Arystotelesa sprzeczności w zagadce wskazywały na coś rzeczywiście nierzeczywistego. Żeby powstała zagadka jako sprzeczność realna, słowa nie mogą występować w ich zwyczajnych znaczeniach, ale trzeba uciekać się do metafor. A zatem użycie metafory wiąże się bezpośrednio z narodzinami mądrości. Arystoteles odcina zatem zagadkę od boskości. Stopniowo stawała się grą, rodzajem rozrywki, elementarnego ćwiczenia sprawności umysłu, krzyżówką. Meczem.

 

6.
W czasach pierwszych Bóg przemawiał zagadkowo przez gardła wróżów i wyroczni, którzy słowa Boże podawali. Potem bogowie podstawili Sfingę, a ona podrzuciła ludziom zagadkę, którą tylko człowiek może rozwiązać, ryzykując życie, by ocalić żywot wspólnoty. Ale człowiek rozwiązując zagadkę Sfingi, nie wie, że rozwiązanie otwiera przed nim nieskończenie przeraźliwą otchłań prawdy tak straszliwej, że śmierć byłaby dla niego lepsza od życia.
Atlas z ulicy Mińskiej z żeliwnym grzejnikiem na karku, Stachura z ziemską bryłą na plecach, Mickiewicz namawiający Kajsiewicza, żeby zaczynał od szczegółu, by chwytał się konkretu jak pierścieni Saturna, bo tylko wtedy zagadka nie zamyka się ani nie otwiera nie w porę, jak zawodniczy dach Stadionu Narodowego, przestaje grozić rychłą śmiercią, choć wielki ciężar ciągle ciśnie kark, bo ani Atlas z Mińskiej, ani Stachura z Rębkowskiej, ani Mickiewicz z Amsterdamskiej nie mogli wiedzieć, ani ja nie wiem i nie mogę wiedzieć, jak to, co się musi wydarzyć, ma się do mojego mogę…

 

7.
…bo mogę zrobić to i to, tak i tak. Jak moje to i to, i tak i tak, ma się do tego, co się wydarzy nieuchronnie? Tego nie wiem. Może przypadkiem przyspieszam nieuchronne. A może nieuchronne oddalam. Dach się nie zamyka lub się nie otwiera, bo to, co nieuchronne, nie następuje, kiedy chcemy.
To gra. Dziecinna gra. O dziecku bawiącym się bąkiem mówił mędrzec Heraklit, kiedy mówił o dzianiu się. Co skrywa zagadka? Prawie nic, tylko jeden mały szczegół, od którego zawsze warto wychodzić: że nieobjęta jest ziemia na karku, szalona, konieczna, zbytkowna i kapryśna jak żeliwny grzejnik lub dach nad Stadionem.

pisarz, dziennikarz i tłumacz, profesor UW. Autor książek: Paryskie pasaże (1994 i 1995), Raptularz końca wieku (1997), Wokulski w Paryżu (2010).